Pogadaj z nami :D

czwartek, 15 marca 2012

I swear to god!

  A zaczęło się od tego, że młody Wilson był dzieckiem niespełnionym, chciał nazywać się Nico, być perkusistą, piosenkarzem, astronautą, asasynem, kowalem, nauczycielem, sportowcem, mistrzem karate, aż wreszcie postanowił zadowolić się byciem ukochanym. Bez powodzenia. Pragnął szybko biegać, ładnie pisać, wysławiać się z dumą, mieć dziewczynę, mieć chłopaka, mieć psa, mieć brata, mieć ojca, mieć matkę, mieć wszystko i nic w zaledwie jednej dłoni. Adoptowany przez kucharkę przytył potwornie, ważąc dosyć ponad siedemdziesiąt kilo, a mając wtedy lat trzynaście. Zwyzywany do cna stworzył wyimaginowanego przyjaciela, jął ostro się głodzić i wyżywać na każdej napotkanej osobie, a schudłszy dostatecznie sięgnął nawet po makijaż. I taki oto chudzielec z kredką wokół przekrwionych ślepi, wkroczył pewnego dnia do szkoły, w swoich czarnych ubrankach, by wyjść zeń prowadzony przez policjantów, stąpając za niesionym na noszach trupem. No ale za jedno przewinienie wśród krwiopijców wysłać dziecko? Niee, to wciąż za mało. Mimo to młody już wtedy rządowi podpadł, albowiem bez skrępowania nosił koszulkę oczerniającą prezydenta, a gdy po wyjściu z poprawczaka porozwieszał w niemal całym mieście wulgarne plakaty z rządzącym w roli głównej postanowili wziąć go w obroty. Zamknięty w tej samej celi z napakowanymi złodziejaszkami zaczął posługiwać się tym slangiem i stał pupilkiem wszystkich wokoło, sprzedając nie tylko wyśmienite towarzystwo do rozmów, ale i do czegoś więcej. Z żalem opuszczał to miejsce, z etykietą dziweczki w rureczkach, aby zaraz doń powrócić, na krótszy okres czasu. Teraz znali go wszyscy, w mediach huczało o nastoletnim mordercy parającym się rysowaniem krwią ofiar. Pod eskortą wielu niepotrzebnych ludzi z bronią wysłali go na wyspę, w jednej łodzi z jakąś blondyneczką, która zaraz stała się jedną z najważniejszych osób w jego żywocie, ponoć mającym potrwać już niedługo, bo bez leków szanse na długowieczność spadły do zera. Niczego ze sobą nie przywiózł, nie pokusił się nawet o wysłuchanie paru słów na temat swojej przyszłości, całkowicie wystarczył mu fakt, że tutaj nie podliże się każdemu, szczególnie dotarło to doń po pierwszej nocy, gdy ledwo umknął zdziczałym wampirom. Od tamtej pory trzyma się od Przeklętego Miasta z daleka, całkowicie obrzydzony tym, iż kiedyś te potwory były tej samej rasy, co on.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani