Pogadaj z nami :D

piątek, 30 stycznia 2015

Z łez dźwięki stworzone, nutami pragnienia, napiszą słodką melodię porozumienia

- Avriel, czy jesteś tego pewna? - spytała samą siebie. - Oczywiście, że.. - nie! - Tak. Czemu się w ogóle pytam - prychnęła z ignorancją i machnęła ręką. Biorąc dwa, głębokie wdechy stanęła przed jednym z okien należących do wyposażenia domu Shin'ichiego i bez trudu, jak najciszej tylko umiała - wgramoliła się do środka, wcześniej upewniając, czy nie ma nikogo w pobliżu. Będąc więc już w środku rozejrzała uważnie, dokładnie lustrując pomieszczenie w którym się znalazła. Kuchnia, cóż... Nie wyglądała w najlepszym stanie. Jeśli ktokolwiek obcy wszedłby tutaj nigdy nie powiedziałby, że kiedyś była to kuchnia. Shin'ichi był aż tak zły? Chociaż "zły" to w tym momencie zbyt słabe słowo. Ciekawa była jedynie, czy taką samą złością przywita ją, gdy wreszcie zobaczy. Wampirzyca od tamtego momentu gdy wybiegła bez śladu z biblioteki nie widziała się z nim ani razu. To nie oznaczało jednak, że nie miała ku temu okazji. Miała i to sporo. Ona jednak przy każdej z nich po prostu uciekała, jak ostatni tchórz. 

Shin'ichi siedział w swoim pokoju, pustym wzrokiem patrząc na rozciągającą się przed nim klawiaturę fortepianu. Nie miał pojęcia ile już tak siedzi, ale to nie była jedyna rzecz, której nie był pewien. Nie wiedział, która godzina, ba, nawet jaka data, dzień tygodnia. Mógłby się zastanawiać, kiedy ostatnio jadł, ale jakoś to nie obchodziło, szczególnie, że nie był nawet pewien, czy jest w ogóle głodny. Po prostu robił to co robi najlepiej. Nie dbał o nic, ani o nikogo, nawet o siebie samego.
Niepewnie dotknął jednego z klawiszy, przerywając panującą wokół niego, jednocześnie wyrywając go z pewnego rodzaju otępienia. Z zaskoczeniem spojrzał na swoją rękę, która niemal natychmiast zabrał od instrumentu. Całkowicie oprzytomniał. I wtedy coś poczuł, delikatnego i przyjemnego w dotyku. Otworzył lewą dłoń, na której leżał niewielki kosmyk kasztanowych włosów. Nie wiedział nawet kiedy znalazł go w kieszeni spodni i zaczął się nim bawić, obracając między palcami.
Wampir westchnął cicho. Od ich spotkania w antykwariacie nie rozmawiał z Avriel ani razu. Czasami widział już, idącą w tłumie, jednak za każdym razem, kiedy próbował ją złapać, ona tak po prostu znikała, rozpływała się w powietrzu. Teraz miał wątpliwości, czy w ogóle ją widział. Może po prostu zaczynał wariować i widział to co chciał widzieć.
Wolną ręką sięgnął po stojącą na fortepianie szklankę. Ledwie jednak przystawił ją do ust, z zaskoczeniem zorientował się, że jest pusta. Pusta jak wszystkie stojące pod ścianą butelki. Ilość jaką wypił była mu również nie znana, jak cała reszta. Jedyne co wiedział, to to, że nie ważne ile by pił i tak nigdy nie byłby w stanie się upić. Nie miał dokąd uciec.
Po raz kolejny dotknął klawiatury instrumentu, tym razem pozwalając sobie na nieco więcej dźwięków, do których z czasem doszły kolejne, tworząc razem piękną, acz smutną melodię. Tylko to mu pozostało. Jego jedyne wyjście. Grać. Więc grał, nie zastanawiając się do końca nawet co. Palce same jakoś trafiały w odpowiednie klawisze, bez udziału jego świadomości. Grał, przez cały czas trzymając w dłoni jedyny dowód na to, że ona naprawdę kiedyś istniała. 

Stanęła w miejscu, wzrokiem ogarnąwszy zdemolowaną - niegdyś nią będącą - kuchnię, po czym przejechała opuszkami palców po płaszczyźnie ściany, powolnymi i krótkimi krokami posuwając się naprzód. Jakby chciała zarejestrować każdy szczegół tego "wystroju". Wampirzyca czuła się tak, jakby odwiedzała to miejsce po co najmniej paru latach, lecz sama dokładnie nie wiedziała, ile czasu tak naprawdę minęło. Westchnęła cicho, czując nachodzące ją wątpliwości, które wołały, aby wróciła, jednak w tym momencie do jej uszu dotarły ciche, aczkolwiek piękne dźwięki dochodzące z innego pomieszczenia. Zainteresowanie wzięło górę nad wątpliwościami i dziwny impuls pchnął ją w stronę tych właśnie dźwięków. Smutnej i pięknej melodii wygrywanej na fortepianie, ale... Przez kogo? Przecież to niemożliwe, aby ten wampir umiał grać. Pokręciła przecząco głową, chcąc pokazać jej przeczuciu jak bardzo się myli, jednak tym razem nie myliło się. Stanęła w miejscu, zbyt zszokowana, by cokolwiek zrobić. Widziała jak jego palce zgrabnie dotykają klawiszy, tworząc tym samym melodię, którą o ile się nie myliła - skądś znała.
Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, postanawiając nie odzywać i nie przerywać Shin'ichiemu. 

A on był zbyt pochłonięty grą, by ją zauważyć. Zwrócić swoją uwagę na to, że ktoś właśnie naruszył jego przestrzeń osobistą i bez zaproszenia wtargnął do domu. Nie do pomyślenia dla wytrawnego łowcy i bezlitosnego uzurpatora, którym niegdyś był. Był... Więc kim był teraz? Wciąż sobą, jednak w złej kondycji, czy już może jedynie cenię tego potwora.
Fortepian zamilkł. Utwór się skończył, jednak Shin'ichi wciąż pozostawał bezruchu, w pozycji wyjściowej z placami na klawiszach ostatnich dźwięków. Zdążył już na tyle wrócić na ziemię, by wyczuć intruza. Nie zaprzątał sobie jednak nią głowy. Gdyby chciała go zabić, już by to pewnie zrobiła. Zresztą nawet jeżeli to dopiero planowała, nie robiło mu to już żadnej różnicy. Cieszył się nawet, że to będzie Avriel.
Zacisnął mocniej trzymany w palcach ciemny kosmyk, po czym szybko wsunął go do kieszeni, tak, żeby wampirzyca tego nie zauważyła. Może nie wiedział już kim jest i co ma robić, jednak wciąż miał tą swoją pieprzoną dumę. Skoro go nienawidzi, to nie chce, żeby zobaczyła, że w jego przypadku stosunek do niej jest wręcz przeciwny. 

Gdy tylko melodia się skończyła ona wiedziała, że już dawno wyczuł jej obecność. Wampirzyca jednak nie odzywała się przez dłuższą chwilę, zbierając myśli. Kompletnie nie wiedziała, co ma powiedzieć, nagle po prostu spadło to na nią tak nieświadomie.
Westchnęła cicho, podchodząc krok bliżej, jednak nadal pozostając w pewnej odległości.
- Wiesz, czemu przyszłam? - spytała po chwili. Bo ona nie wiedziała. Coś jej nakazało, chciała, a może wyrzuty sumienia ją do tego skłoniły? W końcu unikała go przez cały czas, nie chcąc nawet zamienić jednego słowa, a teraz... nagle po prostu zechciała się z nim zobaczyć. 

Chłopak poczuł niesamowite uniesienie, kiedy tylko usłyszał jej głos. Tak jakby ktoś zabrał z niego cały ciężar, na który był skazany od ich ostatniej rozmowy. Równocześnie jednak poczuł też ukłucia żalu. Właśnie. Czemu? Po co? Żeby mu to wszystko jeszcze raz wygarnąć? Żeby mieć satysfakcję z jego debilizmu bezsilności? Czy może żeby wyprzedzić go w groźbach i załatwić go, zanim on pomyśli o pozbyciu się jej?
- Czemu tu przyszłaś? - zapytał nieco mniej przyjemnie niż planował, wręcz warcząc na nią. Nie odwrócił się do niej. Nawet nie drgnął. Przez cały czas siedział tak jak go zastała, bezcelowo gapiąc się w ścianę przed sobą. 

- Chciałabym powiedzieć, ale - zawiesiła na chwilę głos i podeszła do parapetu, siadając na nim - sama nie wiem. - westchnęła, huśtając nogami to w przód to w tył, kompletnie ignorując jego nieprzyjemny ton głosu. Można by powiedzieć, że po prostu się do niego przyzwyczaiła i nie robił on na niej wrażenia, ani nie wywoływał strachu.
- Ogólnie to wiesz, chciałam dziś upiec ciasteczka. Jeszcze pamiętam jak to się robiło, ale skończyło się na tym, że o mało co nie spaliłam domu - skrzywiła się lekko. - Dlatego niczym cię nie poczęstuje, ale tak po prostu przyszłam. Możesz mnie wyrzucić jak chcesz, możesz nie chcieć rozmawiać - wzruszyła ramionami. Bezinteresowność? To było to? Nie, raczej nie. Nie chciała po raz kolejny wywołać kłótni, nie miała siły się z nim kłócić. Wiedziała, że tamtym razem powiedzieli wszystko co sądzili o sobie, więc teraz nie będzię takiej potrzeby. Chyba, że któreś bardzo by chciało. 

- Nie jadam ciastek. - mruknął wciąż nie wykazując zbytniego zainteresowania - Nie pomogę ci z nimi. Nie umiem piec. Nie mam kuchni. Nie pamiętam nawet jak smakują ciastka. – dodał nieco parskając śmiechem.

Shin'ichi nie wiedział do końca co powinien zrobić. Czuł się strasznie niezręcznie. Czy ją wyrzucić? Pozwolić zostać? Wywołać kolejną kłótnię? Rozmawiać? Miał pewne wątpliwości co do ostatniej opcji. Nie potrafił prowadzić normalnej konwersacji, która nie skończyłaby się kłótnią bądź czyjąś śmiercią. Nigdy nie był zbyt społeczny. Nawet jako człowiek odstawał od reszty. Mimo to naprawdę chciał z nią rozmawiać. Cieszył się, że przyszła. Nie potrafił jednak tego okazać.
- Rób co chcesz. 

- Bez przesady, ciastka są dobre. Następnym razem jeśli uda mi się upiec, to ci przyniosę - uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała, skąd w niej taka nagła zmiana nastroju na weselszy. Może po prostu Avriel gaduła, która dawno nie pokazała swojego oblicza wróciła? A może po prostu ona nie chciała iść i robiła wszystko, mówiła o rzeczach bezsensownych, byleby nadal zostać. Chociaż wątpiła, aby chłopak zrobił cokolwiek innego, prócz siedzenia. Wyglądał jak wrak wampira z gromadką pustych butelek otaczających go wkoło i będących wszędzie. Chyba nikt nie wmówi jej, że siedział tu cały czas i opróżniał to wszystko. 
- Nie wiedziałam, że grasz - zaczęła po chwili, sama nie będąc pewna, czy dobrze robi. - Kojarze tę melodię. 

Siedemnastolatek drgnął niemal niezauważalnie dla ludzkiego oka, jednak nie dla wprawionego oka wampira. Ten temat wyraźnie go zainteresował. Wyglądało jakby nawet przez chwilę chciał odwrócić się do dziewczyny, w ostatniej jednak chwili zaniechał tego.
- Kiss the rain. - powiedział z zauważalną zmianą w tonie jego głosu. 

Zauważyła to. Ten ledwo zauważalny ruch, który okazał tym samym zainteresowanie, a może i miała jedynie taką nadzieję. Postanowiła jednak nie poddawać się i dalej drążyć temat.
- Zagrasz jeszcze raz? - spytała z wyczuwalną próśbą w głosie. - Do tej melodii były słowa, ale teraz kompletnie mi umknęły - mruknęła, lecz dalej próbowała je sobie przypomnieć. Sama nie była do końca pewna, czy nawet jeśli zdoła je sobie przypomnieć - zanuci je, czy po prostu skłamie, że ich nie pamięta. Nigdy wcześniej przy nikim nie śpiewała, nawet nie próbowała. Nie licząc Olivera, jednak tego nie można było nazwać śpiewaniem, a raczej okropnym darciem tylko po to, aby go wkurzyć. 

Katsu nie wiedział do końca jak zareagować na jej prośbę. W końcu i tak już słyszała, jak grał, co by mu szkodziło, gdyby choć raz zrobił jej przyjemność i spełnił jej prośbę.
- Podobało ci się? 

- Jeszcze się pytasz? - udała oburzoną, zeskakując przy tym z parapetu. - Pewnie, że się podobało. Masz talent - uśmiechnęła się, czekając, aż Shin'ichi z powrotem zacznie grać. Musiała to przyznać, że bardzo jej się podobało. Nigdy wcześniej nie widziała na żywo, jak ktoś grał, a co lepsze, nigdy wcześniej nie widziała jego, gdy gra. Zawsze miała wrażenie, że Shin'ichi poza zabijaniem i dręczeniem innych nie ma żadnych pasij. Widocznie myliła się. 

Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech. Przyjemnie było usłyszeć od kogoś pochwałę, szczególnie, że przez większość życia słyszało się jedynie przekleństwa lub błagania. Poza tym, teraz mógł się do woli uśmiechać. Przynajmniej dopóki siedział do niej tyłem.
Nie chcąc kazać dłużej Avriel czekać, ani wystawiać jej cierpliwość na próbę, zaczął znów grać. Na początku się odrobinę obawiał, że przy niej może pomylić nuty i zniszczyć tą magię, którą już zdołał stworzyć. Palce go jednak nie zawiodły, odruchowo odnajdując właściwe dźwięki na klawiaturze. 

Gdy do jej uszu z powrotem dotarły przyjemne, czyste dźwięki, samoistnie przymknęła delikatnie powieki, dając porwać się magii melodii. Grał pięknie, bez ani jednej pomyłki, tworząc tym samym piosenkę, której słowa jedno po drugim pojawiały się w jej głowie. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd ją znała. Może z tamtego życia poza wyspą o którym dawno zdążyła zapomnieć? Może przypadkowo usłyszała ją chodząc po Przeklętym Mieście? Teraz, w tym momencie było to najmniej ważne. Nawet jakaś część jej chciała zanucić słowa piosenki do melodii, jednak szybko wycofała się z tego pomysłu. Miała wiele przeróżnych obaw i ich wizje, których nie umiała przepędzić. Shade, weź się w garść! Nie życie ma się tylko jedno. Co ci szkodzi, i tak za dużo razy chciał cię zabić - usłyszała krzyczący w swojej głowie głosik. Przygryzła delikatnie dolną wargę, spoglądając kątem oka na nadal grającego Shin'ichiego, który skupiony tworzył coraz to nowe dźwięki. W końcu pchnięta impulsem odetchnęła głęboko i otworzyła buzię, wprawiając w ruch struny głosowe, rzadko używane do śpiewania przy kimś.
- I often close my eyes and I can see you smile. You reach out for my hand and I'm woken from my dream. Although your heart is mine. It's hollow inside.... - dołączyła się do grania śpiewając, z powrotem wygodnie usadawiając na parapecie. 

Nowy, obcy mu dźwięk, wtargnął do jego idealnego i poukładanego świata, który go kompletnie pochłonął, kiedy tylko zaczął grać. Przez chwilę chciał nawet przerwać grę i wyrzucić intruza, jednak powstrzymał się. Śpiewała tak pięknie. Tak czysto i ciepło, że swoich głosem mogła rozpuścić wszystkie lody świata. Nie mógł tego zakończyć. Nie chciał. Nigdy. Pragnął jej słuchać już zawsze. 

Słowa same pojawiały się, a dziewczyna nie miała trudności z przypominaniem sobie ich. Zupełnie, jakby znała tą piosenkę od zawsze, a nie przypominała ją sobie w trakcie jego grania. Mimo tego poczuła dziwną ulgę. Coś takiego, czego nie umiała wytłumaczyć. Poza tym, że nigdy nie wyobrażała sobie takiej sytuacji jak ta. Jednak nie przeszkadzało jej to, mogło trwać dalej. Nawet mogła powiedzieć, że byłaby szczęśliwa. 

Melodia zbliżała się do nieuniknionego końca, ale on jeszcze nie chciał jej zakończyć. Nie chciał przestawać grać, bo równało się to z końcem jej śpiewu. Pokochał ten głos. Nigdy się jeszcze tak nie czuł. Melodia była w nim zawsze, jednak kiedy zagrały w nim również jej słowa, wszystko całkowicie się zmieniło. W środku pojawiło się niesamowicie przyjemne ciepło, którego obecności Shin'ichi w swoim życiu nigdy nie pamiętał. Był taki szczęśliwy. Chciał się śmiać i płakać równocześnie. Ostatni dźwięk był dla niego jak nóż wbity w samo serce. Zakańczający wszystko i nie pozostawiający po sobie nic.
W pokoju zapanował cisza. Shin'ichi znów nie był w stanie się ruszyć, ale tym razem było jakoś inaczej. Był tak zaskoczony, tak oczarowany. Teraz to nie żąl i smutek nie pozwalały mu na ruch, ale radość, prawdziwe szczęście w czystej postaci.
Po zimnym policzku wampira wpłynęła pojedyncza łza, które delikatnie spadł na biały klawisz ostatniego dźwięku. Piosenka Avriel, jej słowa, jej głos, jej śpiew. Ona dokonała niemożliwego. Stopiła lód skuwający serce chłopaka. Znalazła klucz do niego. 

Wydała z siebie ostatnie dźwięki, kończąc tym samym piosenkę w momencie, gdy Shin'ichi zakończył grać. Przez pewną chwilę pusto wpatrywała sie w ścianę przed sobą, myśląc nad tym wszystkim, co wydarzyło się w tak krótkim okresie. Nigdy nie sądziła, że swoje wampirze życie postanowi urozmaicić sobie nękając najbardziej znanego tyrana w mieście. Teraz jednak mogła pewnie powiedzieć, że Shin'ichi nim nie był. Mimo, jak bardzo się starał, jej już nie oszuka. 
W końcu zeskoczyła z parapetu i zmniejszyła dzielącą ich odległość, zastanawiając się nad wciąż trwającą ciszą i tym, czy zrobiła coś nie tak. 

To był jednak błąd. Ciche kroki dziewczyny wystarczyły, aby Shin'ichi został wyrwany z tego, jaj się po chwili okazało, jedynie chwilowego stanu. Szybkim ruchem ręki przetarł twarz w geście zmęczenia, chcąc zamaskować tym usuwanie śladów jego chwilowej słabości. Miał w głowie całkowity mętlik. Nie wiedział już sam czy chce żeby widziała go w takim stanie, czy chce żeby tu była czy też nie. Nigdy nie zastanawiał się nawet nad tym wszystkim. Czy chciał żeby ktokolwiek poznał jego prawdziwe oblicze. Czy on sam w ogóle je pamiętał. Odpowiedź nie była niestety tym czego chciałaby Avriel. - Jeżeli komuś o tym powiesz... Po prostu lepiej o tym zapomnij. I tak nikt nie może wiedzieć że się z tobą zadaje. 

Stanęła w miejscu, spoglądając spod lekko przymrużonych powiek na plecy chłopaka, który do tego momentu wciąż siedział odwrócony do niej tyłem.
"Lepiej o tym zapomnij"
Nie. Dlaczego? Czemu? Myślisz, że to takie łatwe?
"I tak nikt nie może wiedzieć, że się z tobą zadaje"
No tak...
Prychnęła cicho pod nosem, w tym momencie zła na samą siebie, że w ogóle zdecydowała się tu przyjść. Nie wiedziała, co mogło nią kierować. Miała nadzieję? Na co. Na to, że on może się zmienić? Może i nie był już tym tyranem, którego kiedyś przypadkowo spotkała, jednak wciąż ten sam Shin'ichi. 
- Jasne, masz rację. Pójdę już - powiedziała oschle z wyczuwalnym żalem w głosie. Odwróciła się na pięcie, chcąc jak najszybciej znaleźć stąd jak najdalej i tak jak radził jej chłopak - zapomnieć o tym, a przynajmniej spróbować. 

"NIE!" Krzyknęła w nim wszystko, jednak on sam pozostawał wciąż milczący. Nie o to mu chodziło. Nie chciał żeby poszła. Wcale jej tego nie kazał zrobić. Pragnął jedynie zachować stanowisko i twarz przed mieszkańcami wyspy. Ale czy teraz to miało znaczenie? Czy osłony to jakiekolwiek znaczenie bez niej? Przecież już kiedyś szukał swojej królowej, dlaczego ona nią nie mogła zostać. Co z tego ze według innych była gorsza, kiedy on ją uważał za najwspanialszą na świecie. Nie chciał żeby obchodziła, bo wiedział ze w pewnego dnia nawet ona miałaby go w końcu dość i nigdy by już nie wróciła. Straciły ja na zawsze. - Nie idź.! - krzyknął chłopak gwałtownie obracając się na krześle łapiąc ja za nadgarstek - Proszę. .. - dodał, puszczając jej rękę - Nie chce znów zostać sam. - Jego głos totalnie się załamał. Całkowicie pozbawiony energii do kolejnej kłótni, odsunął się na kolana, opuszczając głowę do dołu. Z niebiesko - zielonych oczu wampira popłynęły łzy, które cichutko skąpy wały na nieco brudna podłogę. - Nie chce juz być sam.
Udało się skończyć 

Totalnie ją zamurowało. Chociaż mogłoby to być nawet za słabe słowo, ona nie potrafiła w tym momencie wymyślić lepszego. Stała tak w miejscu, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w ścianę przed sobą, jakby chciała coś z niej wyczytać, a nie mogła. Nie mogła nawet wydusić z siebie słowa. Nic. Wciąż słyszała odbijające się echem słowa, które wypowiedział Shin'ichi. Można by było uznać je za pierwszym razem za kłamstwo, lecz ona wiedziała, że nim nie są. 
Zamrugała parę razy, otrząsając się z chwilowego otępienia, po czym odwróciła do chłopaka i uklękając przed nim - bez chwili namysłu po prostu przytuliła. 
- Nie musisz być sam. Wiesz, ściany to też dobrzy towarzysze, ale one nigdy nic nie odpowiedzą - powiedziała po chwili. 

Ciałem wampira wstrząsnął dreszcz kiedy poczuł po raz kolejn6 ciepło jej bliskości. Cały zeszyt wziął, jednak wciąż nie podnosił wzroku. Nie był w stanie spojrzeć jej w twarz. W środku niego szalała krwawa walka emocji z przekonaniami. Nie mógł nic zrobić. Tylko siedział bez ruchu, pozwalając łzom wciąż płynąć. - I nie są tobą - W końcu nastąpił jakiś przełom. Shin'ichi wysunął ręce z jej objęcia, kierując je tak jakby chciał ją uderzyć, odetchnąć. Ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego objął ją i przesunął bliżej do siebie, robiąc to nieco zbyt brutalnie. Wbił swoje chude palce w plecy brunetki, kurczowo łapiąc się jej ubrań i chowając twarz w jej ramionach. - Nie zostawiaj mnie. - szepnął, rozlega jąć się jeszcze bardziej. Kompletnie zapomniał o wszystkim. Całkowicie przestał się powstrzymywać płacząc teraz jak małe dziecko. 

Nie musiała długo zastanawiać się nad odpowiedzią, jednak przez krótką chwilę milczała. Nie było to oznaką czegoś złego, po prostu jeszcze nie mogła w to do końca uwierzyć. Przecież niedawno chcieli się nawzajem pozabijać, życzyli sobie jak najgorszych rzeczy, byli dla siebie wrogami. A to wszystko nagle zmieniło się. 
- Nie zostawię - odparła w końcu, czując, jak jeszcze mocniej obejmuje ją i przyciąga do siebie. Nie mogła inaczej odpowiedzieć, nie chciała inaczej odpowiadać. Taka już jest i woli, aby pozostała nadal. 

Te dwa słowa wystarczył, aby się przestał trząść. W jednej chwili odrzucił wszystkie obawy. Była jedyną osobą której ufał i bezgranicznie wierzył. Nie wiedział czemu i skąd, ale czuł ze by go nigdy nie oszalała, nie skrzywdził. W przeciwieństwie do niego. - Prze...przepra-szam... - szepnął, dusza się własnym łkaniem. 

-...Nie jestem zła. Potrafię wybaczyć wiele rzeczy, nawet tych najgorszych - powiedziała, wstając po chwili wesoło z podłogi i wyciągając rękę w jego stronę. - Wstawaj - usmiechnęła się. Mogłaby w tej chwili znów siedzieć nieruchomo i z niemałym szokiem kolejny raz wpatrując się pusto przed siebie, ponieważ zrobił to, czego nie zrobił nigdy wcześniej - przeprosił. Wolała być po prostu z tego powodu szczęśliwa, niż rozstrząsać to. Cieszyła się, że w końcu wyrzucił to wszystko z siebie i otworzył się przed nią. Chciała, aby on również mógł poznać co to znaczy być szczęśliwym, ale nie mordujac i zabijając. 

Białowłosy niepewnie podniósł głowę spoglądając na Avriel. W tej chwili wydawała mu się taka piękna i idealna, niczym anioł. W jego wilgotnych oczach pojawiła się jakby iskierka. Ciepłe światełko, któremu lód nie przeszkadzał juz płynąć. Chłopak przeniósł swój wzrok na jej wyciągnięte w jego stronę dłoń. "Boże, jednak istniejesz , skoro mi ją zeslales" -pomyślał, chwytając jej rękę i poznając wampirzycy pomoc mu wstać.


- No, i o to chodzi! - zawołała wesoło. - Proponowałabym - to tak na marginesie - tu posprzątać. Nie zrozum mnie źle, u siebie też mam często niezły bałagan, ale kuchnia przyda ci się. W końcu muszę upiec te ciastka, ale chcę być wiarygodna, abyś nie pomyślał sobie, że je kupiłam - powiedziała hardo, krzyżują ręce na piersi, jednak zamiast wyglądać dość wiarygodnie - wyglądała dość komicznie, zwlaszcza ze swoim wzrostem. Ona jednak traktowała sprawę jak najbardziej poważnie, zapominając o wszystkim złym, co było wcześniej. W końcu liczy się tu i teraz. 

Na jego twarzy po raz pierwszy od bardzo dawna pojawił się prawdziwy uśmiech, przepełniony ciepłem i radością. Po pchnięcie impulsem delikatnie wziął ja za ręce i splótł ich palce ze sobą, przez cały czas spoglądając przy tym prosto w jej oczy. - Zostań. Ze mną. U nas. - powiedział tonem którego jeszcze nigdy u niego nie usłyszała - Śpiewaj, pięć ciasteczka, mów aż sama zechcesz przestać. Rób wszystko co tylko z pragniesz, ale proszę. .. Nie. Błagam cię, nie znikaj juz nigdy więcej, bo przez ciebie znów będę płakał. 

Nieco zdziwiona spojrzała się na niego, pierwszy raz słysząc w jego głosie coś dziwnego, nowego. Jednak nie było to coś złego, a pozytywnego. Czując przyjemne ciepło w środku, oraz widząc jak bardzo zależy mu na tym - nie potrafiła odmówić.
- Tego bym na pewno nie chciała - odparła szybko. - Zdecydowanie lepiej wyglądasz z uśmiechem. Tak jak teraz. Masz bardzo ładny uśmiech - dodała, po czym sama się uśmiechnęła, nie mogąc dłużej wytrzymać. 

Jeszcze szerszy uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy tylko usłyszał jej słowa. Niespodziewanie jednak szybko on zniknął, zastępując go smutnym spojrzeniem. Chłopak spuścił wzrok i puszczając dłonie dziewczyny, odsunął się nieco od niej. 

- Hm? - spojrzała się na niego, nie wiedząc, co mogło wywołać u chłopaka taką nagłą zmianę nastroju. W końcu jeszcze przed paroma minutami szczęśliwy uśmiechał się do niej, a teraz najzwyczajniej w świecie to wszystko zniknęło, zastępując smutnym spojrzeniem niebiesko zielonych oczu. Zaczęła nawet zastanawiać się, czy ona nie zrobiła czegoś nie tak, nie powiedziała czegoś niestosownego.
- Shin'ichi? 

- Wiesz, że to nie będzie trwać wiecznie. Nie zawsze będę się tak uśmiechał. - powiedział, znów kierując swój wzrok na nią - Nie mam pojęcia co zrobię jutro, nawet jaki idiotyczny pomysł wpadnie mi do głowy za kilka minut. Co jeżeli znów cie skrzywdził? Po raz kolejny będę próbował zabić? Ja... - zaczął, uciekając przed jej wzrokiem - Ja nad tym nie panuje... 

Wysłuchała go do końca z poważnym wyrazem twarzy, po czym sama podeszła do niego i złapała za rękę.
- A ty wiesz, a jeśli nie to ci przypomnę, że nie odejdę. Nie ważne co będzię, jak będzię. O to nie musisz się martwić. Nie zostawię cię z byle błahego powodu, a śmierć boi się mnie bardziej, niż ja jej - zażartowała. - Pomogę ci, od tego jestem. 

Shin'ichi znów się lekko uśmiechnął, jednak towarzyszyło temu zbyt dobrze znane jej parsknięcie śmiechem. Spojrzał na trzymające jego ręce, dłonie dziewczyny, oglądając tak dokładnie, jakby nagle wydawały mu się najbardziej interesująca rzeczą na świecie. - A od czego ja jestem? 

- Od tego, aby po prostu być - odparła, jednak nie pozwalając mu szybko dojść do słowa, dodała. - Abyś uśmiechał się, grał tak pięknie na pianinie jak nadal grasz, czasami mógł pokrzyczeć, w końcu z moim sieroctwem różnie bywa, abyś miał idiotyczne pomysły, one też są potrzebne, mógł być sobą i... - zawahała się na chwilę, lekko przygryzając dolną wargę. -...częściej mnie przytulał... - wymruczała cicho. 

Zdawało się, że już nic go nie zaskoczy, jednak Avriel jak zwykle musiała mu udowodnić jak bardzo się myli. Wampir doskonale usłyszał jej ostatnie słowa, zaskoczony lekko tym, że miała odwagę wypowiedzieć je na głos. Kątem oka spojrzał na znajdujące się za nim okno i uśmiechając się, znów spojrzał na brunetkę. - Teraz jest pora na to ostatnie. - mruknął i z acznie delikatniej niz poprzednio przesunął ją do siebie. Mocno obejmując. 

Na jej ustach zawitał delikatny uśmiech, gdy poczuła ciepło Shin'ichiego, oraz jego ramiona obejmujące ją. Nie spodziewała się tej redakcji po nim, nawet miała cichą nadzieję, że nie usłyszy jej ostatnich słów, jednak była mile zaskoczona. 
Wampirzyca sama nie czekając długo wyciągnęła ręce i objęła chłopaka, twarz chowając w jego koszuli. Nigdy nie wyobrażała sobie tak swojego życia na wyspie, lecz nie przeszkadzało jej to. Niech tak zostanie już na zawsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani