Pogadaj z nami :D

środa, 30 kwietnia 2014

Smiling Over Murder. Oliver Moonlight.

Nie unika rozmów o przeszłości, nie zmienia tematu z powodu złego wychowania, ani nie traktuje tego, jako tajemnicy, której nikt za żadne skarby nie może poznać. On po prostu nic nie pamięta. Żadnego momentu, ulotnej chwili, znajomej twarzy. Nic sprzed tym, jak obudził się na wyspie. Z zakrwawioną koszulą, piaskiem w ustach i tępym uczuciem w głowie. Który z lekkiej migreny powoli, im ten zagłębiał się dalej w głąb wyspy, zaczął przeistaczać się w obłęd.
Głodny człowiek, to zły człowiek.
 Chwila. Ale czy nadal można nazwać go w jakimkolwiek stopniu ludzkim, gdy jego serce przestało bić, a w snach przewijają się twarze, tych których zamordował tylko dla uspokojenia łaknienia? Może humor nadal się go trzyma, ale te zęby psują całokształt.
 Jeśli chodzi o wspomnienia, czy chce je odzyskać po tym wszystkim? Nie. Uparcie odrzuca przygnębienie tworzone przez tą lukę w pamięci. Musiał prowadzić w cholerę nudne życie, jeżeli o nim tak po prostu zapomniał.
 A wspomnienia przeważnie wracają. I to w najmniej oczekiwanym momencie. A Olivierowi się nie śpieszy. Zwłaszcza, że ma jeszcze przed sobą całą wieczność

Olivier 
Moonlight
ŻYCIORYS| 9 czerwca 19xx | Ok. 20 lat.| Anglia Londyn.| Biblioteka Brytyjska.| Rana cięta na krtani.| Zatuszowane morderstwo.| To nie było samobójstwo.| Niektórych słów nie warto wypowiadać na głos.|
NEKROLOG| x maja 19xx | Wampir.| Brak określonego poglądu.| Żyje tak, by było mu wygodnie.| Przeklęte Miasto.| Własny antykwariat. | Wujek dobra rada.| Jak mu się zachce.| Walcz, uciekaj... nie giń głupio.|

 Schludnie ubrany, wysoki mężczyzna, nadto chudy. Do tego dochodzi fakt, że już w swojej makabryczności jest trupio blady. A to już nie z własnej winny. Gdyby nawet pokusił się by wychodzić na dwór częściej, to nic by mu to nie dało. Bo już takie są uroki nieśmiertelności. Na  jego głowie z lekka zaczesane do tyłu ciemnobrązowe włosy, które i tak niesforne zawsze opadają na oczy barwy niekreślonej między mętnym brązem, a jasną zielenią. Olivier lubuje nosić okulary, mimo że wzrok ma dobry. Świadom nie jest i być nie może, że to nawyk mający wytłumaczenie za jego życia, gdy był wtedy jeszcze ślepy jak kret.
 A w tym najzabawniejszy jest to, że zawsze, wiernie, uwiązana na grubym łańcuchu drepcze za nim czarna koza. A raczej zwierze z dziwacznej fauny wyspy łącząca ze sobą cechy budowy kozła, potężnych zakręconych rogów barana i temperamentu stada wygłodzonych wilków.Wcale ten długi łańcuch nie zwisa z obroży na pokaz. Atopsja kobietą jest upartą, złośliwą i dumną. Za krzywy grymas w jej stronę, zdolna jest rozszarpać. I nie ma znaczenia, czy to człowiek, czy wampir. A zwłaszcza ci drudzy z dystansem powinni się do niej odnosić, gdyż jej sceptycyzm rośnie z każdym nowo napotkanym nieśmiertelnym, który od razu snuje marzenia, że koza stanie się jego posiłkiem. A Atopsja lubi robić na złość i przeważnie role się odwracają.




 Pragnienie ciszy, jak i bezpieczeństwa zawsze trzymały go z boku. W swoim własnym małym świecie, gdzie oprócz jego samego, swoje miejsce miały książki, Zawsze wolał uciec do nich, niż bratać się z rówieśnikami, z którymi i tak nigdy nie czuł potrzeby przebywania.Jakie to więc było dla niego szczęście, gdy udało mu się zdobyć posadę wręcz idealną. Wśród starych woluminów w gmachu Biblioteki Brytyjskiej. Kto by się spodziewał, że to co tak uwielbiał i co z pozoru tak całkowicie bezpiecznie, może sprowadzić takie nieszczęście?
 Los jednak chciał, że dla Oliviera zabawa z węszeniem w państwowych sprawach nie zakończyła się permanentną śmiercią, a tylko utratą części siebie. I wybitnie paskudną ranną w pionie biegnącej po krtani, która chodź nie wprost, bo chłopak pamiętać tego nie może, to podpowiada usłużnie, a żeby nigdy, a to nigdy już nie ruszał tego politycznego świństwa. A jeśli jakieś dokumenty są zabezpieczone i tak staranie ukryte, to pewnie jest ku temu jakiś powód.
 I tak wampir, po kres swego bytu będzie gnić w przytulnych i na szczęście własnych czterech kątach antykwariatu, którego prowadzi prawie, że od początku pobytu w Przeklętym Mieście. Robiąc wszystko, by tylko nikt na niego nie zwrócił uwagi.
 Nie oznacza to, jednak, że całkowicie odciął się od mieszkańców wyspy. O dziwo to i z chęcią jeśli humor przypisze to i zaprosi na herbatę, poczęstuje papierosem, a nawet poprowadzi rozmowę, która bywa czasem ciężka przez jego dziwne poczucie humoru i sarkastyczną naturę. A jeśli ktoś tolerować tego nie potrafi serdeczna kulka w czoło. Wampir nie obwieszcza się chwalić swoim pokaźnym zapleczem różnorakiej broni palnej. I jeśli zachodzi taka potrzeba, zdołał już oduczyć się tego momentu wahania, gdy palce dotykają spustu.
 A może po prostu mu się tak zdaje. Za bardzo dramatyzuje. Oszalał. Zwariował.



A może coś więcej?


***
GG- 31729171
E-mail: kopytko246@gmail.com
Tort poproszę na 9 czerwca.
Edit kp: 2015-06-06 
Oby działał mi ten kod.
Za wszelakie błędy przepraszam. Poprawie, jak znajdę. 
Dzień dobry. Witam i mam nadzieje, że ktoś Olivcią się zainteresuje, odważy na wątek, czy inne powiązania. Nie kąsamy, nie bijemy. Gdy nie musimy. Jesteśmy chętni na wszystko. ;w;

4 komentarze:

  1. Przechodziła uliczkami Przeklętego miasta, rozglądając się wokoło. Nagle jej spojrzenie przykuło dziwne zwierzę stojące przy pokaznych rozmiarów budynku. Gdy podeszłam blizej, czarnym zwierzęciem okazała sie być koza. Zdziwiłam się nieco, jednak po chwili ubiegł mnie głos:
    - Przyglądasz się mojej kochanej?
    - Hm? - podniosłam wzrok, spoglądając na wysokiego szatyna stojącego opartego o framuge drzwi.
    - Można powiedzieć... Jestem Avriel... - przedstawiłam się.

    Oh, witamy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wędrowała bez celu po lesie, gdy zauważyła między drzewami mężczyznę. Stał on odwrócony, a u jego boku stała koza. Zdziwiła się nieco. Zbliżyła się cicho, gdy ten nagle odwrócił się w jej stronę. Ukryła zaskoczenie, ale teraz wiedziała, że to wampir.
    -Nazywam się Amika Siela Cristin Gierimi. A ty jak się zwiesz?- spytała opierając się o drzewo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolnym krokiem wracałem po udanych łowach do swojego "kąta" w Przeklętym Mieście. Nagle mój wzrok przykuło dość duże, czarne zwierzę, które okazało się być... Kozą?!
    - To jakiś żart, czy mój obiad? - zapytałem sam się, ze zdziwieniem patrząc na szyld budynku, przy którym stało zwierzę. Z ciekawością wszedłem do środka. Od razu uderzył mnie ciężki zapach kurzu i czegoś bardzo starego. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, które po brzegi wypełnione było książkami. Kawałek ode mnie stała niewielka lada, przy której z nosem w książce siedział wysoki brunet.
    - Co ty robisz? - zapytałem ze zdziwieniem, opierając się o zagracony blat.

    Witam na wyspie :D

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani