Ziewnęłam szeroko, leniwie przeciągając się na gałęzi jednego z drzew. Próbując nie spaść w dół, względnie wygodnie ułożyłam się na boku, spoglądając na mury Przeklętego Miasta. Wtedy, gdy słońce żegnało się już z błękitnym niebem nie tylko mury przyciągały uwagę, a całe miasto skąpane w delikatnej, pomarańczowej poświacie.
Na moje usta wkradł się samoistnie delikatny uśmiech, a mnie samą dopadł okropnie nostalgiczny nastrój. W tym momencie mogłabym tak siedzieć i nie przejmować się niczym, gdyby nie pewien osobnik, którego właśnie wypatrzyłam z daleka.
Szybkim krokiem szedłem wąskimi uliczkami miasta, zmierzając w stronę bramy głównej. Tuż przy mojej nodze szedł Seth, jedyna istota na tej przeklętej wyspie, której mogłem jako tako ufać. Dzień powoli zbliżaj się do końca, rozpoczynając kolejną wspaniałą noc. Czas wyruszyć na łowy.
Ostatnio bardzo często polowałem, chcąc wyładować swój gniew na czymkolwiek, chociażby na głupich chwastach. Wszystko przez tą parszywą parkę, Tadashi'ego i Saphirę. Nie mogłem znieść myśli, że tak łatwo mi uciekli, a on od tamtego czasu nie mogłem natrafić na jakikolwiek ich ślad.
Po kilku minutach, oboje byliśmy już w lesie, szukając zwierzyny na kolację. Coś jednak mi nie pasowało. Miałem niejasne wrażenie, że coś mnie przez cały czas obserwuje. Coś, albo ktoś.
- Małe, wieczorne polowanie, mam rozumieć? - mruknęłam i po raz kolejny ziewnęłam, przeciągając się na drzewie. Zbyt duży kaptur od ciemnego płaszcza opadał mi na pół twarzy, co mogło wyglądać dość komicznie. Skrzywiłam się lekko i poprawiłam go powolnie jedną ręką, spoglądając na postać Shin'ichiego w towarzystwie jakiegoś demona.
- Jak ma na imię? - spytałam po chwili, przenosząc wzrok na zwierzę stojące obok niego.
Wzdrygnąłem się lekko na te pytania. Niespokojnie zacząłem się rozglądać dookoła, szukając gdzie ukryła się dziewczyna. Znał ten głos dość dobrze, aby od razu rozpoznać do kogo należy.
W końcu z triumfem spojrzałem na wiszącą nade mną gałąź i siedzącą na niej Avriel.
- Czy to tak ładnie zaczynać rozmowę, bez przywitania? - Zapytałem brunetkę, przyglądając jej się z ciekawością. - Często tam spędzasz czas? - Dodałem po chwili.
- Witam więc - poprawiłam się szybko, zwieszając do góry nogami z gałęzi, bez obawy, że zaraz mogłabym spaść. - Zależy od wielu czynników. Najczęściej od tego, jaki mam humor, bądź co mam do roboty. Ale w sumie można powiedzieć, że często siedzę na drzewach. Są w miarę wygodne i można z nich obserwować innych często nawet samemu będąc niezauważonym.
Parsknąłem krótkim śmiechem słysząc jej słowa. Sam często przesiaduję na dachach przeklętego miasta, obserwując wszystkich z góry, samemu pozostając niezauważonym.
- Niech ci będzie. - Mruknąłem po chwili. - Seth. To bestia nocy. - Dodałem po chwili, nie spuszczając wzroku z wiszącej na drzewie dziewczyny.
- Seth. Rzadkie imię dla dość nieznanego gatunku. Słyszałam o nich, ale niewiele - przyznałam po chwili. - Albo może miałam przyjemność spotkać się z nimi nie raz podczas samotnych przechadzek - dodałam, zsuwając nogi z gałęzi i po chwili gładko lądując na ziemi.
- Chyba jednak nie. - Powiedziałem z nutką rozbawienia w głosie, krzyżując ręce na piersi i opierając się o pień drzewa, z którego właśnie zeszła brunetka. - Gdyby tak było, nie rozmawiałbym tu teraz z tobą.
To urodzeni łowcy, którzy na świat przyszli tylko w jednym celu. Aby zabijać. Nie koniecznie z głodu czy potrzeby wyżywienia młodych. O tak, dla czystej przyjemności mordu. - Jakby na potwierdzenie moich słów, Seth wyszczerzył do dziewczyny swoje ostre zęby, cicho przy tym powarkując.
- Czyli ostre, niebezpieczne, krwiożercze bestie mam rozumieć. Chociaż ten tu wydaje się być do ciebie przywiązany z tego co widzę - mruknęłam. - Raz miałam do czynienia z podobnymi, jednak umknęłam im jakoś. Tak to jest, jak ktoś często pakuje się w kłopoty, a potem trudno mu się z nich wydostać. Ale też zależy jakie są to kłopoty. Jeśli w mieście jest okej. Gorzej, jak ściga mnie cała zgraja takich podobnych stworzeń. Tak poza tym mówiłeś, że idziesz na polowanie? Mogę też iść? Okej, to pójdę. Nie mam się komu wygadać, a przecież nie musisz mi nawet odpowiadać na pytania.
- Eeeee... Nic nie wspomniałem o polowaniu. - Tylko tyle udało mi się powiedzieć. Avriel dosłownie zasypała mnie potokiem słów. Gadała jak nakręcona, nie dając mi dojść do słowa. - Czekaj wolniej. STOP! Przestań na chwilę gadać! - Krzyknął tracą nad sobą panowanie. Nie byłem przyzwyczajony do takiego gadulstwa. Zawsze spędzałem czas w ciszy i spokoju. No i najczęściej w samotności. - No wreszcie. - Powiedziałem zadowolony, kiedy się przymknęła. - Ja poluję solo.
Nie mogąc się powstrzymać, parsknęłam cichym i krótkim śmiechem, spoglądając na Shin'ichiego.
- Spokojnie. Wdech, wydech. Mogę ci poopowiadać coś ciekawego. Nie możesz raz zrobić wyjątku. Za to, że wtedy bezinteresownie zaoferowałam ci pomoc? W sumie to nie jest dobry argument, bo jeśli nie chciałbyś i tak byś mnie nie zabrał. Ale ja nie będę przeszkadzać.
Podniosłem głowę do góry piorunując ją spojrzeniem. Nienawidziłem kiedyś ktoś się ze mnie śmiał, nawet jeżeli był to tylko niewinny chichot. Nie chodziło o to, że czułem się upokorzony, czy coś w tym stylu. Nie obchodziło mnie zdanie innych. Problem był w tym, że przywoływało to we mnie jakieś dziwne i niejasne wspomnienia z poprzedniego życia. Jednak wciąż były zamazane i niczego nie wyjaśniało, co frustrowało mnie jeszcze bardziej.
- Nie robię wyjątków. Nigdy. - Powiedziałem i bezceremonialnie odwróciłem się plecami do dziewczyny, podążając w głąb lasu.
- Hmm... - zamruczałam cicho pod nosem, kątem oka przypatrując się znikającej w gąszczu sylwetce białowłosego. To, że nie robi wyjątków nie oznacza, że ja go nie zrobię. Mogę mieć przez to potem kłopoty. Wiem, kim jest i jakie jest jego stanowisko w Przeklętym Mieście. Ale w końcu życie jest takie długie i nie można go zmarnować. Pech chciał, że akurat mi w tym samym momencie zachciało się iść zapolować. Przypadek? Nie sądzę.
Przez cały czas czułem na sobie jej wzrok. Ona była jakaś inna. Dziwna. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionował moich słów. Avriel jednak i tak postanowiła mi towarzyszyć w polowaniu, ukryta, gdyż wciąż była świadoma niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą, przebywanie przy mnie.
Gwałtownie zatrzymałem się na jakiejś niewielkiej polanie. Seth uczynił to samo.
- Nie masz zamiaru dać za wygraną, co? - Krzyknąłem w stronę, gdzie podejrzewałem, że znajduje się dziewczyna.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, skacząc na bliższą gałąź i przysiadając na niej. Towarzyszył temu wszystkiego charakterystyczny szelest, przy którym parę listków opadło na ziemię wirując wraz z wiatrem.
- Nie zbyt - odparłam zgodnie z prawdą, przyglądając się mu uważnie. Nie było sensu dalej się kryć, skoro zapewne od początku wiedział, że go śledzę.
Spojrzałem prosto w jej złote oczy, intensywnie nad czymś się zastanawiając. Po chwili na mojej twarzy pojawił się szatański uśmiech oznaczający tylko jedno. Łowca znalazł zwierzynę.
W ułamku sekundy znalazłem się na drzewie tuż obok niej, mocno chwytając ją za nadgarstki.
- Więc weź udział w polowaniu. Tylko obawiam się, że właśnie się ono zakończyło. - Szepnąłem jej słodko do ucha, nachylając się już nad jej delikatną szyją.
Brunetka wyrywała się i krzyczała ile sił miała. Ale to było bezcelowe. Byłem od niej dużo silniejszy i bardziej doświadczony. Widziałem strach w jej oczach i to sprawiało mi największą radość.
Szarpałam się i wyrywałam jak tylko mogłam, jednak bezcelowo. Nie chciałam dać za wygraną, ale w tej sytuacji nie mogłam zrobić za wiele. Wampir krępował moje nadgarstki, uniemożliwiając mi większą swobodę poruszania się. Warknęłam cicho pod nosem i szarpnęłam się ostatni raz. Zmrużyłam oczy, sapiąc głośno i spojrzałam się na niego. Najwyraźniej to wszystko jedynie go bawiło.
Już miałem wbić swoje ostre zęby w tętnicę widniejącą na jej szyi, jednak zamiast tego zatrzymałem się zaledwie kilka milimetrów od jej skóry i zacząłem się głośno śmiać. Rozluźniając uścisk na nadgarstkach dziewczyny, pozwoliłem jej się wyrwać i zeskoczyć z drzewa. Sam wciąż siedziałem na gałęzi, zwijając się ze śmiechu. Gdybym nie był już martwy, prawdopodobnie udusiłbym się przez to.
O mało co nie przewróciłam się, gdy nieudolnie wylądowałam na ziemi. Jedyną rzeczą, która teraz słyszałam był głośny śmiech Schin'ichiego, który niósł się echem po lesie. Zgłupiałam, zdebilniałam do reszty. Stałam tak w jednym miejscu z otępiałym wyrazem twarzy i co chwilę mrugając oczami, przyglądałam się wampirowi. Wow, on umie się śmiać?
Z kocią zwinnością zeskakując z drzewa, wciąż nieprzerwanie zwijałem się po śmiechu. Po kilku minutach mój wzrok spoczął na zdziwionej twarzy dziewczyny. Niemal natychmiast oprzytomniałem.
Całkowicie przestałem się śmiać, przybierając kamienną twarz. Nie mogłem zrozumieć co się ze mną stało. Przecież powinienem teraz upajać się tryskającą z szyi wampirzycy krwią. Dlaczego więc ona jeszcze żyła, a ja sam śmiałem się jak niedojrzały nastolatek?
- Właśnie dlatego nie poluję solo. - Warknąłem do niej zimno. Nie mogłem sobie pozwolić, aby coś takiego się kiedykolwiek powtórzyło. Straciłby reputację, nad którą tak ciężko pracował tyle długich lat. Nie mógł pozwolić przeszłości ożyć w nim na nowo.
- Hm... Szczerze zaskoczyłeś mnie - przyznałam po chwili. - Ale tym samym będę mogła być przygotowana na podobne sytuacje nie tylko z twojej strony. W końcu wszystko ma swoje plusy i minusy, prawda? Poza tym weź się czasami uśmiechnij, co? To nie jest trudne. Ale Serio myślałam, że wgryziesz mi się w szyje - znowu zaczęłam gadać, chodząc w kółko. Wcześniej mimo, iż przyzwyczajona do samotności nigdy nie miewałam napadów gadulstwa. Widocznie teraz się ono ujawniło w najmniej przewidywalnym momencie.
- Grrrrr... - Warknąłem uderzając głową o pień drzewa. - Przestań! Bądź przez chwilę cicho, bo zaraz naprawdę rozszarpię ci to trajkoczące gardziołko! - Krzyknąłem w jej stronę, zaprzestając samookaleczania. Avriel była naprawdę nienormalna. Wszyscy.... Każdy bez wyjątku uciekłby na jej miejscu jak najdalej by się tylko dało. A ona wciąż tu stała. Właściwie chodziło. Cały czas wokół polany. - Tu nie ma żadnych plusów czy minusów. To dzicz. Tutaj zabijasz, albo giniesz. Nie ma trzeciej opcji. - Powiedziałem, kompletnie ignorując jej wzmiankę na temat uśmiechu. Już od dawna nie wykonywał tak naturalnego dla żywych, jak i umarłych gestu. I nie zamierzał tego zmieniać.
- Okej - powiedziałam szybko i wzbierając powietrze do płuc, sama nie wiedząc po co - zamilkłam na jego życzenie. Nie miałam jednak zamiaru długo siedzieć cicho. W końcu taka okazja nie zdarza się zbyt często.
W kompletnej ciszy zaczęłam znów chodzić w kółko, powoli i flegmatycznie.
- Co z tobą jest nie tak? - Zapytałem ani na chwilę nie spuszczając z niej wzroku. Sam przez cały czas stałem nieruchomo, nawet nie oddychając, podczas gdy brunetkę wyraźnie rozpierała energia. - Nikogo nie słuchasz. Nie wiesz kiedy przestać. Nie uciekasz, kiedy powinnaś i marnujesz ceną energię na coś tak głupiego jak gadanie i... chodzenie w kółko... - Dodałem po chwili, dopiero w tej chwili zwracając uwagę na ścieżkę, jaką wydeptała na trawie.
- Hm? - wydałam z siebie cichy okrzyk zdziwienia, unosząc lekko jedna brew. - Ze mną jest wszystko w porządku, nie rozumiem, o co chodzi. A, właśnie. Zapomniałam, że mam nie mówić. Jeśli będę mogła dalej mówić, to mi powiedz. Ogólnie mam czas, dużo czasu - zastanowiłam się, a po chwili wzruszyłam ramionami, spoglądając na ścieżkę, którą zdążyłam wydeptać.
- Ehh... - Westchnąłem głośno przecierając dłonią twarz. - Chodź już na to cholerne polowanie. Im szybciej coś zjem, tym szybciej się ciebie pozbędę. - Warknąłem do wampirzycy i pobiegłem dalej w kierunku, z którego chwilę wcześniej zdążyłem już zwęszyć zwierzynę.
- O, fajnie. Popatrzę jak ktoś inny poluje. Od dłuższego czasu i tak nie widziałam jak ktoś inny by polował, więc to taka nowość. Ja rzadko poluje jakoś. Jedynie wtedy, gdy już naprawdę muszę - powiedziałam, sama wdychając do nozdrzy przyjemny zapach.
- BĄDŹ CICHO! - Wrzasnąłem jej prosto w twarz, nerwowo gestykulując dłońmi. Cudem powstrzymałem się, od uderzenia jej w twarz, ale przysiągłem sobie, że jeżeli znów zacznie trajkotać, to nie zawaha się ani chwili. - Czekaj... Co ty powiedziałaś? - Zmieniłem nagle temat, jakby dopiero teraz dotarły do niej słowa brunetki. - Rzadko polujesz? - Zapytałem, naciskając na każdą literę w tym zdaniu. - Do co ty do cholery robisz całymi dniami i nocami? Nie mów mi, że przez całą dobę siedzisz na drzewie udając jakąś wiewiórę...
- Zawsze znajduję sobie jakieś zajęcia - ucięłam krótko tym razem. Tego nie chciałam rozpowiadać. Nie chciałam znów mówić, że tak poza tym z braku zajęć chodzę i kradnę. W końcu każdy robi co innego, aby przeżyć. Gdy jednak nie zajmuję się kradzieżami, siedzę w lesie i po prostu śpiewam. W lesie, bądź w domu.
- Ale fakt, najczęściej udaję wiewiórkę - dodałam po chwili.
- Boże... Skoro i tak mnie już skreśliłeś z tej swojej przeklętej listy, to dlaczego jeszcze do cholery się tak nade mną znęcasz?! - Mruknąłem pod nosem, kompletnie nie zwracając uwagi na to, czy Avriel mnie słyszy, czy też nie. - Wiesz, że powinienem cię zabić? - Zapytałem jej prosto z mostu, mając nadzieję, że chodź trochę wystraszę ją tym pytaniem.
Przez chwilę stanęłam w miejscu, jakby rozważając słowa wampira. Szybko jednak znów odwróciłam się do niego i odparłam:
- Zabić? Wiem. Na tę chwilę chciałam jednak zwrócić uwagę, że twój obiad zaraz ci ucieknie. Możemy o tym porozmawiać później. Ale jeszcze przed tym, zanim sobie pójdę. W końcu po polowaniu znikam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz