Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Będziemy milczeć, prawda kochanie?

To, co w tej chwili czuła wampirzyca nie dało opisać się jednym słowem, które wyjaśniłoby równocześnie to, co stało się parę godzin temu. Była wściekła, zirytowana, sfrustrowana, a jednocześnie dziwnie bezsilna. Czuła ogromną potrzebę zrobienia komuś krzywdy tylko po to, aby ulżyć zszarganym w tej chwili nerwom i pozwolić im nieco się opanować. Dlatego właśnie niczym huragan wpadła do antykwariatu, o mało co nie zrywając przy tym dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami.
- Milcz! - warknęła na powitanie w stronę Olivera, który już otwierał buzię, chcąc zapewne obdarzyć ją dość nieprzystępnym stwierdzeniem. Chłopak uniósł tylko ręce w geście poddania, postanawiając zachować to dla siebie. - Co za idiota! Życiowy pesymista! Okropny, ironiczny, masochistyczny, tchórzliwie egoistyczny uzurpator! - wykrzyczała w końcu, gestykulując przy tym żywo rękami, na chwilę milknąc i zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Gdy jednak nie zdołała nic więcej wymyślić z wielkim fochem opadła na skórzany fotel, zakładając ręce na piersi i z miną dziecka któremu odebrano lizaka wlepiła wzrok przed siebie.
- A ty czego się gapisz? - burknęła w stronę diabelskiego zwierzęcia, które przyglądało jej się z niemałym zainteresowaniem. Atopsja zabeczała jedynie urażona, odchodząc w stronę Olivera.

Pierwszą myślą Olivera było, że to sztorm, jednak stwierdzenie było na tyle irracjonalne z faktu, że nic takiego pogoda na najbliższy tydzień nie zapowiadała. A z pewnością wiatr nie przyniósł ze sobą wiązki wszelakich przekleństw i obelg. Wampir od niechcenia- i z faktu, że domyśla się, kto ma tak cięty język- oderwał wzrok od książki, skupiając go na rozjuszonej dziewczynie. Która nie dość, że zawołała na kundla, żeby zamilknął to jeszcze zbeształa nic niewinne zwierzę.
Co, jak co wolał przeczekać ten emocjonalny zryw wampirzycy. Zdążył upić łyk herbaty i pogrzebać między palcami, zanim mógłby cokolwiek wtrącić.- Ktoś musiał cię nieźle wnerwić. I o dziwo nie byłem to ja!

Shin'ichi po dość długim czasie w końcu otrząsnął się po porannym spotkaniu z Avriel. Szybko doprowadził swój wygląd do porządku nie mając z tym większego problemu, który pojawił się jednak gdy tylko starał się zachowywać normalnie, czyli mówiąc po prostu jak bezwzględny tyran, którym pragnął być. Nie był jednak w stanie zrobić tego w czterech ścianach swojego domu. Po raz pierwszy w życiu źle się w nim czuł, wręcz dusił się, szczególnie gdy jego wzrok padał na wejście do kuchni. Wampir nerwowym krokiem szedł ulicami Przeklętego Miasta gorączkowo rozglądając się za jakimś pechowcem, na którym mógłby się trochę wyżyć. Los jednak chciał ze nogi poniosły go przed antykwariat należący do dobrze znanemu mu nieumarłemu. Przez witrynę sklepowa Shin'ichi zobaczył siedząca na fotelu brunetka która kilka godzin wcześniej wyrzucił z domu. Wampirzyca nie wyglądała wcale lepiej niż on wcześniej. Już miał odejść stąd jak najdalej, kiedy usłyszał kilka ciekawych słów na swój temat. Ciekawy dalszej rozmowy postanowił poświęcić kilka cennych chwil na podsłuch anie wampirów.

- Masz szczęście, że to nie byłeś ty - prychnęła pod nosem, dudniąc paznokciami o blat małego, okrągłego stolika, próbując się uspokoić, jednak przychodziło jej to z niemałą trudnością. - Jeśli chcę - proszę bardzo! Z resztą ja też chcę! - wstała gwałtownie z fotela, uderzając pięścią w otwartą dłoń. - Nie ujrzy mnie na oczy już nigdy! Nienawidzę tego typa, niech zgnije w swojej samotni, widać, że bardzo chcę! Ha! A ja będę siedzieć w swoim przytulnym domku w lesie i popijać zieloną herbatkę! - zakończyła swój porywający dialog, ponownie siadając w fotelu.

Po wywodzie dziewczyny, zapanowała cisza. Olivier przyglądał się swoim palcom, gryząc je od czasu do czasu zauważając niedoskonałości. Nie, żeby zamknął się całkowicie na wylew dziewczyny, na rzecz pielęgnacji osobistej. Słuchał ją i to uważnie. Jednak idąc doświadczeniem, podniósł się za biurka i ruszył przygotować herbaty. Doświadczenia w sumie nabytego z różnorakich romansideł, które czytał pod przykrywką, jak to mówił, że warto wiedzieć, co się sprzedaje. I tak i tak herbatka jest dobra niezależnie do sytuacji. Jak nie uspokoi dziewczyny, to przynajmniej on się odpręży.
Przygotowany wywarł podał Avriel i znowu zasiadł na swoim miejscu. Popatrzył się na rozgniewaną dziewczynie, samowolnie uśmiechnął się na myśl, którą dopiero odważył się wypowiedzieć, po upiciu sporej wielkości zawartości filiżanki.- Ty się chyba zakochałaś.

Shin'ichi przez cały czas obserwował uważnie tych dwoje, uważając by przypadkiem go nie zauważyli. Słuchanie ich wydało mu się nawet przez chwilę ciekawszym zajęciem nawet od polowania. - Nonsens. - mruknął do siebie, słysząc głupie stwierdzenie Olivera i lekko parkować przy tym śmiechem. Coś w nim jednak wtedy drgnęło, tak jakby jakaś jego część chciała by to była prawda.

Słysząc słowa Olivera zdusiła w sobie napad śmiechu, odkładając filiżankę z herbatą na stolik w obawie, iż mogłaby ją wylać.
- W kim? - uniosła wysoko jedną brew. - No chyba nie w tobie stary pedofilu. Ponoć my nie mamy uczuć, nasze serca nie biją, więc w nikim się nie zakochałam. Po prostu narzekam, a to robi dużą różnice! - założyła nogę na nogę, z powrotem przykładając filiżankę z płynem do ust.
Oszukuj się dalej - zaśmiało się alter ego siedzące na jednym z regałów. Wampirzyca jednak wzorowo je ignorując upiła łyk zielonej herbaty, którą przygotował Oliver.

Wampir uśmiechnął się ponownie. Nie był to uśmiech, taki jak zawsze. Pozbawiony tej kpiny i lekkiej pogardy. Słodycz, słodycz, niczym takie cukierki krówki. Raz trafiasz na te kruche, a raz na ciągutki, które przyklejają się do zębów. I mimo, ze szorowałeś je porządnie to i tak czujesz je jeszcze tydzień później.
Westchnął, przyglądając się kwiecistym wzorkom na białej porcelanie, gdzie już spora treść ornamentu została zmazana.- To działa trochę inaczej.- skrzywił się. Nie wiadomo, czy na wampirzyce, czy na fakt, że przed chwilą starł kawałek złotego kwiatka z filiżanki.- I to chyba nie ma nic wspólnego, akurat z tym narządem.

- Jak zwał tak zwał panie Moonlight. - Shin'ichi nigdy nie należał do cierpliwych ludzi. Jeszcze jako człowiek bardzo szybko się nudził, a zmiana w wampira tylko to spotęgowała. Nie potrafił już dłużej siedzieć na zewnątrz i bezczynnie się gasić. Jak to miał w zwyczaju musiał dorzucić coś od siebie. - Prawda jest po stronie tej pani. Ta rzecz nie ma prawa bytu w naszym świecie. - powiedział opierając się o ladę i zimno się do nich uśmiechając.

Odwróciła się gwałtownie, słysząc dobrze znajomy jej głos. Zmrużyła delikatnie oczy, czując jak ponownie wzrasta w niej gniew widząc postać białowłosego wampira, który niedawno wyrzucił ją z mieszkania, a teraz stał oparty o ladę ze swoim charakterystycznym, zimnym uśmiechem na ustach.
- Pan Katsu we własnej osobie - skrzyżowała ręce na piersi, zostawiając zieloną herbatę, której jakoś jej się w tym momencie odechciało.

Zimny ciąg przebiegł mu po plecach, co było rzeczą nadzwyczaj dziwną. Nie pamięta, kiedy już to, ten paskudny dreszcz go nawiedzał, jednak coś głęboko podpowiadało mu, że zapowiada to coś niedobrego. Zaskoczył go sam Katsu, który niczym cień wyłonił się znad biurka, ale też to, co odnalazł, jak mu się zdawało w głosie Avriel.
Uśmiechnął się błądząc wzrok od nietypowego gościa, to na wampirzyce i z powrotem.- Ponoć uczucia nie umierają.- odburknął niewinnie, bardziej mówiąc to w dal niż to konkretnej osoby.- Jednak, czy mogą odżyć w martwym sercu?

Białowłosy zignorował wampirzycę, nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. Za to z chęcią wdał się w bezcelowe dyskusję z właścicielem, gdyż swojego zdania mimo tego dziwnego uczucia i obecności Avriel, a może przede wszystkim z tych powodów, nie zamierzał zmienić. - Ponoć istnieje również coś takiego jak 'długo i szczęśliwie'. Wskaż mi choć jedna osobę tutaj, do której to pasuje. - powiedział przywracają teatralnie oczami - Jednak nie zabraniam wam eksperymentować, gołąbeczki. - dodał kierując się w stronę regałów z książkami.

Odprowadziła wampira wzrokiem, nadal spod przymrużonych powiek obserwując jego poczynania. W tym momencie działał jej na nerwy tak bardzo, że nie przypomina sobie momentu w swoim nie życiu, aby ktokolwiek ją tak złościł.
Nagle jednak ze słodkim uśmiechem podniosła się ze swojego miejsca i poprawiła teatralnie płaszcz.
- Ależ racja! - zawołała niby do siebie, niby do kogoś. - Skoro stwierdzenie "żyli długo i szczęśliwie" istnieje, to ja udowodnię inne "żył długo, a ona szczęśliwie" - zakończyła swój monolog i z nadal nie znikającym uśmiechem z twarzy zniknęła w kuchni z pustą filiżanką po herbacie.

A było zrobić więcej.- pomyślał, przyglądając się w fusy na dnie, które przybrały postać, jakieś wybitnie nie urokliwej maszkary. Aż pożałował, że nigdy nie sięgnął po książki wróżbiarskie, bo na pewno, chodź trochę podpowiedziały, co z tego wyniknie. Avriel, która udała się do kuchni- pierwsze zło, wspominając jej ostatnią zabawę w druida. Katsu, który nawet z wyglądu nie przypominał osoby cierpliwiej, przechadzający się między regałami.- drugie zło.
Ja naprawdę powinienem więcej tego zrobić.- westchnął ponownie, odrywając wzrok od zastawy i spoglądając na gościa. Może przynajmniej coś kupi?

- Kobiety. - prychnął z zażenowaniem Katsu, znudzonym wzrokiem skacząc wzrokiem po tytułach wpisanych na grzbiet ach starych książek - Masz coś może na temat szkodników i sposobach pozbywania się ich, Oliver? - zapytał po dłuższej chwili milczenia, robiąc to na tyle głośno by być pewien, że krajach się w kuchni dziewczyna go usłyszy.

Prychnęła cicho pod nosem, z trudem powstrzymując się - po raz kolejny tego dnia - od wsypania choćby odrobiny dziwnych specyfików do herbaty i poczęstować nią Shin'ichiego. Jej pomysł okazał się być jednak kiepski, gdy doszło do niej, że wampir nie da się tak łatwo oszukać i najpewniej wyczuje podstęp. Tak więc puściła uwagę białowłosego mimo uszu, sama zaś wracając do Olivera z filiżanką zapełnioną zieloną, uspokajającą herbatą. Zasiadła z powrotem na fotelu i zgarnęła do rąk pierwszą lepszą książkę, chcąc okazać jak bardzo "poruszyło" ją przybycie Shin'ichiego, oraz fakt, że nadal tu jest. Postanowiła być, jednak nie być. Sam chciał nigdy więcej nie widzieć jej na oczy. Niech więc zrobi to, co najlepiej umie, czyli ignoruje ją. A ona siedząc cicho będzię udawała, że nie istnieje.

- Takie rzeczy to raczej znajdziesz na tyle środków odrobaczających.- prychnął, odpowiadając na pytanie Shin'ichiego, krzyżując palce i kładąc na nich brodę. Początkowo nawet chciał sam usłużyć radą i wskazać alejkę- ot tak z czystej grzeczności i chęci zarobienia grosza- jednak uczucie, chyba nazwane przeczuciem, przypomniało mu, kto właśnie urzęduje w jego kuchni.
Chwile później dziewczyna wróciła do nich, niosąc herbatę nawet dla Oliviera. Chłopak zmierzył dziewczynę, podejrzliwym wzrokiem, a za chwile samo picie. Przyglądał się, wąchał, obracał w dłoniach, co dla osoby pośredniej mogło być bynajmniej dziwne, a potem po prostu się napił. Jakby, co będzie weselej.

Po chwili zza regałów wyłonił się białowłosy wampir z lekkim rozczarowaniem na twarzy. - Niestety twoja kolekcja nie posiada nic co mogłoby mi pomóc z tego typu robactwem. Nie chce wam przeszkadzać, wiec juz sobie pójdę. Ale nie martw się. Dam Ci zarobić. - dodał po chwili, kładąc na blat lady cienka książkę bardziej przypominająca zeszyt z niezbyt imponująca okładka. - To ile chcesz za te świstki?

Nie zerknęła nawet na niego, gdy wyszedłszy zza regału położył na blat swoje znalezisko. Dalej uparcie śledziła litery w "swojej" książce, która jak na zrządzenie losu okazała się być dramatem.
"Ból rząda by go czuć"
Westchnęła cicho, nieco zirytowana przekładając kartkę, mając nadzieję na kolejnej stronie ujrzeć nieco pocieszające słowa.
"Ból jest istotą cierpienia"
No ja chyba śnie - warknęła w myślach, zamykając książkę i otwierając z powrotem na ostatniej stronie
"wy macie zegarki, ale my mamy czas"
W końcu z ciekawości przełożyła literature w rękach, chcąc dowiedzieć się jaki jest jej tytuł, jednak na jej pech - był zamazany

.Olivier przyglądał się przez chwile Avriel, zerkając to na Shin’ichiego, aż w końcu zatrzymując się na książce. Przewrócił oczami, mrucząc pod nosem coś, nad czym dla ogólnego dobra lepiej się nie zastanawiać. Wziął do ręki wolumin, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem cenna utworu nie została gdzieś zapisana. A następnie, nagiąć ją do obecnej wartości. Czyli niewielkiej.
Niestety cenny nie podano, ale za to przy wertowaniu jej stronic, kartki same odpadały, zawisając na nitkach zeschniętego kleju. Wampir szybko zamknął ją, odkładając na blat, jak niby nigdy nic.- Ile łaska.- uśmiechnął się niewinnie, odpowiadając wampirowi.- A może, zechcesz się rozejrzeć trochę dłużej? Ostatnio coś nowego przyszło. Mogę zaproponować herbaty.- dodał po chwili.

- Powiedziałbym, że bardzo chętnie, ale nawet twoja koza wie, że byłoby to kłamstwo w najczystszej postaci. - odpowiedział białowłosy, grzebiąc po kieszeniach za jakimiś pieniędzmi - Poza tym odkąd tu wszedłem, czuję, jak twoja znajoma powoli zabija mnie wzrokiem. - dodał kładąc na blat kilka monet.

Wstała gwałtownie z miejsca, z hukiem odkładając "czytaną" wcześniej książkę, której wciąż nie poznała tytułu i zmroziła białowłosego wzrokiem.
- Dobrze czujesz - warknęła. - Gdybym tylko mogła zabijać wzrokiem, a ty byłbyś żywy - w tym momencie byłbyś martwy! - zacisnęła pięści, nadal nie spuszczając wzroku z Shin'ichiego. Tak bardzo, okropnie, strasznie, niemiłosiernie, okrutnie działał jej na nerwy, że w jej wampirzej karierze nie przypomina sobie nikogo, kto równie bardzo ją denerwował!

Shin'ichi niewzruszony kompletnie jej, co bądź, groźbami, wepchnął w kieszeń płaszcza nowo nabyty towar i od niechcenia spojrzał na brunetkę z wyrazem rozbawienia na twarzy.
- Na szczęście dla mnie i mieszkańców wyspy, takowej mocy nie posiadasz, a ja jestem już od dobrych kilkudziesięciu lat martwy. - powiedział z kpiącym uśmiechem skierowanym do niej - Ale nie martw się, twoje gadanie wystarczy, żeby obudzić trupa z grobu, a potem go zabić.

- Doprawdy? - uniosła jedną brew ku górze. - Sądzę, że mogę jeszcze cofnąć słowa i wciąż zatruwać twoje nie życie - pstryknęła palcami. - Dlaczego by nie? Trzeba sobie zasponsorować trochę rozrywki, i tak czarny żniwiarz stanął w kolejce, co ostatnio był tak hojny i chciał przyjść wcześniej - syknęła, krzyżując ręce na piersi. Wie dobrze, że obiecała to sobie, jednak w tej sytuacji zadziałała impulsywnie, chcąc jedynie rozładować swoje nerwy.

- To twój wybór. Licz się jednak z konsekwencjami. - powiedział wampir, samemu coraz bardziej pragnąc zabić dziewczynę wzrokiem - Sądzę, że znajdę w mieście nie jednego wampira, który z rozkoszą uczyni honory wykonania twojej egzekucji. Co powiesz na przykład na tych, którzy do niedawna nachodzili cię nawet w twoim własnym domu. - powiedział, udając wcześniej, że poważnie zastanawia się nad doborami jej katów - Z przyjemnością za darmo zabiją... Wybacz, ale uciekło mi twoje imię. - dodał uśmiechając się jeszcze bardziej złośliwie.

- Ależ proszę bardzo, z przyjemnością się z nimi spotkam. Może być spalenie na stosie? Zapewne bardzo im się spodoba, w końcu tyle przy tym zabawy - westchnęła, udając zamyśloną. - Jakoś im się nie śpieszy z tym. Zapomnieli sobie o mnie? A, jaka szkoda. Chyba w końcu będę sama musiała ruszyć ich pamięcią, nie sądzisz? - zakończyła swój monolog, czując, jak nad nimi zbiera się gęsta, niewidzialna, burzowa chmura z której biły niebezpieczne pioruny.

Shin'ichi miał już dość tej zdecydowanie bezsensownej i zapewne nigdy nie kończącej się kłótni. Duma jednak nie pozwalała mu pozwolić wampirzycy wygrać i wyjść z antykwariatu. Zamiast tego musiał wytoczyć odpowiedni argument, aby to ona dała za wygraną. Musiał znaleźć jej czuły punkt i uderzyć w niego jak najboleśniej.
- Cały czas mówisz o śmierci jak o czymś codziennym. Jakbyś naprawdę chciała umrzeć. Skoro tak jest, to proszę. Po prostu idź do nich! - krzyknął, całkowicie tracąc swój spokój i zimną krew - I tak by nikt za tobą nie płakał, więc po prostu najlepiej będzie jeżeli znikniesz! Nie ważne jak będziesz się starać, nigdy nie zmienisz ani siebie, ani nikogo, a już szczególnie mnie! Doskonale to wiesz i dlatego tak łatwo poddajesz się śmierci. - zakończył nieco spokojniej.

Dopiero po chwili gdy dotarły do niej jego słowa - zamilkła. Mogłoby się wydawać, że na dobre. Z jej twarzy zniknęła cała złość, napięcie, nie było już nic. Nawet wszystkie słowa jakie chciała skierować w jego strone nagle straciły swoje znaczenie. Po prostu stała i pusto wpatrywała się w wampira, w głowie wciąż słysząc echo odbijających się słów. Po prostu nie wiedziała, jak ma w tym momencie zareagować.

- Prawda boli. - stwierdził Katsu, powoli odwracając się do nich tyłem i ruszając w kierunku drzwi. Teraz mógł stąd spokojnie wyjść bez żadnego uszczerbku na dumie. - Oczywiście tylko jeżeli kogoś to obchodzi. Bo jeżeli masz ochotę mi coś jeszcze wyrzucić, to proszę cię bardzo. Kogoś, kto nie dba o nic, ani o nikogo to nie ruszy. - dodał spoglądając kątem oka na brunetkę.
Shin'ichi spodziewał się zobaczyć na jej twarzy wściekłość, a następnie usłyszeć kolejne złośliwości z jej strony. Tak się jednak nie stało. Uśmiech od razu zniknął z jego twarzy, kiedy zrozumiał, że właśnie przekroczył wszelkie granice.

Nadal nie odezwała się ani jednym słowem, choćby jej druga strona bardzo chciała wygarnąć mu wszystko co najgorsze. Dopiero po dłuższej chwili ruszyła się z miejsca i z niezmiennym wyrazem twarzy podeszła do białowłosego wampira. Mogłoby się wydawać, że za chwilę weźmie solidny zamach i uderzy go, jednak zamiast tego stało się coś, czego nikt nie przewidziałby. Wampirzyca przybliżyła się do niego i niczym małe dziecko objęła rękami, po prostu przytulając.
- Może i masz rację. Może i kiedyś powinnam się poddać. Na pewno nikt nie będzię za mną płakał. Ale "żyje" jeszcze tylko dlatego, że wciąż walczę. A zniknąć i nigdy nie wrócić mogę w każdej chwili - zakończyła, czując, że zaraz nie wytrzyma. Odsunęła się gwałtownie od wampira i nakładając kaptur na głowe - wybiegła z antykwariatu.

Shin'ichi stał nieruchomo z niemym wyrazem twarzy. Znów czuł to dziwne zmieszanie. Połączenie tak wielu emocji, które coraz częściej i mocniej odczuła w swoim 'nie życiu'. Jednak tym razem nie próbował się ich jak najszybciej pozbyć. To co Avriel zrobiła...Nie spodziewał się, że ktokolwiek zrobi taki gest w stosunku do niego, a szczególnie ona i to po tym wszystkim co jej zrobił.
Nagle wampir zerwał się na równe nogi i pobiegł za dziewczyną. W ostatniej jednak chwili zatrzymał się przed drzwiami, zastanawiając się nad czymś.
- Jeżeli ktokolwiek się o tym dowie, dopilnuję, żebyś już nie wydał z siebie żadnego dźwięku. - powiedział, 'uprzejmie' żegnając Oliviera, po czym wampirzym pędem wyskoczył na zewnątrz. Gorączkowo rozglądając się na wszystkie strony, szukał wzrokiem zakapturzonej postaci. Na próżno jednak - Avriel dawno zniknęła.

Wciąż biegła, łokciami torując sobie drogę przez wszechobecny tłum. Nie interesowało ją to, że podczas tego wszystkiego zdążyła potrącić parę osób i zwrócić na siebie zbędną uwagę. Po prostu ją to nie interesowało. Nie zatrzymała się nawet wtedy, gdy wybiegła z miasta i znalazła się w lesie. Obawa przed tym, że zaraz ujrzy go przed sobą była zbyt silna od przerwania szaleńczego biegu i rozeznania w okolicy. Nawet nie skierowała swych kroków do swojego domu. Wiedział, gdzie mieszka, a ona nie chciała, aby to wykorzystał.

Przeczucie jasno informowało go, że mimo jak mogłoby wyglądać to źle i jak lubi- i to często- wczuwać się w role „dobrej ciotuni” powinien milczeć i nadal siedzieć na swoim krześle, mimo że od tego tyłek już boli. Przyglądając się głośnej klienteli, zdążył wypić całą herbatę, poskrobać pazurem w zagłębieniu na blacie plus pogryź łyżeczkę. Podczas tych dziwnych zabiegów doszedł do jednego wniosku; On nic z tego nie rozumie. Z każdym słowem, z każdym gestem w jego głowie pojawiało się coś na wzór poskręcanych świeczek choinkowych. Nikt nigdy nie ma czasu, a ni zdrowia tego rozplątać, więc kupują nowe.
Nie wspominając o dość nietypowym pożegnaniu. Atopsja oburzona z faktem braku zwykłego „Do widzenia” wydreptała za biurka, warcząc coś po swojemu. Olivier odkładając łyżkę, którą przez cały czas trzymał w ustach, uśmiechnął się to kozy, przykładając palec do ust i posyłając jej niewinne „oczko”.- Będziemy milczeć, prawda kochanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani