Pogadaj z nami :D

wtorek, 11 listopada 2014

All right, kill me

Już od dobrej godziny bezustannie wszczynała poszukiwania tego drania. Drania, któremu znów dała się namówić do pomocy. Który pewnie znów uraczył się zbyt dużą ilością alkoholu, wziął swoje na plecy i ani jednego słowa wyjaśnienia - po prostu wyszedł. A ona? Została sama. 
    Wściekła w końcu przystanęła w miejscu, gdzie nie narażała się na zdeptanie przez zebranych na sali innych gości, po czym odrzuciła do tyłu kasztanowe loki lecące jej do złotych oczu. Nie wiedziała, co ma teraz ze sobą zrobić. Nie dla niej były piękne suknie, stanie przed lustrem godzinę, aby wyglądać bardziej wampirzo, niż potwornie, ani również bale, sale pełne ludzi, do których trzeba było pałać sztuczną sympatią, która znikała po przekroczeniu magicznego progu i znalezieniu się na zewnątrz. 
Tutaj nadawałby się Shin'ichi - przeszło jej przez myśl. Ciekawa też była, co wampir może robić w tym momencie. Od tamtego incydentu nie widziała się z nim ani razu... ani nawet nie przyszło jej do głowy widzieć się. 
- Skup się - mruknęła do siebie, klepiąc się dla otrzeźwienia po policzku. Skoro została sama, dlaczego by po raz pierwszy w swoim nie życiu nie zabawić się? Chociażby nawet otworzyć twarz do kogoś i spróbować porozmawiać. 
    Odetchnęła głęboko, wygładzając falbany czarnej sukni, które w tym czasie zdążyły się powędrować we wszystkie strony i ruszyła spokojnym krokiem przed siebie. 
Shin'ichi westchnął głośno, teatralnie przewracając oczami przy tym oczami. Jeszcze jeden raz rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę otaczających go nieumarłych. Miał całkowicie dość towarzystwa tych stworzeń i ich nudnych rozmów na temat biznesów, zaprowadzaniu porządku w mieście, sprawowaniu władzy, jedzenie, bla, bla, bla. Najchętniej uciekłby stąd gdziekolwiek, byle jak najdalej i zostawić tych wszystkich sztywniaków. Niestety jeżeli chciał utrzymać swoją władzę na tej przeklętej wyspie i szacunek jego mieszkańców musiał uczestniczyć w tych wszystkich nic niewartych balach.
Wampir upił z kieliszka łyk świeżej ludzkiej krwi. Jedynym plusem tych głupich przyjęć było to, że mógł bez problemów zaspokoić swój głód. Tym razem było inaczej. Białowłosy dam już nie był pewien ile litrów posoki wypił tego wieczoru, jednak nie czuł żadnej różnicy. Przez cały czas czuł okropny ucisk w żołądku, którego żaden posiłek nie mógłby zakończyć.
Katsu westchnął po raz kolejny i przymknął lekko oczy. Był naprawdę znudzony i zmęczony tą rozmową, którą tak naprawdę kompletnie ignorował. Gdyby ktoś teraz zadałby mu jakieś pytanie wampir po prostu nie byłby w stanie na nie odpowiedzieć. Nie chodziło tu już nawet o to, jak bardzo nudna była ta rozmowa, ale że jego myśli były gdzieś daleko, poza tym całym szlacheckim dworem. Przy pewnym pięknym uśmiechu i jeszcze piękniejszego śmiechu. Złotych oczach i burzy kasztanowych włosów. Tą...
- A pan co o tym myśli, panie Katsu? - odezwał się czarnowłosy mężczyzna, wyrywając młodego tyrana z jego świata.
- Muszę się napić. - mruknął wypijając ostatnie krople krwi i bezceremonialnie wstał, ruszając w stronę 'żywego bufetu'.
W czasie swoich obchodów zdążyła zamienić parę zdań z paroma przypadkowymi osobami... i upić jakiegoś wampira. Chociaż nie była do końca pewna, czy on był już pijany, a ona tylko dokończyła jego zadanie przytulenia stołu i obślinienia białego obrusu w "słodkiej" drzemce. Ku jej zdziwieniu powoli przyzwyczajała się do tego towarzystwa, wszechobecnego szumu, rozmów, śmiechów i kuszącej woni świeżej krwi. Suknia przestała jej tak bardzo przeszkadzać, nie zagadała nikogo na śmierć i nawet nie zabiła się jeszcze na wysokich obcasach. To wszystko można uważać za plusy w porównaniu z jej gapowatością i ogólnym nierozgarnięciem.
- Witam szanowną panią! - Odwróciła się zdziwiona, słysząc za sobą wesoły, męski głos. Idąc drogą logicznego myślenia był to gospodarz, który dbał o to, aby goście dobrze się bawili. Wiekowy wampir o dość podejrzanym obliczu, jednak z grzeczności na jej usta wpełzł lekki uśmiech, który posłała w stronę mężczyzny.
- Witam - skinęła delikatnie.
- Panna?...
- Avriel - przedstawiła się szybko. - Wspaniałe przyjęcie.
- Miło mi damę poznać - ujął jej dłoń, składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. - Staram się, aby goście byli zadowoleni - dodał. Skinęła delikatnie głową, nadal uważnie obserwując wampira, który ukazując cechę bardzo rozmownego zaczął opowiadać nieco więcej o przyjęciu i gościach.
- Niech mi pan wybaczy, nie chcę być niegrzeczna, ale nie sądzi pan, że to już za dużo? - odezwał się jakiś nowy wampir o długich, blond włosach.
- Sam uznam kiedy będzie za dużo! - warknął w odpowiedzi Shin'ichi, odstawiając kolejny pusty kieliszek. Wystarczyło przetrwać jeszcze kilka godzin i mógł spokojnie wracać do swojej samotni. Od zawsze powtarzał, że wampiry w przeciwieństwie do ludzi są istotami samotnymi, a nie stadnymi jak wszystkim się tutaj wydawało.
- Po prostu przyślij mi jakąś piękną wyznawczynię i odpieprz się ode mnie. - mruknął opierając się ciężko o, wyglądający na antyczny, stół.
- Och, jak miło mi ponownie widzę pana, panie Katsu. - Do białowłosego podszedł zadowolony gospodarz przyprowadzając ze sobą nowo poznaną wampirzycę. - Nie wiem czy miał pan już przyjemność poznać tą piękną i uroczą młodą damę. Avriel, pan Katsu. Panie Katsu, Avriel.
Mężczyzn a podniósł od niechcenia wzrok na wampira i szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, wlepiając swoje szkarłatne tęczówki w ubraną całą na czarno brunetkę.
- Oh, no pewnie! - klasnął nagle głośno w dłonie, uśmiechając się szeroko. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, gdy wyrwał ją tym gwałtownym gestem z zamyślenia. - Proszę za mną, chciałbym przedstawić madame kogoś.
- Oczywiście - skinęła głową, podążając u boku gospodarza do baru, przy którym blacie twarz obijał sobie ktoś widocznie styrany życiem. Cóż... Nie wszyscy muszą się dobrze bawić tak jak panie po prawej stronie, które gdyby tylko mogły, urządziłyby płatny striptiz z galą rozdania koronkowych stringów i staników.
   Gdy tylko jednak usłyszała charakterystyczne nazwisko "Katsu", serce podskoczyło jej do gardła, nagle przypominając o swojej martwej obecności. Wlepiła szeroko rozwarte oczy w Shin'ichiego, który nie pozostawiając dłużny zareagował podobnie. Jego biały garnitur idealnie pasował do śnieżnobiałych włosów, a sam wampir wyglądał bardzo elegancko.
Wywołałam wilka z lasu - zaśmiała się w myślach. Nie chcąc jednak zepsuć dobrego wrażenia na gospodarzu uśmiechnęła się delikatnie i dygnęła lekko, jak to robiły damy na powitanie.
- My się już znamy. - powiedział po chwili wampir bez entuzjazmu, odwracając się do 'natrętów' tyłem i kontynuując wlewanie w siebie ile wlezie krwi. Nie mógł inaczej zareagować. Musiał jakoś ukryć swoje poruszenie nagłym pojawieniem się Avriel przed nimi, jak i przed sobą samym.
- Wybaczą państwo, ale muszę państwo opuścić i zająć się innymi gośćmi. Życzę udanego przyjęcia. - Po tych słowach, mężczyzna opuścił ich kierując się w stronę reszty uczestników balu. Zostali sami.
Odprowadziła wzrokiem gospodarza, który wręcz emanował pozytywną energią, każdemu posyłając szeroki, aczkolwiek trochę przerażający uśmiech.
- Nie spodziewałeś się - bardziej stwierdziła, niż spytała, dosiadając się do białowłosego chcąc, czy nie chcąc. - Ja też nie. Nawet tutaj zatruwam ci życie.
Zagadała, próbując nie myśleć o tamtej sytuacji przy jeziorze, jednak trudno było jej się skupić
- Ile mam jeszcze czekać?! - krzyknął do trudno było tak naprawdę określić kogo, ignorując dziewczynę najbardziej jak się tylko dało. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność. Nie, nie chodziło o to, że dobra wychowanie mu na to nie pozwalało, wręcz przeciwnie, on go po prostu nie miał. To było coś innego, trudnego do wytłumaczenia. Jak wtedy nad jeziorem ostatnim razem, kiedy mimo iż normalnie całymi dniami potrafił siedzieć pod wodą, bez chociażby jednego wynurzenia po tak cenny dla ludzi tlen, to musiał się wynurzyć. Musiał bo wszystko w nim tego chciało, pragnęło, kazało mu.
- Może się nie wydaje, ale jednak ta wyspa to wolne miejsce i w pewnym sensie masz tu takie samo prawo co ja, do uczestniczenia w tym przejęciu. Choć ja mam większe. - dodał, chcąc jakby podkreślić przed nią jego i jej miejsce na drabinie społecznej.
Dziewczyna westchnęła cicho, jednak nie sprzeciwiła się wampirowi. Kiwnęła tylko głową, nalewając świeżej krwi do kieliszka i odchodząc uzupełnić zapasy. Z jednej strony wampirzycy było jej trochę szkoda. Może akurat pierwszy dzień w pracy, a tu już krzyczą. Na nią ciągle wszyscy krzyczą, jednak ona na przekór to ignoruje i uśmiecha się ciągle, jakby była to zupełnie oczywista sprawa.
- A ja mam niższe prawo - dodała jakby na koniec jego wypowiedzi. - W końcu nie wszyscy wiedzą, co robiłam po godzinach - Wzrokiem omiotła salę, po której w podskokach biegał napotkany przez nią mężczyzna. Gdyby on wiedział, już na wejściu wyprowadziły by ją straże, potem wepchnęli do celi, a na końcu pewnie stracili.
- Od razu by to zrobili. - mruknął wampir jakby czytając w jej myślach - Gdyby był to normalny dzień i miejsce, to co innego, ale tutaj... Zrobiliby z twojej śmierci piękne widowisko, umilając sobie przy tym ten nudny bal. - Białowłosy jednym haustem opróżnił dopiero co napełniony kieliszek i głośno postawił go na blacie, bezsłownie domagając się tym samym kolejnej porcji - Gdyby mieli dobry humor, urwaliby ci głowę i rozkoszowali się widokiem twojej świeżej krwi, powoli spływającej i plamiącej jasny parkiet. - dodał po chwili, wciąż nie zamierzając zaszczycić ją spojrzeniem - Gdyby mieli gorszy dzień, podpaliliby cię i upajali się twoimi głośnymi lamentami oraz krzykami przepełnionymi bólem.
Wysłuchała do końca wypowiedzi Shin'ichiego, sama wlepiając wzrok w sufit i bardzo intensywnie zastanawiając się nad jego słowami.
- Sama nie wiem, który sposób byłby lepszy i lepiej by wyglądał. Jak umrzeć, to raz, a dobrze... Oprócz tego, że kiedyś już raz się umarło. Jeśli urwaliby mi głowe, to by za szybkie było, chyba wolałabym, gdyby mnie podpalili - powiedziała w końcu, kończąc lustrować sufit.
Wampir gwałtownie odwrócił się w jej kierunku, zrzucając przy okazji kieliszek, który zetknąwszy się z podłogą, rozbił się na milion drobnych kawałeczków. On jednak nie przejął się tym zbytnio. Całą jego uwagę pochłonęła dziewczyna, na którą gapił się jak w największe dziwadło na świecie.
- Czy ty w ogóle wiesz, czego sobie życzysz?! Czy wyobrażasz sobie jak niewyobrażalnie wielki to jest ból?! Czy ty kiedykolwiek widziałaś, jak kogoś palą żywcem?! - zaatakował ją pytaniami, warcząc jak dzikie zwierzę.
Uniosła wzrok lekko ku górze, spoglądając się spokojnie na Shin'ichiego, który widocznie hamował się, aby nie zrobić z nią tego samego, co z kieliszkiem przed chwilą.
- Widziałam - odparła najzwyczajnej w świecie. - Nie raz widziałam, jak ktoś ginie palony żywcem. Czy tego sobie życzę, czy nie i tak kiedyś mnie to spotka. Jak nie taka śmierć, to na pewno inna. Więc czemu mam się tego cały czas obawiać, tak samo jak i tego, czy będę cierpieć.
Ciałem wampira wstrząsnął jakiś dziwny dreszcz, który ze wszystkich sił starał się zamaskować przed dziewczyną. Nie miał pojęcia dlaczego tak zareagował, tak jakby myśl o śmierci wampirzycy nie mieściła mu się w głowie. Ale to przecież było śmieszne. Sam przecież nie raz miał ochotę odebrać jej życie. Czemu niby teraz miało być inaczej.
- Czemu od razu zakładasz, że umrzesz? Sądziłem, że należysz raczej do optymistów.
- Bo tak jest - uśmiechnęła się. - Po prostu przyswoiłam już do siebie tę myśl i nie zamartwiam się nią na codzień. Tak jakby... To było oczywiste i tyle - zakończyła swój monolog, wzruszając delikatnie ramionami. Nie miała pojęcia, dlaczego wampir tak się uniósł, w złości aż tłukąc niczemu i nikomu winny kieliszek, którego szczątki zbierała teraz jeszcze bardziej blada niż wcześniej barmanka.
Shin'ichi przez dłuższy czas z zaskoczeniem wpatrywał się w nią, jednak z każdą chwilą jego twarz stawał się coraz mniej przyjemna. W pewnym momencie złapał mocno brunetkę za ramię i wstając od stołu tak gwałtownie, że krzesło z głuchym uderzeniem spotkało się z podłogą, pociągnął ją przez tłum w stronę wyjścia.
Dzięki swojej wampirzej sile i szybkości chłopaka niemal w mgnieniu oka znaleźli się oboje na dachu budynku. Siedemnastolatek puścił zdezorientowaną wampirzycę i popchnął ją nieco na krawędź dachu.
- W takim razie po co to wszystko?! - zapytał głosem pełnym gniewu - Po co ta maskarada i udawanie? Nie lepiej od razu się przyznać?! Nie lepiej, żeby od razu cię zabili?! Po co to ciągnąć?! Nie lepiej załatwić do tu i teraz?! - mówiąc to, rzucił jej do rąk niewielki kawałek drewna, zakończony na końcu.
Spojrzała się na niego, na kawałek drewna w swojej dłoni, a następnie w dół. Stała na samej krawędzi, gdzie z dachu do ziemi dzieliło ją dobrych kilka.. naście.. naset metrów. Nie umiała dobrze określić, ile dokładnie. Wiatr porywał jej kosmyki włosów w każdą możliwą stronę, zostawiając je nawet na twarzy. Ostatni raz zerknęła na kawałek drewna, po czym przechyliła się do przodu, dokładnie tak, jakby już miała spaść. W ostatniej chwili jednak wyskoczyła z butów, odbijając się stopami od samej krawędzi i lądując w bezpiecznej odległości od ziemi. Odwróciła się przodem do Shin'ichiego, nie racząc już nawet odgarnąć irytujących włosów.
- Na razie nie śpieszy mi się do śmierci - podeszła do niego na boso. - Raz krzyczysz mówiąc, że nie wiem czego sobie życzę, skazując się na śmierć. Potem też krzyczysz, ale namawiasz mnie do samobójstwa. Jeśli zabiłabym się sama, to byłoby bez sensu - wręczyła mu drewno do ręki, jakby mówiąc "więc zrób to ty, w końcu wiele razy chciałeś".
Katsu długo wpatrywał się w wręczone mu narzędzia. Rozważał różne opcje, zastanawiając się, czy to nie jest podstęp. Wziął pod uwagę wszystkie plusy i minusy, po czym zacisnął zimne palce na kołku.
Jeszcze raz spojrzał na Avriel, wpatrując się prosto w jej złote oczy. Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech... tyle, że mordercy i psychopaty. Wolno podszedł do dziewczyny od tyłu, chcąc się napawać każdą sekundą tej chwili. Delikatnie objął ją w pasie i oparł głowę o jej ramię.
- Masz rację księżniczką. Samobójstwo jest najbardziej hańbiącą śmiercią, jaką znam. - szepnął jej do ucha - Ale śmierć z ręki samego pana i władcy Przeklętego MIasta, wampira, przed którym drży każdy mieszkaniec wyspy , byłaby jak wyróżnienie. W takim razie... - Białowłosy podniósł do góry prawą dłoń, drugą jeszcze mocniej przytrzymując ją przy sobie. - ...dobranoc Avriel.
Chciał tego. Pragnął ją zabić. Tak bardzo chciał pozbyć się jej ze swojego życia, jak jeszcze nikogo innego. Przeszkadzała mu i całemu społeczeństwu. Wiedział, że powinien to zrobić. Musi ją zabić.
Zamachnął się i już miał wbić zaostrzony koniec w jej serce, kiedy lekki wiatr rozwiawszy gęste, kasztanowe włosy dziewczyny, przysłonił mu widok. Nie byłby to żaden problem, gdyby nie delikatny, słodki zapach zmieszany z zapachem krwią uderzył w jego nozdrza.
Nie chciał jej zabić. Nie potrafił tego zrobić. Ale było już za późno, aby cofnąć rękę. Jednak nie, żeby zmienić jej kierunek.
Sama nagle zechciała odpowiedzieć białowłosemu cichym "dobranoc", jednak w ostatniej chwili powstrzymała się, myśląc, że to nienormalne i nie na miejscu. Chociaż pewnie byłoby najmniej nienormalną rzeczą, jaka wydarzyłaby się w przeciągu paru godzin. Myśląc o śmierci nigdy nie cofała się wstecz w swoim wampirzym życiu i nie przypominała wszystkich chwil, jakie spotkały ją na wyspie. Do tej pory sądziła, że to głupie. W tej chwili uświadomiła sobie, że jednak to był błąd, którego widocznie już nie naprawi. Zamknęła oczy, czekając jedynie na piekło. Mijały sekundy, a z czasem może i nawet minuty? Czy tylko jej się zdawało, czy czas aż tak bardzo się dłużył? A może wszystko odbywało się w zwolnionym tempie? Ona nie czuła nic. Nie poczuła bólu, zapachu swojej krwi, ani nie usłyszała śmiechu Schin'ichiego, który zwiastowałby to, że cieszy się z jej śmierci. Jedyne co poczuła to zapach krwi... Jego zapach krwi.
    Otworzyła oczy, czując, jak uścisk w którym trzymał ja białowłosy zwalnia się. Odwróciła się gwałtownie, widząc krew, która zaczęła tworzyć na ziemi szkarłatną kałuże.
-...Ty idioto! - Tym razem to ona wydarła się na niego. Szybko otarła wezbrane w oczach łzy, będąc bardziej zła, niż rozczarowana zmianą decyzji. Nie obchodziło ją już nawet to, co może jej zrobić. Zamiast zranić ją, zranił siebie.
- Profesjonalnie mówi się masoshista. - odparł cicho wampir, dziwnie pustym wzrokiem spoglądając na złotooką. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech, a on sam parsknął krótkim śmiechem.
Mężczyzna zaczął się odrobinę chwiać i tracić równowagę. Nogi się pod nim ugięły i ciężko upadł na kolana. Złapał dłońmi wystający mu z piersi kawałek drewna, próbując wyjąc go z ciała. Ledwo jednak dotknął drzewca, syknął głośno z bólu i zgiął się w pół. Zaczął głośno kaszleć, krztusząc się własną krwią, którą zdążył sobie już opluć całe spodnie.
- Cholera... - wychrypiał, a po twarzy popłynęła mu kolejna dawka posoki - Przestaniesz...i mi... po-pomożesz, czy... uhhmm... mam to sam... zro-obić?
Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego jak w osobę, która do reszty oszalała. Fakt, określenie "masochista" o wiele lepiej by do niego pasowało, chociaż jeśli tylko ruszyła by w tej chwili trochę wyobraźnią, wymyśliłaby o wiele gorsze masochistyczne wyzwiska.
- Nie dotykaj tego - syknęła, lejąc go po rękach, gdy tylko dotknął kawałka drewna. W tym momencie zapomniała już o sytuacji, jaka wydarzyła się parę minut temu, o tym, że namawiał ją do samobójstwa, a potem sam chciał zabić.
- Do reszty postradałeś zmysły - mruknęła zła pod nosem, drąc kawałek swojej sukni. - Nie ruszaj się - dodała, delikatnie łapiąc wbite w jego ciało drewno, które o dziwo szybko jednak wyciągnęła, nie bawiąc się w bycie delikatną. Po tym wszystkim przyłożyła do jego rany kawałek materiału, aby zatamować upływającą krew. Gdyby czekała z wyjęciem tego cholerstwa, nic dobrego by z tego nie wyszło.
- Może... - zaczął starając się opanować ataki kaszlu. Nie dane mu było jednak skończyć tej myśli. W chwili, gdy Avriel pozbyła się z jego ciała kołka, poczuł tak silny, wręcz nie do opisania ból w klatce piersiowej, który aż zaparł mu dech. Nagle oddychanie zaczęło mu być potrzebne po chwili zaczął ciężko oddychać, z trudem wciągając powietrze do płuc.
Ból jednak nie mijał, a szkarłatna plama na śnieżnobiałym stroju wampira z każdą sekundą stawała się coraz większa. Katsu odruchowo przyłożył dłonie do rany samemu nie wiedząc, co chce tym osiągnąć. Jednak zamiast poczuć dość sporych rozmiarów dziurę w swoim ciele, natrafił na zimne dłonie dziewczyny, które przez cały czas starała się zatamować krwawienie.
- Przestań! Daj mi po prostu umrzeć! - warknął na nią. Był jednak zbyt słaby, żeby zrobić coś więcej. - Po co to robisz? I tak mnie nienawidzisz. Nikt na tym przeklętym świecie nie żywi do mnie innego uczucia niż nienawiść. Zrób wszystkim przysługę i mnie dobij.
Rozszerzyła z wrażenia oczy, wpatrując się w niego tępo. Po jej ciele przeszedł zimny dreszcz, słysząc słowa Shin'ichiego. Tak, w tym momencie mogła uznać bez słowa sprzeciwu, że był nienormalny i do granic możliwość. postradał zmysły.
    Na krótką chwilę przestała uciskać ranę na jego katce piersiowej, zostawiając tę czynność jemu samemu... Tylko po to, aby w chwili tej dać mu w twarz.
- Czy ty siebie słyszysz!? Przysługę!? Muszę rozczarować ciebie i innych, ale jeszcze trochę pożyjesz! A teraz zamknij się łaskawie i daj mi ratować twoje nie życie! - wydarła się na niego, czując przy okazji niemałą ulgę. Cała złość jaka do tej pory w niej siedziała wreszcie znalazła swoje ujście. Wewnątrz wreszcie poczuła jak napięcie znika, jednak nie mogła tego powiedziec o swojej zewnętrznej powłoce. Bez słowa rozdarła kolejny materiał sukni, a ten całkowicie przesiąknięty krwią odrzuciła na bok. Świeży pseudo bandaż z powrotem przyłożyła do jego rany, tamując krew i nie racząc mężczyzny spojrzeniem.
Zatkało go. Dosłownie i w przenośni aż zamurowało go z wrażenia. Spodziewał się po niej naprawdę wiele, jednak nie tego. Musiał jednak przyznać, że pomogło mu to, przywracając zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
- Szkoda sukienki. - mruknął do niej, łapiąc ją za nadgarstek i uniemożliwiając oderwanie kolejnej falbany od stroju. Zamiast tego zaczął rozpinać koszulę, której przód i tak był już w całości cały pokryty krwią. Zdjąwszy z siebie ubranie, sam zaczął rozdzielać materiał, jednak nie szło mu to najlepiej. - I tak nadaje się tylko do wyrzucenia. - mruknął z żalem i zrezygnowawszy samemu z prób podarcia koszuli, podał ją Avriel.
Westchnęła cicho, odbierając od Shin'ichiego zaplamioną krwią, brudną i podartą koszulę. Rezygnując z darcia swojej sukni, poczęła rozdzierać biały materiał na dłuższe pasy tak, aby zrobić z niego prowizoryczny bandaż. Podczas wykonywania tej czynności swoimi myślami była gdzieś zupełnie daleko. Miała do samej siebie mnóstwo pytań, na które teraz nie umiała odpowiedzieć. Bo w końcu dlaczego nie skorzystała z okazji i nie zakończyła jego cierpień, zabijając go? Ciągle tylko na nią krzyczał, ignorował, namawiał do śmierci, sam chciał zabić, był wredny, egoistyczny i aż do znudzenia można by wymieniać dalej. Nie umiała wyjaśnić tego sobie samej, ale nie chciała go zabić..
    Kończąc swoją czynność obwiązała parę razy klatkę piersiową chłopaka bandażem z koszuli sprawiając, że nie wyglądało to w tak opłakanym stanie.
- Gotowe.. - mruknęła pod nosem, patrząc dla pewności, czy aby się nie rozwiąże.
Shin'ichi przez cały czas przyglądał się poczynanią wampirzycy, śledząc każdy ruch jej zręcznych dłoni. Nie mógł wyjść z podziwia jąką miała w tym wprawę. A może mu się tak tylko wydawało, gdyż do pierwszej pomocy miał dwie lewe ręcę, umiejąc nimi jedynie niszczyć.
- Dlaczego... - zaczął. Zaniechał jednak zadania pytania i lekko potrząnął głową, parskając przy tym cichym śmiechem.
- Hm?
- Nic. Nie ważne. - mruknął i zaczął przygotowywać się do pierwszej próby somodzielnego podniesienia się na nogi. Poszło nawet lepiej niż mu się wydawało. Trochę niepwenie, ale stał o własnych siłach. Długo to jednak nie trwało, gdyż już po chwili czuł jak nogi uginąłą się pod jego własnym ciężarem.
Wstała z ziemi, ocierając brudne od krwi ręce o sukienkę, która i tak nie nadawała się do kolejnego założenia. Najpewniej gdy tylko wróci do domu, czarne falbany zostaną skazane na śmierć i już nikt nigdy ich nie ujrzy.
    Przeniosła swój wzrok na białowłosego, uważnie obserwując próby podniesienia się do pionu. Na początku szło mu trochę niemrawo, jednak po paru próbach udało się mu stanąć na własnych nogach. Ciekawa była tylko, czy ustoi, czy z powrotem przywita ziemię. Nie odezwała się jednak słowem, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Ciekawiło ją tylko, dlaczego Shin'ichi nie dokończył pytania, tylko przerwał je w połowie. Nie chciał? Nagle stwierdził, że to bez sensu?
Katsu patrzył na Avriel jak przez mgłę. Obraz zaczął mu się odrobinę rozmazywać, a jemu samemu kręcić w głowie. W końcu nie wytrzymał i tracąc grunt pod nogami, zaczął lecieć i zataczać się na wampirzyca. Dobrze, że ta w ostatnim momemncie zorientowała się, co się dzieje i sama szybko złapała równowagę, inaczej prawdopodobnie oboje leżeliby w tej chwili na trawie, kilkanaście metrów niżej.
Powoli podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy swojej wybawicielki. Uśmiechnął się do niej w dziwny, inny niż zazwyczaj sposób. Otarwszy brudną z własnej krwi dłoń i przyłożył ją do jej chłodnego policzka, ścierając z niego kciukiem kilka szkarłatnych plamek.
W ostatnim momencie zdążyła szybko zareagować, łapiąc chłopaka za ramię i przenosząc jego ciężar na siebie, nim on sam spotkał się z ziemią wiele metrów niżej, przy okazji z nią samą. Spojrzała się na niego, wykrzywiając usta w lekkim grymasie złości, szykując już reprymende kierowaną w stronę pana Katsu. Shin'ichi tylko uśmiechnął się dziwnie, inaczej niż zwykle, a ona poczuła na swoim policzku jego bladą dłoń, której kciuk otarł resztki plamek krwi. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, nie przewidując ani trochę takiego gestu z jego strony.
Dziwne uczucie...
Wciąż z niemałym szokiem wpatrywała się w białowłosego, nie ruszając na krok z miejsca.
On jednak szybko się opanował. Jego twarz znów przybrała ten zimny wyraz pozbawiony emocji. Z lekkim obrzydzeniem zabrał dłoń i biorąc się w garść, gwałtownie odsunął się od niej.
- Lepiej już chodźmy. - powiedział sztywno - Bal się kończy, a ja wolę, żeby nikt mnie z tobą nie zobaczył. - dodał robiąc jeszcze kilka kroków w tył.
Pokręciła tylko z politowaniem głową i kiwnęła delikatnie na znak, że się zgadza.
Wrócił stary Shin'ichi - stwierdziła w myślach, spoglądając w dół, gdzie goście zaczęli wychodzić z sali. Mimo tego wszystkiego jej nadal było do śmiechu, sama nie wiedziała z jakiego konkretnie powodu. I nawet spodobało jej się, że wampirowo wreszcie się od niej oberwało w twarz. Chciała spytać się nawet, czy będzię zanosić się na drugi taki raz, jednak powstrzymała się w ostatnej chwili stwierdzając, że jak na jeden dzień już wiele razy otarła się o śmierć, a ten ostatni jest zbędny.
    Podeszła do krawędzi dachu, skąd miała idealny widok na las. Ostatni raz spojrzała się w strone Shin'ichiego i zeskoczyła w dół, kierując się już teraz w stronę swojego domu. Jedyne o czym marzyła teraz, to gorąca kąpiel.

piątek, 7 listopada 2014

Dead hearts still beating

Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całe we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
- Przecież wciąż powtarzasz mi, jak bardzo mnie kochasz. Jaką to idealną i zgraną parę stanowimy. Otulasz mnie w nocy, gdy jest mi zimno. Pieprzyć to, że jestem wampirem i nie mam krążenia. Zawsze mogę znaleźć w tobie oparcie... Dlaczego więc teraz mnie odrzucasz? - westchnęła ze smutkiem, unosząc ku górze dwie złote iskierki. - Moje kochane... Łóżeczko. Powiedz, dlaczego musiał nadejść dzień, kiedy muszę w końcu posprzątać ten syf? Wiem, że od dawna ze sobą nie sypiamy, tym razem również muszę odmówić - mruknęła zrezygnowana, po czym gwałtownie podniosła się z miękkiego materaca.
Czas wziąć się do pracy - pomyślała i skocznym krokiem zbiegła na dół po schodach. Burza lekko falowanych, kasztanowych włosów opadła jej na ramiona, podróżując następnie we wszystkie cztery strony, gdy wampirzyca wykonywała gwałtowniejsze ruchy. Ubrana tym razem w luźną, czarną tunikę, oraz jaśniejszego koloru spodnie - przemieszczała się po mieszkaniu, oceniając jego stan. Niestety nie wyglądało za dobrze, nawet ona musiała to przyznać. To nie tak, że kochała bałagan i jej największym marzeniem było składowisko śmieci w mieszkaniu... Po prostu większość swojego czasu spędzała poza domem. Chcąc nie chcąc, wzięła się jednak do pracy, nucąc przy tym pod nosem ostatnio podchwyconą piosenkę.
Minęła dłuższa chwila, nim wampirzyca doszła do wniosku, iż sprzątanie zostawi na później. W końcu marnować tak ładną pogodę to grzech wręcz. Dlaczego by więc z tego nie skorzystać i nie postraszyć swoją mordką okolicznych zwierzątek?
Narzuciła na ramiona swój wysłużony już, ciemny płaszcz, po czym wyszła z mieszkania, wcześniej zamykając za sobą drzwi. Podążyła za zapachem zwierzyny, którą udało jej się wywęszyć w krótkim czasie. Mimo, że dopiero co jadła, przyda jej się trochę ruchu i zabawy.
- Tu cię mam - uśmiechnęła się pod nosem, czyhając w najbliższych zaroślach. Już czuła ten wspaniały smak świeżej krwi, spięła mięśnie, wykonała skok i... Znalazła się w wodzie.
Katsu natychmiast oderwał się od swojej ofiary słysząć plusk wody. Znieruchomiał, spinając wszystkie mięśnie i niespokojnie rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zwrócił uwagę, gdzie się znajduje.
Siedział na brzegu dośc sporych rozmiarów jeziora. Dobrze znał to miejsce. Bywał tu często, jeszcze kiedy nie posmakował prawdziwego smaku władzy i ludzkiej krwi. Ale było to tak bardzo dawno, jakby w innym życiu.
Jedyny szybko wrócił do swojego śniadania. Ciało sarny jednak okazało się już być opróżnione do ostatniej kropli krwi. Kastu bez żalu odrzucił zwłoki pod jakieś drzewo, aby inne drapieżniki mogły pożywić się resztkami jego posiłku.
Wampir podniósł się z ziemi i zrobił kilka kroków w stronę wody. Spojrzał w taflę jeziora i zobaczył najokropniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Odbicie besti. Jego własne odbicie. Nie przypuszczał nawet, że potrafi doprowadzić się do tak opłakanego stanu. Teraz wyglądał tak jak chciał. Jak prawdziwy drapieżnik, który myśli tylko o morderstwie dla własnych korzyści.
Wzdychając z zażenowania, ściągnął z siebie pozostałości swoich ubrań, pozostając w bieliźnie. Nie przypuszczał, aby jakakolwiek żywa istota się aż tutaj zapuszczała, jednak nie chciał zostać nakryty bez żadnej odzieży. Po chwili wątpliwości, wszedł w końcu do chłodno orzeźwiającej wody i zanurzył się w niej po sam czubek głowy. W końcu zmył z siebie ten brud, nie tylko ten widzialny, ale również i ten nienamacalny.
Szybko wynurzyła się z wody, ociekając litrami h2o. Włosy wcześniej ułożone, ładnie opadające na ramiona, teraz niczym firanka zasłaniały jej całą twarz. Ubranie również nie wyglądało w najlepszym stanie. Przylegało tdo jej ciała, wisząc na dziewczynie niczym na wieszaku.
Uniosła ręce, robiąc w swojej brązowej firance niewielką lukę i chcąc ujrzeć nieco świata przed sobą. Sarna, która miała stać się jej posiłkiem, stała teraz dosłownie parę metrów przed nią. Przyglądała jej się uważnie, co chwilę strzygąc uszami. Nastała jednak chwila w której stwierdziła, ze Avriel po prostu nie jest godnym przeciwnikiem i odskoczyła w krzaki.
-...Naprawdę?...​ - mruknęła, przykładając wymownie dłoń do twarzy.
Shin'ichi siedział po turecku na mulistym dnie stawu. Długo przebywał pod wodą. Lepiej mu się tam jakoś myślało. Wszystko składało się do kupy, a ona sam czuł się odrobinę lepiej. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze kochał wodę. Odkąd pojawił się na wyspie coś go do niej ciągnęło. Może były to pozostałości po jego poprzednim życiu.
W końcu wampir wypłynął na powirzchnie. Wcale nie musiał tego robić, gdyż nie potrzebował oddychać. Módłby zostać tam na wieczność, jednak coś mu kazało się wynurzyć. Coś ciągnęło go do siebie jeszcze bardziej niż woda. Coś albo ktoś.
Chłopak zobaczył stojącej między pałkami wodnymi i inną wodną roślinnością niewielką postać. Wyglądała na dziewczynę, a jej zapach poinfromował Jedynego, że nawet jest ona wampirzycą. I to nie pierwszą lepszą, lecz już dobrze mu znaną gadułą.
- Avriel? - zapytał z powątpiewaniem. Dziewczyna wyglądała jak topielica. Gdyby nie jej zapach, wampir nigdy nie poznałby jej w takim stanie.
- He? - wydała z siebie cichy okrzyk zdziwienia, odwracając się gwałtownie w stronę głosu, który wypowiadał jej imię. Na początku miała niemałą trudność w rozpoznaniu osobnika. Po chwili jednak zamrugała kilkakrotnie, jakby nie wierząc, że to właśnie ten wampir.
- Shin'ichi?
Katsu zamrygał kilkakrotnie oczami, nie chcąc uwierzyć w to co widzi. Ile to już minęło, odkąd ta natrętna dziewucha przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona podczas ostatniego polowania. Nie wiele, a jednak tak dużo.
Uśmiechnął się do siebie, na wspomnienie ich zakończenia ich ostatniego wspomnienia. Wciąż miał w głowie przerażoną minę brunetki, gdy ta myślała, że chce się na niej pożywić. Głupia i naiwna. Widocznie nie zna jeszcze do końca wampirzych obyczajów. Inaczej wiedziałaby, że dzielenie się krwią między wampirami jest dla ich rasy tym samym, co dla ludzi najlepszy seks.
- Nie wiedziałem, że chwilach wolnych od kradzieży i uprzykrzania mi życia bawisz się w Małą Syrenkę. - powiedział po chwili, przeprływając kilka metrów w jej stronę.
- Małą syrenke? Raczej w potwora z głębin - mruknęła, odrzucając mokre włosy i ulepszając widoczność. Kątem oka zerknęła w stronę, gdzie jeszcze niedawno zniknął jej obiad, po czym westchnęła cicho, zastanawiając o nim zapomnieć.
- A ty? Udoskonalasz umiejętności pływackie?
Uśmiech dawno zniknął z jego twarzy. Pojawił się on tak szybko i tak samo szybko zniknął, tak że Avriel go nawet prawdopodobnie nie zauważyła. Białowłosy prychnął, słysząc jej słowa. On nie musiał już niczego udoskonalaś. Wszystko było idealne.
- Nie. Nie potrzebuję. - odburnknął - Myślałem. Znaczy dopóki mi nie przerwałaś. - dodał i przewrócił teatralnie oczami.
- Czyli po prostu pływasz - skwitowała, wychodząc bliżej brzegu i siadając po turecku na ziemi. Pamiętała dobrze poprzednie spotkanie z białowłosym, które skończyło się tylko jego poszarganymi nerwami. Co ma poradzić, że każdy kto na nią trafi ma takie nieszczęście i musi z nią wytrzymywać? Na sama myśl zachciało jej się śmiać. Zachowała jednak normalny wyraz twarzy i uśmiechnęła się w duchu.
Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całew we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
- Przecież wciąż powtarzasz mi, jak bardzo mnie kochasz. Jaką to idealną i zgraną parę stanowimy. Otulasz mnie w nocy, gdy jest mi zimno. Pieprzyć to, że jestem wampirem i nie mam krążenia. Zawsze mogę znaleźć w tobie oparcie... Dlaczego więc teraz mnie odrzucasz? - westchnęła ze smutkiem, unosząc ku górze dwie zło.
Wampir biegł przez las najszybciej jak tylko mógł, a tak własciwie to tak szybko na ile pozwalały mu jego wybrakowane siły. Jego długie, białe niczym śnieg włosy, wpadały mu do niebiesko-zielon​ych oczu. Jednak nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż parł przedz siebie, zaczepiając o gałęzie drzew i krzewów, które darły mu jego zawsze tak schludne i idealne ubranie.
Shin'ichi był naprawdę w opłakanym stanie. Od spotkania z Nathaniel'em, ani razu nie polował żywiąc się jednynie na nieświeżej krwi z torebek. Fakt nie pomagał, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody i wszystko to co wydarzyło się od tamtego czasu.
Katsu nie pamiętał kiedy tak źle się czuł. Fizycznie i psychicznie. Kły bolały go jak nigdy, a niepohamowana rządza mordu i palący głód świeżej krwi dawał się mu we znaki.
Jednak wciąż biegł. Nawet nie tyle, aby uchwycić ściganą zwierzynę, tylko uciec od tego wszystkiego. Od przeklętego Nathaniel'a i jego ukochanje wiedźmy. Od tego szczeniaka, Natsu, z którego miał jak na razie więcej problemów niż pożytku. Od natrętnej Lury i wielu innych problemów.
Chciał na chwilę się wyrwać i poczuć, że znów jest wolny. Znów poczuć sie drapieżnikiem.
W końcu skoczył. Złapał młodą sarnę o dość marnej posturze ciała i zatopił kły w jej szyję. Był tak głodny, że nie przeszkadzało mu nawet futro zwierzęcia, które zwykle było dla niego ociążeniem. Z radością pij wypływającą z ssaka posokę.
Wyglądał jak istna bestia. Tak piękne i niepowtarzalne tęczówki, zmieniły barwę na krwistoczerwoną.​ Jego zawsze czyte włosy, o które tak starannie dbał były całew we krwi, a wśród nich zabłąkało sie kilka listków i gałązek. Nikt, kto go zna, nie powiedziałby, że to właśnie on.
musiał nadejść dzień, kiedy muszę w końcu posprzątać ten syf? Wiem, że od dawna ze sobą nie sypiamy, tym razem również muszę odmówić - mruknęła zrezygnowana, po czym gwałtownie podniosła się z miękkiego materaca.
Czas wziąć się do pracy - pomyślała i skocznym krokiem zbiegła na dół po schodach. Burza lekko falowanych, kasztanowych włosów opadła jej na ramiona, podróżując następnie we wszystkie cztery strony, gdy wampirzyca wykonywała gwałtowniejsze ruchy. Ubrana tym razem w luźną, czarną tunikę, oraz jaśniejszego koloru spodnie - przemieszczała się po mieszkaniu, oceniając jego stan. Niestety nie wyglądało za dobrze, nawet ona musiała to przyznać. To nie tak, że kochała bałagan i jej największym marzeniem było składowisko śmieci w mieszkaniu... Po prostu większość swojego czasu spędzała poza domem. Chcąc nie chcąc, wzięła się jednak do pracy, nucąc przy tym pod nosem ostatnio podchwyconą piosenkę.
Minęła dłuższa chwila, nim wampirzyca doszła do wniosku, iż sprzątanie zostawi na później. W końcu marnować tak ładną pogodę to grzech wręcz. Dlaczego by więc z tego nie skorzystać i nie postraszyć swoją mordką okolicznych zwierzątek?
Narzuciła na ramiona swój wysłużony już, ciemny płaszcz, po czym wyszła z mieszkania, wcześniej zamykając za sobą drzwi. Podążyła za zapachem zwierzyny, którą udało jej się wywęszyć w krótkim czasie. Mimo, że dopiero co jadła, przyda jej się trochę ruchu i zabawy.
- Tu cię mam - uśmiechnęła się pod nosem, czyhając w najbliższych zaroślach. Już czuła ten wspaniały smak świeżej krwi, spięła mięśnie, wykonała skok i... Znalazła się w wodzie. 19 wrz, 20:27
Katsu natychmiast oderwał się od swojej ofiary słysząć plusk wody. Znieruchomiał, spinając wszystkie mięśnie i niespokojnie rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zwrócił uwagę, gdzie się znajduje.
Siedział na brzegu dośc sporych rozmiarów jeziora. Dobrze znał to miejsce. Bywał tu często, jeszcze kiedy nie posmakował prawdziwego smaku władzy i ludzkiej krwi. Ale było to tak bardzo dawno, jakby w innym życiu.
Jedyny szybko wrócił do swojego śniadania. Ciało sarny jednak okazało się już być opróżnione do ostatniej kropli krwi. Kastu bez żalu odrzucił zwłoki pod jakieś drzewo, aby inne drapieżniki mogły pożywić się resztkami jego posiłku.
Wampir podniósł się z ziemi i zrobił kilka kroków w stronę wody. Spojrzał w taflę jeziora i zobaczył najokropniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Odbicie besti. Jego własne odbicie. Nie przypuszczał nawet, że potrafi doprowadzić się do tak opłakanego stanu. Teraz wyglądał tak jak chciał. Jak prawdziwy drapieżnik, który myśli tylko o morderstwie dla własnych korzyści.
Wzdychając z zażenowania, ściągnął z siebie pozostałości swoich ubrań, pozostając w bieliźnie. Nie przypuszczał, aby jakakolwiek żywa istota się aż tutaj zapuszczała, jednak nie chciał zostać nakryty bez żadnej odzieży. Po chwili wątpliwości, wszedł w końcu do chłodno orzeźwiającej wody i zanurzył się w niej po sam czubek głowy. W końcu zmył z siebie ten brud, nie tylko ten widzialny, ale również i ten nienamacalny.
Szybko wynurzyła się z wody, ociekając litrami h2o. Włosy wcześniej ułożone, ładnie opadające na ramiona, teraz niczym firanka zasłaniały jej całą twarz. Ubranie również nie wyglądało w najlepszym stanie. Przylegało tdo jej ciała, wisząc na dziewczynie niczym na wieszaku.
Uniosła ręce, robiąc w swojej brązowej firance niewielką lukę i chcąc ujrzeć nieco świata przed sobą. Sarna, która miała stać się jej posiłkiem, stała teraz dosłownie parę metrów przed nią. Przyglądała jej się uważnie, co chwilę strzygąc uszami. Nastała jednak chwila w której stwierdziła, ze Avriel po prostu nie jest godnym przeciwnikiem i odskoczyła w krzaki.
-...Naprawdę?...​ - mruknęła, przykładając wymownie dłoń do twarzy.
Shin'ichi siedział po turecku na mulistym dnie stawu. Długo przebywał pod wodą. Lepiej mu się tam jakoś myślało. Wszystko składało się do kupy, a ona sam czuł się odrobinę lepiej. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze kochał wodę. Odkąd pojawił się na wyspie coś go do niej ciągnęło. Może były to pozostałości po jego poprzednim życiu.
W końcu wampir wypłynął na powirzchnie. Wcale nie musiał tego robić, gdyż nie potrzebował oddychać. Módłby zostać tam na wieczność, jednak coś mu kazało się wynurzyć. Coś ciągnęło go do siebie jeszcze bardziej niż woda. Coś albo ktoś.
Chłopak zobaczył stojącej między pałkami wodnymi i inną wodną roślinnością niewielką postać. Wyglądała na dziewczynę, a jej zapach poinfromował Jedynego, że nawet jest ona wampirzycą. I to nie pierwszą lepszą, lecz już dobrze mu znaną gadułą.
- Avriel? - zapytał z powątpiewaniem. Dziewczyna wyglądała jak topielica. Gdyby nie jej zapach, wampir nigdy nie poznałby jej w takim stanie.
- He? - wydała z siebie cichy okrzyk zdziwienia, odwracając się gwałtownie w stronę głosu, który wypowiadał jej imię. Na początku miała niemałą trudność w rozpoznaniu osobnika. Po chwili jednak zamrugała kilkakrotnie, jakby nie wierząc, że to właśnie ten wampir.
- Shin'ichi?
Katsu zamrygał kilkakrotnie oczami, nie chcąc uwierzyć w to co widzi. Ile to już minęło, odkąd ta natrętna dziewucha przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona podczas ostatniego polowania. Nie wiele, a jednak tak dużo.
Uśmiechnął się do siebie, na wspomnienie ich zakończenia ich ostatniego wspomnienia. Wciąż miał w głowie przerażoną minę brunetki, gdy ta myślała, że chce się na niej pożywić. Głupia i naiwna. Widocznie nie zna jeszcze do końca wampirzych obyczajów. Inaczej wiedziałaby, że dzielenie się krwią między wampirami jest dla ich rasy tym samym, co dla ludzi najlepszy seks.
- Nie wiedziałem, że chwilach wolnych od kradzieży i uprzykrzania mi życia bawisz się w Małą Syrenkę. - powiedział po chwili, przeprływając kilka metrów w jej stronę.
- Małą syrenke? Raczej w potwora z głębin -mruknęła, odrzucając mokre włosy i ulepszając widoczność. Kątem oka zerknęła w stronę, gdzie jeszcze niedawno zniknął jej obiad, po czym westchnęła cicho, zastanawiając o nim zapomnieć.
- A ty? Udoskonalasz umiejętności pływackie?
Uśmiech dawno zniknął z jego twarzy. Pojawił się on tak szybko i tak samo szybko zniknął, tak że Avriel go nawet prawdopodobnie nie zauważyła. Białowłosy prychnął, słysząc jej słowa. On nie musiał już niczego udoskonalaś. Wszystko było idealne.
- Nie. Nie potrzebuję. - odburnknął - Myślałem. Znaczy dopóki mi nie przerwałaś. - dodał i przewrócił teatralnie oczami.
- Czyli po prostu pływasz - skwitowała, wychodząc bliżej brzegu i siadając po turecku na ziemi. Pamiętała dobrze poprzednie spotkanie z białowłosym, które skończyło się tylko jego poszarganymi nerwami. Co ma poradzić, że każdy kto na nią trafi ma takie nieszczęście i musi z nią wytrzymywać? Na sama myśl zachciało jej się śmiać. Zachowała jednak normalny wyraz twarzy i uśmiechnęła się w duchu.
- Nazywaj to jak chcesz. - odpowiedział opryskliwie. Shin'ichi przeczesał ręką, mokre włosy. Nawet nie chciał wiedzieć jak w tej chwili wyglądał. Na pewno nie jak przywódca, którego powinno się bać i darzyć szacunkiem. Zakładał, że wygląda teraz nawet gorzej niż ten, wciąż siedzący w jego domu człowiek, Natsu. Ale z drugiej strony nie powinno go to za bardzo ochodzić, bo niby dlaczego? Przecież to tylko Avriel. Mała złodziejka, która i tak będzie robiła swoje, a którą on i tak powinien ukarać za jej występki. Czemu więc niby zaczęło go to tak nagle martwić? - A ty co tutaj w takim razie robisz? - zapytał głosem, nie przyjmującym odpowiedzi typu "Nie twój interes". W sumie nie wiedział dlaczego w ogóle kontynuuje tą rozmowę, zamiast po prostu ją olać. Wyjść na brzeg, ubrać się i wrócić do miasta. Może wolał już po prostu towarzystwo dziewczyny, niż jego sługi.
- Hmmm... Szczerze to nic - skwitowała krótko, nie przejąwszy się opryskliwą odpowiedzią Shin'ichiego. Wzruszyła tylko lekko ramionami, wygodniej siadając na ziemi. Jak to jednak miała w zwyczaju, przerwa między jej wypowiedzią nie mogła potrwać długo. Mimo swojego "nic" po chwili zaczęła opowiadać co to się u niej działo, dlaczego wygląda właśnie tak, jak wygląda, aby w końcu przejść do narzekań na swoje mokre ubranie i włosy, na tym zakańczając swój monolog.
- Czyli nic ciekawego.
Wampir przez cały jej wywód, nie ruszał się z miejsca. Stał nieruchomo w wodzie, zupełnie jak jakiś słup. Już na początku jego mina nie była zbyt powalająca, a w połowie dostał jakiegoś tiku nerwowego, w postaci drążej prawej powieki i górnej części policzka. To było po prostu dla niego za dużo.
Chłopak nienawidził gadulstwa. Od zawsze był wyznawcą słów "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem" i się do nich stosował. Nigdy nie odzywał się zbyt często, bo prawda jest taka, że nie miał do kogo. Jednak nawet kiedy znalazł sobie rozmówcę, ograniczał się do totalnego minimum i to jeszcze najbardziej pogardliwego i złośliwego jak tylko potrafił. Jak na wampira było to dziwne, ale upodobał sobie ciszę i spokój. Jednym zdaniem, był istnym przeciwieństwem wiecznie rozgadanej i, na ironię, żywej Avriel.
- Przypomnij mi, dlaczego cię jeszcze nie zabiłem? - zapytał, kiedy w końcu dała mu szansę na wypowiedzenie własnego zdania.
Przerwała swoje gadanie, po czym spojrzała się na białowłosego, który wyglądał, jakby za chwilę miał ją zabić własnie tu i teraz.
- Cóż.... Sądząc po twojej minie mogę zgadnywać, że chcesz to właśnie zrobić - uśmiechnęła się jakby nigdy nic. - Ale wiesz, jeśli chcesz, mogę zamilknąć dziś na cały dzień do wieczora. Nie problem, też umiem milczeć. Milczenie to taka forma rozmowy bez słów - powiedziała, po czym zamilkła.
Katsu tylko teatralnie przewrócił oczami, mamrocząc coś do siebie pod nosem. Nie było mowy o tym, żeby jej się to udało. Żadnych szans. Najmniejszych. Nie wytrzymałaby zbyt długo. Prędzej czy później by pękła.
- To nie jest odpowiedź na pytanie. - skwitował, zanurzając się w wodzie po szyję.
Jedyne co zdążyła zauważyć jako ostatnie, to kosmyki włosów chłopaka, który po chwili znów znalazł się w wodzie. Westchnęła cicho, traktując jednak swoje słowa całkiem poważnie. Prędzej czy później i tak pewnie przypomni jej się coś bardzo "ważnego" i znów zabierze głos. Do tej pory ciekawa jednak wyniku - milczała. Zdjęła płaszcz, po czym rozwiesiła go na pobliskiej gałęzi, aby mógł wyschnąć. Ubranie było cienkie, więc samo przewieje. Tak samo, jak włosy, które w tym momencie były już tylko wilgotne.
- A więc... - zaczął wampir, patrząc na nią oczekującym wzrokiem. Avriel jednak nawet nie otworzyła ust.
Czy ona mnie ignoruje? - Przez myśl przemknęło mu to pytanie. Z powątpiewaniem, pytająco uniódł prawą brew, wyglądając przy tym naprawdę komicznie.
- Halo... Ogłuchłaś? Mowę ci odebrało, czy co? - dodał po chwili, wynurzając się i prostując. Wtedy jak za dotknięciem magicznej różdźki, w jego głowie pojawiła się odpowiedź na jego własne pytanie. - No jasne. Naprawdę myślisz, że ci się uda. No błagam. Daj spokój sobie z tym, i tak nie podołasz.
Shin'ichi spokojnie położył się na plecy, bez żadnych trudności unosząc się na wodzie. Czekał, aż dziewczyna się przerwie tą ciszę i w końcu się odezwie. Ona jednak nie zamierzała tak łatwo się poddać. To było straszne, ale zaczęło mu to przeszkadzać. Ten spokój zaczynał go męczyć. Naprawdę chciał, żeby odezwała się chodźby jednym słowem albo przynajmniej zaśmiała się.
Przyglądała się przez chwilę Shin'ichiemu, w duchu śmiejąc się głośno. Na zewnątrz była ostoją spokoju, która nawet ust nie miała zamiaru otwierać. Sama dziwiła się, jak to możliwe, że jeszcze się jej to udaje. Ciekawa, chciała jednak wytrzymać jak najdłużej bez kłapania jęzorem. Uda jej się? Do czasu, w którym nie wybuchnie śmiechem.
Białowłosy nie mógł już tego wytrzymać. Uwielbiał ciszę, wręcz się nią zawsze napawał, ale to było kiedyś. Teraz nagle zaczęła mu ona cholernie przeszkadzać. To było za wiele.
- No dobra no. - zaczął, znów zanurzając się w wodzie po samą szyję - Wygrałaś. Możesz się odezwać. - dodał zrezygnowany, całkowicie uciekając pod taflę jeziora. Gdyby Katsu żył, byłby teraz od stóp do głów szkarłatnoróżowy​ ze wstydu. Nienawidził się w tym momencie. Jak mógł tak szybko wymięknąć? Tak łatwo ulec? I to komu? Nic dla niego nieznaczącej wampirzycy, która według jego zdania nie jest godna nawet na niego patrzeć. Zawiódł sam siebie, a jego duma i wielkie ego doznało dużego uszczerbku.
Zdziwiły ją słowa wampira. Przyznał jej wygraną? Mogła się odezwać? Myślała, że ta cisza mogłaby trwać dla niego wiecznie, a ona zaś nie wytrzyma i znów zacznie trajkotać jak katarynka.
- Aż dziesięć minut - skwitowała po chwili. - Lubisz pływać? - spytała, aby w końcu przerwać to milczenie. Uwielbiała gadać, to musiała przyznać. Lubiła rozmawiać, dowiadywać się innych rzeczy. Ciszę miała u siebie, gdy wracała do domu. Chociaż nawet wtedy czasami rozmawiała do siebie, bądź nuciła wymyślone piosenki.
Zdziwiły ją słowa wampira. Przyznał jej wygraną? Mogła się odezwać? Myślała, że ta cisza mogłaby trwać dla niego wiecznie, a ona zaś nie wytrzyma i znów zacznie trajkotać jak katarynka.
- Aż dziesięć minut - skwitowała po chwili, tym samym w końcu przerywając milczenie. Uwielbiała gadać, to musiała przyznać. Lubiła rozmawiać, dowiadywać się innych rzeczy. Ciszę miała u siebie, gdy wracała do domu. Chociaż nawet wtedy czasami rozmawiała do siebie, bądź nuciła wymyślone piosenki.
Shin'ichi nie wiedział do końca co powinien teraz zrobić. Zrobił z siebie totalne pośmiewisko. Już czekał, aby usłyszeć z powierzchni, dźwięczny śmiech Avriel. Jednak nie ważne co miało się zaraz wydarzyć, nie zamierzał się wynurzać. Nie było to dla niego żadnym problemem. Oddychać nie musiał, a wodę wręcz ubóstwiał. Mógł siedzieć i czekać na dnie, aż dziewczynie najprościej w świecie znudzi się czekanie na niego i w końci sobie pójdzie. Następnie on sam jak najszybciej wróci do miasta i nie wytknie nosa ze swojego domu, dopóki on sam o tym wydarzeniu nie zapomni.
- Czyli wieczność spędzę w czterech ścianach. - powiedział do siebie, wypuszczając z ust bąbelki powietrza, które natychmiast wypłynęły na górę. 27 wrz, 20:32
Nemi Zearis
Siedziała po turecku, z nudów wyklepując dłońmi rytm na kolanach. Shin'ichi jak wsiąkł w wode, tak już z niej nie wyszedł. Nie wiedziała dokładnie, ile czasu minęło odkąd wampir zniknął jej z oczu. Zaczynała już myśleć, że najzwyczajniej w świecie zniknął, gdy ona nie patrzyła i siedzi teraz tu sama i czeka chyba tylko na zbawienie. Po chwili jednak zauważyła pękające na powierzchni małe bąbelki, które znikły równie szybko jak się pojawiły.
- Czyli jednak jest - przeszło jej przez myśl. Nie ruszając się z miejsca, odchyliła się do tyłu, obijając plecami o ziemię. Leżała tak, czekając, aż wyschnie do reszty. W sumie woda nigdy jej nie przeszkadzała. Ani to, czy była mokra, czy sucha. Ale po co iść?
Czas ciągnął się mu niesamowicie długo. Nie potrawił usiedzieć w jednym miejscu, ciągle zmieniając pozy. Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, ani zajęcia. Co chwila tęsknie patrzył w stronę nieba, przy okazji sprawdzając czy brunetka aby nie poszła sobie. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, a szczególnie w wodzie. Po raz pierwszy chyba w jego wampirzym życiu, nudziło mu się. Czuł, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobi to szaleje. Tylko co.
Wampir w końcu skierował się w stronę powierzchni. Znó to zrobił. Dał za wygraną, pozwalając jej po raz kolejny tiumfofać.
Zawsze możesz ją zabić. - Podpowiedział mu jakiś głos w jego głowie. Instynkt besti i tok rozumowania tyrana przypominał o sobie. Coś jednak przez cały czas próbowało przebić się przez te negatywne cechy jego osoby. Coś co nie chiało pozwolić na zrobienie wampirzycy krzywdy.
Westchnęła ciężko, po raz kolejny rozpoczynając liczenie chmur przepływających po niebie. Ile czasu minęło? Parę minut? Parę długich minut? Parę... Godzin? Może nawet cała godzina. Zajęta swoimi myślami zupełnie zapomniała o otaczającym ją świecie. Do głowy przychodziły jej najrozmaitsze, dziwne myśli. Zadawała sobie pytanie: co będzię robić potem. Chociaż zupełnie nie mogła znaleźć na nie odpowiedzi. Do zwykłej codzienności przywrocił ją charakterystyczn​y odgłos wody. Czyli znak, że Shin'ichi zechciał jednak wyjść na brzeg.
Wampir chcąc ocalić resztki dumy i godności, których sobie jeszcze po tym spotakniu nie odebrał, przybrał kamienną twarzy z obojętną miną i nie wyrażającą kompletnie nic. Od niechcenia, a może i nawet ze wstrętem spojrzał na Avriel, po chwili odwracając wzrok.
Skręć kark. Rozerwij gardło. Wbij jakiś spróchniały kijek w jej i tak już martwe serce i po kłopocie. Pozbędziesz się kłopotu swojego, miasta, innych mieszkańców, a do tego się nieźle zabawisz. - Te myśli nie odstępowały go ani na chwilę. Jednak zamiast posłuchać samego siebie, robił dokładnie wbrew sobie.
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - powiedział przelotnie, przyglądając się z zaciekawieniem przeciwległemu brzegowi, który nagle wydał mu się niesamowicie interesujący.
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Zastanowiła się przez chwilę, taką krótką. Naprawdę nie wiedziała, dlaczego jeszcze tego nie zrobił. Już od samego początku sama sobie robiła na złość, widocznie domagając się śmierci i wielokrotnie rujnując zdrowie psychiczne wampira. Nudziło jej się? Takie życie? Bo lubi pakować się w kłopoty? Bo tak akurat się działo, że wpadała właśnie na niego?
- Gdybym tylko znała odpowiedź na pytanie - wzruszyła ramionami, odzywając się w końcu. - To powinieneś wiedzieć ty, dlaczego.
- Gdybym ja to tylko wiedział. - W głosie chłopaka pojawiła się jakaś dziwna, nowa nuta, a on sam powiedział to tak cicho, że niemal niesłyszalnie. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego nie pójdzie na łatwiznę i nie posłucha się instynktu, które w tej chwili już krzyczało, aby pozbawić wampirzycę życia.
Shin'ichi w końcu odwrócił się w jej stronę, obdarowując ją przelotnym spojrzeniem. Szybko jednak opuścił głowę, wlepiając oczy w wodę, gdy ich spojrzenia tylko się spotkały. Nie miał pojęcia dlaczego się tak dziwnie zachowuje. To wszystko nie miało żadneog sensu. Był pewien, że to tylko jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzi. Potrząsną gwałtownie głową, parskając krótkim, zimnym śmiechem, po czym najzwyczajniej w świecie wyszedł z wody na brzeg.
Czuła się jak na karuzeli. Życie to jedna wielka karuzela. Zdawało jej się, że powoli zaczyna rozumieć Shin'ichiego. Albo może jej się tylko tak zdawało? Na co dzień nie miała kontaktu z ludźmi, wampirami, czy też nawet duchami. Jeśli już - rzadko. Częściej były to przypadkowe spotkania, ale bez większego filozofowania mogła domyślić się, że był po prostu zagubiony.
Katsu wycisnął jasne włosy, po czym wciąż wilgotne, potargał, aby chodź odrobinę się ułożyły. Jednak długie kosmyki miały inne plany i przez cały czas wpadały mu do zielono-niebiesk​ich oczu. Zrezygnowany schywił się i podniósł z ziemi resztki brudnych ubrań, które nie dość, że poszarpał po drodze, to jeszcze całkowicie porwał na strzępy, próbując z siebie ściągnąć. Mając nadzieję, że chociaż spodnie ocalały na tyle, aby dało się w nich w miarę normalnie wyglądać, wciągnął i otrzepując z kurzu. Po czym ignorując dziewczynę, przeszedł obok niej i wolnym krokiem ruszył w stronę miasta.
Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oddalającą postać wampira, jednak nic nie zrobiła z tym, aby go zatrzymać. Dopiero po chwili otrząsnęła się z transu, gdy chłopak znikał za zieloną zasłoną. Uderzyła pięścią w ziemię, wstając na równe nogi.
- Shin'ichi, czekaj! - krzyknęła, po czym pobiegła za nim. Zapomniała nawet o płaszczu, który rozwiesiła wcześniej na gałęzi, aby wyschnął. Jej kasztanowe włosy jeszcze lekko wilgotne, obijały się o bladą twarz, targane przez wiatr. Potrząsnęła tylko głową, chcąc je odrzucić z irytacją w bok, by nie zasłaniały jej widoku.
Shin'ichi nawet nie drgnął. Nie zamierzał się zatrzymywać. Chciał po prostu zostawić dziewczynę, jak to wydarzenie jak najdalej za sobą i jak najszybciej wrócić do miasta, starając się o tym wszystkim zapomnieć. Wampirzyca jednak przyczepiłą się do niego rzep do psiego ogona. Nie powinno go to już dziwić, w końcu zdążył się przyzwyczaić do jej zachowań.
- Daj mi spokój. Zajmij się swoimi słowami. - krzyknął, nie zawracając soie głopwy nawt odwróceniem się w jej kierunku.
Warknęła cicho pod nosem, przyśpieszając kroku. Nie wiedziała, skąd u niej taka nagła zmiana zachowania. Była zła. Była naprawdę zła na niego.
- Nie, nie dam spokoju i powinieneś się już do tego przyzwyczaić! - krzyknęła, nie chcąc dać za wygraną. Kiedyś dostanie jej się za to. Już dawno przkroczyła niebezpieczną granicę. Teraz tylko czekać, aż nadejdzie kara.
Podbiegła do chłopaka, po czym złapała go za ramię, chcąc odwrócić w jej stronę. Pech i wrodzone sieroctwo chciały jednak inaczej, aby po prostu najzwyczajniej w świecie potknęła się o jakiś cholerny, wystający korzeń.
Zaskoczony jej zachowaniem nie opierał się ani trochę. Wręcz pomógł jej, odwracając się w jej kierunku z własnej woli.
Nie wiedział tak naprawdę dlaczego to zrobił. Tłumaczył sobie, że to tylko dlatego, iż chce zakończyć w końcu tą bezsensowną znajomość, która i tak nie przyniosłaby ze sobą żadnych korzyści. Jednak los chciał inaczej. Może tak właśnie miało być. W końcu przeznaczenie to naprawdę zabawna rzecz.
Rozpędzona wampirzyca nie wiadomo kiedy i w jaki sposób wpadła mu prosto w ramiona. Zdezorientowany chłopak, zatoczył się odrobinę do tyłu. Mógł przewidzieć taki rozwój zdarzeń, w końcu miał również okazję poznać gapowatość Avriel, jednak to zo stało się później nie przewidał nawet sam Stwórca.
Twarze Avriel i Shin'ichi'ego nie dzieliła już żadna pusta przesytrzeń. Ich usta w wyniku przypadku spotkały się ze sobą łącząc tą dwójkę ze sobą w zaskakującym pocałunku.
Cały świat Katsu zawirował i stanął na głowie. Przez klika sekund nie był do końca świadom co się dzieje. Szeroko otwarte, zielono-niebiesk​ie oczy białowłosego z szokiem wpatrywały się w brunetkę, próbując opanować sytuację. Chciał ją odepchnąć od siebie. Mocno złapał za ramiona i odrzucić jak najdalej. Jednak cichy głosik, który przez cały czas próbował się wydostać na powierzchnię kazał mu przymknąć powieki i pogłebić pocałunek, chcąc kontynuować tą przyjemną chwilę.
Wiedziała, że tak to się skończy. Wiedziała, że kolejny raz da znać o sobie swojej wrodzonej gapowatości. Dlaczego nie patrzyła pod nogi? Przecież nie mogła być aż tak zajęta samym zwróceniem na siebie uwagi Shin'ichiego, aby nie zwrócić uwagi na to, gdzie stawia kroki. Chciała się przed tym jakoś bronić, jednak nie umiała odepchnąć go od siebie. Nie umiała przestać wpatrywać się w jego zielono-niebiesk​ie tęczówki, czując smak jego ust. Gdyby była człowiekiem, jej trupio blada twarz stała by się w tym momencie cała czerwona.
Wszystko działo się tak szybko. Nie przestając ani na chwilę jej całować, Katsu przyciągnął ją do siebie i wplótł palce w jej gęste, kasztanowe włosy. Nie był on jednak ani natarczywy, czy brutalny jakby można się było spodziewał. Nie. Wampir dotykał Avriel z taką delikatnością i czułością, jakby przez całe życie tylko to robił. Całkowicie dał porwać się chwili.
Przez jej głowe przeleciała myśl, że za chwilę wampir opamięta się, odepchnie ją i będzię chciał o wszystkim zapomnieć, jakby zupełnie nic się nie stało. On jednak ku zdziwieniu przyciągnął ją do siebie, nie przerywając pocałunku. Po jej całym ciele przeszedł dreszcz. Jednak nie był on tym będącym skutkiem zimna. Raczej tym pozytywnym, o którym kiedyś zupełnie zapomniała. Instynktownie zarzuciła ręce za szyję chłopaka, bawiąc się kosmykami jego białych włosów. Nie wiedziała, co może stać się za parę minut. Liczyła się tylko chwila. Przymknęła delikatnie oczy, dając się jej całkowicie ponieść.
Nic niestety nie trwa wiecznie i najgorsze obawy brunetki w końcu musiały się stać prawdą. Shin'ichi zbyt długo był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Zbyt mocno starał się uciec i zapomnieć o tym jedynym, najsilniejszym uczuciu. Za długo w jego życiunie gościła miłość, aby od tak, przez przypadkowy pocałunek mógł ją przywrócić do swojego idealnie poukładanego świata.
Katsu nagle cały zesztywniał. Natychmiast zakończył tą szopkę i brutalnie odepchnął od siebie dziewczyna. Przez długi czas wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą, ze wszystkich sił pragnąc to wszystko sobie poukładać, choć trochę zrozumieć.
- Co do cholery... - zaklął cicho po nosem, wciąż stojąc w tym samym miejscu.
O mało co nie przewróciła się, nie mogąc utrzymać równowagi. Czuła jak jej nogi uginają się pod choćby najmniejszym kroczkiem. W tym momencie rzeczywistość brutalnie spoliczkowała ją po twarzy. Co ona sobie myślała? Nie... Ona w ogóle nie myślała! Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęła cofać się, z każdym krokiem oddalając coraz bardzej od wampira. W tym momencie po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuła strach... Bała się na niego spojrzeć.

czwartek, 6 listopada 2014

Be mine all the time

Shin'ichi nie spał już więcej tej nocy. Nie był w stanie zasnąć, co było zadziwiające, gdyż sen zawsze przychodził mu z łatwością. Problemem nie było brak łóżka, w którym zadomowił się Natsu. Kiedy chłopak tylko zasnął, chłopak przeniósł go do jego pokoju. Blondyn spał tak mocno, że nawet nie mruknął przez sen. A podobno nie chciało mu się spać.
Katsu nie mógł przespać ani minuty dłużej, przez to co powiedział jego sługa, zanim zmorzył go sen. Jego słowa nie przestawały mu brzmieć w głowie, aż do rana. Chcąc o nich zapomnieć, próbował zająć się czymkolwiek. Przejrzał chyba wszystkie znajdujące się w jego pokoju książki, jednak żadna nie wydała się mu być na tyle interesująca, aby zgłębić się w jej lekturę.
Po długich bezsennych godzinach, spędzonych na niczym, wampir był już tak znudzony, że wręcz pragnął, aby siedemnastolatek w końcu się obudził i zaczął uprzykrzać mu życie swoją obecnością. Wtedy jego wzrok przykuł stojący w rogu pokoju fortepian. Podszedł do niego i przejechał dłonią po zakurzonej powierzchni. Nie pamiętał już kiedy ostatnio na nim grało. Musiało to być naprawdę dawno, gdyż kiedy tylko podniósł wieko instrumentu, wyszły z niego całe stada pająków.
Zrezygnowany chłopak, usiadł na stołku przy fortepianie. Wzrokiem skakał od klawiszy, do pustego pulpitu, zastanawiając się czy wciąż potrafi grać. Niepewni nacisnął pierwszy lepszy klawisz, wydobywając z instrumentu wysoki dźwięk. Powtórzył tą czynność jeszcze kilka razy, po czym zaczął tworzyć interwały i przygrywać sobie gamy. Zaczął wetować w głowie utwory, które kiedyś znał na pamięć, potrafiąc zagrać nawet z zamkniętymi oczami. W końcu zaczął naprawdę grać.
Natsu obudził się dopiero około godziny ósmej. Nie wstawał jednak z łóżka czując rozrywający ból głowy. Przymknął oczy próbując się go pozbyć samą siłą woli, ale to nie bardzo mu wychodziło.
- Ech idiota - mruknął sam do siebie siadając wreszcie na łóżku. Na własne życzenie doprowadził się do takiego stanu. Stał się workiem treningowym Shin'ichiego. Cóż... może właśnie do tego nadawał się najlepiej? Może nie powinien mieć nic przeciwko takiemu traktowaniu. Nie był jednak do niego przyzwyczajony, jeszcze nie. Przeczesał palcami swoje włosy i jednak zdecydował się pójść do wampira by go przeprosić.
Zatrzymał się jednak w progu, kiedy tylko usłyszał muzykę. Nie chciał mu przeszkadzać. Oparł się więc o ścianę tuż obok pokoju wampira wsłuchując się w grę pianina. Odetchnął głęboko. A jednak miał rację, wampir czuł się samotny i nienawidził siebie jednocześnie. Uśmiechnął się smutno. Czasem nie znosił mieć racji.
Czas dla Shin'ichi'ego jakby się zatrzymał. Nie miał pojęcia która jest godzina i jak długo już gra. Jakoś mu to nie przeszkadzało. Po prostu przestało to mieć dla niego znaczenie. Gra na fortepianie kompletnie go pochłonęła. Mógł się jedynie zastanawiać dlaczego przestał to robić, skoro sprawiało mu to tyle radości.
I wtedy jeden błąd, źle naciśnięty klawisz niszczący całą magię i czar chwili, wyrwał Jedynego ze świata muzyki. Przez chwilę był wręcz zdezorientowany tym co się właśnie stało. Z zaskoczeniem spojrzał na swoje dłonie, a następnie instrument.
- Cholera. - syknął i z głośnym trzaskiem zamknął fortepian, tym samym zakańczając swoją grę jeżeli nie na zawsze, to chociaż na bardzo długi czas.
Natsu chciał tam wejść, coś powiedzieć, ale zamiast tego odepchnął się od ściany i zszedł po schodach w dół, żeby przygotować śniadanie dla samego siebie i Shin'ichiego, nie bardzo wiedząc czy ten będzie chciał jeść z niego czy raczej torebki. Szybko zjadł kawałek chleba z masłem po czym poszedł na górę i zapukał do jego pokoju. Wślizgnął się do środka.
- Uhm jesteś głodny? - zapytał go cicho, póki co na niego nie patrząc, tylko wgapiając się w swoje buty. Czasem i on mógł okazać skruchę prawda?
- Shin-chan... co to była za melodia? - zapytał zaraz jeszcze ciszej, bo nie bardzo wiedział, czy przypadkiem nie okaże się zbyt nietaktowny. Już dawno przyznał sobie mistrza nietaktu.
Trochę zmęczony wampir, leniwie podniósł głowę do góry, spoglądając na stojącego w progu chłopaka. Nie miał pojęcia, co czuł w tej chwili do tego chłopaka. Gniew? Nie. To uczucie minęło jakieś trzy godziny temu. Rozbawienie? Chyba nie było za bardzo z czego. Współczucie? Nigdy.
- Będąc szczerym. Nie mam pojęcia. Nazwa już dawno mi uciekła. Cud, że nuty... - zaczął, ale wtedy sobie coś uświadomił. Gwałtownie poderwał się ze stołka i w mgnieniu oka dopadł Natsu. Przygniótł go do ściany, tak aby nie mógł się ruszyć. - Jak długo podsłuchiwałeś?
Natsu z tego zaskoczenia upuścił woreczek z krwią, który ubrudził posadzkę. Powiódł po nim wzrokiem, dopiero po dłuższej chwili skupiając się na Shin'ichim.
- Nie wiem - odparł zgodnie z prawdą. - Może dwadzieścia minut - dodał po chwili, bo czasu nie liczył, ale dość długo podsłuchiwał. - I nie podsłuchiwałem, tylko słuchałem - sprostował go. - Muzyka nie jest na wyłączność. Każdy może jej słuchać - żachnął się, nawet nie próbując się wyrwać.
- Masz ochotę na śniadanie? Częstuj się - dodał chcąc zmienić temat.
Wampir warknął na chłopaka, po czym puścił go. Odszedł od niego na pół metra, intensywnie się nad czymś zastanawiając. W końcu po zaledwie kilku sekundach, odwrócił się od niego, przeszywając go spojrzeniem niebiesko-zielonych tęczówek.

- Nie waż się komukolwiek o tym powiedzieć. Piśniesz choćby słówko i jesteś martwy. - Mówił naprawdę poważnie. Nie miał zamiaru już więcej grać. Popełnił błąd wracając dzisiaj do instrumentu i musiał to przyznać. Nie mógł pozwolić, aby taka pomyłka kosztowała go reputację. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. - Przypominam ci. Wszystko co się dzieje w tym domu tutaj pozostaje.
Natsu westchnął ciężko, zbierając się na odwagę i podszedł do wampira, popychając go na krzesło. Usiadł na nim okrakiem, wpatrując mu się w tęczówki.
- Znowu to robisz - oświadczył chłodno. - Tylko groźbami potrafisz utrzymać porządek? - zapytał go spokojnie, łapiąc jego twarz w dłonie i w przypływie odruchu całując jego wargi, delikatnie, byle tylko ich posmakować. Były zimne, lecz nie lodowate, czego tak naprawdę się spodziewał.
- Wszystko co się dzieje w tym domu, tutaj zostaje - powtórzył za nim wstając i podchodząc teraz do instrumentu, który zaraz otworzył. - Nauczysz mnie jakiejś prostej melodii? - zapytał szeptem, naciskając pojedyncze klawisze.
Wyraz twarzy wampira nie zmienił się na moment. Skamieniały w zaskoczeniu, patrzył na Natsu z szeroko otwartymi oczami. Myślał, że wczoraj z przyjściem do niego do łóżka przekroczył wszelkie granicy. Świat jednak musiał mu udowodnić jak bardzo się mylił.
W końcu Shin'ichi'ego olśniło. Były tylko dwa wyjaśnienia, tak dziwnego i totalnie nienormalnego zachowania blondyna. Albo jest naprawdę mega dziwny, albo...
- Czy ty jesteś gejem? - zapytał w końcu po długich chwilach milczenia, które miał wrażenie ciągnęły się w nieskończoność.
Natsu omal nie parsknął śmiechem, przekręcając się na ławeczce by na niego spojrzeć.
- Mogę być gejem - wzruszył ramionami. Tak naprawdę to nigdy niczego nie próbował, więc nie wiedział czy jest nim czy też nie.  - Nauczysz mnie grać? - powtórzył nieco swobodniej wracając do stukania w różne klawisze by wypróbować ich dźwięk. Uznał, że wystarczająco odpowiedział na jego pytanie a propo jego zainteresowań seksualnych.
- Ty za to musisz być aseksualny... - dodał po dłuższej chwili.
Katsu jeszcze przez dłuższy czas, siedział nieruchomo na krześle wpatrując się w podekscytowanego chłopaka. W końcu przyłożył rękę do twarzy i z obrzydzeniem wytarł usta wierchem dłoni.
- Nie ważne. Nie chcę już tego powtarzać. NIGDY. - dodał, wciąż próbując pozbyć się dziwnego smaku - A przestaniesz robić takie rzeczy? - zapytał po chwili. Wiedział, że Natsu i tak nie da mu spokoju i będzie go męczył o to przez cały pobyt. Czemu więc nie skorzystać na tym, chociaż trochę.
Natsu powiódł po nim spojrzeniem jakby szukając podstępu, po czym skinął lekko głową.
- Przestanę - obiecał spokojnie, chcąc się jednak nauczyć trochę grać. Może będzie mógł wtedy trochę poćwiczyć u Wagnera i zająć tym długie godziny, w których się nudził. Takie wyjście mu odpowiadało. Posunął się na ławeczce, żeby Katsu miał na niej miejsce.
- No to cię nauczę. - mruknął zrezygnowany, pochodząc do fortepianu i siadając obok chłopaka - Dobra... Tyle, że ja sam do końca wszystkiego nie pamiętam. - Wampir podrapał się po głowie, próbując zebrać myśli. Nie miał pojęcia od czego by tu zacząć. Sam jeszcze wszystkiego sobie nie przypomniał, a co tu mówiąc o nauce kogoś. - Uhm... Umiesz cokolwiek? Te no... Nuty i tak dalej.
- Czytałem u nich - chłopak wystukał na fortepianie gamę jedną ręką, bo tylko tyle umiał. - I umiem trochę - wziął stary zeszyt Shin'ichiego i przeczytał mu parę nut, przy niektórych jednak się zatrzymując bo nie bardzo umiał. - Niewiele - wymamrotał cicho, nieco tym zażenowany, ale co poradzić. Wagner nigdy nie próbował go uczyć.
- I tak dużo. - podsumował wampir, wygodniej usadawiając się na stołku - Sądziłem, że nawet tego nie będziesz wiedział, w końcu szkoły to ty żadnej nie skończyłeś. Ale na moje szczęście się myliłem. - dodał, patrzeć na pulpit, na którym leżał teraz zeszyt z nutami - W sumie nawet nie wiem od czego by tu zacząć. Chyba... Nigdy nikogo niczego nie uczyłem. Tak przynajmniej mi się wydaje.
- Od czegoś łatwego może - zaproponował cicho Natsu. - I z jedną ręką? No bo ja nie wiem jak ty to robisz dwoma - podrapał się lekko po głowie. Podziwiał go za to. Grać na fortepianie i to na dwie ręce, na dodatek tak dobrze, że aż chciało się odpłynąć w krainę muzyki. Krainę, która należała tylko do Shin'ichiego.

Zaczarowani