Pogadaj z nami :D

wtorek, 11 listopada 2014

All right, kill me

Już od dobrej godziny bezustannie wszczynała poszukiwania tego drania. Drania, któremu znów dała się namówić do pomocy. Który pewnie znów uraczył się zbyt dużą ilością alkoholu, wziął swoje na plecy i ani jednego słowa wyjaśnienia - po prostu wyszedł. A ona? Została sama. 
    Wściekła w końcu przystanęła w miejscu, gdzie nie narażała się na zdeptanie przez zebranych na sali innych gości, po czym odrzuciła do tyłu kasztanowe loki lecące jej do złotych oczu. Nie wiedziała, co ma teraz ze sobą zrobić. Nie dla niej były piękne suknie, stanie przed lustrem godzinę, aby wyglądać bardziej wampirzo, niż potwornie, ani również bale, sale pełne ludzi, do których trzeba było pałać sztuczną sympatią, która znikała po przekroczeniu magicznego progu i znalezieniu się na zewnątrz. 
Tutaj nadawałby się Shin'ichi - przeszło jej przez myśl. Ciekawa też była, co wampir może robić w tym momencie. Od tamtego incydentu nie widziała się z nim ani razu... ani nawet nie przyszło jej do głowy widzieć się. 
- Skup się - mruknęła do siebie, klepiąc się dla otrzeźwienia po policzku. Skoro została sama, dlaczego by po raz pierwszy w swoim nie życiu nie zabawić się? Chociażby nawet otworzyć twarz do kogoś i spróbować porozmawiać. 
    Odetchnęła głęboko, wygładzając falbany czarnej sukni, które w tym czasie zdążyły się powędrować we wszystkie strony i ruszyła spokojnym krokiem przed siebie. 
Shin'ichi westchnął głośno, teatralnie przewracając oczami przy tym oczami. Jeszcze jeden raz rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę otaczających go nieumarłych. Miał całkowicie dość towarzystwa tych stworzeń i ich nudnych rozmów na temat biznesów, zaprowadzaniu porządku w mieście, sprawowaniu władzy, jedzenie, bla, bla, bla. Najchętniej uciekłby stąd gdziekolwiek, byle jak najdalej i zostawić tych wszystkich sztywniaków. Niestety jeżeli chciał utrzymać swoją władzę na tej przeklętej wyspie i szacunek jego mieszkańców musiał uczestniczyć w tych wszystkich nic niewartych balach.
Wampir upił z kieliszka łyk świeżej ludzkiej krwi. Jedynym plusem tych głupich przyjęć było to, że mógł bez problemów zaspokoić swój głód. Tym razem było inaczej. Białowłosy dam już nie był pewien ile litrów posoki wypił tego wieczoru, jednak nie czuł żadnej różnicy. Przez cały czas czuł okropny ucisk w żołądku, którego żaden posiłek nie mógłby zakończyć.
Katsu westchnął po raz kolejny i przymknął lekko oczy. Był naprawdę znudzony i zmęczony tą rozmową, którą tak naprawdę kompletnie ignorował. Gdyby ktoś teraz zadałby mu jakieś pytanie wampir po prostu nie byłby w stanie na nie odpowiedzieć. Nie chodziło tu już nawet o to, jak bardzo nudna była ta rozmowa, ale że jego myśli były gdzieś daleko, poza tym całym szlacheckim dworem. Przy pewnym pięknym uśmiechu i jeszcze piękniejszego śmiechu. Złotych oczach i burzy kasztanowych włosów. Tą...
- A pan co o tym myśli, panie Katsu? - odezwał się czarnowłosy mężczyzna, wyrywając młodego tyrana z jego świata.
- Muszę się napić. - mruknął wypijając ostatnie krople krwi i bezceremonialnie wstał, ruszając w stronę 'żywego bufetu'.
W czasie swoich obchodów zdążyła zamienić parę zdań z paroma przypadkowymi osobami... i upić jakiegoś wampira. Chociaż nie była do końca pewna, czy on był już pijany, a ona tylko dokończyła jego zadanie przytulenia stołu i obślinienia białego obrusu w "słodkiej" drzemce. Ku jej zdziwieniu powoli przyzwyczajała się do tego towarzystwa, wszechobecnego szumu, rozmów, śmiechów i kuszącej woni świeżej krwi. Suknia przestała jej tak bardzo przeszkadzać, nie zagadała nikogo na śmierć i nawet nie zabiła się jeszcze na wysokich obcasach. To wszystko można uważać za plusy w porównaniu z jej gapowatością i ogólnym nierozgarnięciem.
- Witam szanowną panią! - Odwróciła się zdziwiona, słysząc za sobą wesoły, męski głos. Idąc drogą logicznego myślenia był to gospodarz, który dbał o to, aby goście dobrze się bawili. Wiekowy wampir o dość podejrzanym obliczu, jednak z grzeczności na jej usta wpełzł lekki uśmiech, który posłała w stronę mężczyzny.
- Witam - skinęła delikatnie.
- Panna?...
- Avriel - przedstawiła się szybko. - Wspaniałe przyjęcie.
- Miło mi damę poznać - ujął jej dłoń, składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. - Staram się, aby goście byli zadowoleni - dodał. Skinęła delikatnie głową, nadal uważnie obserwując wampira, który ukazując cechę bardzo rozmownego zaczął opowiadać nieco więcej o przyjęciu i gościach.
- Niech mi pan wybaczy, nie chcę być niegrzeczna, ale nie sądzi pan, że to już za dużo? - odezwał się jakiś nowy wampir o długich, blond włosach.
- Sam uznam kiedy będzie za dużo! - warknął w odpowiedzi Shin'ichi, odstawiając kolejny pusty kieliszek. Wystarczyło przetrwać jeszcze kilka godzin i mógł spokojnie wracać do swojej samotni. Od zawsze powtarzał, że wampiry w przeciwieństwie do ludzi są istotami samotnymi, a nie stadnymi jak wszystkim się tutaj wydawało.
- Po prostu przyślij mi jakąś piękną wyznawczynię i odpieprz się ode mnie. - mruknął opierając się ciężko o, wyglądający na antyczny, stół.
- Och, jak miło mi ponownie widzę pana, panie Katsu. - Do białowłosego podszedł zadowolony gospodarz przyprowadzając ze sobą nowo poznaną wampirzycę. - Nie wiem czy miał pan już przyjemność poznać tą piękną i uroczą młodą damę. Avriel, pan Katsu. Panie Katsu, Avriel.
Mężczyzn a podniósł od niechcenia wzrok na wampira i szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, wlepiając swoje szkarłatne tęczówki w ubraną całą na czarno brunetkę.
- Oh, no pewnie! - klasnął nagle głośno w dłonie, uśmiechając się szeroko. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, gdy wyrwał ją tym gwałtownym gestem z zamyślenia. - Proszę za mną, chciałbym przedstawić madame kogoś.
- Oczywiście - skinęła głową, podążając u boku gospodarza do baru, przy którym blacie twarz obijał sobie ktoś widocznie styrany życiem. Cóż... Nie wszyscy muszą się dobrze bawić tak jak panie po prawej stronie, które gdyby tylko mogły, urządziłyby płatny striptiz z galą rozdania koronkowych stringów i staników.
   Gdy tylko jednak usłyszała charakterystyczne nazwisko "Katsu", serce podskoczyło jej do gardła, nagle przypominając o swojej martwej obecności. Wlepiła szeroko rozwarte oczy w Shin'ichiego, który nie pozostawiając dłużny zareagował podobnie. Jego biały garnitur idealnie pasował do śnieżnobiałych włosów, a sam wampir wyglądał bardzo elegancko.
Wywołałam wilka z lasu - zaśmiała się w myślach. Nie chcąc jednak zepsuć dobrego wrażenia na gospodarzu uśmiechnęła się delikatnie i dygnęła lekko, jak to robiły damy na powitanie.
- My się już znamy. - powiedział po chwili wampir bez entuzjazmu, odwracając się do 'natrętów' tyłem i kontynuując wlewanie w siebie ile wlezie krwi. Nie mógł inaczej zareagować. Musiał jakoś ukryć swoje poruszenie nagłym pojawieniem się Avriel przed nimi, jak i przed sobą samym.
- Wybaczą państwo, ale muszę państwo opuścić i zająć się innymi gośćmi. Życzę udanego przyjęcia. - Po tych słowach, mężczyzna opuścił ich kierując się w stronę reszty uczestników balu. Zostali sami.
Odprowadziła wzrokiem gospodarza, który wręcz emanował pozytywną energią, każdemu posyłając szeroki, aczkolwiek trochę przerażający uśmiech.
- Nie spodziewałeś się - bardziej stwierdziła, niż spytała, dosiadając się do białowłosego chcąc, czy nie chcąc. - Ja też nie. Nawet tutaj zatruwam ci życie.
Zagadała, próbując nie myśleć o tamtej sytuacji przy jeziorze, jednak trudno było jej się skupić
- Ile mam jeszcze czekać?! - krzyknął do trudno było tak naprawdę określić kogo, ignorując dziewczynę najbardziej jak się tylko dało. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność. Nie, nie chodziło o to, że dobra wychowanie mu na to nie pozwalało, wręcz przeciwnie, on go po prostu nie miał. To było coś innego, trudnego do wytłumaczenia. Jak wtedy nad jeziorem ostatnim razem, kiedy mimo iż normalnie całymi dniami potrafił siedzieć pod wodą, bez chociażby jednego wynurzenia po tak cenny dla ludzi tlen, to musiał się wynurzyć. Musiał bo wszystko w nim tego chciało, pragnęło, kazało mu.
- Może się nie wydaje, ale jednak ta wyspa to wolne miejsce i w pewnym sensie masz tu takie samo prawo co ja, do uczestniczenia w tym przejęciu. Choć ja mam większe. - dodał, chcąc jakby podkreślić przed nią jego i jej miejsce na drabinie społecznej.
Dziewczyna westchnęła cicho, jednak nie sprzeciwiła się wampirowi. Kiwnęła tylko głową, nalewając świeżej krwi do kieliszka i odchodząc uzupełnić zapasy. Z jednej strony wampirzycy było jej trochę szkoda. Może akurat pierwszy dzień w pracy, a tu już krzyczą. Na nią ciągle wszyscy krzyczą, jednak ona na przekór to ignoruje i uśmiecha się ciągle, jakby była to zupełnie oczywista sprawa.
- A ja mam niższe prawo - dodała jakby na koniec jego wypowiedzi. - W końcu nie wszyscy wiedzą, co robiłam po godzinach - Wzrokiem omiotła salę, po której w podskokach biegał napotkany przez nią mężczyzna. Gdyby on wiedział, już na wejściu wyprowadziły by ją straże, potem wepchnęli do celi, a na końcu pewnie stracili.
- Od razu by to zrobili. - mruknął wampir jakby czytając w jej myślach - Gdyby był to normalny dzień i miejsce, to co innego, ale tutaj... Zrobiliby z twojej śmierci piękne widowisko, umilając sobie przy tym ten nudny bal. - Białowłosy jednym haustem opróżnił dopiero co napełniony kieliszek i głośno postawił go na blacie, bezsłownie domagając się tym samym kolejnej porcji - Gdyby mieli dobry humor, urwaliby ci głowę i rozkoszowali się widokiem twojej świeżej krwi, powoli spływającej i plamiącej jasny parkiet. - dodał po chwili, wciąż nie zamierzając zaszczycić ją spojrzeniem - Gdyby mieli gorszy dzień, podpaliliby cię i upajali się twoimi głośnymi lamentami oraz krzykami przepełnionymi bólem.
Wysłuchała do końca wypowiedzi Shin'ichiego, sama wlepiając wzrok w sufit i bardzo intensywnie zastanawiając się nad jego słowami.
- Sama nie wiem, który sposób byłby lepszy i lepiej by wyglądał. Jak umrzeć, to raz, a dobrze... Oprócz tego, że kiedyś już raz się umarło. Jeśli urwaliby mi głowe, to by za szybkie było, chyba wolałabym, gdyby mnie podpalili - powiedziała w końcu, kończąc lustrować sufit.
Wampir gwałtownie odwrócił się w jej kierunku, zrzucając przy okazji kieliszek, który zetknąwszy się z podłogą, rozbił się na milion drobnych kawałeczków. On jednak nie przejął się tym zbytnio. Całą jego uwagę pochłonęła dziewczyna, na którą gapił się jak w największe dziwadło na świecie.
- Czy ty w ogóle wiesz, czego sobie życzysz?! Czy wyobrażasz sobie jak niewyobrażalnie wielki to jest ból?! Czy ty kiedykolwiek widziałaś, jak kogoś palą żywcem?! - zaatakował ją pytaniami, warcząc jak dzikie zwierzę.
Uniosła wzrok lekko ku górze, spoglądając się spokojnie na Shin'ichiego, który widocznie hamował się, aby nie zrobić z nią tego samego, co z kieliszkiem przed chwilą.
- Widziałam - odparła najzwyczajnej w świecie. - Nie raz widziałam, jak ktoś ginie palony żywcem. Czy tego sobie życzę, czy nie i tak kiedyś mnie to spotka. Jak nie taka śmierć, to na pewno inna. Więc czemu mam się tego cały czas obawiać, tak samo jak i tego, czy będę cierpieć.
Ciałem wampira wstrząsnął jakiś dziwny dreszcz, który ze wszystkich sił starał się zamaskować przed dziewczyną. Nie miał pojęcia dlaczego tak zareagował, tak jakby myśl o śmierci wampirzycy nie mieściła mu się w głowie. Ale to przecież było śmieszne. Sam przecież nie raz miał ochotę odebrać jej życie. Czemu niby teraz miało być inaczej.
- Czemu od razu zakładasz, że umrzesz? Sądziłem, że należysz raczej do optymistów.
- Bo tak jest - uśmiechnęła się. - Po prostu przyswoiłam już do siebie tę myśl i nie zamartwiam się nią na codzień. Tak jakby... To było oczywiste i tyle - zakończyła swój monolog, wzruszając delikatnie ramionami. Nie miała pojęcia, dlaczego wampir tak się uniósł, w złości aż tłukąc niczemu i nikomu winny kieliszek, którego szczątki zbierała teraz jeszcze bardziej blada niż wcześniej barmanka.
Shin'ichi przez dłuższy czas z zaskoczeniem wpatrywał się w nią, jednak z każdą chwilą jego twarz stawał się coraz mniej przyjemna. W pewnym momencie złapał mocno brunetkę za ramię i wstając od stołu tak gwałtownie, że krzesło z głuchym uderzeniem spotkało się z podłogą, pociągnął ją przez tłum w stronę wyjścia.
Dzięki swojej wampirzej sile i szybkości chłopaka niemal w mgnieniu oka znaleźli się oboje na dachu budynku. Siedemnastolatek puścił zdezorientowaną wampirzycę i popchnął ją nieco na krawędź dachu.
- W takim razie po co to wszystko?! - zapytał głosem pełnym gniewu - Po co ta maskarada i udawanie? Nie lepiej od razu się przyznać?! Nie lepiej, żeby od razu cię zabili?! Po co to ciągnąć?! Nie lepiej załatwić do tu i teraz?! - mówiąc to, rzucił jej do rąk niewielki kawałek drewna, zakończony na końcu.
Spojrzała się na niego, na kawałek drewna w swojej dłoni, a następnie w dół. Stała na samej krawędzi, gdzie z dachu do ziemi dzieliło ją dobrych kilka.. naście.. naset metrów. Nie umiała dobrze określić, ile dokładnie. Wiatr porywał jej kosmyki włosów w każdą możliwą stronę, zostawiając je nawet na twarzy. Ostatni raz zerknęła na kawałek drewna, po czym przechyliła się do przodu, dokładnie tak, jakby już miała spaść. W ostatniej chwili jednak wyskoczyła z butów, odbijając się stopami od samej krawędzi i lądując w bezpiecznej odległości od ziemi. Odwróciła się przodem do Shin'ichiego, nie racząc już nawet odgarnąć irytujących włosów.
- Na razie nie śpieszy mi się do śmierci - podeszła do niego na boso. - Raz krzyczysz mówiąc, że nie wiem czego sobie życzę, skazując się na śmierć. Potem też krzyczysz, ale namawiasz mnie do samobójstwa. Jeśli zabiłabym się sama, to byłoby bez sensu - wręczyła mu drewno do ręki, jakby mówiąc "więc zrób to ty, w końcu wiele razy chciałeś".
Katsu długo wpatrywał się w wręczone mu narzędzia. Rozważał różne opcje, zastanawiając się, czy to nie jest podstęp. Wziął pod uwagę wszystkie plusy i minusy, po czym zacisnął zimne palce na kołku.
Jeszcze raz spojrzał na Avriel, wpatrując się prosto w jej złote oczy. Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech... tyle, że mordercy i psychopaty. Wolno podszedł do dziewczyny od tyłu, chcąc się napawać każdą sekundą tej chwili. Delikatnie objął ją w pasie i oparł głowę o jej ramię.
- Masz rację księżniczką. Samobójstwo jest najbardziej hańbiącą śmiercią, jaką znam. - szepnął jej do ucha - Ale śmierć z ręki samego pana i władcy Przeklętego MIasta, wampira, przed którym drży każdy mieszkaniec wyspy , byłaby jak wyróżnienie. W takim razie... - Białowłosy podniósł do góry prawą dłoń, drugą jeszcze mocniej przytrzymując ją przy sobie. - ...dobranoc Avriel.
Chciał tego. Pragnął ją zabić. Tak bardzo chciał pozbyć się jej ze swojego życia, jak jeszcze nikogo innego. Przeszkadzała mu i całemu społeczeństwu. Wiedział, że powinien to zrobić. Musi ją zabić.
Zamachnął się i już miał wbić zaostrzony koniec w jej serce, kiedy lekki wiatr rozwiawszy gęste, kasztanowe włosy dziewczyny, przysłonił mu widok. Nie byłby to żaden problem, gdyby nie delikatny, słodki zapach zmieszany z zapachem krwią uderzył w jego nozdrza.
Nie chciał jej zabić. Nie potrafił tego zrobić. Ale było już za późno, aby cofnąć rękę. Jednak nie, żeby zmienić jej kierunek.
Sama nagle zechciała odpowiedzieć białowłosemu cichym "dobranoc", jednak w ostatniej chwili powstrzymała się, myśląc, że to nienormalne i nie na miejscu. Chociaż pewnie byłoby najmniej nienormalną rzeczą, jaka wydarzyłaby się w przeciągu paru godzin. Myśląc o śmierci nigdy nie cofała się wstecz w swoim wampirzym życiu i nie przypominała wszystkich chwil, jakie spotkały ją na wyspie. Do tej pory sądziła, że to głupie. W tej chwili uświadomiła sobie, że jednak to był błąd, którego widocznie już nie naprawi. Zamknęła oczy, czekając jedynie na piekło. Mijały sekundy, a z czasem może i nawet minuty? Czy tylko jej się zdawało, czy czas aż tak bardzo się dłużył? A może wszystko odbywało się w zwolnionym tempie? Ona nie czuła nic. Nie poczuła bólu, zapachu swojej krwi, ani nie usłyszała śmiechu Schin'ichiego, który zwiastowałby to, że cieszy się z jej śmierci. Jedyne co poczuła to zapach krwi... Jego zapach krwi.
    Otworzyła oczy, czując, jak uścisk w którym trzymał ja białowłosy zwalnia się. Odwróciła się gwałtownie, widząc krew, która zaczęła tworzyć na ziemi szkarłatną kałuże.
-...Ty idioto! - Tym razem to ona wydarła się na niego. Szybko otarła wezbrane w oczach łzy, będąc bardziej zła, niż rozczarowana zmianą decyzji. Nie obchodziło ją już nawet to, co może jej zrobić. Zamiast zranić ją, zranił siebie.
- Profesjonalnie mówi się masoshista. - odparł cicho wampir, dziwnie pustym wzrokiem spoglądając na złotooką. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech, a on sam parsknął krótkim śmiechem.
Mężczyzna zaczął się odrobinę chwiać i tracić równowagę. Nogi się pod nim ugięły i ciężko upadł na kolana. Złapał dłońmi wystający mu z piersi kawałek drewna, próbując wyjąc go z ciała. Ledwo jednak dotknął drzewca, syknął głośno z bólu i zgiął się w pół. Zaczął głośno kaszleć, krztusząc się własną krwią, którą zdążył sobie już opluć całe spodnie.
- Cholera... - wychrypiał, a po twarzy popłynęła mu kolejna dawka posoki - Przestaniesz...i mi... po-pomożesz, czy... uhhmm... mam to sam... zro-obić?
Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego jak w osobę, która do reszty oszalała. Fakt, określenie "masochista" o wiele lepiej by do niego pasowało, chociaż jeśli tylko ruszyła by w tej chwili trochę wyobraźnią, wymyśliłaby o wiele gorsze masochistyczne wyzwiska.
- Nie dotykaj tego - syknęła, lejąc go po rękach, gdy tylko dotknął kawałka drewna. W tym momencie zapomniała już o sytuacji, jaka wydarzyła się parę minut temu, o tym, że namawiał ją do samobójstwa, a potem sam chciał zabić.
- Do reszty postradałeś zmysły - mruknęła zła pod nosem, drąc kawałek swojej sukni. - Nie ruszaj się - dodała, delikatnie łapiąc wbite w jego ciało drewno, które o dziwo szybko jednak wyciągnęła, nie bawiąc się w bycie delikatną. Po tym wszystkim przyłożyła do jego rany kawałek materiału, aby zatamować upływającą krew. Gdyby czekała z wyjęciem tego cholerstwa, nic dobrego by z tego nie wyszło.
- Może... - zaczął starając się opanować ataki kaszlu. Nie dane mu było jednak skończyć tej myśli. W chwili, gdy Avriel pozbyła się z jego ciała kołka, poczuł tak silny, wręcz nie do opisania ból w klatce piersiowej, który aż zaparł mu dech. Nagle oddychanie zaczęło mu być potrzebne po chwili zaczął ciężko oddychać, z trudem wciągając powietrze do płuc.
Ból jednak nie mijał, a szkarłatna plama na śnieżnobiałym stroju wampira z każdą sekundą stawała się coraz większa. Katsu odruchowo przyłożył dłonie do rany samemu nie wiedząc, co chce tym osiągnąć. Jednak zamiast poczuć dość sporych rozmiarów dziurę w swoim ciele, natrafił na zimne dłonie dziewczyny, które przez cały czas starała się zatamować krwawienie.
- Przestań! Daj mi po prostu umrzeć! - warknął na nią. Był jednak zbyt słaby, żeby zrobić coś więcej. - Po co to robisz? I tak mnie nienawidzisz. Nikt na tym przeklętym świecie nie żywi do mnie innego uczucia niż nienawiść. Zrób wszystkim przysługę i mnie dobij.
Rozszerzyła z wrażenia oczy, wpatrując się w niego tępo. Po jej ciele przeszedł zimny dreszcz, słysząc słowa Shin'ichiego. Tak, w tym momencie mogła uznać bez słowa sprzeciwu, że był nienormalny i do granic możliwość. postradał zmysły.
    Na krótką chwilę przestała uciskać ranę na jego katce piersiowej, zostawiając tę czynność jemu samemu... Tylko po to, aby w chwili tej dać mu w twarz.
- Czy ty siebie słyszysz!? Przysługę!? Muszę rozczarować ciebie i innych, ale jeszcze trochę pożyjesz! A teraz zamknij się łaskawie i daj mi ratować twoje nie życie! - wydarła się na niego, czując przy okazji niemałą ulgę. Cała złość jaka do tej pory w niej siedziała wreszcie znalazła swoje ujście. Wewnątrz wreszcie poczuła jak napięcie znika, jednak nie mogła tego powiedziec o swojej zewnętrznej powłoce. Bez słowa rozdarła kolejny materiał sukni, a ten całkowicie przesiąknięty krwią odrzuciła na bok. Świeży pseudo bandaż z powrotem przyłożyła do jego rany, tamując krew i nie racząc mężczyzny spojrzeniem.
Zatkało go. Dosłownie i w przenośni aż zamurowało go z wrażenia. Spodziewał się po niej naprawdę wiele, jednak nie tego. Musiał jednak przyznać, że pomogło mu to, przywracając zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
- Szkoda sukienki. - mruknął do niej, łapiąc ją za nadgarstek i uniemożliwiając oderwanie kolejnej falbany od stroju. Zamiast tego zaczął rozpinać koszulę, której przód i tak był już w całości cały pokryty krwią. Zdjąwszy z siebie ubranie, sam zaczął rozdzielać materiał, jednak nie szło mu to najlepiej. - I tak nadaje się tylko do wyrzucenia. - mruknął z żalem i zrezygnowawszy samemu z prób podarcia koszuli, podał ją Avriel.
Westchnęła cicho, odbierając od Shin'ichiego zaplamioną krwią, brudną i podartą koszulę. Rezygnując z darcia swojej sukni, poczęła rozdzierać biały materiał na dłuższe pasy tak, aby zrobić z niego prowizoryczny bandaż. Podczas wykonywania tej czynności swoimi myślami była gdzieś zupełnie daleko. Miała do samej siebie mnóstwo pytań, na które teraz nie umiała odpowiedzieć. Bo w końcu dlaczego nie skorzystała z okazji i nie zakończyła jego cierpień, zabijając go? Ciągle tylko na nią krzyczał, ignorował, namawiał do śmierci, sam chciał zabić, był wredny, egoistyczny i aż do znudzenia można by wymieniać dalej. Nie umiała wyjaśnić tego sobie samej, ale nie chciała go zabić..
    Kończąc swoją czynność obwiązała parę razy klatkę piersiową chłopaka bandażem z koszuli sprawiając, że nie wyglądało to w tak opłakanym stanie.
- Gotowe.. - mruknęła pod nosem, patrząc dla pewności, czy aby się nie rozwiąże.
Shin'ichi przez cały czas przyglądał się poczynanią wampirzycy, śledząc każdy ruch jej zręcznych dłoni. Nie mógł wyjść z podziwia jąką miała w tym wprawę. A może mu się tak tylko wydawało, gdyż do pierwszej pomocy miał dwie lewe ręcę, umiejąc nimi jedynie niszczyć.
- Dlaczego... - zaczął. Zaniechał jednak zadania pytania i lekko potrząnął głową, parskając przy tym cichym śmiechem.
- Hm?
- Nic. Nie ważne. - mruknął i zaczął przygotowywać się do pierwszej próby somodzielnego podniesienia się na nogi. Poszło nawet lepiej niż mu się wydawało. Trochę niepwenie, ale stał o własnych siłach. Długo to jednak nie trwało, gdyż już po chwili czuł jak nogi uginąłą się pod jego własnym ciężarem.
Wstała z ziemi, ocierając brudne od krwi ręce o sukienkę, która i tak nie nadawała się do kolejnego założenia. Najpewniej gdy tylko wróci do domu, czarne falbany zostaną skazane na śmierć i już nikt nigdy ich nie ujrzy.
    Przeniosła swój wzrok na białowłosego, uważnie obserwując próby podniesienia się do pionu. Na początku szło mu trochę niemrawo, jednak po paru próbach udało się mu stanąć na własnych nogach. Ciekawa była tylko, czy ustoi, czy z powrotem przywita ziemię. Nie odezwała się jednak słowem, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Ciekawiło ją tylko, dlaczego Shin'ichi nie dokończył pytania, tylko przerwał je w połowie. Nie chciał? Nagle stwierdził, że to bez sensu?
Katsu patrzył na Avriel jak przez mgłę. Obraz zaczął mu się odrobinę rozmazywać, a jemu samemu kręcić w głowie. W końcu nie wytrzymał i tracąc grunt pod nogami, zaczął lecieć i zataczać się na wampirzyca. Dobrze, że ta w ostatnim momemncie zorientowała się, co się dzieje i sama szybko złapała równowagę, inaczej prawdopodobnie oboje leżeliby w tej chwili na trawie, kilkanaście metrów niżej.
Powoli podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy swojej wybawicielki. Uśmiechnął się do niej w dziwny, inny niż zazwyczaj sposób. Otarwszy brudną z własnej krwi dłoń i przyłożył ją do jej chłodnego policzka, ścierając z niego kciukiem kilka szkarłatnych plamek.
W ostatnim momencie zdążyła szybko zareagować, łapiąc chłopaka za ramię i przenosząc jego ciężar na siebie, nim on sam spotkał się z ziemią wiele metrów niżej, przy okazji z nią samą. Spojrzała się na niego, wykrzywiając usta w lekkim grymasie złości, szykując już reprymende kierowaną w stronę pana Katsu. Shin'ichi tylko uśmiechnął się dziwnie, inaczej niż zwykle, a ona poczuła na swoim policzku jego bladą dłoń, której kciuk otarł resztki plamek krwi. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie, nie przewidując ani trochę takiego gestu z jego strony.
Dziwne uczucie...
Wciąż z niemałym szokiem wpatrywała się w białowłosego, nie ruszając na krok z miejsca.
On jednak szybko się opanował. Jego twarz znów przybrała ten zimny wyraz pozbawiony emocji. Z lekkim obrzydzeniem zabrał dłoń i biorąc się w garść, gwałtownie odsunął się od niej.
- Lepiej już chodźmy. - powiedział sztywno - Bal się kończy, a ja wolę, żeby nikt mnie z tobą nie zobaczył. - dodał robiąc jeszcze kilka kroków w tył.
Pokręciła tylko z politowaniem głową i kiwnęła delikatnie na znak, że się zgadza.
Wrócił stary Shin'ichi - stwierdziła w myślach, spoglądając w dół, gdzie goście zaczęli wychodzić z sali. Mimo tego wszystkiego jej nadal było do śmiechu, sama nie wiedziała z jakiego konkretnie powodu. I nawet spodobało jej się, że wampirowo wreszcie się od niej oberwało w twarz. Chciała spytać się nawet, czy będzię zanosić się na drugi taki raz, jednak powstrzymała się w ostatnej chwili stwierdzając, że jak na jeden dzień już wiele razy otarła się o śmierć, a ten ostatni jest zbędny.
    Podeszła do krawędzi dachu, skąd miała idealny widok na las. Ostatni raz spojrzała się w strone Shin'ichiego i zeskoczyła w dół, kierując się już teraz w stronę swojego domu. Jedyne o czym marzyła teraz, to gorąca kąpiel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani