Shin'ichi przetarł zmęczoną twarz, cicho przy tym wzdychając. Siedział w kuchni przy niedużym stole, co było dla niego wręcz anomalią. Prawie nigdy nie wchodził do tego pomieszczenia, tylko aby wziąć z lodówki małą przekąskę, a co dopiero mówiąc o długim przesiadywaniu. Tutaj posiłki jadał jedynie Natsu, jednak obecnie wampir nie miał zielonego pojęcia gdzie znajduje się ten uporczywy dzieciak. Prawda była taka, że jakoś to zbytnio nie obchodziło. Miał nieco ważniejsze rzeczy na głowie i wystarczająco dużo własnych problemów. Nie potrzebował szukać sobie nowych.
Siedemnastolatek kątem oka spojrzał przez otwarte okno, co było kolejną nowością w jego życiu. Nie dość, że zawsze zamknięte to jeszcze zasłonięte grubymi zasłonami, teraz wpuszczały do pomieszczenia mnóstwo słońca.
- Co ja robię ze swoim życiem… – zapytał sam siebie, po czym pociągnął z plastikowej torebki duży łyk krwistoczerwonego płynu.
- Właśnie, co ty robisz ze swoim życiem - westchnęła ostentacyjnie, wygodnie opierając się o framugę okna, jedną nogę zwieszając w dół, a drugą podsuwając aż pod samą brodę. Z jej upiornie bladej twarzy można były wyczytać uderzającą "tęsknotę" z myślami biegnącymi zupełnie gdzieś indziej, niż powinny być. Wampirzyca westchnęła po raz kolejny, spoglądając wymownie na swoje niepomalowane zwierzęcą krwią paznokcie, gdy w ten... na jej usta samoistnie wślizgnął delikatny uśmieszek, który posłała w stronę białowłosego wampira. Obdarzyła go swoim spojrzeniem złotych ślepi, ratując je tym samym przed umarciem ze względu na rażące promienie słoneczne, jakie wdzierały się do środka pomieszczenia i rozlewały jasnymi plamami na płytkach. Oh, musiała to w końcu przyznać, iż uprzykrzanie życia temu masochiście należało do jednych z jej ulubionych zajęć. Również ze względu na to, że na co dzień jej plan nie należał do bardzo rozbudowanego. Ograniczał się do wstać, przeżyć, iść spać. Poza tym, kto by nie lubił narażać własnego życia? Wampirzyca mimo tego wszystkiego wciąż nie miała zamiaru odpuścić Shin'ichiemu.
Białowłosy spojrzał na dziewczynę z taką miną, jakby zobaczył ducha, a nie tak dobrze znaną mu wampirzycę. Był tak bardzo zaskoczony jej nagłym pojawieniem się, szczególnie że byli w jego domu, a on nie przypominał sobie, żeby ją tutaj kiedykolwiek zapraszał. Poza tym nie spodziewał się szybkiego spotkania z nią po ostatnich wydarzeniach na balu. Może nawet bardziej miał taką nadzieję. Kiedy się nad tym głębiej zastanawiał, to dochodził do wniosku, że lepiej byłoby gdyby go znienawidziła i zostawiła w spokoju. Ale nie, ona ciągle wracała jak bumerang, niosąc ze sobą nowe dla niego nieszczęścia.
- W tej chwili bardziej mnie zastanawia to, co ty tutaj, w MOJEJ kuchni, w MOIM domu robisz. - mruknął od niechcenia, starając się być niewzruszonym i obojętnym. Trudno mu to było jednak przy niej. Avriel sprawiała, że tak normalna i codzienna dla niego rzecz, stawała się wyczynem porównywalnym do zdobycia szczytu Mount Everest.
Do tego nie pomagał wcale fakt jego obecnego wyglądu. Po pojawieniu się brunetki, zaczął poważnie żałować, że postanowił odłożyć prysznic na później. Siedział teraz z nią w jednym pomieszczeniu w samych bokserkach i ciasno owiniętym wokół klatki piersiowej bandażem. Rozczochrane, odrobinę przydługie, białe włosy, niechlujnie opadały mu na twarz, zasłaniając przynajmniej resztki zaschniętej krwi w kącikach ust. Po prostu, siedział tak jak wstał z łóżka.
- Ależ spokojnie, ja tu tylko jestem - powiedziała po chwili głosem przypominającym urzędnika zapewniającego, iż "wszystko jest w jak najlepszym porządku, a pan i tak musi wyprowadzić się z domu". U tego pomiota oznaczało to, że nawet po tak błahej czynności można spodziewać się po niej naprawdę wiele. - A co tu robię? Jeszcze nic, ale mogę wytłumaczyć się z tego tak, że zasłaniam ci słońce, aby cię po oczach nie raziło - odwróciła się przodem do wampira, nadal przesiadując jednak na parapecie z opartymi o niego dłońmi. Dziewczyna jak na ironię zaistniałej sytuacji zachowywała się najnormalniej w świecie, co ją samą zadziwiało. Tak po prostu przebywała sobie właśnie w jednej kuchni z wampirem, który na marginesie pisząc ostatnimi czasy bardzo rzuca się na jej życie, jednak ją w tym momencie mało to obchodziło.
- Jeszcze... - prychnął wzgardliwie, zgniatając puste opakowanie po swoim, jak na niego, dość marnym śniadaniu - W takim razie może nieco inaczej sformułuję to pytanie. W jaki sposób zamierzasz mi dzisiaj uprzykrzyć, tudzież zmienić je w totalny chaos? Gdyż rozumiem, że po obudzeniu się i spojrzeniu przez okno na dzisiejszą, jakże okropną, słoneczną pogodę, nie pobiegłaś od razu do mnie, by uratować moje oczy przed zbytnią dawką słońca. - odparł patrząc na nią spode łba.
- Czyżbyś wątpił w moją dobroduszność? A pogodę mamy dzisiaj wprost przepiękną - w tym momencie zeskoczyła z parapetu, a dawka jasnych promieni bezlitośnie zaatakowała Shin'ichiego. Sama wampirzyca natomiast stanęła z boku i oparłszy się o ścianę ze skrzyżowanymi ramionami na piersi - spoglądała na białowłosego wampira. Jedynie kątem oka zerknęła na bandaż przepasany wokół jego klatki piersiowej, zastanawiając się, czy rana ma się nieco lepiej. Chociaż z drugiej strony nie powinno ją to obchodzić.
Jeśli do południa nie zapyta "dlaczego mnie jeszcze nie zabił" to wtedy ja spytam się jak u niego ze zdrowiem, bo będzie na pewno kiepsko - pomyślała i przytaknęła lekko głową swojej myśli.
Wampir od razu pożałował, że kpił sobie z dziewczyny. Ledwo Avriel usunęła się z drogi słońca, uderzyła go zdecydowanie zbyt duża jak na wampira, dawka światła. Z głośnym warknięciem gwałtownie odsunął się od stołu, przewracając przy tym krzesło. Niemal natychmiast w kuchni zapanował półmrok, kiedy Shin'ichi zasłonił okno. Poruszał się z szybkością godną najgroźniejszego drapieżnika, łowcy doskonałego, którym przynajmniej niegdyś był.
Nie wiadomo kiedy zjawił się tuż przed dziewczyną, z kamienną twarzą patrząc na nią z góry. Nieruchomo wpatrywał się w nią jak miał ją zaraz zabić, za przynajmniej uderzyć.
- Dlaczego ja w nią w ogóle wątpiłem? - mruknął, kąciki jego ust na ułamek sekundy podniosły się do góry. Chwilę potem wampir znów zniknął sprzed jej oczu, pojawiając się przy otwartej lodówce - Skoro tu już jesteś. - mruknął, wyciągając dwa nowe opakowania pełne krwi, z których jeden z nich nie wiadomo kiedy i jak pojawił się w dłoni brunetki - Za cudzą śmierć i nieszczęścia oraz twoją piękną pogodę. - dodał, opierając się o stojącą na przeciwległej ścianie kuchence i rozrywając plastikowy worek.Zamrugała kilkakrotnie, przenosząc swój zdziwiony wzrok to na Shin'ichiego stojącego przy przeciwległej ścianie kuchni, to na woreczek z krwistoczerwoną cieczą, który niewiadomo kiedy znalazł się w jej dłoni. Nie spodziewała się tego, że wampir poczęstuje ją krwią. Ba! Nigdy by się tego po nim nie spodziewała, zwłaszcza, że przebywa bez zaproszenia w jego domu, wciąż będąc poszukiwaną osobą na czarnej liście. Bardziej spodziewała się tego, że wampir wyrzuci ją zatrzaskując drzwi przed nosem, wcześniej mogąc narobić znacznych uszczerbków na jej zdrowiu, bądź znów będzie chciał zabić.
Uśmiechnęła się pod nosem, sama rozrywając woreczek z krwią.
- Za słońce! - dodała, upijając łyk cieczy. Musiała przyznać, że ostatnio dość rzadko polowała, toteż taki poczęstunek był dla niej dobrym posiłkiem, który nieco zaspokoił jej wampirzy głód.
Chłopak szybko skończył swoją porcję, jeszcze za nim jego nieproszony gość ledwo upił pierwszy łyk. Nie miał w zwyczaju delektowania się takim posiłkiem. Według jego skromnego zdania, było ono nawet w 1/4 nieporównywalne do świeżej krwi. Shin'ichi patrzył na Avriel, obserwując każdy jej ruch, nieświadomie chcąc zarejestrować każdy, jej najmniejszy ruch. Na jego twarzy znów pojawił się lekki uśmiech, który niestety przez rozbryzganą dookoła niego krew, trudno było określić za szczery. Mimo to nie przeszkadzała mu ściekająca po brodzie posoka, całą swoją uwagę skupił na niej, nie potrafiąc w żaden sposób zmusić się do oderwania wzroku od jej twarzy. Nawet nie próbował się tego zrobić. Dlatego tak wielką przykrość zrobiła mu, sama spoglądając na niego.
Natychmiast odwrócił od niej wzrok, opamiętawszy się. Chcąc zatuszować ten błąd, znów otworzył lodówkę i udając, że czegoś w niej szuka, zaczął wertować jej zawartość z góry na dół. Spóźnił się jednak nieco, gdyż mimo szybkiej reakcji och wzrok spotkał się na ułamek sekundy. Wystarczająco długo, aby zniszczyć sobie kolejny dzień, a może i nawet całe życie.
Zerknęła na niego kątem oka, delikatnie przymykając powieki. W czasie, kiedy białowłosy udawał, że szuka czegoś w lodówce, ona dokończyła swoją porcję i otarła usta z resztek osoki. W tym momencie nie mogło dać jej to spokoju. Fakt, czuła na sobie jego przenikliwy wzrok podczas spożywania posiłku, jednak myślała, że to tylko jej wyobraźnia. Czemu tak się zachował? Czemu teraz ona wpatruje się niego jakby będąc w transie? Potrząsnęła lekko głową, zgniatając puste opakowanie i wyrzucając je do kosza. Chcąc zdusić to w sobie postanowiła pomyśleć nad tym, jak kolejny raz uprzykrzy mu życie tego dnia i doprowadzi do skraju wytrzymałości nerwowej. Avriel! Nie zapominaj o swojej misji!Uspokój się. Co ci odwala? Jesteś Shin'ichi Katsu. Po prostu ją stąd wyrzuć. Skręć kark. Zabij bez litości. Przecież to nie jest dla ciebie nic nowego. Jednego nic nie wartego śmiecia mnie na tym świecie. Nie widzisz tego? Ona wszystko niszczy. To nad czym tak długo pracowałeś. Przypomnij sobie. Ile cię to kosztowało. Ile wyrzeczeń. Samotnych chwil... Ale ty chcesz być sam. Lubisz to. Nie potrzebujesz niczyjego towarzystwa, a już na pewno jej. Ona nie jest godna nawet na ciebie patrzeć. Zabij ją! Zniszcz, zanim ona zniszczy ciebie! Otwórz oczy! Ona chce twojej zguby. Wyciąga na światło dzienne, to co niegdyś tak dokładnie ukryłeś przed światem, wyrzekając się własnych wspomnień. Zabij w zalążku to uczucie.
Wampir wzdrygnął się słysząc w swojej głowie to słowo, które wiele lat temu wymazał ze swojego słownika. Zacisnął palce na drzwiach lodówki, zostawiając na niej wyraźnie wgłębienie. Był wściekły. Wściekły, zły, zawiedziony, smutny, rozżalony, szczęśliwy, przerażony. Wszystko. Czuł wszystko przed czym uciekał i co pragnął usunąć ze swojego życia.
- Wyjdź stąd.Zaskoczona przeniosła swój wzrok na białowłosego, nie wiedząc na początku, czy mówi do swojego wyimaginowanego przyjaciela, czy do niej. Zreflektowawszy się jednak, że on nie ma przyjaciół - nawet tych wymyślonych - doszła do wniosku, że tak, mówił do niej. Skrzyżowała ręce na piersi, opierając się o ścianę, nadal nie spuszczając wzroku z wampira.
- Nie - odparła krótko. Doskonale wiedziała, że nikt, ani nic nie pomoże jej, ani jej życiu, więc postanowiła je dobić. Robiła na przekór samej sobie, pchając się w objęcia śmierci. Nie rozumiała do końca samej siebie, nie rozumiała do końca tego, co robi. Ale wciąż to robiła, bo coś jej kazało.Drzwiczki lodówki trzasnęły głośno, pchnięte z taką siłę, że niemal wyrwane z zawiasów. Shin'ichi powoli odwrócił się do niej przodem, spoglądając na Avriel pustym wzrokiem czerwonych oczu, których zamiast tęczówek płonął prawdziwy ogień. Każdy mięsień jego ciała był napięty niczym struna. W każdej chwili gotowy do skoku i zatopienia kłów w ofierze.
- Wynoś się stąd. - wysyczał przez zęby. Nigdy nie wiedziała go w takim stanie. Nawet kiedy próbował ją zabić nie było w nim tyle nienawiści i żądzy mordu. Całkowicie przestał przypominać Shin'iego, zmieniając się w istną maszynę do zabijania. Przestał napędzać go gniew i pragnienie krwi. Teraz tego napędem był strach. Strach przed stratą, ale równocześnie i odzyskaniem, tego czego z wielką ulgą pozbył się dawno temu.Wzdrygnęła się nieznacznie, czując wydostający się z głębi strach o jakim dawno zapomniała. Nigdy wcześniej nie widziała go takiego. Wiele razy gdy chciał ją zabić, jednak w niczym nie przypominał wtedy tego Shin'ichiego, który stał przed nią teraz. Czuła, jak chęć wydostania się stąd wzmaga, jednak ona znów robiąc na przekór pokręciła wtedy przecząco głową, a gest ten był skierowany bardziej do niej, niż do wampira. Czasami był naprawdę nie możliwy.
- Powtórzę się: nie - syknęła przez zęby, ignorując w tym momencie strach. Zawsze była wesoła, pozbawiona wszelkich trosk i problemów. Dlaczego choć raz nie może się zezłościć? Raz a porządnie? Stała tak w miejscu, hardo spoglądając na Shin'ichiego i nie przejmując się nawet tym, że mogłaby wyglądać trochę komicznie, gdy spoglądałaby na niego z dołu.
- Weź się zastanów nad sobą raz, a porządnie! Zrób sobie przysługę i zdecyduj! Kim chcesz w końcu być!?- Doskonale wiem kim chcę być! - krzyknął, wydłużając kły i prezentując je w całej swojej okazałości przed dziewczyną - Kim jestem, byłem. Zawsze to wiedziałem! Wszystko było idealne tak jak chciałem, dopóki ty się nie pojawiłaś! Odkąd Cię znam nie przydarzyło mi się nic dobrego. Wpieprzyłaś się do mojego życia i wywróciłaś mi je do góry nogami. - W mgnieniu oka dzieląca ich odległość zmniejszyła się do zaledwie kilku centymetrów. Shin'ichi znów był tak blisko niej, że niemal czuła bijącą od niego wściekłość. - Zobacz, co ze mną zrobiłaś! Więc po prostu zrób mi, sobie i całej wyspie przysługę znikając z mojego życia. Na zawsze! Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć! Wymarzmy z naszych wspomnień ten przeklęty dzień naszego spotkania i zapomnijmy o swoim istnieniu.- Nie, to ty spójrz! - warknęła, patrząc na niego z dołu - Oszukujesz sam siebie, karzą ci się oszukiwać! Nie widzisz tego, bo nie chcesz! Chcesz, żeby wszystko było takie jak kiedyś tak? Śmieszne! Ktoś, albo coś wewnątrz ciebie chcę tego ZA CIEBIE! Nie jesteś taki, za jakiego się podajesz... - na chwilę przestała krzyczeć, ściszając głos. - Ale w sumie okej, masz rację, po co się wpieprzam do czyjegoś życia, skoro tobie jest tak fajnie - prychnęła pod nosem, odwracając się tyłem do wampira i podchodząc z powrotem do okna. - Uwaga, aby wszyscy dobrze słyszeli! Robię przysługę całej wyspie i Shin'ichiemu, znikając z jego życia! - uśmiechnęła się nie nie znacząco, po czym zeskoczyła w dół.
- Tylko o to mi chodziło! Wszystko czego od ciebie chciałem! - krzyknął za nią. Nie oczekiwał jednak, aby go usłyszała. Na pewno była już daleko stąd. On jednak musiał to zrobić dla samego siebie. - Wszystko czego od ciebie chciałam... - powtórzył nieco spokojniejszym tonem, którym wprawne ucho mogłoby odnaleźć nawet odrobinę żalu.Kiedy Avriel tylko zniknęła za oknem, definitywnie opuszczając równocześnie życie wampir, z chłopaka zaczęła ulatywać cała wściekłość. Sam był zaskoczony jak szybko się uspokoił. Było to jednak złudne uczucie, gdyż po chwili gniew znów wstrząsnął jego ciałem. Chcąc go wyładować, białowłosy z całej siły uderzył pięścią w blat stołu, który pękł idealnie na pół. To mu jednak nie wystarczyło. Krzesła łamały się w jego dłoniach niczym zapałki. Rozwalił wszystkie szafki wyrywając drzwiczki z zawiasów i demolując całą kuchnię. Nie oszczędził żadnego naczynia. Nawet pojedynczy spodek od filiżanki nie zdołał ukryć się przed jego gniewem.Po kilki minutach Shin'ichi spojrzał na stworzone przez siebie pobojowisko, które niegdyś było kuchnio. Westchnął cicho i zmęczony padł na podłogę. Poczuł się tak dziwnie słaby i mały, kompletnie pozbawiony energii. Czuł się jak małe dziecko, któremu odebrano ukochaną zabawkę. Już dawno minął smutek i żal, nie wspominając już nawet o gniewie. Teraz pozostał w nim jedynie ogromna pustka, której zamordowanie nawet całego miasta nie wypełniłoby.- Co ja zrobiłem ze swoim życiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz