Pogadaj z nami :D

sobota, 20 września 2014

I'm coming home to you

Shin'ichi w końcu z radością wszedł do swojego pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Miał nadzieję, że zrobił to na tyle wymowny sposób, że Natsu zrozumiał to i nie będzie mu już dzisiaj przeszkadzał. Miał tego dziaciaka dość. Juz po dziurnki w nosie miał jego towarzystwa, a skończył się dopiero poniedziałek. Mały potwór miał odejść z tego domu i zniknąć z życia Katsu na zawsze, dopiero w niedzielę. Miało to być najdłuższe sześć dni w jego życiu. Zaczynał naprawdę żałować, że właśnie takie zadośćuczynienie wybrał dla niego. Zostawienie go w spokoju byłoby dużo lepszym i praktyczniejszym pomysłem.
Kompletnie wypompowany z całej energii wampir, szybko pozbył się swoich ubrań, wrzucając je do kosza na brudy. Chyba będzie musiał zatrudnić smarkacza do prania, bo on sam nie pamiętał już kiedy ostatnio używał pralki. W końcu wszedł pod prysznic i z zadowoleniem na twarzy odkręcił kurek z ciepłą wodą, rozkoszując się chwilą wytchnienia.
Nie mógł sobie jednak pozwolić na zbyt wiele, gdyż naprawdę potrzebował sporej ilości odpoczynku. Sen w jego stanie był najlepszym wyjściem.
Z żalem zakręcił wodę i wyszedł z kabiny prysznicowej. Stanąwszy na froterowym dywaniku, zaczął szybko wycierać się, darując sobie suszenie włosów. Znalazłszy w szufladzie ostatnie czyste slipy (naprawdę potrzebował zrobić pranie), założył je i bez ani jednej chwili wahania wskoczył do łóżka, wsuwając się pod zimną, aksamitną pościel.
Zasłużył na długi, porządny sen. Nic dzisiejszego dnia nie wyszło po jego myśli. Miał dzisiaj przyjemnie się relaksować i choć raz nic nie robić. Natsu musiał jednak spaść ze schodów i rozpocząć nieszczęsna passę tego wieczoru. Potem wszystko zdarzyło się bardzo szybko. Jego chwilowy przejaw dobroci. Krótka zabawa z Nathaniel'em, który szybko zwiał razem ze swoją rudą wiedźmą. Wysadzona w powietrze kuchenka i spalona kuchnia. Dobrze, że ten dzień w końcu dobiegł końca.
Shin'ichi przerzucił się na brzuch, próbując znaleźć najdogodniejszą pozę do spania. Wtedy przez pokój przeszedł ciepły, ale zarazem przyjemnie chłodzący wietrzyk.
- Nie. Nie dzisiaj. Jestem zbyt zmęczony. Jutro. Obiecuję. Przeczytam ci wszystko, co będziesz chciała. - po tych sowach, uciekł do krainy Morfeusza.
***
Natsu również nie wyglądał na szczęśliwego. Skończył pucowanie kuchni dopiero o północy, a nie chcąc już przeszkadzać Shin'ichiemu poszedł od razu na górę. Już dawno wybrał dla siebie pokój. Był on dość malutki, ale przytulny. Ściany miał koloru zielonego, a dywan był puchaty i brązowy. Do tego kominek, którego chłopak nie zamierzał rozpalać. Nie chciał kolejnych nieszczęść. Miał też mały regalik z książkami. Teraz wymyty i ubrany w ciemny dres, położył się na łóżku. Zapalił nocną lampkę i zanurzył w krainie Tolkiena. Przysnął dopiero po paru rozdziałach, ale jego sen nie trwał długo. 
Nie wiedzieć czemu przyśniła mu się egzekucja jego ojca. Obrazy były na tyle makabryczne, że tak jak pamiętał jego małe ja, zwymiotowało na podłogę. Niestety głowa nie stanęła jak to było naprawdę ale uniosła się w powietrze, a dodatkowe fale krwi wypłynęły spod niej. 
Obudził się zlany potem, trzęsąc się pod swoją kołdrą. Dodatkowy huk obwieszczający burzę na dworze wstrząsnął nim dogłębnie. Starał się jeszcze zasnąć, ale w końcu dał za wygraną. Wyszedł z pokoju kurczowo trzymając poduszkę przy piersi i poszedł do sypialni Shin'ichiego. Otworzył ją po cichu i nie budząc go wszedł mu do łóżka, kładąc się tuż obok wampira, tak by go przypadkiem nie szturchnąć. Nawet nie wszedł pod kołdrę, byle tylko mu nie przeszkadzać. Jego obecność musiała wystarczyć. Przymknął oczy.
***
Wampiry rzadko miewają sny. Najczęściej w ogóle nie śnią lub jeżeli od czasu do czasu coś im się przyśni, to zapominają o tym, jeszcze za nim otworzą oczy. Jest to jedna z nietypowych cech ich rasy, o której mało kto, jeżeli ktokolwiek wie.
Tak było również z Shin'ichim i tej nocy nie śniło mu się nic. Chłopak jednak miał dość lekki sen, spowodowany wieczną czujnością i obawą o własne życie. Z początku zdarzało mu się nawet spać ze swoją kataną, co było zdecydowanie dziwne i nienormalne.
Od razu poczuł przez sen, kiedy coś lub ktoś niechcący szturchnął go w bok, wyrywając go tym samym ze snu. Wampir nadzwyczaj szybko otworzył oczy i odrobinę zaskoczony zaczął się rozglądać dookoła. Nie musiał czekać, aż jego wzrok przyzwyczai się do ciemności, tak jak potrzebowali tego ludzie. Od razu po otwarciu oczy widział wszystko dokładnie i wyraźnie z najmniejszymi szczegółami, dlatego praktycznie zaraz zobaczył śpiącego tuż obok niego Natsu.
Katsu zrobił wielkie ze zdziwienia oczy. Nie miał pojęcia czy to mu się śni, czy obudził się w jakiejś popieprzonej rzeczywistości. Wiedział jednak jedno, nie ważne kiedy i gdzie, na coś takiego nie pozwoli.

- Co jest do cholery?! - wydarł się najgłośniej jak tylko mógł, mając nadzieję, że nie tylko go obudzi, ale i przyprawi o zawał serca, mając problem z głowy.
Natsu natomiast jak już zasypiał to porządnie i teraz nawet krzyk Shin'ichiego nie zrobił na niego wrażenia. Zamiast się obudzić, chłopak przez sen przysunął się bliżej wampira, chowając głowę w jego klatkę piersiową. Płakał przez sen, bo prawdopodobnie śniło mu się coś złego, jednak wciąż się nie budził. Zacisnął dłonie na koszulce mężczyzny jakby w obawie, że ten mu za szybko zniknie.
- Nie no, to są chyba jakieś jaja.
Trudno było odczytać, co w tej chwili czuje wampir. Złość, gniew, wściekłość? Zdziwienie, niedowierzanie, szok? Rezygnację? Bezsilność? Nie. Wszystko to na raz, oprócz dwóch ostatnich. Za dużo pozwolił temu chłopakowi i teraz widzi tego skutki. Na więcej zezwolić nie ma zamiaru. Owszem, nie mógł go zabić, czy pozbawić jakiejś części ciała, gdyż jego "umowa" z Wagner'em tego nie obejmowała. Wciąż jednak mógł zrobić sobie z niego swoją prywatną zabawkę i trochę się nią pobawić.

Jednym szybkim ruchem oderwał od siebie beksę, łapiąc go mocno za kark. Przez chwilę zastanawiał się, czy lepiej walnąć nim o ścianę czy może o podłogę, a może nawet pokusić się o okno. Na chwilę obecną zdecydował na razie jedynie podnieść go do góry, samemu przy tym wstając. Potrząsnął nim porządnie kilka razy, chcąc aby się obudził. Bo w końcu co to za zabawa, kiedy ofiara była nieprzytomna?
Natsu jęknął z niezadowoleniem, otwierając wreszcie oczy. Ziewnął lekko i przetarł zmęczone oczy dłonią, póki co nie orientując się w sytuacji. Dopiero po chwili zamrugał.
- Przepraszam - bąknął odruchowo, uznając że to już ranek i zaspał i nie dał mu śniadania. - Już wstaję - dodał zaraz, próbując się uwolnić. - Shin-chan, no puść... zrobię ci śniadanie - jęknął machając śmiesznie nogami w powietrze. Że też los postanowił z niego tak okrutnie zakpić, dając mu tak mało centymetrów...
- Powiedz mi gówniarzu, czy ciebie upuścili jak byłeś mały, czy żeś się już taki tępy urodził? - warknął. Był tak wściekły na blondyna, że podświadomie wyostrzyły mu się kły, które wspaniale prezentował podczas swoich krzyków. - Po pierwsze, czy to wygląda jak dzień? - zapytał brutalnie odwracając jego głowę w stronę okna, za którym panowały egipskie ciemności. - Po drugie, co ty do cholery robisz w moim pokoju, w moim łóżku, przylepiony do mnie jak do jakieś disney'owskiej maskotki. Czy ja wyglądam jak Kubuś Puchatek albo twoja matka, żebyś się tak do mnie tulił?!
Natsu zgrzytnął zębami troszkę z bólu, ale bardziej z szoku. W uszach mu dudniło od tych krzyków. Głupi Shin-chan chciał go pozbawić słuchu. Spojrzał na okno mimowolnie, ale jednak i odetchnął głęboko.
- Przecież mogłeś zasłonić zasłony, nie wiedziałem że to nie w twoim zwyczaju - sarknął, zdobywając się jeszcze na lekką odwagę. - Nie mogłem zasnąć - dodał zagryzając mocniej wargi. - I ugh... nie, wyglądasz jak dziecko kiedy śpisz, więc... - uśmiechnął się słabo, trochę nieświadomie kopiąc pod sobą grób.
- Cholerny bękarcie - Natsu przekroczył czerwoną linię, wchodząc do czarnej strefy pełne pól minowych, już samym pojawieniem się jego pokoju. Wystarczył jeden nieostrożny krok, który wykonał chłopak i jedna z min wybuchła, dając początek reakcji łańcuchowej i totalnego chaosu.
Katsu z wampirzą siłę, przygniótł blondyna do ściany, wręcz go w nią wbijając. Nie wiedząc kiedy przeniósł swój chwyt z jego karku na gardło, w które teraz wbijał swoje paznokcie. Kompletnie zapomniał o umowie z Wagnerem. Przestało go obchodzić, czy dzieciak zginie i jakie będą tego konsekwencje. Cały jego umysł opanował gniew i jedna wielka żądza mordu.
- Za to będziesz zaraz wyglądał jak szmaciana lalka.
Blondyn krzyknął krótko, czując rozchodzący się mu po całym ciele ból. Zacisnął powieki odganiając od nich łzy, łzy bólu. Jęknął głucho, krztusząc się nieco krwią. Zacisnął dłonie na jego ręku i otworzył oczy, spoglądając na niego i nabierając kilka krótkich oddechów.
- Żal mi ciebie - wydusił z siebie patrząc mu prosto w oczy. W jego tęczówkach można było dostrzec jedynie łagodność, która strasznie kontrastowała z tym co się teraz działo w Shin'ichim. - Twoja samotnia... - wypluł krew. - ...kiedyś zobaczysz jak smutne... jest twoje istnienie - krzyknął nieco głośniej, gdy paznokcie wbiły się mocniej w jego szyję, ale nie odwrócił wzroku. 
Wampir przez cały czas piorunował Natsu wzrokiem, pragnąc jedynie jego śmierci. Jego twarz nie wyrażała nic poza gniewem i wściekłością oraz rządzą mordu.
Coś się jednak zmieniło, gdy usłyszał jego słowa. Coś jakby w nim pękło. Złość nie zniknęła, jednak zelżała odrobinę. W jego oczach można było zobaczyć odrobinę poruszenia i niedowierzania, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że ten głupi smarkacz to powiedział.

Uścisk na szyi chłopaka nieco zelżał, dzięki czemu znów mógł złapać oddech. Shin'ichi jednak się nie poruszył. Nadal stał w tym samym miejscu i pozycji, nieruchomiejąc. Przez długi czas analizował to co usłyszał i mimo iż wydawał się być tym wszystkim niewzruszony, to w środku niego panował kompletni chaos.
Nagle wszystko zmieniło się w ułamku sekundy. Katsu znów zacisnął swoją dłoń na jego gardle i cisnął chłopakiem o drzwi, z taką siłą, że pojawiło się na nich kilka pęknięć.
- Wynoś się stąd. Natychmiast. - Jego głos był wyjątkowo spokojny i opanowany, jakby wcale nie próbował przed chwilą go zabić. Nie czekając, aż Natsu zrozumie rozkaz i opuści jego pokój, wampir odwrócił się do niego tyłem, wpatrując się w ciemność za oknem.
Natsu zakrztusił się powietrzem, by chwilę później uderzyć o drzwi i znów stracić na chwilę panowanie nad oddechem. Ból był niemal nie do zniesienia, a mimo to chłopak nakazał sobie spokój. Złapał się mocniej klamki drzwi i ostrożnie przesunął się do przodu, zupełnie tracąc przy tym zmysły. Nie mógł przecież zostawić teraz Shin'ichiego samego. Nie kiedy wiedział, że wampir cierpi. 
Mimo tej całej niewzruszonej pozy, zobaczył coś w jego tęczówkach, coś czego nie potrafił teraz zignorować. W końcu dotarł do wampira i objął go od tyłu mocno ramionami, przytulając się do niego. Zamknął oczy, nie chcąc na chwilę o niczym myśleć.
- Shin-chan... nie musisz być ciągle sam - wyszeptał, co przychodziło mu z trudem. - Tylko... - objął go jeszcze mocniej w pasie, by nie dać się oderwać tak łatwo. - Tylko jeśli nie chcesz być sam... musisz spróbować kogoś do siebie dopuścić...
Wampir zesztywniał, czując obejmujące go ramiona. To wszystko zdawało się być dla niego takie nierealne i nieprawdopodobne, wręcz niemożliwe. Katsu jeszcze nigdy się tak nie czuł. Przynajmniej nie w tym życiu. Choć wszystko to było według niego dziwne, to jakaś drobna część jego była szczęśliwa z tego powodu. Niestety była to ta część, której w sobie nienawidził i już od dawna próbował zabić. Nie mógł tego odkładać na później. Przyszedł czas, aby wyrzucić ten chwast.
Jedyny zaczął się nagle głośno śmiać. Nie był to jednak ten ciepły śmiech, który udało się Natsu kiedyś wywołać. Ten był zimny i ostry, jak mróz zamrażający wszystko na swojej drodze. Blondyn nie zauważył nawet kiedy, jego rozmówca wyrwał się z jego uścisku i odwrócił się do niego przodem.
- Powiedz mi, jakie pranie mózgu ci zrobił Wagner. Dlaczego nie możesz przyswoić tego, że wampiry są samotnikami? Nie jesteśmy jak wy, ludzie, istotami społecznymi. Nie potrzebujemy nikogo oprócz siebie, gdyż inni są jedynie ciężarem. Wampiry, a szczególnie Jedyni dążą do perfekcji, czyli pozbycia się wszelkiego balastu i wad - białowłosy cicho parsknął krótkim śmiechem. - Poza tym, gdybym miał już kogoś do siebie dopuścić, byłbyś ostatnią osobą na mojej liście.

Natsu nawet nie mrugnął, trzymając się jednak za żebra. Przytulanie się do pleców wampira miały swoje plusy. Nie musiał martwić się o utrzymanie równowagi. Wytrzymał jednak spojrzenie Shin'ichiego oraz nawet nie skrzywił się słysząc jego śmiech. Zamiast tego uśmiechnął się do niego delikatnie.
- I przez to stają się jeszcze bardziej wadliwymi istotami. Wiesz dlaczego? - uniósł lekko brew. - Bo pozbywacie się wielu pięknych emocji i chwil dla tej swojej pozornej perfekcji. 
Nie ruszył się z miejsca ani na krok, cały czas patrząc mu prosto w oczy.
- Dlaczego nie mogę? Bo nie lubię patrzeć na cierpienie innych - wyjaśnił spokojnie. - Nienawidzę tego, a ty cierpisz Shin-chan... cierpisz choć zaprzeczasz. Nic nie mów - machnął ręką widząc jak ten otwiera usta. - Nie mów jeśli masz kłamać. Nie potrzebuję kłamstwa - mruknął spokojnie. - No i to nie muszę być ja - prychnął cicho. Przecież nawet nie liczył na to, że ten wampir zniży się do takiego poziomu. - Znajdź sobie kogoś swojego poziomu.
- Nic nie wiesz szczeniaku. Nie wiesz jak to jest być wampirem. Żyć w ciągłym strachu i obawie, że ci, którzy od zawsze podawali się za twoich sprzymierzeńców, wbiją gwóźdź do twojej trumny. Nie masz zielonego pojęcia jak to jest żyć wiecznie z tym przeklętym uczuciem głodu, które pali cię i wyniszcza od środka. - Cały jego spokój zniknął, po raz kolejny zastępując go wybuchem gniewu. - Kiedy każdy dzień jest taki sam, a monotonia powoli cię zabija, więc musisz ciągle poszukiwać nowej rozrywki. Nie wiem ile masz lat i mnie to za bardzo nie obchodzi, ale jestem pewien, że nawet jako umierający staruszek będziesz mógł w pamięci przywołać twarze osób, przez które pojawiłeś się na tym świecie. Nigdy nie odczujesz tego jak to jest wiedzieć, że komuś w tym pieprzonym świecie na tobie zależało, ale za cholerę nie możesz sobie przypomnieć ich imion, twarzy, wspomnień z nich związanych. Każdego dnia tracić na tej wyspie cześć siebie, aż pewnego dnia uświadamiasz sobie, że nie zostało już nic poza pustą skorupą. Dlatego przestań gadać o cierpieniu, kiedy nawet nie masz pojęcia co to słowo oznacza.
Natsu zatrząsł się nieco, odsuwając się odrobinę od niego. Całkiem niechcący stłukł jakąś wazę, zaraz podnosząc jeden jej kawałek i bawiąc się nim w dłoniach.
- A ty niby wiesz więcej ode mnie? - z rozmachem podciął sobie żyły, powoli wpatrując się w spływającą po jego nadgarstkach krwi. Uśmiechnął się krzywo stwierdzając z lekkim przerażeniem, że nawet nie czuje bólu. Zbyt często pito krew z jego żył. - Jesteś zagubiony, nikt cię w świat wampirów nie wprowadził - stwierdził cicho, odsuwając się znów parę kroków, aż oparł się o ścianę. - Nie pamiętam matki, byłem za mały kiedy Toshiya-san ją zabił. Ojca pamiętam tylko dlatego, że jego głowa została oderwana od jego korpusu na moich oczach - spojrzał na Shin'ichiego spokojnie. - Może dla ciebie to nic takiego, tyle razy już widywałeś taki scenariusz, ale zapewniam cię, że pięcioletnie dziecko zmieni się po tym kompletnie. Nie mam kogoś, komu by na mnie zależało, więc przestań pieprzyć jakbyś wszystko o mnie wiedział - żachnął się, unosząc znów ten kawałek przeklętej wazy i przysuwając go sobie do aorty. - W porządku, w takim razie przekonajmy się jak to jest wampirem - mruknął, ale nie wykonał żadnego ruchu, by to zrobić. Zamknął oczy i odetchnął głęboko na trochę odzyskując rozum. Odrzucił kawałek wazy. - Nie chcę być wampirem - przyznał spokojnie. - A już na pewno nie takim jaki jesteś ty Shin-chan. Wyrzucasz z pamięci wszystko co w tobie jest dobre. Tak się nie postępuje.
- Chyba jednak odrobinę więcej, skoro nie chcesz stać się istotą taką jak ja. - odpowiedział znów spokojnie. To było właśnie w nim najgorsze. Tak łatwo było mu skakać z jednego uczucia na drugie, ze skrajności w skrajność. To właśnie była jedna z jego cech, która najbardziej przerażała innych i zniechęcała ich to nawiązania bliższych stosunków z Shin'ichi'm.
- Po co mi to wszystko opowiadasz, smarku? Masz nadzieję, że się wzruszę? Że twój los chwyci mnie za serce i się nad tobą ulituje, albo nawet stworzę ci rodzinę? Zmartwi cię więc ta informacja, że do tego nigdy nie dojdzie. Bo ja po prostu nie mam serca.
Wampir wyprostował się, górując swoim wzrostem nad chłopakiem. Miał dość schylania się nad nim, by móc spojrzeć mu w twarz. Doszedł w końcu do wniosku, że nie musi tego robić.
- Wielu rzeczy się nie robi. Jednak mimo to wszystkie istoty postępują tak jak chcą, a nie tak jak powinny. Wyrzucając z pamięci swoje człowieczeństwo, ułatwiam tylko wyspie życie, kończąc ten przeklęty proces amnezji za nią. - Kastu prychnął pod nosem, mamrocząc coś do siebie - Nikt nie chce być taki jak ja. Władza kusi, jednak wszystko ma swoją cenę, za którą kiedyś trzeba zapłacić.

Natsu uśmiechnął się delikatnie, znów do niego podchodząc i obejmując go ramionami. Z jego nadgarstków nadal kapała krew i wiedział, że w końcu zacznie ona trochę drażnić Shin'ichiego.
- Nie potrzebuję rodziny - oznajmił spokojnie. - Powiedziałem ci to, bo chciałem byś zobaczyć że może i nie jestem wampirem, ale wiem co to znaczy cierpieć. Poza tym każdy cierpi w inny sposób - zauważył cicho. - Ułatwiasz wyspie życie...? A kogo obchodzi wyspa Shin-chan?! - fuknął na niego niemal oburzony odsuwając się od niego i wspinając się na palce. - Ty się liczysz - puknął go palcem w pierś. - Twoje odczucia, twoje wspomnienia, TY! A nie jakaś tam wyspa. Opinia publiczna czy coś tam. Po co ci to?! Po co ci to, kiedy jesteś nieszczęśliwy?! 
Pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do pokoju. Za oknem noc powoli zmieniała się w dzień, o czym informowało szarzejące niebo. Przez swoją kłótnię, czy rozmowę, stracili poczucie czasu.
- Ty wciąż niczego nie rozumiesz. - westchnął zrezygnowany. W końcu uspokoił się na tyle, by do jego nozdrzy trafił słodki zapach świeżej krwi. Ślinka pociekła mu do ust, a kły wydłużyły się, raniąc jego wargi. - Idź spać. Czeka cię dzisiaj pracowity dzień.

- Więc mi to wytłumacz, albo pokaż - fuknął na niego, podsuwając mu swoją dłoń pod wargi. - Smacznego - mruknął tylko, bo przecież nie miał nic przeciwko takiemu wyjściu. Shin'ichi musiał coś pić, a na pewno zimne torebki nie były czymś o czym teraz marzył. - Nie chcę spać. Nie zasnę już - odparł chłopak, drugą dłonią masując sobie skronie. - Co mnie dziś czeka?
- Nie kpij sobie ze mnie. - warknął wampir, odpychając jego nadgarstek - W twoim układzie krwionośnym wciąż krąży moja krew. Wolałbym już wypić szczurzą krew, niż twoją w tej chwili. - jęknął z irytacją w głosie, gdyż zapach ludzkiej krwi był dla niego nie do zniesienia.
- Nie obchodzi mnie to, że nie chcesz. Musisz, inaczej będę mieć przez ciebie powtórkę z rozrywki, a jakoś mi się do tego nie śpieszy.

Natsu wzruszył ramionami, chowając dłonie w kieszenie. Skoro nie chciał to nie, on się specjalnie nie będzie tym przejmował. Wywrócił jeszcze oczyma ale w końcu wrócił do łóżka, tylko że tego które stało w pokoju Shin'ichiego. Przykrył się mocniej kołdrą i przytulił do siebie poduszkę, która jeszcze pachniała wampirem.
- Ne... Shin-chan? Czemu tak siebie nie lubisz? - zapytał go spokojnie, jakby łóżko które wybrał nie było czymś dziwnym. Zresztą Katsu już powinien się zacząć przyzwyczajać do jego udziwnień, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Białowłosy z szeroko otwartymi ustami stał na środku swojego pokoju, nie mogąc oderwać oczu od chłopaka. Nie mógł w to uwierzyć. Jego bezczelność przekraczała wszystkie granice normy. Mimo iż powinien się już do tego przyzwyczaić, doszedł do wniosku, że chyba nigdy to nie nastąpi.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - prychnął nie ruszając się z miejsca - Poza tym, gdybyś był tak miły i postarał mi się nie upaprać pościeli krwią...

Blondyn nie ruszył się jednak spod kołdry. Zbyt go wszystko bolało by mógł teraz to zrobić. Jeszcze tylko bardziej upaprałby mu tę pościel. Popatrzył tylko na niego i uśmiechnął się delikatnie.
- Bo nawet jak się złościsz to masz takie smutne oczy - oświadczył szeptem, czując że zaczyna odpływać. Ból był zbyt wielki jak na niego, by mógł go dłużej znosić. A już nie wspominając o adrenalinie, która zwyczajnie z niego już zeszła. - I jesteś cały czas sam, choć pragniesz towarzystwa - dodał jeszcze, zanim odpłynął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani