Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Będziemy milczeć, prawda kochanie?

To, co w tej chwili czuła wampirzyca nie dało opisać się jednym słowem, które wyjaśniłoby równocześnie to, co stało się parę godzin temu. Była wściekła, zirytowana, sfrustrowana, a jednocześnie dziwnie bezsilna. Czuła ogromną potrzebę zrobienia komuś krzywdy tylko po to, aby ulżyć zszarganym w tej chwili nerwom i pozwolić im nieco się opanować. Dlatego właśnie niczym huragan wpadła do antykwariatu, o mało co nie zrywając przy tym dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami.
- Milcz! - warknęła na powitanie w stronę Olivera, który już otwierał buzię, chcąc zapewne obdarzyć ją dość nieprzystępnym stwierdzeniem. Chłopak uniósł tylko ręce w geście poddania, postanawiając zachować to dla siebie. - Co za idiota! Życiowy pesymista! Okropny, ironiczny, masochistyczny, tchórzliwie egoistyczny uzurpator! - wykrzyczała w końcu, gestykulując przy tym żywo rękami, na chwilę milknąc i zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Gdy jednak nie zdołała nic więcej wymyślić z wielkim fochem opadła na skórzany fotel, zakładając ręce na piersi i z miną dziecka któremu odebrano lizaka wlepiła wzrok przed siebie.
- A ty czego się gapisz? - burknęła w stronę diabelskiego zwierzęcia, które przyglądało jej się z niemałym zainteresowaniem. Atopsja zabeczała jedynie urażona, odchodząc w stronę Olivera.

Pierwszą myślą Olivera było, że to sztorm, jednak stwierdzenie było na tyle irracjonalne z faktu, że nic takiego pogoda na najbliższy tydzień nie zapowiadała. A z pewnością wiatr nie przyniósł ze sobą wiązki wszelakich przekleństw i obelg. Wampir od niechcenia- i z faktu, że domyśla się, kto ma tak cięty język- oderwał wzrok od książki, skupiając go na rozjuszonej dziewczynie. Która nie dość, że zawołała na kundla, żeby zamilknął to jeszcze zbeształa nic niewinne zwierzę.
Co, jak co wolał przeczekać ten emocjonalny zryw wampirzycy. Zdążył upić łyk herbaty i pogrzebać między palcami, zanim mógłby cokolwiek wtrącić.- Ktoś musiał cię nieźle wnerwić. I o dziwo nie byłem to ja!

Shin'ichi po dość długim czasie w końcu otrząsnął się po porannym spotkaniu z Avriel. Szybko doprowadził swój wygląd do porządku nie mając z tym większego problemu, który pojawił się jednak gdy tylko starał się zachowywać normalnie, czyli mówiąc po prostu jak bezwzględny tyran, którym pragnął być. Nie był jednak w stanie zrobić tego w czterech ścianach swojego domu. Po raz pierwszy w życiu źle się w nim czuł, wręcz dusił się, szczególnie gdy jego wzrok padał na wejście do kuchni. Wampir nerwowym krokiem szedł ulicami Przeklętego Miasta gorączkowo rozglądając się za jakimś pechowcem, na którym mógłby się trochę wyżyć. Los jednak chciał ze nogi poniosły go przed antykwariat należący do dobrze znanemu mu nieumarłemu. Przez witrynę sklepowa Shin'ichi zobaczył siedząca na fotelu brunetka która kilka godzin wcześniej wyrzucił z domu. Wampirzyca nie wyglądała wcale lepiej niż on wcześniej. Już miał odejść stąd jak najdalej, kiedy usłyszał kilka ciekawych słów na swój temat. Ciekawy dalszej rozmowy postanowił poświęcić kilka cennych chwil na podsłuch anie wampirów.

- Masz szczęście, że to nie byłeś ty - prychnęła pod nosem, dudniąc paznokciami o blat małego, okrągłego stolika, próbując się uspokoić, jednak przychodziło jej to z niemałą trudnością. - Jeśli chcę - proszę bardzo! Z resztą ja też chcę! - wstała gwałtownie z fotela, uderzając pięścią w otwartą dłoń. - Nie ujrzy mnie na oczy już nigdy! Nienawidzę tego typa, niech zgnije w swojej samotni, widać, że bardzo chcę! Ha! A ja będę siedzieć w swoim przytulnym domku w lesie i popijać zieloną herbatkę! - zakończyła swój porywający dialog, ponownie siadając w fotelu.

Po wywodzie dziewczyny, zapanowała cisza. Olivier przyglądał się swoim palcom, gryząc je od czasu do czasu zauważając niedoskonałości. Nie, żeby zamknął się całkowicie na wylew dziewczyny, na rzecz pielęgnacji osobistej. Słuchał ją i to uważnie. Jednak idąc doświadczeniem, podniósł się za biurka i ruszył przygotować herbaty. Doświadczenia w sumie nabytego z różnorakich romansideł, które czytał pod przykrywką, jak to mówił, że warto wiedzieć, co się sprzedaje. I tak i tak herbatka jest dobra niezależnie do sytuacji. Jak nie uspokoi dziewczyny, to przynajmniej on się odpręży.
Przygotowany wywarł podał Avriel i znowu zasiadł na swoim miejscu. Popatrzył się na rozgniewaną dziewczynie, samowolnie uśmiechnął się na myśl, którą dopiero odważył się wypowiedzieć, po upiciu sporej wielkości zawartości filiżanki.- Ty się chyba zakochałaś.

Shin'ichi przez cały czas obserwował uważnie tych dwoje, uważając by przypadkiem go nie zauważyli. Słuchanie ich wydało mu się nawet przez chwilę ciekawszym zajęciem nawet od polowania. - Nonsens. - mruknął do siebie, słysząc głupie stwierdzenie Olivera i lekko parkować przy tym śmiechem. Coś w nim jednak wtedy drgnęło, tak jakby jakaś jego część chciała by to była prawda.

Słysząc słowa Olivera zdusiła w sobie napad śmiechu, odkładając filiżankę z herbatą na stolik w obawie, iż mogłaby ją wylać.
- W kim? - uniosła wysoko jedną brew. - No chyba nie w tobie stary pedofilu. Ponoć my nie mamy uczuć, nasze serca nie biją, więc w nikim się nie zakochałam. Po prostu narzekam, a to robi dużą różnice! - założyła nogę na nogę, z powrotem przykładając filiżankę z płynem do ust.
Oszukuj się dalej - zaśmiało się alter ego siedzące na jednym z regałów. Wampirzyca jednak wzorowo je ignorując upiła łyk zielonej herbaty, którą przygotował Oliver.

Wampir uśmiechnął się ponownie. Nie był to uśmiech, taki jak zawsze. Pozbawiony tej kpiny i lekkiej pogardy. Słodycz, słodycz, niczym takie cukierki krówki. Raz trafiasz na te kruche, a raz na ciągutki, które przyklejają się do zębów. I mimo, ze szorowałeś je porządnie to i tak czujesz je jeszcze tydzień później.
Westchnął, przyglądając się kwiecistym wzorkom na białej porcelanie, gdzie już spora treść ornamentu została zmazana.- To działa trochę inaczej.- skrzywił się. Nie wiadomo, czy na wampirzyce, czy na fakt, że przed chwilą starł kawałek złotego kwiatka z filiżanki.- I to chyba nie ma nic wspólnego, akurat z tym narządem.

- Jak zwał tak zwał panie Moonlight. - Shin'ichi nigdy nie należał do cierpliwych ludzi. Jeszcze jako człowiek bardzo szybko się nudził, a zmiana w wampira tylko to spotęgowała. Nie potrafił już dłużej siedzieć na zewnątrz i bezczynnie się gasić. Jak to miał w zwyczaju musiał dorzucić coś od siebie. - Prawda jest po stronie tej pani. Ta rzecz nie ma prawa bytu w naszym świecie. - powiedział opierając się o ladę i zimno się do nich uśmiechając.

Odwróciła się gwałtownie, słysząc dobrze znajomy jej głos. Zmrużyła delikatnie oczy, czując jak ponownie wzrasta w niej gniew widząc postać białowłosego wampira, który niedawno wyrzucił ją z mieszkania, a teraz stał oparty o ladę ze swoim charakterystycznym, zimnym uśmiechem na ustach.
- Pan Katsu we własnej osobie - skrzyżowała ręce na piersi, zostawiając zieloną herbatę, której jakoś jej się w tym momencie odechciało.

Zimny ciąg przebiegł mu po plecach, co było rzeczą nadzwyczaj dziwną. Nie pamięta, kiedy już to, ten paskudny dreszcz go nawiedzał, jednak coś głęboko podpowiadało mu, że zapowiada to coś niedobrego. Zaskoczył go sam Katsu, który niczym cień wyłonił się znad biurka, ale też to, co odnalazł, jak mu się zdawało w głosie Avriel.
Uśmiechnął się błądząc wzrok od nietypowego gościa, to na wampirzyce i z powrotem.- Ponoć uczucia nie umierają.- odburknął niewinnie, bardziej mówiąc to w dal niż to konkretnej osoby.- Jednak, czy mogą odżyć w martwym sercu?

Białowłosy zignorował wampirzycę, nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. Za to z chęcią wdał się w bezcelowe dyskusję z właścicielem, gdyż swojego zdania mimo tego dziwnego uczucia i obecności Avriel, a może przede wszystkim z tych powodów, nie zamierzał zmienić. - Ponoć istnieje również coś takiego jak 'długo i szczęśliwie'. Wskaż mi choć jedna osobę tutaj, do której to pasuje. - powiedział przywracają teatralnie oczami - Jednak nie zabraniam wam eksperymentować, gołąbeczki. - dodał kierując się w stronę regałów z książkami.

Odprowadziła wampira wzrokiem, nadal spod przymrużonych powiek obserwując jego poczynania. W tym momencie działał jej na nerwy tak bardzo, że nie przypomina sobie momentu w swoim nie życiu, aby ktokolwiek ją tak złościł.
Nagle jednak ze słodkim uśmiechem podniosła się ze swojego miejsca i poprawiła teatralnie płaszcz.
- Ależ racja! - zawołała niby do siebie, niby do kogoś. - Skoro stwierdzenie "żyli długo i szczęśliwie" istnieje, to ja udowodnię inne "żył długo, a ona szczęśliwie" - zakończyła swój monolog i z nadal nie znikającym uśmiechem z twarzy zniknęła w kuchni z pustą filiżanką po herbacie.

A było zrobić więcej.- pomyślał, przyglądając się w fusy na dnie, które przybrały postać, jakieś wybitnie nie urokliwej maszkary. Aż pożałował, że nigdy nie sięgnął po książki wróżbiarskie, bo na pewno, chodź trochę podpowiedziały, co z tego wyniknie. Avriel, która udała się do kuchni- pierwsze zło, wspominając jej ostatnią zabawę w druida. Katsu, który nawet z wyglądu nie przypominał osoby cierpliwiej, przechadzający się między regałami.- drugie zło.
Ja naprawdę powinienem więcej tego zrobić.- westchnął ponownie, odrywając wzrok od zastawy i spoglądając na gościa. Może przynajmniej coś kupi?

- Kobiety. - prychnął z zażenowaniem Katsu, znudzonym wzrokiem skacząc wzrokiem po tytułach wpisanych na grzbiet ach starych książek - Masz coś może na temat szkodników i sposobach pozbywania się ich, Oliver? - zapytał po dłuższej chwili milczenia, robiąc to na tyle głośno by być pewien, że krajach się w kuchni dziewczyna go usłyszy.

Prychnęła cicho pod nosem, z trudem powstrzymując się - po raz kolejny tego dnia - od wsypania choćby odrobiny dziwnych specyfików do herbaty i poczęstować nią Shin'ichiego. Jej pomysł okazał się być jednak kiepski, gdy doszło do niej, że wampir nie da się tak łatwo oszukać i najpewniej wyczuje podstęp. Tak więc puściła uwagę białowłosego mimo uszu, sama zaś wracając do Olivera z filiżanką zapełnioną zieloną, uspokajającą herbatą. Zasiadła z powrotem na fotelu i zgarnęła do rąk pierwszą lepszą książkę, chcąc okazać jak bardzo "poruszyło" ją przybycie Shin'ichiego, oraz fakt, że nadal tu jest. Postanowiła być, jednak nie być. Sam chciał nigdy więcej nie widzieć jej na oczy. Niech więc zrobi to, co najlepiej umie, czyli ignoruje ją. A ona siedząc cicho będzię udawała, że nie istnieje.

- Takie rzeczy to raczej znajdziesz na tyle środków odrobaczających.- prychnął, odpowiadając na pytanie Shin'ichiego, krzyżując palce i kładąc na nich brodę. Początkowo nawet chciał sam usłużyć radą i wskazać alejkę- ot tak z czystej grzeczności i chęci zarobienia grosza- jednak uczucie, chyba nazwane przeczuciem, przypomniało mu, kto właśnie urzęduje w jego kuchni.
Chwile później dziewczyna wróciła do nich, niosąc herbatę nawet dla Oliviera. Chłopak zmierzył dziewczynę, podejrzliwym wzrokiem, a za chwile samo picie. Przyglądał się, wąchał, obracał w dłoniach, co dla osoby pośredniej mogło być bynajmniej dziwne, a potem po prostu się napił. Jakby, co będzie weselej.

Po chwili zza regałów wyłonił się białowłosy wampir z lekkim rozczarowaniem na twarzy. - Niestety twoja kolekcja nie posiada nic co mogłoby mi pomóc z tego typu robactwem. Nie chce wam przeszkadzać, wiec juz sobie pójdę. Ale nie martw się. Dam Ci zarobić. - dodał po chwili, kładąc na blat lady cienka książkę bardziej przypominająca zeszyt z niezbyt imponująca okładka. - To ile chcesz za te świstki?

Nie zerknęła nawet na niego, gdy wyszedłszy zza regału położył na blat swoje znalezisko. Dalej uparcie śledziła litery w "swojej" książce, która jak na zrządzenie losu okazała się być dramatem.
"Ból rząda by go czuć"
Westchnęła cicho, nieco zirytowana przekładając kartkę, mając nadzieję na kolejnej stronie ujrzeć nieco pocieszające słowa.
"Ból jest istotą cierpienia"
No ja chyba śnie - warknęła w myślach, zamykając książkę i otwierając z powrotem na ostatniej stronie
"wy macie zegarki, ale my mamy czas"
W końcu z ciekawości przełożyła literature w rękach, chcąc dowiedzieć się jaki jest jej tytuł, jednak na jej pech - był zamazany

.Olivier przyglądał się przez chwile Avriel, zerkając to na Shin’ichiego, aż w końcu zatrzymując się na książce. Przewrócił oczami, mrucząc pod nosem coś, nad czym dla ogólnego dobra lepiej się nie zastanawiać. Wziął do ręki wolumin, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem cenna utworu nie została gdzieś zapisana. A następnie, nagiąć ją do obecnej wartości. Czyli niewielkiej.
Niestety cenny nie podano, ale za to przy wertowaniu jej stronic, kartki same odpadały, zawisając na nitkach zeschniętego kleju. Wampir szybko zamknął ją, odkładając na blat, jak niby nigdy nic.- Ile łaska.- uśmiechnął się niewinnie, odpowiadając wampirowi.- A może, zechcesz się rozejrzeć trochę dłużej? Ostatnio coś nowego przyszło. Mogę zaproponować herbaty.- dodał po chwili.

- Powiedziałbym, że bardzo chętnie, ale nawet twoja koza wie, że byłoby to kłamstwo w najczystszej postaci. - odpowiedział białowłosy, grzebiąc po kieszeniach za jakimiś pieniędzmi - Poza tym odkąd tu wszedłem, czuję, jak twoja znajoma powoli zabija mnie wzrokiem. - dodał kładąc na blat kilka monet.

Wstała gwałtownie z miejsca, z hukiem odkładając "czytaną" wcześniej książkę, której wciąż nie poznała tytułu i zmroziła białowłosego wzrokiem.
- Dobrze czujesz - warknęła. - Gdybym tylko mogła zabijać wzrokiem, a ty byłbyś żywy - w tym momencie byłbyś martwy! - zacisnęła pięści, nadal nie spuszczając wzroku z Shin'ichiego. Tak bardzo, okropnie, strasznie, niemiłosiernie, okrutnie działał jej na nerwy, że w jej wampirzej karierze nie przypomina sobie nikogo, kto równie bardzo ją denerwował!

Shin'ichi niewzruszony kompletnie jej, co bądź, groźbami, wepchnął w kieszeń płaszcza nowo nabyty towar i od niechcenia spojrzał na brunetkę z wyrazem rozbawienia na twarzy.
- Na szczęście dla mnie i mieszkańców wyspy, takowej mocy nie posiadasz, a ja jestem już od dobrych kilkudziesięciu lat martwy. - powiedział z kpiącym uśmiechem skierowanym do niej - Ale nie martw się, twoje gadanie wystarczy, żeby obudzić trupa z grobu, a potem go zabić.

- Doprawdy? - uniosła jedną brew ku górze. - Sądzę, że mogę jeszcze cofnąć słowa i wciąż zatruwać twoje nie życie - pstryknęła palcami. - Dlaczego by nie? Trzeba sobie zasponsorować trochę rozrywki, i tak czarny żniwiarz stanął w kolejce, co ostatnio był tak hojny i chciał przyjść wcześniej - syknęła, krzyżując ręce na piersi. Wie dobrze, że obiecała to sobie, jednak w tej sytuacji zadziałała impulsywnie, chcąc jedynie rozładować swoje nerwy.

- To twój wybór. Licz się jednak z konsekwencjami. - powiedział wampir, samemu coraz bardziej pragnąc zabić dziewczynę wzrokiem - Sądzę, że znajdę w mieście nie jednego wampira, który z rozkoszą uczyni honory wykonania twojej egzekucji. Co powiesz na przykład na tych, którzy do niedawna nachodzili cię nawet w twoim własnym domu. - powiedział, udając wcześniej, że poważnie zastanawia się nad doborami jej katów - Z przyjemnością za darmo zabiją... Wybacz, ale uciekło mi twoje imię. - dodał uśmiechając się jeszcze bardziej złośliwie.

- Ależ proszę bardzo, z przyjemnością się z nimi spotkam. Może być spalenie na stosie? Zapewne bardzo im się spodoba, w końcu tyle przy tym zabawy - westchnęła, udając zamyśloną. - Jakoś im się nie śpieszy z tym. Zapomnieli sobie o mnie? A, jaka szkoda. Chyba w końcu będę sama musiała ruszyć ich pamięcią, nie sądzisz? - zakończyła swój monolog, czując, jak nad nimi zbiera się gęsta, niewidzialna, burzowa chmura z której biły niebezpieczne pioruny.

Shin'ichi miał już dość tej zdecydowanie bezsensownej i zapewne nigdy nie kończącej się kłótni. Duma jednak nie pozwalała mu pozwolić wampirzycy wygrać i wyjść z antykwariatu. Zamiast tego musiał wytoczyć odpowiedni argument, aby to ona dała za wygraną. Musiał znaleźć jej czuły punkt i uderzyć w niego jak najboleśniej.
- Cały czas mówisz o śmierci jak o czymś codziennym. Jakbyś naprawdę chciała umrzeć. Skoro tak jest, to proszę. Po prostu idź do nich! - krzyknął, całkowicie tracąc swój spokój i zimną krew - I tak by nikt za tobą nie płakał, więc po prostu najlepiej będzie jeżeli znikniesz! Nie ważne jak będziesz się starać, nigdy nie zmienisz ani siebie, ani nikogo, a już szczególnie mnie! Doskonale to wiesz i dlatego tak łatwo poddajesz się śmierci. - zakończył nieco spokojniej.

Dopiero po chwili gdy dotarły do niej jego słowa - zamilkła. Mogłoby się wydawać, że na dobre. Z jej twarzy zniknęła cała złość, napięcie, nie było już nic. Nawet wszystkie słowa jakie chciała skierować w jego strone nagle straciły swoje znaczenie. Po prostu stała i pusto wpatrywała się w wampira, w głowie wciąż słysząc echo odbijających się słów. Po prostu nie wiedziała, jak ma w tym momencie zareagować.

- Prawda boli. - stwierdził Katsu, powoli odwracając się do nich tyłem i ruszając w kierunku drzwi. Teraz mógł stąd spokojnie wyjść bez żadnego uszczerbku na dumie. - Oczywiście tylko jeżeli kogoś to obchodzi. Bo jeżeli masz ochotę mi coś jeszcze wyrzucić, to proszę cię bardzo. Kogoś, kto nie dba o nic, ani o nikogo to nie ruszy. - dodał spoglądając kątem oka na brunetkę.
Shin'ichi spodziewał się zobaczyć na jej twarzy wściekłość, a następnie usłyszeć kolejne złośliwości z jej strony. Tak się jednak nie stało. Uśmiech od razu zniknął z jego twarzy, kiedy zrozumiał, że właśnie przekroczył wszelkie granice.

Nadal nie odezwała się ani jednym słowem, choćby jej druga strona bardzo chciała wygarnąć mu wszystko co najgorsze. Dopiero po dłuższej chwili ruszyła się z miejsca i z niezmiennym wyrazem twarzy podeszła do białowłosego wampira. Mogłoby się wydawać, że za chwilę weźmie solidny zamach i uderzy go, jednak zamiast tego stało się coś, czego nikt nie przewidziałby. Wampirzyca przybliżyła się do niego i niczym małe dziecko objęła rękami, po prostu przytulając.
- Może i masz rację. Może i kiedyś powinnam się poddać. Na pewno nikt nie będzię za mną płakał. Ale "żyje" jeszcze tylko dlatego, że wciąż walczę. A zniknąć i nigdy nie wrócić mogę w każdej chwili - zakończyła, czując, że zaraz nie wytrzyma. Odsunęła się gwałtownie od wampira i nakładając kaptur na głowe - wybiegła z antykwariatu.

Shin'ichi stał nieruchomo z niemym wyrazem twarzy. Znów czuł to dziwne zmieszanie. Połączenie tak wielu emocji, które coraz częściej i mocniej odczuła w swoim 'nie życiu'. Jednak tym razem nie próbował się ich jak najszybciej pozbyć. To co Avriel zrobiła...Nie spodziewał się, że ktokolwiek zrobi taki gest w stosunku do niego, a szczególnie ona i to po tym wszystkim co jej zrobił.
Nagle wampir zerwał się na równe nogi i pobiegł za dziewczyną. W ostatniej jednak chwili zatrzymał się przed drzwiami, zastanawiając się nad czymś.
- Jeżeli ktokolwiek się o tym dowie, dopilnuję, żebyś już nie wydał z siebie żadnego dźwięku. - powiedział, 'uprzejmie' żegnając Oliviera, po czym wampirzym pędem wyskoczył na zewnątrz. Gorączkowo rozglądając się na wszystkie strony, szukał wzrokiem zakapturzonej postaci. Na próżno jednak - Avriel dawno zniknęła.

Wciąż biegła, łokciami torując sobie drogę przez wszechobecny tłum. Nie interesowało ją to, że podczas tego wszystkiego zdążyła potrącić parę osób i zwrócić na siebie zbędną uwagę. Po prostu ją to nie interesowało. Nie zatrzymała się nawet wtedy, gdy wybiegła z miasta i znalazła się w lesie. Obawa przed tym, że zaraz ujrzy go przed sobą była zbyt silna od przerwania szaleńczego biegu i rozeznania w okolicy. Nawet nie skierowała swych kroków do swojego domu. Wiedział, gdzie mieszka, a ona nie chciała, aby to wykorzystał.

Przeczucie jasno informowało go, że mimo jak mogłoby wyglądać to źle i jak lubi- i to często- wczuwać się w role „dobrej ciotuni” powinien milczeć i nadal siedzieć na swoim krześle, mimo że od tego tyłek już boli. Przyglądając się głośnej klienteli, zdążył wypić całą herbatę, poskrobać pazurem w zagłębieniu na blacie plus pogryź łyżeczkę. Podczas tych dziwnych zabiegów doszedł do jednego wniosku; On nic z tego nie rozumie. Z każdym słowem, z każdym gestem w jego głowie pojawiało się coś na wzór poskręcanych świeczek choinkowych. Nikt nigdy nie ma czasu, a ni zdrowia tego rozplątać, więc kupują nowe.
Nie wspominając o dość nietypowym pożegnaniu. Atopsja oburzona z faktem braku zwykłego „Do widzenia” wydreptała za biurka, warcząc coś po swojemu. Olivier odkładając łyżkę, którą przez cały czas trzymał w ustach, uśmiechnął się to kozy, przykładając palec do ust i posyłając jej niewinne „oczko”.- Będziemy milczeć, prawda kochanie?

piątek, 26 grudnia 2014

What am I doing whit my life?

Shin'ichi przetarł zmęczoną twarz, cicho przy tym wzdychając. Siedział w kuchni przy niedużym stole, co było dla niego wręcz anomalią. Prawie nigdy nie wchodził do tego pomieszczenia, tylko aby wziąć z lodówki małą przekąskę, a co dopiero mówiąc o długim przesiadywaniu. Tutaj posiłki jadał jedynie Natsu, jednak obecnie wampir nie miał zielonego pojęcia gdzie znajduje się ten uporczywy dzieciak. Prawda była taka, że jakoś to zbytnio nie obchodziło. Miał nieco ważniejsze rzeczy na głowie i wystarczająco dużo własnych problemów. Nie potrzebował szukać sobie nowych.
Siedemnastolatek kątem oka spojrzał przez otwarte okno, co było kolejną nowością w jego życiu. Nie dość, że zawsze zamknięte to jeszcze zasłonięte grubymi zasłonami, teraz wpuszczały do pomieszczenia mnóstwo słońca.
- Co ja robię ze swoim życiem… – zapytał sam siebie, po czym pociągnął z plastikowej torebki duży łyk krwistoczerwonego płynu.
- Właśnie, co ty robisz ze swoim życiem - westchnęła ostentacyjnie, wygodnie opierając się o framugę okna, jedną nogę zwieszając w dół, a drugą podsuwając aż pod samą brodę. Z jej upiornie bladej twarzy można były wyczytać uderzającą "tęsknotę" z myślami biegnącymi zupełnie gdzieś indziej, niż powinny być. Wampirzyca westchnęła po raz kolejny, spoglądając wymownie na swoje niepomalowane zwierzęcą krwią paznokcie, gdy w ten... na jej usta samoistnie wślizgnął delikatny uśmieszek, który posłała w stronę białowłosego wampira. Obdarzyła go swoim spojrzeniem złotych ślepi, ratując je tym samym przed umarciem ze względu na rażące promienie słoneczne, jakie wdzierały się do środka pomieszczenia i rozlewały jasnymi plamami na płytkach. Oh, musiała to w końcu przyznać, iż uprzykrzanie życia temu masochiście należało do jednych z jej ulubionych zajęć. Również ze względu na to, że na co dzień jej plan nie należał do bardzo rozbudowanego. Ograniczał się do wstać, przeżyć, iść spać. Poza tym, kto by nie lubił narażać własnego życia? Wampirzyca mimo tego wszystkiego wciąż nie miała zamiaru odpuścić Shin'ichiemu.
Białowłosy spojrzał na dziewczynę z taką miną, jakby zobaczył ducha, a nie tak dobrze znaną mu wampirzycę. Był tak bardzo zaskoczony jej nagłym pojawieniem się, szczególnie że byli w jego domu, a on nie przypominał sobie, żeby ją tutaj kiedykolwiek zapraszał. Poza tym nie spodziewał się szybkiego spotkania z nią po ostatnich wydarzeniach na balu. Może nawet bardziej miał taką nadzieję. Kiedy się nad tym głębiej zastanawiał, to dochodził do wniosku, że lepiej byłoby gdyby go znienawidziła i zostawiła w spokoju. Ale nie, ona ciągle wracała jak bumerang, niosąc ze sobą nowe dla niego nieszczęścia.
- W tej chwili bardziej mnie zastanawia to, co ty tutaj, w MOJEJ kuchni, w MOIM domu robisz. - mruknął od niechcenia, starając się być niewzruszonym i obojętnym. Trudno mu to było jednak przy niej. Avriel sprawiała, że tak normalna i codzienna dla niego rzecz, stawała się wyczynem porównywalnym do zdobycia szczytu Mount Everest.
Do tego nie pomagał wcale fakt jego obecnego wyglądu. Po pojawieniu się brunetki, zaczął poważnie żałować, że postanowił odłożyć prysznic na później. Siedział teraz z nią w jednym pomieszczeniu w samych bokserkach i ciasno owiniętym wokół klatki piersiowej bandażem. Rozczochrane, odrobinę przydługie, białe włosy, niechlujnie opadały mu na twarz, zasłaniając przynajmniej resztki zaschniętej krwi w kącikach ust. Po prostu, siedział tak jak wstał z łóżka.
- Ależ spokojnie, ja tu tylko jestem - powiedziała po chwili głosem przypominającym urzędnika zapewniającego, iż "wszystko jest w jak najlepszym porządku, a pan i tak musi wyprowadzić się z domu". U tego pomiota oznaczało to, że nawet po tak błahej czynności można spodziewać się po niej naprawdę wiele. - A co tu robię? Jeszcze nic, ale mogę wytłumaczyć się z tego tak, że zasłaniam ci słońce, aby cię po oczach nie raziło - odwróciła się przodem do wampira, nadal przesiadując jednak na parapecie z opartymi o niego dłońmi. Dziewczyna jak na ironię zaistniałej sytuacji zachowywała się najnormalniej w świecie, co ją samą zadziwiało. Tak po prostu przebywała sobie właśnie w jednej kuchni z wampirem, który na marginesie pisząc ostatnimi czasy bardzo rzuca się na jej życie, jednak ją w tym momencie mało to obchodziło.
- Jeszcze... - prychnął wzgardliwie, zgniatając puste opakowanie po swoim, jak na niego, dość marnym śniadaniu - W takim razie może nieco inaczej sformułuję to pytanie. W jaki sposób zamierzasz mi dzisiaj uprzykrzyć, tudzież zmienić je w totalny chaos? Gdyż rozumiem, że po obudzeniu się i spojrzeniu przez okno na dzisiejszą, jakże okropną, słoneczną pogodę, nie pobiegłaś od razu do mnie, by uratować moje oczy przed zbytnią dawką słońca. - odparł patrząc na nią spode łba.
- Czyżbyś wątpił w moją dobroduszność? A pogodę mamy dzisiaj wprost przepiękną - w tym momencie zeskoczyła z parapetu, a dawka jasnych promieni bezlitośnie zaatakowała Shin'ichiego. Sama wampirzyca natomiast stanęła z boku i oparłszy się o ścianę ze skrzyżowanymi ramionami na piersi - spoglądała na białowłosego wampira. Jedynie kątem oka zerknęła na bandaż przepasany wokół jego klatki piersiowej, zastanawiając się, czy rana ma się nieco lepiej. Chociaż z drugiej strony nie powinno ją to obchodzić.
Jeśli do południa nie zapyta "dlaczego mnie jeszcze nie zabił" to wtedy ja spytam się jak u niego ze zdrowiem, bo będzie na pewno kiepsko - pomyślała i przytaknęła lekko głową swojej myśli.
Wampir od razu pożałował, że kpił sobie z dziewczyny. Ledwo Avriel usunęła się z drogi słońca, uderzyła go zdecydowanie zbyt duża jak na wampira, dawka światła. Z głośnym warknięciem gwałtownie odsunął się od stołu, przewracając przy tym krzesło. Niemal natychmiast w kuchni zapanował półmrok, kiedy Shin'ichi zasłonił okno. Poruszał się z szybkością godną najgroźniejszego drapieżnika, łowcy doskonałego, którym przynajmniej niegdyś był.
Nie wiadomo kiedy zjawił się tuż przed dziewczyną, z kamienną twarzą patrząc na nią z góry. Nieruchomo wpatrywał się w nią jak miał ją zaraz zabić, za przynajmniej uderzyć.
- Dlaczego ja w nią w ogóle wątpiłem? - mruknął, kąciki jego ust na ułamek sekundy podniosły się do góry. Chwilę potem wampir znów zniknął sprzed jej oczu, pojawiając się przy otwartej lodówce - Skoro tu już jesteś. - mruknął, wyciągając dwa nowe opakowania pełne krwi, z których jeden z nich nie wiadomo kiedy i jak pojawił się w dłoni brunetki - Za cudzą śmierć i nieszczęścia oraz twoją piękną pogodę. - dodał, opierając się o stojącą na przeciwległej ścianie kuchence i rozrywając plastikowy worek.Zamrugała kilkakrotnie, przenosząc swój zdziwiony wzrok to na Shin'ichiego stojącego przy przeciwległej ścianie kuchni, to na woreczek z krwistoczerwoną cieczą, który niewiadomo kiedy znalazł się w jej dłoni. Nie spodziewała się tego, że wampir poczęstuje ją krwią. Ba! Nigdy by się tego po nim nie spodziewała, zwłaszcza, że przebywa bez zaproszenia w jego domu, wciąż będąc poszukiwaną osobą na czarnej liście. Bardziej spodziewała się tego, że wampir wyrzuci ją zatrzaskując drzwi przed nosem, wcześniej mogąc narobić znacznych uszczerbków na jej zdrowiu, bądź znów będzie chciał zabić.
Uśmiechnęła się pod nosem, sama rozrywając woreczek z krwią.
- Za słońce! - dodała, upijając łyk cieczy. Musiała przyznać, że ostatnio dość rzadko polowała, toteż taki poczęstunek był dla niej dobrym posiłkiem, który nieco zaspokoił jej wampirzy głód.
Chłopak szybko skończył swoją porcję, jeszcze za nim jego nieproszony gość ledwo upił pierwszy łyk. Nie miał w zwyczaju delektowania się takim posiłkiem. Według jego skromnego zdania, było ono nawet w 1/4 nieporównywalne do świeżej krwi. Shin'ichi patrzył na Avriel, obserwując każdy jej ruch, nieświadomie chcąc zarejestrować każdy, jej najmniejszy ruch. Na jego twarzy znów pojawił się lekki uśmiech, który niestety przez rozbryzganą dookoła niego krew, trudno było określić za szczery. Mimo to nie przeszkadzała mu ściekająca po brodzie posoka, całą swoją uwagę skupił na niej, nie potrafiąc w żaden sposób zmusić się do oderwania wzroku od jej twarzy. Nawet nie próbował się tego zrobić. Dlatego tak wielką przykrość zrobiła mu, sama spoglądając na niego.
Natychmiast odwrócił od niej wzrok, opamiętawszy się. Chcąc zatuszować ten błąd, znów otworzył lodówkę i udając, że czegoś w niej szuka, zaczął wertować jej zawartość z góry na dół. Spóźnił się jednak nieco, gdyż mimo szybkiej reakcji och wzrok spotkał się na ułamek sekundy. Wystarczająco długo, aby zniszczyć sobie kolejny dzień, a może i nawet całe życie.
Zerknęła na niego kątem oka, delikatnie przymykając powieki. W czasie, kiedy białowłosy udawał, że szuka czegoś w lodówce, ona dokończyła swoją porcję i otarła usta z resztek osoki. W tym momencie nie mogło dać jej to spokoju. Fakt, czuła na sobie jego przenikliwy wzrok podczas spożywania posiłku, jednak myślała, że to tylko jej wyobraźnia. Czemu tak się zachował? Czemu teraz ona wpatruje się niego jakby będąc w transie? Potrząsnęła lekko głową, zgniatając puste opakowanie i wyrzucając je do kosza. Chcąc zdusić to w sobie postanowiła pomyśleć nad tym, jak kolejny raz uprzykrzy mu życie tego dnia i doprowadzi do skraju wytrzymałości nerwowej. Avriel! Nie zapominaj o swojej misji!Uspokój się. Co ci odwala? Jesteś Shin'ichi Katsu. Po prostu ją stąd wyrzuć. Skręć kark. Zabij bez litości. Przecież to nie jest dla ciebie nic nowego. Jednego nic nie wartego śmiecia mnie na tym świecie. Nie widzisz tego? Ona wszystko niszczy. To nad czym tak długo pracowałeś. Przypomnij sobie. Ile cię to kosztowało. Ile wyrzeczeń. Samotnych chwil... Ale ty chcesz być sam. Lubisz to. Nie potrzebujesz niczyjego towarzystwa, a już na pewno jej. Ona nie jest godna nawet na ciebie patrzeć. Zabij ją! Zniszcz, zanim ona zniszczy ciebie! Otwórz oczy! Ona chce twojej zguby. Wyciąga na światło dzienne, to co niegdyś tak dokładnie ukryłeś przed światem, wyrzekając się własnych wspomnień. Zabij w zalążku to uczucie.

Wampir wzdrygnął się słysząc w swojej głowie to słowo, które wiele lat temu wymazał ze swojego słownika. Zacisnął palce na drzwiach lodówki, zostawiając na niej wyraźnie wgłębienie. Był wściekły. Wściekły, zły, zawiedziony, smutny, rozżalony, szczęśliwy, przerażony. Wszystko. Czuł wszystko przed czym uciekał i co pragnął usunąć ze swojego życia.
- Wyjdź stąd.Zaskoczona przeniosła swój wzrok na białowłosego, nie wiedząc na początku, czy mówi do swojego wyimaginowanego przyjaciela, czy do niej. Zreflektowawszy się jednak, że on nie ma przyjaciół - nawet tych wymyślonych - doszła do wniosku, że tak, mówił do niej. Skrzyżowała ręce na piersi, opierając się o ścianę, nadal nie spuszczając wzroku z wampira.
- Nie - odparła krótko. Doskonale wiedziała, że nikt, ani nic nie pomoże jej, ani jej życiu, więc postanowiła je dobić. Robiła na przekór samej sobie, pchając się w objęcia śmierci. Nie rozumiała do końca samej siebie, nie rozumiała do końca tego, co robi. Ale wciąż to robiła, bo coś jej kazało.Drzwiczki lodówki trzasnęły głośno, pchnięte z taką siłę, że niemal wyrwane z zawiasów. Shin'ichi powoli odwrócił się do niej przodem, spoglądając na Avriel pustym wzrokiem czerwonych oczu, których zamiast tęczówek płonął prawdziwy ogień. Każdy mięsień jego ciała był napięty niczym struna. W każdej chwili gotowy do skoku i zatopienia kłów w ofierze.
- Wynoś się stąd. - wysyczał przez zęby. Nigdy nie wiedziała go w takim stanie. Nawet kiedy próbował ją zabić nie było w nim tyle nienawiści i żądzy mordu. Całkowicie przestał przypominać Shin'iego, zmieniając się w istną maszynę do zabijania. Przestał napędzać go gniew i pragnienie krwi. Teraz tego napędem był strach. Strach przed stratą, ale równocześnie i odzyskaniem, tego czego z wielką ulgą pozbył się dawno temu.Wzdrygnęła się nieznacznie, czując wydostający się z głębi strach o jakim dawno zapomniała. Nigdy wcześniej nie widziała go takiego. Wiele razy gdy chciał ją zabić, jednak w niczym nie przypominał wtedy tego Shin'ichiego, który stał przed nią teraz. Czuła, jak chęć wydostania się stąd wzmaga, jednak ona znów robiąc na przekór pokręciła wtedy przecząco głową, a gest ten był skierowany bardziej do niej, niż do wampira. Czasami był naprawdę nie możliwy.
- Powtórzę się: nie - syknęła przez zęby, ignorując w tym momencie strach. Zawsze była wesoła, pozbawiona wszelkich trosk i problemów. Dlaczego choć raz nie może się zezłościć? Raz a porządnie? Stała tak w miejscu, hardo spoglądając na Shin'ichiego i nie przejmując się nawet tym, że mogłaby wyglądać trochę komicznie, gdy spoglądałaby na niego z dołu.
- Weź się zastanów nad sobą raz, a porządnie! Zrób sobie przysługę i zdecyduj! Kim chcesz w końcu być!?- Doskonale wiem kim chcę być! - krzyknął, wydłużając kły i prezentując je w całej swojej okazałości przed dziewczyną - Kim jestem, byłem. Zawsze to wiedziałem! Wszystko było idealne tak jak chciałem, dopóki ty się nie pojawiłaś! Odkąd Cię znam nie przydarzyło mi się nic dobrego. Wpieprzyłaś się do mojego życia i wywróciłaś mi je do góry nogami. - W mgnieniu oka dzieląca ich odległość zmniejszyła się do zaledwie kilku centymetrów. Shin'ichi znów był tak blisko niej, że niemal czuła bijącą od niego wściekłość. - Zobacz, co ze mną zrobiłaś! Więc po prostu zrób mi, sobie i całej wyspie przysługę znikając z mojego życia. Na zawsze! Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć! Wymarzmy z naszych wspomnień ten przeklęty dzień naszego spotkania i zapomnijmy o swoim istnieniu.- Nie, to ty spójrz! - warknęła, patrząc na niego z dołu - Oszukujesz sam siebie, karzą ci się oszukiwać! Nie widzisz tego, bo nie chcesz! Chcesz, żeby wszystko było takie jak kiedyś tak? Śmieszne! Ktoś, albo coś wewnątrz ciebie chcę tego ZA CIEBIE! Nie jesteś taki, za jakiego się podajesz... - na chwilę przestała krzyczeć, ściszając głos. - Ale w sumie okej, masz rację, po co się wpieprzam do czyjegoś życia, skoro tobie jest tak fajnie - prychnęła pod nosem, odwracając się tyłem do wampira i podchodząc z powrotem do okna. - Uwaga, aby wszyscy dobrze słyszeli! Robię przysługę całej wyspie i Shin'ichiemu, znikając z jego życia! - uśmiechnęła się nie nie znacząco, po czym zeskoczyła w dół.

- Tylko o to mi chodziło! Wszystko czego od ciebie chciałem! - krzyknął za nią. Nie oczekiwał jednak, aby go usłyszała. Na pewno była już daleko stąd. On jednak musiał to zrobić dla samego siebie. - Wszystko czego od ciebie chciałam... - powtórzył nieco spokojniejszym tonem, którym wprawne ucho mogłoby odnaleźć nawet odrobinę żalu.Kiedy Avriel tylko zniknęła za oknem, definitywnie opuszczając równocześnie życie wampir, z chłopaka zaczęła ulatywać cała wściekłość. Sam był zaskoczony jak szybko się uspokoił. Było to jednak złudne uczucie, gdyż po chwili gniew znów wstrząsnął jego ciałem. Chcąc go wyładować, białowłosy z całej siły uderzył pięścią w blat stołu, który pękł idealnie na pół. To mu jednak nie wystarczyło. Krzesła łamały się w jego dłoniach niczym zapałki. Rozwalił wszystkie szafki wyrywając drzwiczki z zawiasów i demolując całą kuchnię. Nie oszczędził żadnego naczynia. Nawet pojedynczy spodek od filiżanki nie zdołał ukryć się przed jego gniewem.Po kilki minutach Shin'ichi spojrzał na stworzone przez siebie pobojowisko, które niegdyś było kuchnio. Westchnął cicho i zmęczony padł na podłogę. Poczuł się tak dziwnie słaby i mały, kompletnie pozbawiony energii. Czuł się jak małe dziecko, któremu odebrano ukochaną zabawkę. Już dawno minął smutek i żal, nie wspominając już nawet o gniewie. Teraz pozostał w nim jedynie ogromna pustka, której zamordowanie nawet całego miasta nie wypełniłoby.- Co ja zrobiłem ze swoim życiem...

wtorek, 23 grudnia 2014

Jestem modelką!

Czarne zwierzę, co chwile albo stukało rogami o biurko, albo trącało wampira po nogach, chcąc zobaczyć, co robi na biurku. Nie żeby kiedykolwiek mu to przeszkadzało, czy wnerwiało, jednak w tym momencie szturchanie, tykanie, czy jakiekolwiek przeszkadzanie mu nie było wskazane.
- Nie przeszkadzaj mi.- mruknął, odrywając się od czynności, by móc Atopsje pogłaskać po łbie. Jednak, gdy koza tylko poczuła nieprzyjemny zapach smaru i specyfików do czyszczenia broni momentalnie się najeżyła. Wydała z siebie dziwny odgłos, prychając to na lewo i prawo. Po czym po prostu zwiała.
Uśmiechnął się do siebie, kończąc czyścić lufę z zamiarem zaopiekowania się magazynkiem, gdy nagle…
Gdy nagle jego osobiste radio Maryja dręczące go dwa razy w ciągu tygodnia w dniach nieokreślonych wydało z siebie dźwięk podobny do mordowania stada zwierząt.
- ZNOOWU W ŻYYCIU CI NIE WYSZŁO! 
Wampirzyca bezceremonialnie wydarła się na miarę możliwości swoich strun głosowych, rozłożona  wygodnie na jednym z zakurzonych regałów, wykonując przy tym dość dziwne gesty dłońmi i uśmiechając się kpiąco pod nosem. 
Słysząc ten bolesny, jak i niespodziewany odgłos, aż podskoczył na krześle. W efekcie zahaczył dłonią o słoik ze smarem, który rozlał się na połowę biurka, zalewając porozrzucane papiery, a także jego koszule. Przeklną pod nosem, posyłając odpoczywającej na szczycie szafki dziewczynie karcące spojrzenie.
- Co ty robisz?- syknął, postawiają słoik do pionu, drugą ręką manewrując wiatrówką, chcąc uchronić ją przed ubrudzeniem. Dziewczyna zaświergotała radośnie, widząc jego zmagania z rozprzestrzeniającym się płynem, jednak nie odpowiedziała na pytanie. Wlepiła wzrok w rysy na suficie.
Machnął ręką na wampirzyce, wracając do roboty. Zarzucił znalezioną pod szafką ścierę na rozlaną plamę, a sam wrócił do czyszczenia broni. Nie na długo, gdyż po chwili znowu Avriel postanowiła zabawić się w radiowęzeł i zanucić specjalnie dla niego, jakąś przyśpiewkę, jednak tym razem nie wytrzymał. Zatrzasnął magazynek i strzelił w stronę dziewczyny. Pocisk przeszedł kilka centymetrów obok niej, wyrządzając szkody w postaci rozerwanego rogu szafki.
Niespodziewając się takiego obrotu spraw, zerwała się gwałtownie ze swojego miejsca, cudem omijając kuli lecącej wprost w jej stronę, tym samym... mając dość bliskie i bolesne spotkanie z ziemią.
Tuman kurzu wzleciał w górę, a utworzony wietrzyk rozwiał we wszystkie strony pojedyncze kartki, które poleciały hen daleko w swoje strony, osiadając nawet na ścianach, nie wspominając już o regałach.
- No naprawdę? - jęknęła poirytowana, prychając pod nosem. - Dlaczego wszyscy chcą mnie zabić? Oli, coś ty taki zdenerwowany? Gorszy niż kobieta podczas okresu - posłała mu złośliwy uśmieszek, podnosząc się z ziemi i otrzepując z brudu.
Uśmiechnął się pobłażliwie, czule głaszcząc lufę zmazując z niej zacieki po smarze. Złamał ją w pół, nabijając następną serie naboi i dopiero teraz zainteresował się dziewczyną roszczącą do niego pretensje.- Nie do końca. Sprawdzałem tylko, czy działa.- cmoknął w usta, zabezpieczając broń i chowając ją w szafce biurka.
- A poza tym to twoja wina. Dlaczego prezentujesz mi okrzyk godowy orangutanów? Jeśli chce sobie posłuchać odgłosów przyrody, to włączam telewizor, albo otwieram okno.- Jak myślisz, skoro jestem u ciebie, a nie ma mnie nigdzie indziej to oznacza, że nie mam co zrobić ze swoim życiem - wyjaśniła, opierając się o ścianę. - Poza tym, jako dobra ciotka rada i mój osobisty życiowy doradca masz załatwić mi robotę - dodała pewnie. - Ale taką płatną - podkreśliła, zbyt dobrze znając wampira, aby uwierzyć, że sam z dobrej woli zaoferuje zapłatę w postaci pieniężnej.- Prace?- zmierzył wzrokiem dziewczynę od stóp- zatrzymując się na sekundę dłużej w pewnym momencie- aż po głowę. Przekrzywił głowę, stukając palcem o brodę. – Tu niedaleko przy latarni zwolnił się wakat.- uśmiechnął się, na chwile zatracając się własnych myślach.- Co ty na..?
Dziewczyna zmierzyła chłopaka wzrokiem niezapowiadający, że rzuci się na niego, by go uściskać i podziękować za świetny pomysł. Zmieszany, odwrócił głowę szukając na biurku papierosów.- W sumie to też możesz tu pracować.- zrobił przerwę wypowiedzi, by zapalić.- Tylko gorzej z wypłatą. Mogę ci płacić w okruszkach. Atopsja nie narzeka. Uśmiechnęła się po chwili nieznacząco, na chwilę unosząc brwi ku górze, zawieszając tym samym wzrok na Olivierze.
- Załatw mi seksowne, czerwone, koronkowe stringi, brązowe futro i wysokie szpilki, a od jutra stawiam tam swój bilbord "AVI DO WZIĘCIA OD ZARAZ, DOGŁĘBNIE" co o tym sądzisz? - mruknęła sarkastycznie, po czym dodała już bardziej na poważnie. - Mam ci liczyć kurz na regałach, czy robić za druida promując książki fantasy? - westchnęła ciężko, siadając na krześle i odchylając się do tyłu. - Mówią, że robótki ręczne kształtują zdolności manualne, czy coś.- westchnął, mówiąc bardziej do siebie, niż do niej. Rozejrzał się po sklepie, próbując znaleźć dla niej zajęcie, w którym nie zniszczy, nie porysuje niczego, ani nie uszkodzi siebie czy jego. – Zajmij się czymś pożytecznym, przy czym nie będzie cię widać. Klientele mi straszysz.- wytłumaczył, ściągając z półki małą miotełkę wykonaną z piór rzucając nią w Avi.
- Na przykład odkurz. Mogę ci jeszcze dorzucić bardzo apetyczną czarno- białą sukieneczkę z fartuszkiem. - W fartuszkach nie wyglądam ładnie, muszę odmówić - odparła z przekąsem, odbierając od chłopaka narzędzie do sprzątania. Jej twarz wykrzywił nieznaczny grymas, gdy spoglądając na miotełkę stwierdziła, że jest to najbanalniejsze zajęcie, jakie mogła dostać. Czy wampir uważa ją za jakąś niezdrową na umyśle?
Nie! Nie narzekaj! W końcu masz coś do roboty - skarciła się w myślach, z wielkim zapałem zabierając się za zamiatanie kurzu z półek i regałów.
Z lekko ironicznym uśmiechem odprowadził wzrokiem dziewczynę, która postanowiła się podjąć tego arcy- trudnego zadania. Z niemrawą miną oczywiście no, ale kto by chciał wymachiwać ścierą nad półkami, które były czyszczone nie wiadomo, kiedy. Poprawka one nigdy nie były.
- Nie uszkodź niczego.- zawołał za nią, usadawiając się na biurku, by mieć pełny obraz na zmagania wampirzycy. Koza przytaknęła mu becząc i kręcąc się pod nogami Avi. 

Posłała Oliverowi krzywe spojrzenie, zmiatając przy tym szybkim ruchem tuman kurzu z półki tuż przed nią.
- Czy właśnie chcesz zasugerować, że moja wrodzona gapowatość jest tak gapowata, że nie umiem nawet sprzątać? I weź to piekielne zwierzę spod moich nóg, bo zaraz naprawdę coś uszkodzę! - warknęła, krzyżując ręce na piersi.- Nie skądże. Jakbym śmiał.- od chamskiego prychnięcia, powstrzymywał go tylko papieros, którego zapobiegawczo miażdżył zębami. Wolał się ograniczyć, zwłaszcza, że wampirzyca ma w zasięgu ręki coś, czym mogła rzucić i wyrządzić większe szkody. Mu, jak i wystrojowi wnętrz.
- Oj, a przecież Atopsja chce cię tylko wesprzeć w robocie.- koza, jakby na potwierdzenie tych słów zabeczała jeszcze głośniej, klapiąc zębiskami przy nogawkach spodni dziewczyny. 
Prychnęła pod nosem, mocniej ściskając rączkę miotełki do kurzu, cudem powstrzymując się przed użyciem jej jako narzędzia tortur Olivera. W końcu to również było bardzo niebezpieczne zajęcie, zwłaszcza w jej rękach.
- Jeśli ten diabeł mnie ugryzie, oddam - mruknęła, dalej zajmując się swoim arcyciekawym zajęciem, zupełnie ignorując wampira i jego kozę.
- Poza tym, już wiadomo, czemu nie masz tu klientów - posłała mu zgryźliwy uśmieszek.
Nim wampir nawet zdążył zrzucić winne pustki w sklepie na pogodę, wyludnienie, czy nawet na samą dziewczynę drzwi się otworzyły. Świeże powietrze pobudziło do ruchu kiczowate dzwoneczki zawieszone nad progu, które metalicznym dźwięk kojarzący się głównie z przypływem gotówki.
- A jednak ktoś tu jeszcze zagląda.- Olivier uśmiechnął się, nie kryjąc radości, że mało optymistyczne stwierdzenie wampirzycy okazało się nieprawdą. Zeskoczył z biurka i w myśl kultury osobistej zgasił papierosa, by nie truć przyszłego sponsora. Jednak, gdy tylko wpadł w główne przejście pożałował. W owym przypadku, to najchętniej zastosował coś mocniejszego. Najlepiej odłamkowego.
- Kontrola.- nim zdążył cokolwiek naburknąć, tuż na wejściu dwóch smętnych panów obwieściło cel swojego przybycia. Westchnął pod nosem, odbierając z ich rąk dokument podyktowany odgórnie.
- Proszę ba..- za regałów dobiegł nieprzyjemny dźwięk czyjegoś upadku, uwieńczony przekleństwem, który w jednej chwili sprawił, że przypomniał sobie, kogo najął do brudnej roboty. Kogoś, kogo straż nie darzy miłością i tego, który mógłby przynieś i mu kłopoty.
- Co to było..?
- Nic.- wzruszył ramionami niewinnie.- Proszę poczekać.- ukłonił się i czym prędzej pognał do Avriel, która na końcu pomieszczenia próbowała upchać książki na półkę. Chwycił ją za ramię i bezceremonialnie wepchał do nieużywanego schowka na miotły.
Na pytające spojrzenie dziewczyny, zmieszane ze strachem o swe życie, wytłumaczył zdawkowo.- Straż. Siedź cicho i wymyśl coś. Nie wkop siebie. A zwłaszcza mnie.
- Ale!... - Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć wampir bez skrupułów wepchnął ją do schowka na miotły, zatrzaskując drzwiczki przed samym nosem. Dziewczyna zmiętoliła przekleństwo pod nosem, obiecując sobie małą zemstę na Oliverze. Jednak wciąż miała na głowie inny problem, a mianowicie strażników, którzy przybyli na kontrolę. Jeśli dowiedzą się o jej obecności - będzię miała przejebane mówiąc grzecznie.
Wypuścił głośno powietrze, policzył do dziesięciu i dopiero, gdy stłumił zalążek paniki, był gotów płaszczyć się przed niezapowiedzianymi gośćmi. Którzy nawet nie raczyli poczekać na niego, jak im polecił na odchodne, tylko postanowili pozwiedzać antykwariat na własną rękę.
- Coś nie tak?- zapytał docierając do jednego z nich. Mężczyzna pomruczał coś pod nosem, przejeżdżając palcami po grzbietach ułożonych książek i niespodziewanie odskoczył od regału. Pod jego nogami plątała się Atopsja, której widocznie on nie przypadł do gustu. Wydała z siebie niski gardłowy dźwięk, odsłaniając zębiska.
- Obiad?- zapiszczał, próbując odpędzić zwierzę chaotycznymi ruchami dłońmi, jednak tylko rozjuszył ją bardziej. Poderwała się ostrzegawczo, na co on zareagował automatycznym krokiem w tył. Wpadając tym na Oliviera.
- Nie do końca.- odparł, kładąc strażnikowi ręce na ramionach i odprowadzając go w stronę biurka, gdzie kręcił się jego towarzysz.- Ale może kawki? Herbatki?
Na jej ustach wymalował się szatański uśmieszek, gdy w głowie zaświtał niecny plan, który zamierzała wcielić w życie. Jednak przesiadywanie w ciemnych, ciasnych miejscach pobudza wyobraźnię do myślenia...
Naciągnęła na kasztanowe włosy duży, ciemny kaptur, który zasłonił jej całą twarz, a następnie wyciągnęła ze schowka coś na wzór laski.. bądź też mogła to być stara parasolka. Po tym wszystkim jedynie wyczekiwała dobrego momentu, aż będzie mogła wyskoczyć ze swojej kryjówki i uraczyć wszystkich swoją obecnością.
- Spasujemy.- odburknął strażnik na grzecznościowe pytanie wampira. Podszedł do biurka, przyglądając się papierom i książkom, od czasu do czasu biorąc jedną do ręki i sprawdzając ich treść. Krzywił się, co natrafił na romansidło, czy inny harlequin. W tej samej chwili drugi po upewnieniu się, że koza znikła, nadto swobodnie zaglądał do szafek.
- A co to?- Olivier aż oblał się zimnym potem, gdy strażnik wyciągnął zakręcony w szmatę pistolet. Zająknął się, nie wiedząc jak wybronić się z dość niewygodnej sytuacji. Wtedy niespodziewanie z pomocą przyszła Atopsja. Wypruła z kąta, wyrywając strażnikowi broń z dłoni i jak szybko się pojawiła tak też znikła.
- Ale co, proszę pana?- wampir uśmiechnął się niewinnie, widząc skołowane spojrzenie mężczyzny, który nadal wpatrywał się w swoją rękę. - Skarbie, masz gości? Nie mówiłeś! Upiekłabym ciasto ♥
W tym właśnie momencie zza zaplecza prowadzącego do domu Olivera wyskoczyła brązowowłosa wampirzyca w przebraniu starej wiedźmy kompletnie olewającej zaistniałą sytuację, oraz strażników którzy wlepili w nią do granic możliwości zdziwione spojrzenie, przerywając swoje czynności.
- Czy coś się stało? - spytała pełnym troski i zmartwienia głosem, a następnie zwróciła się do wampira głosem pełnym pretensji. - Oliver, chłopcze! - zamachnęła się swoją pseudo parasolką, zdzielając chłopaka z całej siły prosto w głowę . - Zajmij się naszymi gośćmi! Ja w tym czasie zrobię herbatki! ♥ - zaświergotała, skocznym krokiem przechodząc do kuchni.
Szok, jaki wywarła na strażników był spory, ale nie do porównania, jaki przeżył Olivier. W odpowiedzi na nurtujące pytania „dlaczego, czemu, po co” nie otrzymał nawet wtedy, gdy ta wiedźma- strój, przyznać musiał trafiony- przywaliła mu w głowę. A następnie z świergoczącym głosikiem, zapowiadającym jakąś masakrę udała się do kuchni.
- Kto to?- padło pytanie. Wampir przewrócił oczami starając się dobrać odpowiedź do stroju Gandalfa w jaki dziewczyna przyodziała.
- Babcia.- zawołał wesoło, podchodząc do strażników.- Teraz nie odmówicie herbatki, prawda? Starowinka ta cierpi na demencje, dokucza jej rwa kulszowa i inne dziwne schorzenia, których nie śmiem powtórzyć, gdyż język sobie połamie. Jednak przede wszystkim samotność. Wyrodny wnuk, przez swoją prace nie może z nią siedzieć.- wyjaśnił z przesadzoną żałością w głosie, prowadząc ich w stronę salonu.
Uśmiechnęła się podle, z premedytacją obmyślając każdy szczegół tej zbrodni. Nie zdejmując ani na chwilę kaptura, wyciągnęła z kieszeni spodni małą, przeźroczystą buteleczkę z niezidentyfikowaną cieczą , po czym spojrzała na datę ważności, która już dawno przekroczyła swój okres. Wzruszyła lekceważąco ramionami, otwierając buteleczkę i wlewając po jednej kropelce do każdej z herbatek. Po chwili wydała z siebie krótkie "Hm", w zamyśleniem wpatrując się w filiżanki by nagle... wlać całą zawartość szklanej fiolki do herbatek. Uśmiechnęła się słodko, stawiając filiżanki na tacy i podążając z powrotem w kierunku biblioteki.
Gdy Olivier z grzeczności, jak i ciekawości, co tym razem ten szaleniec w przebraniu druida zaś wymyśli, usadowił inspekcje na skórzanych fotelach, nastąpiła niezręczna cisza. Zakłócana tylko przez tykanie zegarka postawionego na etażerce przed nimi. Nieznośna w mniemaniu gości, którzy wiercili się na swoich miejscach udając, że widok kozy siedzącej na kanapie wcale ich nie dziwi. A Oliviera nawet cała ta sytuacja bawiła.
- Może papierosa?- zapytał przełamując cisze, jednak otrzymał przeczącą odpowiedź. Więc samotnie postanowił zapalić. W sumie to nie tak do końca sam. Atopsja zamruczała pod nosem i niespodziewanie porwała mu peta z dłoni. Pokręcił głową, starając olać fakt kozy żującej tytoń.- Pomóż ci tam w czymś, babciu?
- Ależ nie, wnusiu! Już idę, idę! - zawołała, przybierając nieco zgarbioną postać i wychodząc wraz z herbatkami z kuchni. Uśmiechnęła się poczciwie, stawiając tacę na małym stoliku, po czym sama zasiadła na jednym z foteli. Czuła na sobie niepewny wzrok Olivera, jednak wolała nie wyjaśniać mu w tej chwili, co miała zamiar uczynić, a po prostu czekać na rozwój wydarzeń. Jeśli strażnicy nie zorientowali się jeszcze, że starowinka pod przebraniem druida to tak naprawdę jedna z najbardziej poszukiwanych osób w mieście - to z pewnością w ogóle nigdy się nie dowiedzą.
- Proszę się częstować. Panowie pewnie tacy zmęczeni, droga długa może. A herbatka zawsze dobra na wszystko.
Wpierw nie byli pewni, czy picie herbatki przygotowaną przez starą wariatkę to dobry pomysł, jednak czując apetyczny zapach suszu z egzotycznymi owocami od razu przekonali się, ze może warto zaryzykować. Jedyną niepocieszoną osobą w towarzystwie był Olivier. Średnio spodobał mu się fakt, że Avriel zużyła na nich herbatę, którą trudem udało mu się zdobyć w dziwnych okolicznościach. Nawet nie dostał marnej filiżanki herbaty. Posłał gniewne spojrzenie „babci”, którym chciał wybitnie przekazać, że mu się to nie podoba, i że nie ma pojęcia co ona kombinuje.
Mało co zwracając uwagę na swojego "wnusia", uśmiechnęła się pod nosem, po chwili charakterystycznie odkasłując, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę i oderwać od picia herbaty.
- Ten antykwariat to jedyny, jaki wszyscy znamy w mieście i jedyny, gdzie można znaleźć tyle literatury. Mam nadzieję, że dobro słowo o nim rozszerzy się wśród wielu wampirów - po jej skończonej przemowie jeden ze strażników padł nieprzytomnie na ziemie, a po nim kolejni. Dziewczyna przeniosła swój beznamiętny wzrok na zegarek, ściągając tym samym z głowy kaptur.
- Hm, nawet punktualnie. Teraz tylko trzeba ich przeciągnąć pod jakiś bar.
- Proszę przypomnij mi, żebym cię więcej do kuchni nie wpuszczał.- westchnął, uśmiechając się pod nosem. Podszedł do nieprzytomnych, spoglądając na nich. Niestety najprawdopodobniej nie potruła ich, a tylko wlała im coś na sen, więc zmuszony jest ich gdzieś przenieś. I to najprawdopodobniej sam, bo dziewczyna z pewnością palcem nie kiwnie.
- Gdzie posiałem te stare dywany? Trzeba ich w coś zawinąć. Nie będę tarzał dwóch nieprzytomnych oficerów w biały dzień! – warknął, kopiąc jednego w brzuch. Od tak. Na odstresowanie.
- Oj, spokojnie - uprzedziła Olivera przed kolejnym skopaniem strażnika, po czym skrzyżowała ręce na piersi. - Dywan się znajdzie, wszystko się znajdzie. Będą pamiętać tylko to, co wydarzyło się ostatnio. Jeśli będziesz miał szczęście, może nawet pisna dobre słówko o tej ruu.. Bibliotece - uśmiechnęła się słodko. - No, wykonałam już swoją pracę - westchnęła, usadawiając się wygodnie na skórzanym fotelu.

Jakiś czas później...

Gdy Oliver wyszedł z biblioteki z zamiarem sprzątnięcia strażników, bądź nauczenia ich pływać - ona korzystając z tej okazji użyczyła sobie jego własnej łazienki, biorąc długi prysznic, chcąc zmyć z siebie kurz jaki osiadł na niej podczas sprzątania, oraz przesiadywania w schowku na miotły. Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl o tym, jak poczyniła honory swoją pseudo parasolką i zapoznała ją blisko z pustym łbem Olivera.
- Trzeba robić tak częściej - mruknęła zadowolona pod nosem, po czym otarłszy ciało z resztek wody założyła koronkową, czerwoną bieliznę. Odgarnęła wilgotne włosy na kark i skocznym krokiem w rytmie "z buta wjeżdżam" wyważyła drzwi od łazienki, stając w progu z okrzykiem:
- Jestem modelką! Ha!
Klnąc na dziewczynę, na strażników, w ogóle na cały świat i mając nadzieje, że w końcu będzie miał chwile spokoju ułożył się na fotelu. Zawiesił nogi na oparciu, chwycił książkę i w końcu mógł się pogłębić w oddzielnym uniwersum. Do czasu, gdy na drzwi nie podziałała siła, która rozwarła je brutalnie. W przejściu stanęła Avriel w pełni eksponując swoje dźwięki i wykrzykując coś o zawodzie, w którym nie ma szansy zabłysnąć.
Oliver westchnął ciężko, spoglądając na dziewczynę znad okularów.- Nie widzisz kobieto, że czytam? Dzisiaj nikogo nie zamawiałem. 
 
Stanęła tak w bezruchu, przez dłuższą chwilę wgapiając się tępo w Olivera, dzierżąc w jednej dłoni mokry ręcznik z którego skapywały pojedyncze krople wody. Jej wyraz twarzy szybko jednak zmienił się, a dziewczyna przeklinając głośno pod nosem - rzuciła mokrą szmatą prosto w wampira.
- Cholerny zbok! Nie przyszło ci do głowy, że zaanonsować swoją obecność?! - skrzyżowała ręce na piersi, spoglądając na niego wilkiem.- Zaanonsować? Tak jak ty?- obruszył się z obrzydzeniem odrzucając mokrą szmatę, którą przed chwilą oberwał. Która umoczyła książkę, nie mówiąc już o koszuli. Jeszcze raz spojrzał na dziewczynę i samowolnie uśmiechnął się. I kto niby nazywa go zbokiem?- Kto niby ubiera się w sam stanik, a na dupe przyodziewa jakiś sznurek? I to w czyimś domu?
- Ja! - odparła dumnie. - Z tej okazji, że jestem mała, biedna, osierocona i chora na głowę, ale całkowicie zdrowa - ja tak robię! Ah, faktycznie! Jak się nigdy kobiety w domu nie miało przy sobie to nie umie się nazwać poszczególnych części garderoby - posłała mu zgryźliwy uśmieszek. - A teraz podaj mi ciuchy z łaski swojej, leżą na fotelu.
Przewrócił oczami, podnosząc się z fotela. Miał już grzecznie podać jej ubrania, jak waćpana słudze nakazała, jednak coś w nim pękło. Wpadł na pomysł. Idea, tak głupia i nietypowa dla niego, że usta wywinęły mu się w najpaskudniejszy uśmiech, jakikolwiek można byłoby u niego zaobserwować.- Nie.- odparł, jak małe dziecko robiące coś na przekór. Złapał za jej ciuchy i po prostu pognał z nimi w sobie tylko znanym kierunku, jak najdalej od szokowanej i głównie wnerwionej wampirzycy. 
 - Nie? - powtórzyła za nim, unosząc prawą brew ku górze i lustrując uważnie wampira. Na gębie Olivera wymalował się ohydny, szatański uśmiech zwiastujący coś naprawdę niedobrego. - Nie, ty chyba nie myślisz... - nim zdążyła dokończyć, ten złapał jej ciuchy i nie czekając nawet na jej reakcję - pognał z nimi do wyjścia. - GDZIE DO CHOLERY!? 

wtorek, 11 listopada 2014

All right, kill me

Już od dobrej godziny bezustannie wszczynała poszukiwania tego drania. Drania, któremu znów dała się namówić do pomocy. Który pewnie znów uraczył się zbyt dużą ilością alkoholu, wziął swoje na plecy i ani jednego słowa wyjaśnienia - po prostu wyszedł. A ona? Została sama. 
    Wściekła w końcu przystanęła w miejscu, gdzie nie narażała się na zdeptanie przez zebranych na sali innych gości, po czym odrzuciła do tyłu kasztanowe loki lecące jej do złotych oczu. Nie wiedziała, co ma teraz ze sobą zrobić. Nie dla niej były piękne suknie, stanie przed lustrem godzinę, aby wyglądać bardziej wampirzo, niż potwornie, ani również bale, sale pełne ludzi, do których trzeba było pałać sztuczną sympatią, która znikała po przekroczeniu magicznego progu i znalezieniu się na zewnątrz. 
Tutaj nadawałby się Shin'ichi - przeszło jej przez myśl. Ciekawa też była, co wampir może robić w tym momencie. Od tamtego incydentu nie widziała się z nim ani razu... ani nawet nie przyszło jej do głowy widzieć się. 
- Skup się - mruknęła do siebie, klepiąc się dla otrzeźwienia po policzku. Skoro została sama, dlaczego by po raz pierwszy w swoim nie życiu nie zabawić się? Chociażby nawet otworzyć twarz do kogoś i spróbować porozmawiać. 
    Odetchnęła głęboko, wygładzając falbany czarnej sukni, które w tym czasie zdążyły się powędrować we wszystkie strony i ruszyła spokojnym krokiem przed siebie. 
Shin'ichi westchnął głośno, teatralnie przewracając oczami przy tym oczami. Jeszcze jeden raz rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę otaczających go nieumarłych. Miał całkowicie dość towarzystwa tych stworzeń i ich nudnych rozmów na temat biznesów, zaprowadzaniu porządku w mieście, sprawowaniu władzy, jedzenie, bla, bla, bla. Najchętniej uciekłby stąd gdziekolwiek, byle jak najdalej i zostawić tych wszystkich sztywniaków. Niestety jeżeli chciał utrzymać swoją władzę na tej przeklętej wyspie i szacunek jego mieszkańców musiał uczestniczyć w tych wszystkich nic niewartych balach.
Wampir upił z kieliszka łyk świeżej ludzkiej krwi. Jedynym plusem tych głupich przyjęć było to, że mógł bez problemów zaspokoić swój głód. Tym razem było inaczej. Białowłosy dam już nie był pewien ile litrów posoki wypił tego wieczoru, jednak nie czuł żadnej różnicy. Przez cały czas czuł okropny ucisk w żołądku, którego żaden posiłek nie mógłby zakończyć.
Katsu westchnął po raz kolejny i przymknął lekko oczy. Był naprawdę znudzony i zmęczony tą rozmową, którą tak naprawdę kompletnie ignorował. Gdyby ktoś teraz zadałby mu jakieś pytanie wampir po prostu nie byłby w stanie na nie odpowiedzieć. Nie chodziło tu już nawet o to, jak bardzo nudna była ta rozmowa, ale że jego myśli były gdzieś daleko, poza tym całym szlacheckim dworem. Przy pewnym pięknym uśmiechu i jeszcze piękniejszego śmiechu. Złotych oczach i burzy kasztanowych włosów. Tą...
- A pan co o tym myśli, panie Katsu? - odezwał się czarnowłosy mężczyzna, wyrywając młodego tyrana z jego świata.
- Muszę się napić. - mruknął wypijając ostatnie krople krwi i bezceremonialnie wstał, ruszając w stronę 'żywego bufetu'.
W czasie swoich obchodów zdążyła zamienić parę zdań z paroma przypadkowymi osobami... i upić jakiegoś wampira. Chociaż nie była do końca pewna, czy on był już pijany, a ona tylko dokończyła jego zadanie przytulenia stołu i obślinienia białego obrusu w "słodkiej" drzemce. Ku jej zdziwieniu powoli przyzwyczajała się do tego towarzystwa, wszechobecnego szumu, rozmów, śmiechów i kuszącej woni świeżej krwi. Suknia przestała jej tak bardzo przeszkadzać, nie zagadała nikogo na śmierć i nawet nie zabiła się jeszcze na wysokich obcasach. To wszystko można uważać za plusy w porównaniu z jej gapowatością i ogólnym nierozgarnięciem.
- Witam szanowną panią! - Odwróciła się zdziwiona, słysząc za sobą wesoły, męski głos. Idąc drogą logicznego myślenia był to gospodarz, który dbał o to, aby goście dobrze się bawili. Wiekowy wampir o dość podejrzanym obliczu, jednak z grzeczności na jej usta wpełzł lekki uśmiech, który posłała w stronę mężczyzny.
- Witam - skinęła delikatnie.
- Panna?...
- Avriel - przedstawiła się szybko. - Wspaniałe przyjęcie.
- Miło mi damę poznać - ujął jej dłoń, składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. - Staram się, aby goście byli zadowoleni - dodał. Skinęła delikatnie głową, nadal uważnie obserwując wampira, który ukazując cechę bardzo rozmownego zaczął opowiadać nieco więcej o przyjęciu i gościach.
- Niech mi pan wybaczy, nie chcę być niegrzeczna, ale nie sądzi pan, że to już za dużo? - odezwał się jakiś nowy wampir o długich, blond włosach.
- Sam uznam kiedy będzie za dużo! - warknął w odpowiedzi Shin'ichi, odstawiając kolejny pusty kieliszek. Wystarczyło przetrwać jeszcze kilka godzin i mógł spokojnie wracać do swojej samotni. Od zawsze powtarzał, że wampiry w przeciwieństwie do ludzi są istotami samotnymi, a nie stadnymi jak wszystkim się tutaj wydawało.
- Po prostu przyślij mi jakąś piękną wyznawczynię i odpieprz się ode mnie. - mruknął opierając się ciężko o, wyglądający na antyczny, stół.
- Och, jak miło mi ponownie widzę pana, panie Katsu. - Do białowłosego podszedł zadowolony gospodarz przyprowadzając ze sobą nowo poznaną wampirzycę. - Nie wiem czy miał pan już przyjemność poznać tą piękną i uroczą młodą damę. Avriel, pan Katsu. Panie Katsu, Avriel.
Mężczyzn a podniósł od niechcenia wzrok na wampira i szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, wlepiając swoje szkarłatne tęczówki w ubraną całą na czarno brunetkę.
- Oh, no pewnie! - klasnął nagle głośno w dłonie, uśmiechając się szeroko. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, gdy wyrwał ją tym gwałtownym gestem z zamyślenia. - Proszę za mną, chciałbym przedstawić madame kogoś.
- Oczywiście - skinęła głową, podążając u boku gospodarza do baru, przy którym blacie twarz obijał sobie ktoś widocznie styrany życiem. Cóż... Nie wszyscy muszą się dobrze bawić tak jak panie po prawej stronie, które gdyby tylko mogły, urządziłyby płatny striptiz z galą rozdania koronkowych stringów i staników.
   Gdy tylko jednak usłyszała charakterystyczne nazwisko "Katsu", serce podskoczyło jej do gardła, nagle przypominając o swojej martwej obecności. Wlepiła szeroko rozwarte oczy w Shin'ichiego, który nie pozostawiając dłużny zareagował podobnie. Jego biały garnitur idealnie pasował do śnieżnobiałych włosów, a sam wampir wyglądał bardzo elegancko.
Wywołałam wilka z lasu - zaśmiała się w myślach. Nie chcąc jednak zepsuć dobrego wrażenia na gospodarzu uśmiechnęła się delikatnie i dygnęła lekko, jak to robiły damy na powitanie.
- My się już znamy. - powiedział po chwili wampir bez entuzjazmu, odwracając się do 'natrętów' tyłem i kontynuując wlewanie w siebie ile wlezie krwi. Nie mógł inaczej zareagować. Musiał jakoś ukryć swoje poruszenie nagłym pojawieniem się Avriel przed nimi, jak i przed sobą samym.
- Wybaczą państwo, ale muszę państwo opuścić i zająć się innymi gośćmi. Życzę udanego przyjęcia. - Po tych słowach, mężczyzna opuścił ich kierując się w stronę reszty uczestników balu. Zostali sami.
Odprowadziła wzrokiem gospodarza, który wręcz emanował pozytywną energią, każdemu posyłając szeroki, aczkolwiek trochę przerażający uśmiech.
- Nie spodziewałeś się - bardziej stwierdziła, niż spytała, dosiadając się do białowłosego chcąc, czy nie chcąc. - Ja też nie. Nawet tutaj zatruwam ci życie.
Zagadała, próbując nie myśleć o tamtej sytuacji przy jeziorze, jednak trudno było jej się skupić
- Ile mam jeszcze czekać?! - krzyknął do trudno było tak naprawdę określić kogo, ignorując dziewczynę najbardziej jak się tylko dało. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność. Nie, nie chodziło o to, że dobra wychowanie mu na to nie pozwalało, wręcz przeciwnie, on go po prostu nie miał. To było coś innego, trudnego do wytłumaczenia. Jak wtedy nad jeziorem ostatnim razem, kiedy mimo iż normalnie całymi dniami potrafił siedzieć pod wodą, bez chociażby jednego wynurzenia po tak cenny dla ludzi tlen, to musiał się wynurzyć. Musiał bo wszystko w nim tego chciało, pragnęło, kazało mu.
- Może się nie wydaje, ale jednak ta wyspa to wolne miejsce i w pewnym sensie masz tu takie samo prawo co ja, do uczestniczenia w tym przejęciu. Choć ja mam większe. - dodał, chcąc jakby podkreślić przed nią jego i jej miejsce na drabinie społecznej.
Dziewczyna westchnęła cicho, jednak nie sprzeciwiła się wampirowi. Kiwnęła tylko głową, nalewając świeżej krwi do kieliszka i odchodząc uzupełnić zapasy. Z jednej strony wampirzycy było jej trochę szkoda. Może akurat pierwszy dzień w pracy, a tu już krzyczą. Na nią ciągle wszyscy krzyczą, jednak ona na przekór to ignoruje i uśmiecha się ciągle, jakby była to zupełnie oczywista sprawa.
- A ja mam niższe prawo - dodała jakby na koniec jego wypowiedzi. - W końcu nie wszyscy wiedzą, co robiłam po godzinach - Wzrokiem omiotła salę, po której w podskokach biegał napotkany przez nią mężczyzna. Gdyby on wiedział, już na wejściu wyprowadziły by ją straże, potem wepchnęli do celi, a na końcu pewnie stracili.
- Od razu by to zrobili. - mruknął wampir jakby czytając w jej myślach - Gdyby był to normalny dzień i miejsce, to co innego, ale tutaj... Zrobiliby z twojej śmierci piękne widowisko, umilając sobie przy tym ten nudny bal. - Białowłosy jednym haustem opróżnił dopiero co napełniony kieliszek i głośno postawił go na blacie, bezsłownie domagając się tym samym kolejnej porcji - Gdyby mieli dobry humor, urwaliby ci głowę i rozkoszowali się widokiem twojej świeżej krwi, powoli spływającej i plamiącej jasny parkiet. - dodał po chwili, wciąż nie zamierzając zaszczycić ją spojrzeniem - Gdyby mieli gorszy dzień, podpaliliby cię i upajali się twoimi głośnymi lamentami oraz krzykami przepełnionymi bólem.
Wysłuchała do końca wypowiedzi Shin'ichiego, sama wlepiając wzrok w sufit i bardzo intensywnie zastanawiając się nad jego słowami.
- Sama nie wiem, który sposób byłby lepszy i lepiej by wyglądał. Jak umrzeć, to raz, a dobrze... Oprócz tego, że kiedyś już raz się umarło. Jeśli urwaliby mi głowe, to by za szybkie było, chyba wolałabym, gdyby mnie podpalili - powiedziała w końcu, kończąc lustrować sufit.
Wampir gwałtownie odwrócił się w jej kierunku, zrzucając przy okazji kieliszek, który zetknąwszy się z podłogą, rozbił się na milion drobnych kawałeczków. On jednak nie przejął się tym zbytnio. Całą jego uwagę pochłonęła dziewczyna, na którą gapił się jak w największe dziwadło na świecie.
- Czy ty w ogóle wiesz, czego sobie życzysz?! Czy wyobrażasz sobie jak niewyobrażalnie wielki to jest ból?! Czy ty kiedykolwiek widziałaś, jak kogoś palą żywcem?! - zaatakował ją pytaniami, warcząc jak dzikie zwierzę.
Uniosła wzrok lekko ku górze, spoglądając się spokojnie na Shin'ichiego, który widocznie hamował się, aby nie zrobić z nią tego samego, co z kieliszkiem przed chwilą.
- Widziałam - odparła najzwyczajnej w świecie. - Nie raz widziałam, jak ktoś ginie palony żywcem. Czy tego sobie życzę, czy nie i tak kiedyś mnie to spotka. Jak nie taka śmierć, to na pewno inna. Więc czemu mam się tego cały czas obawiać, tak samo jak i tego, czy będę cierpieć.
Ciałem wampira wstrząsnął jakiś dziwny dreszcz, który ze wszystkich sił starał się zamaskować przed dziewczyną. Nie miał pojęcia dlaczego tak zareagował, tak jakby myśl o śmierci wampirzycy nie mieściła mu się w głowie. Ale to przecież było śmieszne. Sam przecież nie raz miał ochotę odebrać jej życie. Czemu niby teraz miało być inaczej.
- Czemu od razu zakładasz, że umrzesz? Sądziłem, że należysz raczej do optymistów.
- Bo tak jest - uśmiechnęła się. - Po prostu przyswoiłam już do siebie tę myśl i nie zamartwiam się nią na codzień. Tak jakby... To było oczywiste i tyle - zakończyła swój monolog, wzruszając delikatnie ramionami. Nie miała pojęcia, dlaczego wampir tak się uniósł, w złości aż tłukąc niczemu i nikomu winny kieliszek, którego szczątki zbierała teraz jeszcze bardziej blada niż wcześniej barmanka.
Shin'ichi przez dłuższy czas z zaskoczeniem wpatrywał się w nią, jednak z każdą chwilą jego twarz stawał się coraz mniej przyjemna. W pewnym momencie złapał mocno brunetkę za ramię i wstając od stołu tak gwałtownie, że krzesło z głuchym uderzeniem spotkało się z podłogą, pociągnął ją przez tłum w stronę wyjścia.
Dzięki swojej wampirzej sile i szybkości chłopaka niemal w mgnieniu oka znaleźli się oboje na dachu budynku. Siedemnastolatek puścił zdezorientowaną wampirzycę i popchnął ją nieco na krawędź dachu.
- W takim razie po co to wszystko?! - zapytał głosem pełnym gniewu - Po co ta maskarada i udawanie? Nie lepiej od razu się przyznać?! Nie lepiej, żeby od razu cię zabili?! Po co to ciągnąć?! Nie lepiej załatwić do tu i teraz?! - mówiąc to, rzucił jej do rąk niewielki kawałek drewna, zakończony na końcu.
Spojrzała się na niego, na kawałek drewna w swojej dłoni, a następnie w dół. Stała na samej krawędzi, gdzie z dachu do ziemi dzieliło ją dobrych kilka.. naście.. naset metrów. Nie umiała dobrze określić, ile dokładnie. Wiatr porywał jej kosmyki włosów w każdą możliwą stronę, zostawiając je nawet na twarzy. Ostatni raz zerknęła na kawałek drewna, po czym przechyliła się do przodu, dokładnie tak, jakby już miała spaść. W ostatniej chwili jednak wyskoczyła z butów, odbijając się stopami od samej krawędzi i lądując w bezpiecznej odległości od ziemi. Odwróciła się przodem do Shin'ichiego, nie racząc już nawet odgarnąć irytujących włosów.
- Na razie nie śpieszy mi się do śmierci - podeszła do niego na boso. - Raz krzyczysz mówiąc, że nie wiem czego sobie życzę, skazując się na śmierć. Potem też krzyczysz, ale namawiasz mnie do samobójstwa. Jeśli zabiłabym się sama, to byłoby bez sensu - wręczyła mu drewno do ręki, jakby mówiąc "więc zrób to ty, w końcu wiele razy chciałeś".
Katsu długo wpatrywał się w wręczone mu narzędzia. Rozważał różne opcje, zastanawiając się, czy to nie jest podstęp. Wziął pod uwagę wszystkie plusy i minusy, po czym zacisnął zimne palce na kołku.
Jeszcze raz spojrzał na Avriel, wpatrując się prosto w jej złote oczy. Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech... tyle, że mordercy i psychopaty. Wolno podszedł do dziewczyny od tyłu, chcąc się napawać każdą sekundą tej chwili. Delikatnie objął ją w pasie i oparł głowę o jej ramię.
- Masz rację księżniczką. Samobójstwo jest najbardziej hańbiącą śmiercią, jaką znam. - szepnął jej do ucha - Ale śmierć z ręki samego pana i władcy Przeklętego MIasta, wampira, przed którym drży każdy mieszkaniec wyspy , byłaby jak wyróżnienie. W takim razie... - Białowłosy podniósł do góry prawą dłoń, drugą jeszcze mocniej przytrzymując ją przy sobie. - ...dobranoc Avriel.
Chciał tego. Pragnął ją zabić. Tak bardzo chciał pozbyć się jej ze swojego życia, jak jeszcze nikogo innego. Przeszkadzała mu i całemu społeczeństwu. Wiedział, że powinien to zrobić. Musi ją zabić.
Zamachnął się i już miał wbić zaostrzony koniec w jej serce, kiedy lekki wiatr rozwiawszy gęste, kasztanowe włosy dziewczyny, przysłonił mu widok. Nie byłby to żaden problem, gdyby nie delikatny, słodki zapach zmieszany z zapachem krwią uderzył w jego nozdrza.
Nie chciał jej zabić. Nie potrafił tego zrobić. Ale było już za późno, aby cofnąć rękę. Jednak nie, żeby zmienić jej kierunek.
Sama nagle zechciała odpowiedzieć białowłosemu cichym "dobranoc", jednak w ostatniej chwili powstrzymała się, myśląc, że to nienormalne i nie na miejscu. Chociaż pewnie byłoby najmniej nienormalną rzeczą, jaka wydarzyłaby się w przeciągu paru godzin. Myśląc o śmierci nigdy nie cofała się wstecz w swoim wampirzym życiu i nie przypominała wszystkich chwil, jakie spotkały ją na wyspie. Do tej pory sądziła, że to głupie. W tej chwili uświadomiła sobie, że jednak to był błąd, którego widocznie już nie naprawi. Zamknęła oczy, czekając jedynie na piekło. Mijały sekundy, a z czasem może i nawet minuty? Czy tylko jej się zdawało, czy czas aż tak bardzo się dłużył? A może wszystko odbywało się w zwolnionym tempie? Ona nie czuła nic. Nie poczuła bólu, zapachu swojej krwi, ani nie usłyszała śmiechu Schin'ichiego, który zwiastowałby to, że cieszy się z jej śmierci. Jedyne co poczuła to zapach krwi... Jego zapach krwi.
    Otworzyła oczy, czując, jak uścisk w którym trzymał ja białowłosy zwalnia się. Odwróciła się gwałtownie, widząc krew, która zaczęła tworzyć na ziemi szkarłatną kałuże.
-...Ty idioto! - Tym razem to ona wydarła się na niego. Szybko otarła wezbrane w oczach łzy, będąc bardziej zła, niż rozczarowana zmianą decyzji. Nie obchodziło ją już nawet to, co może jej zrobić. Zamiast zranić ją, zranił siebie.
- Profesjonalnie mówi się masoshista. - odparł cicho wampir, dziwnie pustym wzrokiem spoglądając na złotooką. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech, a on sam parsknął krótkim śmiechem.
Mężczyzna zaczął się odrobinę chwiać i tracić równowagę. Nogi się pod nim ugięły i ciężko upadł na kolana. Złapał dłońmi wystający mu z piersi kawałek drewna, próbując wyjąc go z ciała. Ledwo jednak dotknął drzewca, syknął głośno z bólu i zgiął się w pół. Zaczął głośno kaszleć, krztusząc się własną krwią, którą zdążył sobie już opluć całe spodnie.
- Cholera... - wychrypiał, a po twarzy popłynęła mu kolejna dawka posoki - Przestaniesz...i mi... po-pomożesz, czy... uhhmm... mam to sam... zro-obić?
Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego jak w osobę, która do reszty oszalała. Fakt, określenie "masochista" o wiele lepiej by do niego pasowało, chociaż jeśli tylko ruszyła by w tej chwili trochę wyobraźnią, wymyśliłaby o wiele gorsze masochistyczne wyzwiska.
- Nie dotykaj tego - syknęła, lejąc go po rękach, gdy tylko dotknął kawałka drewna. W tym momencie zapomniała już o sytuacji, jaka wydarzyła się parę minut temu, o tym, że namawiał ją do samobójstwa, a potem sam chciał zabić.
- Do reszty postradałeś zmysły - mruknęła zła pod nosem, drąc kawałek swojej sukni. - Nie ruszaj się - dodała, delikatnie łapiąc wbite w jego ciało drewno, które o dziwo szybko jednak wyciągnęła, nie bawiąc się w bycie delikatną. Po tym wszystkim przyłożyła do jego rany kawałek materiału, aby zatamować upływającą krew. Gdyby czekała z wyjęciem tego cholerstwa, nic dobrego by z tego nie wyszło.
- Może... - zaczął starając się opanować ataki kaszlu. Nie dane mu było jednak skończyć tej myśli. W chwili, gdy Avriel pozbyła się z jego ciała kołka, poczuł tak silny, wręcz nie do opisania ból w klatce piersiowej, który aż zaparł mu dech. Nagle oddychanie zaczęło mu być potrzebne po chwili zaczął ciężko oddychać, z trudem wciągając powietrze do płuc.
Ból jednak nie mijał, a szkarłatna plama na śnieżnobiałym stroju wampira z każdą sekundą stawała się coraz większa. Katsu odruchowo przyłożył dłonie do rany samemu nie wiedząc, co chce tym osiągnąć. Jednak zamiast poczuć dość sporych rozmiarów dziurę w swoim ciele, natrafił na zimne dłonie dziewczyny, które przez cały czas starała się zatamować krwawienie.
- Przestań! Daj mi po prostu umrzeć! - warknął na nią. Był jednak zbyt słaby, żeby zrobić coś więcej. - Po co to robisz? I tak mnie nienawidzisz. Nikt na tym przeklętym świecie nie żywi do mnie innego uczucia niż nienawiść. Zrób wszystkim przysługę i mnie dobij.
Rozszerzyła z wrażenia oczy, wpatrując się w niego tępo. Po jej ciele przeszedł zimny dreszcz, słysząc słowa Shin'ichiego. Tak, w tym momencie mogła uznać bez słowa sprzeciwu, że był nienormalny i do granic możliwość. postradał zmysły.
    Na krótką chwilę przestała uciskać ranę na jego katce piersiowej, zostawiając tę czynność jemu samemu... Tylko po to, aby w chwili tej dać mu w twarz.
- Czy ty siebie słyszysz!? Przysługę!? Muszę rozczarować ciebie i innych, ale jeszcze trochę pożyjesz! A teraz zamknij się łaskawie i daj mi ratować twoje nie życie! - wydarła się na niego, czując przy okazji niemałą ulgę. Cała złość jaka do tej pory w niej siedziała wreszcie znalazła swoje ujście. Wewnątrz wreszcie poczuła jak napięcie znika, jednak nie mogła tego powiedziec o swojej zewnętrznej powłoce. Bez słowa rozdarła kolejny materiał sukni, a ten całkowicie przesiąknięty krwią odrzuciła na bok. Świeży pseudo bandaż z powrotem przyłożyła do jego rany, tamując krew i nie racząc mężczyzny spojrzeniem.
Zatkało go. Dosłownie i w przenośni aż zamurowało go z wrażenia. Spodziewał się po niej naprawdę wiele, jednak nie tego. Musiał jednak przyznać, że pomogło mu to, przywracając zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
- Szkoda sukienki. - mruknął do niej, łapiąc ją za nadgarstek i uniemożliwiając oderwanie kolejnej falbany od stroju. Zamiast tego zaczął rozpinać koszulę, której przód i tak był już w całości cały pokryty krwią. Zdjąwszy z siebie ubranie, sam zaczął rozdzielać materiał, jednak nie szło mu to najlepiej. - I tak nadaje się tylko do wyrzucenia. - mruknął z żalem i zrezygnowawszy samemu z prób podarcia koszuli, podał ją Avriel.
Westchnęła cicho, odbierając od Shin'ichiego zaplamioną krwią, brudną i podartą koszulę. Rezygnując z darcia swojej sukni, poczęła rozdzierać biały materiał na dłuższe pasy tak, aby zrobić z niego prowizoryczny bandaż. Podczas wykonywania tej czynności swoimi myślami była gdzieś zupełnie daleko. Miała do samej siebie mnóstwo pytań, na które teraz nie umiała odpowiedzieć. Bo w końcu dlaczego nie skorzystała z okazji i nie zakończyła jego cierpień, zabijając go? Ciągle tylko na nią krzyczał, ignorował, namawiał do śmierci, sam chciał zabić, był wredny, egoistyczny i aż do znudzenia można by wymieniać dalej. Nie umiała wyjaśnić tego sobie samej, ale nie chciała go zabić..
    Kończąc swoją czynność obwiązała parę razy klatkę piersiową chłopaka bandażem z koszuli sprawiając, że nie wyglądało to w tak opłakanym stanie.
- Gotowe.. - mruknęła pod nosem, patrząc dla pewności, czy aby się nie rozwiąże.
Shin'ichi przez cały czas przyglądał się poczynanią wampirzycy, śledząc każdy ruch jej zręcznych dłoni. Nie mógł wyjść z podziwia jąką miała w tym wprawę. A może mu się tak tylko wydawało, gdyż do pierwszej pomocy miał dwie lewe ręcę, umiejąc nimi jedynie niszczyć.
- Dlaczego... - zaczął. Zaniechał jednak zadania pytania i lekko potrząnął głową, parskając przy tym cichym śmiechem.
- Hm?
- Nic. Nie ważne. - mruknął i zaczął przygotowywać się do pierwszej próby somodzielnego podniesienia się na nogi. Poszło nawet lepiej niż mu się wydawało. Trochę niepwenie, ale stał o własnych siłach. Długo to jednak nie trwało, gdyż już po chwili czuł jak nogi uginąłą się pod jego własnym ciężarem.
Wstała z ziemi, ocierając brudne od krwi ręce o sukienkę, która i tak nie nadawała się do kolejnego założenia. Najpewniej gdy tylko wróci do domu, czarne falbany zostaną skazane na śmierć i już nikt nigdy ich nie ujrzy.
    Przeniosła swój wzrok na białowłosego, uważnie obserwując próby podniesienia się do pionu. Na początku szło mu trochę niemrawo, jednak po paru próbach udało się mu stanąć na własnych nogach. Ciekawa była tylko, czy ustoi, czy z powrotem przywita ziemię. Nie odezwała się jednak słowem, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Ciekawiło ją tylko, dlaczego Shin'ichi nie dokończył pytania, tylko przerwał je w połowie. Nie chciał? Nagle stwierdził, że to bez sensu?
Katsu patrzył na Avriel jak przez mgłę. Obraz zaczął mu się odrobinę rozmazywać, a jemu samemu kręcić w głowie. W końcu nie wytrzymał i tracąc grunt pod nogami, zaczął lecieć i zataczać się na wampirzyca. Dobrze, że ta w ostatnim momemncie zorientowała się, co się dzieje i sama szybko złapała równowagę, inaczej prawdopodobnie oboje leżeliby w tej chwili na trawie, kilkanaście metrów niżej.
Powoli podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy swojej wybawicielki. Uśmiechnął się do niej w dziwny, inny niż zazwyczaj sposób. Otarwszy brudną z własnej krwi dłoń i przyłożył ją do jej chłodnego policzka, ścierając z niego kciukiem kilka szkarłatnych plamek.
W ostatnim momencie zdążyła szybko zareagować, łapiąc chłopaka za ramię i przenosząc jego ciężar na siebie, nim on sam spotkał się z ziemią wiele metrów niżej, przy okazji z nią samą. Spojrzała się na niego, wykrzywiając usta w lekkim grymasie złości, szykując już reprymende kierowaną w stronę pana Katsu. Shin'ichi tylko uśmiechnął się dziwnie, inaczej niż zwykle, a ona poczuła na swoim policzku jego bladą dłoń, której kciuk otarł resztki plamek krwi. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, nie przewidując ani trochę takiego gestu z jego strony.
Dziwne uczucie...
Wciąż z niemałym szokiem wpatrywała się w białowłosego, nie ruszając na krok z miejsca.
On jednak szybko się opanował. Jego twarz znów przybrała ten zimny wyraz pozbawiony emocji. Z lekkim obrzydzeniem zabrał dłoń i biorąc się w garść, gwałtownie odsunął się od niej.
- Lepiej już chodźmy. - powiedział sztywno - Bal się kończy, a ja wolę, żeby nikt mnie z tobą nie zobaczył. - dodał robiąc jeszcze kilka kroków w tył.
Pokręciła tylko z politowaniem głową i kiwnęła delikatnie na znak, że się zgadza.
Wrócił stary Shin'ichi - stwierdziła w myślach, spoglądając w dół, gdzie goście zaczęli wychodzić z sali. Mimo tego wszystkiego jej nadal było do śmiechu, sama nie wiedziała z jakiego konkretnie powodu. I nawet spodobało jej się, że wampirowo wreszcie się od niej oberwało w twarz. Chciała spytać się nawet, czy będzię zanosić się na drugi taki raz, jednak powstrzymała się w ostatnej chwili stwierdzając, że jak na jeden dzień już wiele razy otarła się o śmierć, a ten ostatni jest zbędny.
    Podeszła do krawędzi dachu, skąd miała idealny widok na las. Ostatni raz spojrzała się w strone Shin'ichiego i zeskoczyła w dół, kierując się już teraz w stronę swojego domu. Jedyne o czym marzyła teraz, to gorąca kąpiel.

piątek, 7 listopada 2014

Dead hearts still beating

Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całe we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
- Przecież wciąż powtarzasz mi, jak bardzo mnie kochasz. Jaką to idealną i zgraną parę stanowimy. Otulasz mnie w nocy, gdy jest mi zimno. Pieprzyć to, że jestem wampirem i nie mam krążenia. Zawsze mogę znaleźć w tobie oparcie... Dlaczego więc teraz mnie odrzucasz? - westchnęła ze smutkiem, unosząc ku górze dwie złote iskierki. - Moje kochane... Łóżeczko. Powiedz, dlaczego musiał nadejść dzień, kiedy muszę w końcu posprzątać ten syf? Wiem, że od dawna ze sobą nie sypiamy, tym razem również muszę odmówić - mruknęła zrezygnowana, po czym gwałtownie podniosła się z miękkiego materaca.
Czas wziąć się do pracy - pomyślała i skocznym krokiem zbiegła na dół po schodach. Burza lekko falowanych, kasztanowych włosów opadła jej na ramiona, podróżując następnie we wszystkie cztery strony, gdy wampirzyca wykonywała gwałtowniejsze ruchy. Ubrana tym razem w luźną, czarną tunikę, oraz jaśniejszego koloru spodnie - przemieszczała się po mieszkaniu, oceniając jego stan. Niestety nie wyglądało za dobrze, nawet ona musiała to przyznać. To nie tak, że kochała bałagan i jej największym marzeniem było składowisko śmieci w mieszkaniu... Po prostu większość swojego czasu spędzała poza domem. Chcąc nie chcąc, wzięła się jednak do pracy, nucąc przy tym pod nosem ostatnio podchwyconą piosenkę.
Minęła dłuższa chwila, nim wampirzyca doszła do wniosku, iż sprzątanie zostawi na później. W końcu marnować tak ładną pogodę to grzech wręcz. Dlaczego by więc z tego nie skorzystać i nie postraszyć swoją mordką okolicznych zwierzątek?
Narzuciła na ramiona swój wysłużony już, ciemny płaszcz, po czym wyszła z mieszkania, wcześniej zamykając za sobą drzwi. Podążyła za zapachem zwierzyny, którą udało jej się wywęszyć w krótkim czasie. Mimo, że dopiero co jadła, przyda jej się trochę ruchu i zabawy.
- Tu cię mam - uśmiechnęła się pod nosem, czyhając w najbliższych zaroślach. Już czuła ten wspaniały smak świeżej krwi, spięła mięśnie, wykonała skok i... Znalazła się w wodzie.
Katsu natychmiast oderwał się od swojej ofiary słysząć plusk wody. Znieruchomiał, spinając wszystkie mięśnie i niespokojnie rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zwrócił uwagę, gdzie się znajduje.
Siedział na brzegu dośc sporych rozmiarów jeziora. Dobrze znał to miejsce. Bywał tu często, jeszcze kiedy nie posmakował prawdziwego smaku władzy i ludzkiej krwi. Ale było to tak bardzo dawno, jakby w innym życiu.
Jedyny szybko wrócił do swojego śniadania. Ciało sarny jednak okazało się już być opróżnione do ostatniej kropli krwi. Kastu bez żalu odrzucił zwłoki pod jakieś drzewo, aby inne drapieżniki mogły pożywić się resztkami jego posiłku.
Wampir podniósł się z ziemi i zrobił kilka kroków w stronę wody. Spojrzał w taflę jeziora i zobaczył najokropniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Odbicie besti. Jego własne odbicie. Nie przypuszczał nawet, że potrafi doprowadzić się do tak opłakanego stanu. Teraz wyglądał tak jak chciał. Jak prawdziwy drapieżnik, który myśli tylko o morderstwie dla własnych korzyści.
Wzdychając z zażenowania, ściągnął z siebie pozostałości swoich ubrań, pozostając w bieliźnie. Nie przypuszczał, aby jakakolwiek żywa istota się aż tutaj zapuszczała, jednak nie chciał zostać nakryty bez żadnej odzieży. Po chwili wątpliwości, wszedł w końcu do chłodno orzeźwiającej wody i zanurzył się w niej po sam czubek głowy. W końcu zmył z siebie ten brud, nie tylko ten widzialny, ale również i ten nienamacalny.
Szybko wynurzyła się z wody, ociekając litrami h2o. Włosy wcześniej ułożone, ładnie opadające na ramiona, teraz niczym firanka zasłaniały jej całą twarz. Ubranie również nie wyglądało w najlepszym stanie. Przylegało tdo jej ciała, wisząc na dziewczynie niczym na wieszaku.
Uniosła ręce, robiąc w swojej brązowej firance niewielką lukę i chcąc ujrzeć nieco świata przed sobą. Sarna, która miała stać się jej posiłkiem, stała teraz dosłownie parę metrów przed nią. Przyglądała jej się uważnie, co chwilę strzygąc uszami. Nastała jednak chwila w której stwierdziła, ze Avriel po prostu nie jest godnym przeciwnikiem i odskoczyła w krzaki.
-...Naprawdę?...​ - mruknęła, przykładając wymownie dłoń do twarzy.
Shin'ichi siedział po turecku na mulistym dnie stawu. Długo przebywał pod wodą. Lepiej mu się tam jakoś myślało. Wszystko składało się do kupy, a ona sam czuł się odrobinę lepiej. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze kochał wodę. Odkąd pojawił się na wyspie coś go do niej ciągnęło. Może były to pozostałości po jego poprzednim życiu.
W końcu wampir wypłynął na powirzchnie. Wcale nie musiał tego robić, gdyż nie potrzebował oddychać. Módłby zostać tam na wieczność, jednak coś mu kazało się wynurzyć. Coś ciągnęło go do siebie jeszcze bardziej niż woda. Coś albo ktoś.
Chłopak zobaczył stojącej między pałkami wodnymi i inną wodną roślinnością niewielką postać. Wyglądała na dziewczynę, a jej zapach poinfromował Jedynego, że nawet jest ona wampirzycą. I to nie pierwszą lepszą, lecz już dobrze mu znaną gadułą.
- Avriel? - zapytał z powątpiewaniem. Dziewczyna wyglądała jak topielica. Gdyby nie jej zapach, wampir nigdy nie poznałby jej w takim stanie.
- He? - wydała z siebie cichy okrzyk zdziwienia, odwracając się gwałtownie w stronę głosu, który wypowiadał jej imię. Na początku miała niemałą trudność w rozpoznaniu osobnika. Po chwili jednak zamrugała kilkakrotnie, jakby nie wierząc, że to właśnie ten wampir.
- Shin'ichi?
Katsu zamrygał kilkakrotnie oczami, nie chcąc uwierzyć w to co widzi. Ile to już minęło, odkąd ta natrętna dziewucha przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona podczas ostatniego polowania. Nie wiele, a jednak tak dużo.
Uśmiechnął się do siebie, na wspomnienie ich zakończenia ich ostatniego wspomnienia. Wciąż miał w głowie przerażoną minę brunetki, gdy ta myślała, że chce się na niej pożywić. Głupia i naiwna. Widocznie nie zna jeszcze do końca wampirzych obyczajów. Inaczej wiedziałaby, że dzielenie się krwią między wampirami jest dla ich rasy tym samym, co dla ludzi najlepszy seks.
- Nie wiedziałem, że chwilach wolnych od kradzieży i uprzykrzania mi życia bawisz się w Małą Syrenkę. - powiedział po chwili, przeprływając kilka metrów w jej stronę.
- Małą syrenke? Raczej w potwora z głębin - mruknęła, odrzucając mokre włosy i ulepszając widoczność. Kątem oka zerknęła w stronę, gdzie jeszcze niedawno zniknął jej obiad, po czym westchnęła cicho, zastanawiając o nim zapomnieć.
- A ty? Udoskonalasz umiejętności pływackie?
Uśmiech dawno zniknął z jego twarzy. Pojawił się on tak szybko i tak samo szybko zniknął, tak że Avriel go nawet prawdopodobnie nie zauważyła. Białowłosy prychnął, słysząc jej słowa. On nie musiał już niczego udoskonalaś. Wszystko było idealne.
- Nie. Nie potrzebuję. - odburnknął - Myślałem. Znaczy dopóki mi nie przerwałaś. - dodał i przewrócił teatralnie oczami.
- Czyli po prostu pływasz - skwitowała, wychodząc bliżej brzegu i siadając po turecku na ziemi. Pamiętała dobrze poprzednie spotkanie z białowłosym, które skończyło się tylko jego poszarganymi nerwami. Co ma poradzić, że każdy kto na nią trafi ma takie nieszczęście i musi z nią wytrzymywać? Na sama myśl zachciało jej się śmiać. Zachowała jednak normalny wyraz twarzy i uśmiechnęła się w duchu.
Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całew we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
- Przecież wciąż powtarzasz mi, jak bardzo mnie kochasz. Jaką to idealną i zgraną parę stanowimy. Otulasz mnie w nocy, gdy jest mi zimno. Pieprzyć to, że jestem wampirem i nie mam krążenia. Zawsze mogę znaleźć w tobie oparcie... Dlaczego więc teraz mnie odrzucasz? - westchnęła ze smutkiem, unosząc ku górze dwie zło.
Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całew we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
musiał nadejść dzień, kiedy muszę w końcu posprzątać ten syf? Wiem, że od dawna ze sobą nie sypiamy, tym razem również muszę odmówić - mruknęła zrezygnowana, po czym gwałtownie podniosła się z miękkiego materaca.
Czas wziąć się do pracy - pomyślała i skocznym krokiem zbiegła na dół po schodach. Burza lekko falowanych, kasztanowych włosów opadła jej na ramiona, podróżując następnie we wszystkie cztery strony, gdy wampirzyca wykonywała gwałtowniejsze ruchy. Ubrana tym razem w luźną, czarną tunikę, oraz jaśniejszego koloru spodnie - przemieszczała się po mieszkaniu, oceniając jego stan. Niestety nie wyglądało za dobrze, nawet ona musiała to przyznać. To nie tak, że kochała bałagan i jej największym marzeniem było składowisko śmieci w mieszkaniu... Po prostu większość swojego czasu spędzała poza domem. Chcąc nie chcąc, wzięła się jednak do pracy, nucąc przy tym pod nosem ostatnio podchwyconą piosenkę.
Minęła dłuższa chwila, nim wampirzyca doszła do wniosku, iż sprzątanie zostawi na później. W końcu marnować tak ładną pogodę to grzech wręcz. Dlaczego by więc z tego nie skorzystać i nie postraszyć swoją mordką okolicznych zwierzątek?
Narzuciła na ramiona swój wysłużony już, ciemny płaszcz, po czym wyszła z mieszkania, wcześniej zamykając za sobą drzwi. Podążyła za zapachem zwierzyny, którą udało jej się wywęszyć w krótkim czasie. Mimo, że dopiero co jadła, przyda jej się trochę ruchu i zabawy.
- Tu cię mam - uśmiechnęła się pod nosem, czyhając w najbliższych zaroślach. Już czuła ten wspaniały smak świeżej krwi, spięła mięśnie, wykonała skok i... Znalazła się w wodzie. 19 wrz, 20:27
Katsu natychmiast oderwał się od swojej ofiary słysząć plusk wody. Znieruchomiał, spinając wszystkie mięśnie i niespokojnie rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zwrócił uwagę, gdzie się znajduje.
Siedział na brzegu dośc sporych rozmiarów jeziora. Dobrze znał to miejsce. Bywał tu często, jeszcze kiedy nie posmakował prawdziwego smaku władzy i ludzkiej krwi. Ale było to tak bardzo dawno, jakby w innym życiu.
Jedyny szybko wrócił do swojego śniadania. Ciało sarny jednak okazało się już być opróżnione do ostatniej kropli krwi. Kastu bez żalu odrzucił zwłoki pod jakieś drzewo, aby inne drapieżniki mogły pożywić się resztkami jego posiłku.
Wampir podniósł się z ziemi i zrobił kilka kroków w stronę wody. Spojrzał w taflę jeziora i zobaczył najokropniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Odbicie besti. Jego własne odbicie. Nie przypuszczał nawet, że potrafi doprowadzić się do tak opłakanego stanu. Teraz wyglądał tak jak chciał. Jak prawdziwy drapieżnik, który myśli tylko o morderstwie dla własnych korzyści.
Wzdychając z zażenowania, ściągnął z siebie pozostałości swoich ubrań, pozostając w bieliźnie. Nie przypuszczał, aby jakakolwiek żywa istota się aż tutaj zapuszczała, jednak nie chciał zostać nakryty bez żadnej odzieży. Po chwili wątpliwości, wszedł w końcu do chłodno orzeźwiającej wody i zanurzył się w niej po sam czubek głowy. W końcu zmył z siebie ten brud, nie tylko ten widzialny, ale również i ten nienamacalny.
Szybko wynurzyła się z wody, ociekając litrami h2o. Włosy wcześniej ułożone, ładnie opadające na ramiona, teraz niczym firanka zasłaniały jej całą twarz. Ubranie również nie wyglądało w najlepszym stanie. Przylegało tdo jej ciała, wisząc na dziewczynie niczym na wieszaku.
Uniosła ręce, robiąc w swojej brązowej firance niewielką lukę i chcąc ujrzeć nieco świata przed sobą. Sarna, która miała stać się jej posiłkiem, stała teraz dosłownie parę metrów przed nią. Przyglądała jej się uważnie, co chwilę strzygąc uszami. Nastała jednak chwila w której stwierdziła, ze Avriel po prostu nie jest godnym przeciwnikiem i odskoczyła w krzaki.
-...Naprawdę?...​ - mruknęła, przykładając wymownie dłoń do twarzy.
Shin'ichi siedział po turecku na mulistym dnie stawu. Długo przebywał pod wodą. Lepiej mu się tam jakoś myślało. Wszystko składało się do kupy, a ona sam czuł się odrobinę lepiej. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze kochał wodę. Odkąd pojawił się na wyspie coś go do niej ciągnęło. Może były to pozostałości po jego poprzednim życiu.
W końcu wampir wypłynął na powirzchnie. Wcale nie musiał tego robić, gdyż nie potrzebował oddychać. Módłby zostać tam na wieczność, jednak coś mu kazało się wynurzyć. Coś ciągnęło go do siebie jeszcze bardziej niż woda. Coś albo ktoś.
Chłopak zobaczył stojącej między pałkami wodnymi i inną wodną roślinnością niewielką postać. Wyglądała na dziewczynę, a jej zapach poinfromował Jedynego, że nawet jest ona wampirzycą. I to nie pierwszą lepszą, lecz już dobrze mu znaną gadułą.
- Avriel? - zapytał z powątpiewaniem. Dziewczyna wyglądała jak topielica. Gdyby nie jej zapach, wampir nigdy nie poznałby jej w takim stanie.
- He? - wydała z siebie cichy okrzyk zdziwienia, odwracając się gwałtownie w stronę głosu, który wypowiadał jej imię. Na początku miała niemałą trudność w rozpoznaniu osobnika. Po chwili jednak zamrugała kilkakrotnie, jakby nie wierząc, że to właśnie ten wampir.
- Shin'ichi?
Katsu zamrygał kilkakrotnie oczami, nie chcąc uwierzyć w to co widzi. Ile to już minęło, odkąd ta natrętna dziewucha przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona podczas ostatniego polowania. Nie wiele, a jednak tak dużo.
Uśmiechnął się do siebie, na wspomnienie ich zakończenia ich ostatniego wspomnienia. Wciąż miał w głowie przerażoną minę brunetki, gdy ta myślała, że chce się na niej pożywić. Głupia i naiwna. Widocznie nie zna jeszcze do końca wampirzych obyczajów. Inaczej wiedziałaby, że dzielenie się krwią między wampirami jest dla ich rasy tym samym, co dla ludzi najlepszy seks.
- Nie wiedziałem, że chwilach wolnych od kradzieży i uprzykrzania mi życia bawisz się w Małą Syrenkę. - powiedział po chwili, przeprływając kilka metrów w jej stronę.
- Małą syrenke? Raczej w potwora z głębin -mruknęła, odrzucając mokre włosy i ulepszając widoczność. Kątem oka zerknęła w stronę, gdzie jeszcze niedawno zniknął jej obiad, po czym westchnęła cicho, zastanawiając o nim zapomnieć.
- A ty? Udoskonalasz umiejętności pływackie?
Uśmiech dawno zniknął z jego twarzy. Pojawił się on tak szybko i tak samo szybko zniknął, tak że Avriel go nawet prawdopodobnie nie zauważyła. Białowłosy prychnął, słysząc jej słowa. On nie musiał już niczego udoskonalaś. Wszystko było idealne.
- Nie. Nie potrzebuję. - odburnknął - Myślałem. Znaczy dopóki mi nie przerwałaś. - dodał i przewrócił teatralnie oczami.
- Czyli po prostu pływasz - skwitowała, wychodząc bliżej brzegu i siadając po turecku na ziemi. Pamiętała dobrze poprzednie spotkanie z białowłosym, które skończyło się tylko jego poszarganymi nerwami. Co ma poradzić, że każdy kto na nią trafi ma takie nieszczęście i musi z nią wytrzymywać? Na sama myśl zachciało jej się śmiać. Zachowała jednak normalny wyraz twarzy i uśmiechnęła się w duchu.
- Nazywaj to jak chcesz. - odpowiedział opryskliwie. Shin'ichi przeczesał ręką, mokre włosy. Nawet nie chciał wiedzieć jak w tej chwili wyglądał. Na pewno nie jak przywódca, którego powinno się bać i darzyć szacunkiem. Zakładał, że wygląda teraz nawet gorzej niż ten, wciąż siedzący w jego domu człowiek, Natsu. Ale z drugiej strony nie powinno go to za bardzo ochodzić, bo niby dlaczego? Przecież to tylko Avriel. Mała złodziejka, która i tak będzie robiła swoje, a którą on i tak powinien ukarać za jej występki. Czemu więc niby zaczęło go to tak nagle martwić? - A ty co tutaj w takim razie robisz? - zapytał głosem, nie przyjmującym odpowiedzi typu "Nie twój interes". W sumie nie wiedział dlaczego w ogóle kontynuuje tą rozmowę, zamiast po prostu ją olać. Wyjść na brzeg, ubrać się i wrócić do miasta. Może wolał już po prostu towarzystwo dziewczyny, niż jego sługi.
- Hmmm... Szczerze to nic - skwitowała krótko, nie przejąwszy się opryskliwą odpowiedzią Shin'ichiego. Wzruszyła tylko lekko ramionami, wygodniej siadając na ziemi. Jak to jednak miała w zwyczaju, przerwa między jej wypowiedzią nie mogła potrwać długo. Mimo swojego "nic" po chwili zaczęła opowiadać co to się u niej działo, dlaczego wygląda właśnie tak, jak wygląda, aby w końcu przejść do narzekań na swoje mokre ubranie i włosy, na tym zakańczając swój monolog.
- Czyli nic ciekawego.
Wampir przez cały jej wywód, nie ruszał się z miejsca. Stał nieruchomo w wodzie, zupełnie jak jakiś słup. Już na początku jego mina nie była zbyt powalająca, a w połowie dostał jakiegoś tiku nerwowego, w postaci drążej prawej powieki i górnej części policzka. To było po prostu dla niego za dużo.
Chłopak nienawidził gadulstwa. Od zawsze był wyznawcą słów "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem" i się do nich stosował. Nigdy nie odzywał się zbyt często, bo prawda jest taka, że nie miał do kogo. Jednak nawet kiedy znalazł sobie rozmówcę, ograniczał się do totalnego minimum i to jeszcze najbardziej pogardliwego i złośliwego jak tylko potrafił. Jak na wampira było to dziwne, ale upodobał sobie ciszę i spokój. Jednym zdaniem, był istnym przeciwieństwem wiecznie rozgadanej i, na ironię, żywej Avriel.
- Przypomnij mi, dlaczego cię jeszcze nie zabiłem? - zapytał, kiedy w końcu dała mu szansę na wypowiedzenie własnego zdania.
Przerwała swoje gadanie, po czym spojrzała się na białowłosego, który wyglądał, jakby za chwilę miał ją zabić własnie tu i teraz.
- Cóż.... Sądząc po twojej minie mogę zgadnywać, że chcesz to właśnie zrobić - uśmiechnęła się jakby nigdy nic. - Ale wiesz, jeśli chcesz, mogę zamilknąć dziś na cały dzień do wieczora. Nie problem, też umiem milczeć. Milczenie to taka forma rozmowy bez słów - powiedziała, po czym zamilkła.
Katsu tylko teatralnie przewrócił oczami, mamrocząc coś do siebie pod nosem. Nie było mowy o tym, żeby jej się to udało. Żadnych szans. Najmniejszych. Nie wytrzymałaby zbyt długo. Prędzej czy później by pękła.
- To nie jest odpowiedź na pytanie. - skwitował, zanurzając się w wodzie po szyję.
Jedyne co zdążyła zauważyć jako ostatnie, to kosmyki włosów chłopaka, który po chwili znów znalazł się w wodzie. Westchnęła cicho, traktując jednak swoje słowa całkiem poważnie. Prędzej czy później i tak pewnie przypomni jej się coś bardzo "ważnego" i znów zabierze głos. Do tej pory ciekawa jednak wyniku - milczała. Zdjęła płaszcz, po czym rozwiesiła go na pobliskiej gałęzi, aby mógł wyschnąć. Ubranie było cienkie, więc samo przewieje. Tak samo, jak włosy, które w tym momencie były już tylko wilgotne.
- A więc... - zaczął wampir, patrząc na nią oczekującym wzrokiem. Avriel jednak nawet nie otworzyła ust.
Czy ona mnie ignoruje? - Przez myśl przemknęło mu to pytanie. Z powątpiewaniem, pytająco uniódł prawą brew, wyglądając przy tym naprawdę komicznie.
- Halo... Ogłuchłaś? Mowę ci odebrało, czy co? - dodał po chwili, wynurzając się i prostując. Wtedy jak za dotknięciem magicznej różdźki, w jego głowie pojawiła się odpowiedź na jego własne pytanie. - No jasne. Naprawdę myślisz, że ci się uda. No błagam. Daj spokój sobie z tym, i tak nie podołasz.
Shin'ichi spokojnie położył się na plecy, bez żadnych trudności unosząc się na wodzie. Czekał, aż dziewczyna się przerwie tą ciszę i w końcu się odezwie. Ona jednak nie zamierzała tak łatwo się poddać. To było straszne, ale zaczęło mu to przeszkadzać. Ten spokój zaczynał go męczyć. Naprawdę chciał, żeby odezwała się chodźby jednym słowem albo przynajmniej zaśmiała się.
Przyglądała się przez chwilę Shin'ichiemu, w duchu śmiejąc się głośno. Na zewnątrz była ostoją spokoju, która nawet ust nie miała zamiaru otwierać. Sama dziwiła się, jak to możliwe, że jeszcze się jej to udaje. Ciekawa, chciała jednak wytrzymać jak najdłużej bez kłapania jęzorem. Uda jej się? Do czasu, w którym nie wybuchnie śmiechem.
Białowłosy nie mógł już tego wytrzymać. Uwielbiał ciszę, wręcz się nią zawsze napawał, ale to było kiedyś. Teraz nagle zaczęła mu ona cholernie przeszkadzać. To było za wiele.
- No dobra no. - zaczął, znów zanurzając się w wodzie po samą szyję - Wygrałaś. Możesz się odezwać. - dodał zrezygnowany, całkowicie uciekając pod taflę jeziora. Gdyby Katsu żył, byłby teraz od stóp do głów szkarłatnoróżowy​ ze wstydu. Nienawidził się w tym momencie. Jak mógł tak szybko wymięknąć? Tak łatwo ulec? I to komu? Nic dla niego nieznaczącej wampirzycy, która według jego zdania nie jest godna nawet na niego patrzeć. Zawiódł sam siebie, a jego duma i wielkie ego doznało dużego uszczerbku.
Zdziwiły ją słowa wampira. Przyznał jej wygraną? Mogła się odezwać? Myślała, że ta cisza mogłaby trwać dla niego wiecznie, a ona zaś nie wytrzyma i znów zacznie trajkotać jak katarynka.
- Aż dziesięć minut - skwitowała po chwili. - Lubisz pływać? - spytała, aby w końcu przerwać to milczenie. Uwielbiała gadać, to musiała przyznać. Lubiła rozmawiać, dowiadywać się innych rzeczy. Ciszę miała u siebie, gdy wracała do domu. Chociaż nawet wtedy czasami rozmawiała do siebie, bądź nuciła wymyślone piosenki.
Zdziwiły ją słowa wampira. Przyznał jej wygraną? Mogła się odezwać? Myślała, że ta cisza mogłaby trwać dla niego wiecznie, a ona zaś nie wytrzyma i znów zacznie trajkotać jak katarynka.
- Aż dziesięć minut - skwitowała po chwili, tym samym w końcu przerywając milczenie. Uwielbiała gadać, to musiała przyznać. Lubiła rozmawiać, dowiadywać się innych rzeczy. Ciszę miała u siebie, gdy wracała do domu. Chociaż nawet wtedy czasami rozmawiała do siebie, bądź nuciła wymyślone piosenki.
Shin'ichi nie wiedział do końca co powinien teraz zrobić. Zrobił z siebie totalne pośmiewisko. Już czekał, aby usłyszeć z powierzchni, dźwięczny śmiech Avriel. Jednak nie ważne co miało się zaraz wydarzyć, nie zamierzał się wynurzać. Nie było to dla niego żadnym problemem. Oddychać nie musiał, a wodę wręcz ubóstwiał. Mógł siedzieć i czekać na dnie, aż dziewczynie najprościej w świecie znudzi się czekanie na niego i w końci sobie pójdzie. Następnie on sam jak najszybciej wróci do miasta i nie wytknie nosa ze swojego domu, dopóki on sam o tym wydarzeniu nie zapomni.
- Czyli wieczność spędzę w czterech ścianach. - powiedział do siebie, wypuszczając z ust bąbelki powietrza, które natychmiast wypłynęły na górę. 27 wrz, 20:32
Nemi Zearis
Siedziała po turecku, z nudów wyklepując dłońmi rytm na kolanach. Shin'ichi jak wsiąkł w wode, tak już z niej nie wyszedł. Nie wiedziała dokładnie, ile czasu minęło odkąd wampir zniknął jej z oczu. Zaczynała już myśleć, że najzwyczajniej w świecie zniknął, gdy ona nie patrzyła i siedzi teraz tu sama i czeka chyba tylko na zbawienie. Po chwili jednak zauważyła pękające na powierzchni małe bąbelki, które znikły równie szybko jak się pojawiły.
- Czyli jednak jest - przeszło jej przez myśl. Nie ruszając się z miejsca, odchyliła się do tyłu, obijając plecami o ziemię. Leżała tak, czekając, aż wyschnie do reszty. W sumie woda nigdy jej nie przeszkadzała. Ani to, czy była mokra, czy sucha. Ale po co iść?
Czas ciągnął się mu niesamowicie długo. Nie potrawił usiedzieć w jednym miejscu, ciągle zmieniając pozy. Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, ani zajęcia. Co chwila tęsknie patrzył w stronę nieba, przy okazji sprawdzając czy brunetka aby nie poszła sobie. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, a szczególnie w wodzie. Po raz pierwszy chyba w jego wampirzym życiu, nudziło mu się. Czuł, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobi to szaleje. Tylko co.
Wampir w końcu skierował się w stronę powierzchni. Znó to zrobił. Dał za wygraną, pozwalając jej po raz kolejny tiumfofać.
Zawsze możesz ją zabić. - Podpowiedział mu jakiś głos w jego głowie. Instynkt besti i tok rozumowania tyrana przypominał o sobie. Coś jednak przez cały czas próbowało przebić się przez te negatywne cechy jego osoby. Coś co nie chiało pozwolić na zrobienie wampirzycy krzywdy.
Westchnęła ciężko, po raz kolejny rozpoczynając liczenie chmur przepływających po niebie. Ile czasu minęło? Parę minut? Parę długich minut? Parę... Godzin? Może nawet cała godzina. Zajęta swoimi myślami zupełnie zapomniała o otaczającym ją świecie. Do głowy przychodziły jej najrozmaitsze, dziwne myśli. Zadawała sobie pytanie: co będzię robić potem. Chociaż zupełnie nie mogła znaleźć na nie odpowiedzi. Do zwykłej codzienności przywrocił ją charakterystyczn​y odgłos wody. Czyli znak, że Shin'ichi zechciał jednak wyjść na brzeg.
Wampir chcąc ocalić resztki dumy i godności, których sobie jeszcze po tym spotakniu nie odebrał, przybrał kamienną twarzy z obojętną miną i nie wyrażającą kompletnie nic. Od niechcenia, a może i nawet ze wstrętem spojrzał na Avriel, po chwili odwracając wzrok.
Skręć kark. Rozerwij gardło. Wbij jakiś spróchniały kijek w jej i tak już martwe serce i po kłopocie. Pozbędziesz się kłopotu swojego, miasta, innych mieszkańców, a do tego się nieźle zabawisz. - Te myśli nie odstępowały go ani na chwilę. Jednak zamiast posłuchać samego siebie, robił dokładnie wbrew sobie.
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - powiedział przelotnie, przyglądając się z zaciekawieniem przeciwległemu brzegowi, który nagle wydał mu się niesamowicie interesujący.
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Zastanowiła się przez chwilę, taką krótką. Naprawdę nie wiedziała, dlaczego jeszcze tego nie zrobił. Już od samego początku sama sobie robiła na złość, widocznie domagając się śmierci i wielokrotnie rujnując zdrowie psychiczne wampira. Nudziło jej się? Takie życie? Bo lubi pakować się w kłopoty? Bo tak akurat się działo, że wpadała właśnie na niego?
- Gdybym tylko znała odpowiedź na pytanie - wzruszyła ramionami, odzywając się w końcu. - To powinieneś wiedzieć ty, dlaczego.
- Gdybym ja to tylko wiedział. - W głosie chłopaka pojawiła się jakaś dziwna, nowa nuta, a on sam powiedział to tak cicho, że niemal niesłyszalnie. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego nie pójdzie na łatwiznę i nie posłucha się instynktu, które w tej chwili już krzyczało, aby pozbawić wampirzycę życia.
Shin'ichi w końcu odwrócił się w jej stronę, obdarowując ją przelotnym spojrzeniem. Szybko jednak opuścił głowę, wlepiając oczy w wodę, gdy ich spojrzenia tylko się spotkały. Nie miał pojęcia dlaczego się tak dziwnie zachowuje. To wszystko nie miało żadneog sensu. Był pewien, że to tylko jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzi. Potrząsną gwałtownie głową, parskając krótkim, zimnym śmiechem, po czym najzwyczajniej w świecie wyszedł z wody na brzeg.
Czuła się jak na karuzeli. Życie to jedna wielka karuzela. Zdawało jej się, że powoli zaczyna rozumieć Shin'ichiego. Albo może jej się tylko tak zdawało? Na co dzień nie miała kontaktu z ludźmi, wampirami, czy też nawet duchami. Jeśli już - rzadko. Częściej były to przypadkowe spotkania, ale bez większego filozofowania mogła domyślić się, że był po prostu zagubiony.
Katsu wycisnął jasne włosy, po czym wciąż wilgotne, potargał, aby chodź odrobinę się ułożyły. Jednak długie kosmyki miały inne plany i przez cały czas wpadały mu do zielono-niebiesk​ich oczu. Zrezygnowany schywił się i podniósł z ziemi resztki brudnych ubrań, które nie dość, że poszarpał po drodze, to jeszcze całkowicie porwał na strzępy, próbując z siebie ściągnąć. Mając nadzieję, że chociaż spodnie ocalały na tyle, aby dało się w nich w miarę normalnie wyglądać, wciągnął i otrzepując z kurzu. Po czym ignorując dziewczynę, przeszedł obok niej i wolnym krokiem ruszył w stronę miasta.
Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oddalającą postać wampira, jednak nic nie zrobiła z tym, aby go zatrzymać. Dopiero po chwili otrząsnęła się z transu, gdy chłopak znikał za zieloną zasłoną. Uderzyła pięścią w ziemię, wstając na równe nogi.
- Shin'ichi, czekaj! - krzyknęła, po czym pobiegła za nim. Zapomniała nawet o płaszczu, który rozwiesiła wcześniej na gałęzi, aby wyschnął. Jej kasztanowe włosy jeszcze lekko wilgotne, obijały się o bladą twarz, targane przez wiatr. Potrząsnęła tylko głową, chcąc je odrzucić z irytacją w bok, by nie zasłaniały jej widoku.
Shin'ichi nawet nie drgnął. Nie zamierzał się zatrzymywać. Chciał po prostu zostawić dziewczynę, jak to wydarzenie jak najdalej za sobą i jak najszybciej wrócić do miasta, starając się o tym wszystkim zapomnieć. Wampirzyca jednak przyczepiłą się do niego rzep do psiego ogona. Nie powinno go to już dziwić, w końcu zdążył się przyzwyczaić do jej zachowań.
- Daj mi spokój. Zajmij się swoimi słowami. - krzyknął, nie zawracając soie głopwy nawt odwróceniem się w jej kierunku.
Warknęła cicho pod nosem, przyśpieszając kroku. Nie wiedziała, skąd u niej taka nagła zmiana zachowania. Była zła. Była naprawdę zła na niego.
- Nie, nie dam spokoju i powinieneś się już do tego przyzwyczaić! - krzyknęła, nie chcąc dać za wygraną. Kiedyś dostanie jej się za to. Już dawno przkroczyła niebezpieczną granicę. Teraz tylko czekać, aż nadejdzie kara.
Podbiegła do chłopaka, po czym złapała go za ramię, chcąc odwrócić w jej stronę. Pech i wrodzone sieroctwo chciały jednak inaczej, aby po prostu najzwyczajniej w świecie potknęła się o jakiś cholerny, wystający korzeń.
Zaskoczony jej zachowaniem nie opierał się ani trochę. Wręcz pomógł jej, odwracając się w jej kierunku z własnej woli.
Nie wiedział tak naprawdę dlaczego to zrobił. Tłumaczył sobie, że to tylko dlatego, iż chce zakończyć w końcu tą bezsensowną znajomość, która i tak nie przyniosłaby ze sobą żadnych korzyści. Jednak los chciał inaczej. Może tak właśnie miało być. W końcu przeznaczenie to naprawdę zabawna rzecz.
Rozpędzona wampirzyca nie wiadomo kiedy i w jaki sposób wpadła mu prosto w ramiona. Zdezorientowany chłopak, zatoczył się odrobinę do tyłu. Mógł przewidzieć taki rozwój zdarzeń, w końcu miał również okazję poznać gapowatość Avriel, jednak to zo stało się później nie przewidał nawet sam Stwórca.
Twarze Avriel i Shin'ichi'ego nie dzieliła już żadna pusta przesytrzeń. Ich usta w wyniku przypadku spotkały się ze sobą łącząc tą dwójkę ze sobą w zaskakującym pocałunku.
Cały świat Katsu zawirował i stanął na głowie. Przez klika sekund nie był do końca świadom co się dzieje. Szeroko otwarte, zielono-niebiesk​ie oczy białowłosego z szokiem wpatrywały się w brunetkę, próbując opanować sytuację. Chciał ją odepchnąć od siebie. Mocno złapał za ramiona i odrzucić jak najdalej. Jednak cichy głosik, który przez cały czas próbował się wydostać na powierzchnię kazał mu przymknąć powieki i pogłebić pocałunek, chcąc kontynuować tą przyjemną chwilę.
Wiedziała, że tak to się skończy. Wiedziała, że kolejny raz da znać o sobie swojej wrodzonej gapowatości. Dlaczego nie patrzyła pod nogi? Przecież nie mogła być aż tak zajęta samym zwróceniem na siebie uwagi Shin'ichiego, aby nie zwrócić uwagi na to, gdzie stawia kroki. Chciała się przed tym jakoś bronić, jednak nie umiała odepchnąć go od siebie. Nie umiała przestać wpatrywać się w jego zielono-niebiesk​ie tęczówki, czując smak jego ust. Gdyby była człowiekiem, jej trupio blada twarz stała by się w tym momencie cała czerwona.
Wszystko działo się tak szybko. Nie przestając ani na chwilę jej całować, Katsu przyciągnął ją do siebie i wplótł palce w jej gęste, kasztanowe włosy. Nie był on jednak ani natarczywy, czy brutalny jakby można się było spodziewał. Nie. Wampir dotykał Avriel z taką delikatnością i czułością, jakby przez całe życie tylko to robił. Całkowicie dał porwać się chwili.
Przez jej głowe przeleciała myśl, że za chwilę wampir opamięta się, odepchnie ją i będzię chciał o wszystkim zapomnieć, jakby zupełnie nic się nie stało. On jednak ku zdziwieniu przyciągnął ją do siebie, nie przerywając pocałunku. Po jej całym ciele przeszedł dreszcz. Jednak nie był on tym będącym skutkiem zimna. Raczej tym pozytywnym, o którym kiedyś zupełnie zapomniała. Instynktownie zarzuciła ręce za szyję chłopaka, bawiąc się kosmykami jego białych włosów. Nie wiedziała, co może stać się za parę minut. Liczyła się tylko chwila. Przymknęła delikatnie oczy, dając się jej całkowicie ponieść.
Nic niestety nie trwa wiecznie i najgorsze obawy brunetki w końcu musiały się stać prawdą. Shin'ichi zbyt długo był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Zbyt mocno starał się uciec i zapomnieć o tym jedynym, najsilniejszym uczuciu. Za długo w jego życiunie gościła miłość, aby od tak, przez przypadkowy pocałunek mógł ją przywrócić do swojego idealnie poukładanego świata.
Katsu nagle cały zesztywniał. Natychmiast zakończył tą szopkę i brutalnie odepchnął od siebie dziewczyna. Przez długi czas wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą, ze wszystkich sił pragnąc to wszystko sobie poukładać, choć trochę zrozumieć.
- Co do cholery... - zaklął cicho po nosem, wciąż stojąc w tym samym miejscu.
O mało co nie przewróciła się, nie mogąc utrzymać równowagi. Czuła jak jej nogi uginają się pod choćby najmniejszym kroczkiem. W tym momencie rzeczywistość brutalnie spoliczkowała ją po twarzy. Co ona sobie myślała? Nie... Ona w ogóle nie myślała! Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęła cofać się, z każdym krokiem oddalając coraz bardzej od wampira. W tym momencie po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuła strach... Bała się na niego spojrzeć.

Zaczarowani