Pogadaj z nami :D

wtorek, 2 września 2014

Ty też potrafisz być dobrym samarytaninem...

Natsu nie wiedział kiedy zasnął w dość niewygodnej pozycji, przylegając mocniej do ściany i przytulając się nieco do ostrza, które otrzymał od wampira, jakby nie chcąc go wypuścić z rąk. Był on w końcu jego jedyną deską ratunku. Nieco mizerną trzeba było przyznać. Bez werbeny mogło się zdać na nic. Mimo, że chłopak potrafił się posługiwać mieczami (Toshiya już się nieźle postarał o odpowiednią jego edukację), tyle że zdawał sobie sprawę z siły i szybkości wampirów. Nie miał szans, nawet jeśli by chciał zranić. No chyba że wziąłby takiego z zaskoczenia i od razu wycelował w serce. 
Chłopak miał jednak dość lekki sen, bo obudziło go skrzypnięcie drzwi. Uniósł lekko zaspany wzrok, mimowolnie ściskając ostrze mocniej. Shin'ichi był tym, który to zakłócił jego sen. Odetchnął nieco z ulgą, ale zaraz potem przypomniał sobie o słowach mężczyzny. No tak, czekała go kara. Wstał szybko z podłogi otrzepując się nieco. Nie ośmielił się spojrzeć wampirowi w oczy, cały czas trzymając wzrok spuszczony, jakby czując skruchę. 
- Uhm... Laura już sobie poszła? - zapytał, wciąż ściskając mocno swoją 'broń'.  
- Poszła, to za mało powiedziane. O trzeciej nad ranem musiałem ją wyrzucić z domu, bo wypiłaby mi cały zapas krwi... I nie tylko. - westchnął, przypominając sobie nieprzespaną noc. Zamiast odpocząć i się zregenerować, tak jak planował, musiał zająć się niedojrzałą wampirką, która odkryła jego zapas whisky. - Będziesz miał co sprzątać.
Katsu zrobił kilka kroków w stronę chłopaka, rozglądając się po nienaruszonym pokoju. Szybko przeniósł wzrok na łóżko, które wyglądało tak samo, jak je zostawił. Zdziwionym wzrokiem popatrzył na wciąż skulonego w kącie chłopaka.
- Spałeś na podłodze? - zapytał z niedowierzaniem i lekkim niesmakiem w głosie. - Może się zbytnio na was nie znam, ale o ile wiem wy też sypiacie w łóżkach... - mruknął, patrząc na dłoń Natsu, której palce wciąż zaciskał na rączce noża - Miło wiedzieć, że nie tylko ja nie jestem w tym domu dzisiaj w najlepszej formie...

Natsu odruchowo cofnął się kilka kroków uderzając plecami o ścianę. Wypuścił automatycznie nóż z dłoni jakby w panice. Nie rozumiał tego co się z nim teraz działo. Bał się zrobić cokolwiek by wyprowadzić Katsu z równowagi. Nabrał kilka głębokich oddechów, zanim odważył się spojrzeć w oczy swojemu gospodarzowi.
- Tu było jakoś bezpieczniej niż na łóżku - wymamrotał nieco beznadziejnie, próbując usprawiedliwić swoje położenie. Zacisnął lekko pięści i raz jeszcze nabrał głębokiego oddechu. - Pójdę posprzątać - zdecydował cicho, ruszając wreszcie z miejsca z zamiarem wyminięcia wampira. Ugh! Musiał się wreszcie wziąć w garść, ale widmo kary wciąż nad nim wisiało i chyba tej niepewności obawiał się najbardziej. 
Wampir westchnął, zażenowany zachowaniem chłopaka. Potarł dwoma palcami skronie, próbując pozbierać myśli. Nie zamierzał nigdzie tego dnia wychodzić. Tak właściwie to nie mógł. Nieprzespane noce, kilka walk, spora utrata krwi, śmierć, regeneracja. To wszystko i dużo więcej skumulowało się, kompletnie wypompowując Jedynego ze wszystkich sił.
Nie mając innego pomysłu na spędzenia tak dużej ilości wolnego czasu, złapał z półki pierwszą lepszą książkę i wolnym krokiem zszedł na dół. Zamierzał wygodnie rozłożyć się na kanapie i sącząc z woreczków krew, całkowicie dać pochłonąć się lekturze przeczytanej już z milion razy książce. Od czasu do czasu miał zamiar zapewnić sobie trochę rozrywki w postaci znęcania się nad siedemnastolatkiem. W końcu to między innymi z jego winy jest w takim, a nie innym stanie.
Schodząc ze schodów przyglądał się z góry krzątającemu się Natsu. Musiał jeszcze znaleźć chłopakowi jakąś karę. Nie mógł pozwolić mu na więcej takich akcji. Trzeba było nauczyć tego człowieka szacunku i to teraz stało się priorytetem Shin'ichi'ego.
W końcu z ulgą lekko i bezszelestnie opadł na czekoladową sofę, wygodnie się na niej rozkładając. Była jeszcze jedna kwestia, siedzącego w piwnicy kolejnego szczeniaka, który nie wie co to szacunek do starszych i bardziej doświadczonych wampirów. Nim też się musiał zająć. Ale póki co pozwolił sobie na kilka chwil bezczynności, chodź nie leżało to w jego naturze.
- Natsu, przynieś mi śniadanie.
 

Natsu klął siarczyście pod nosem sprzątając wykładzinę. Przeklęta wampirzyca, że też musiała się napatoczyć. Powoli wracał mu hart ducha i jego normalne zachowanie przybierało na sile. Wystarczyło kilka skłonów i przysiadów podczas sprzątania. Właśnie zabierał się za sprzątanie jednej z większych plam krwi, będąc niemalże pewnym że nie pojawiła się ona tu wczoraj wieczorem, kiedy usłyszał rozkaz wampira. Odruchowo wstał i podszedł do niego, wyciągając w jego stronę swój prawy nadgarstek.
- Proszę - mruknął, na moment zapominając że to nie Toshiya i być może nie o takie śniadanie go poproszono.
Shin'ichi ze zdziwieniem spojrzał na wyciągniętą w jego stronę rękę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Może to nie był w cale taki głupi pomysł, zabierając go ze sobą, jak mu się na początku wydawało. W tej chwili jedyne czego żałował, to to, że nie zaprosił chłopaka do siebie na dwa tygodnie.
- Ech... Ten Wagner to jednak umie się ustawić. Muszę sobie też sprawić taką chodzącą lodówkę - powiedział do siebie z lekką zazdrością w głosie. - Nawet nie wiesz jak wielką mam ochotę wbić kły w twój nadgarstek, jednak muszę odmówić. Znów jestem cholernie głodny i gdybym zaczął, to pewnie bym nie potrafił się pohamować, a ty masz jeszcze do posprzątania cały dom. Trudno. Na razie przynieś mi krew w torebce. Ale nie martw się. Zjemy wspólny obiad lub kolacje. Zależy jak szybko się wyrobisz - dodał uśmiechając się do niego.

- Wcale mnie to nie martwi - zapewnił go spokojnie chłopak, naciągając mocniej na nadgarstki bluzę i idąc do lodówki, wyciągnął 4 torebki z krwią, uznając że na pierwszy głód powinno wystarczyć, a sobie wziął jedynie jabłko. - Skończę salon i pójdę posprzątać górę - oznajmił tylko informując wampira co zamierza zrobić, żeby nie było potem że znów zrobił coś co by mu się nie podobało. 
- Ne... Shin-chan? Czemu nie mogę wchodzić na strych? - zainteresował się, chcąc jakoś zagadać, bo zaczęło mu się nudzić podczas sprzątania. Zabrał się teraz za wycieranie starych i zabytkowych waz. Nie mogło być na nich ani grama kurzu. Wziął sobie za punkt honoru by doprowadzić je do blasku. 
- Bo trzymam tam swoje dziwki i nikt oprócz mnie nie ma prawa ich oglądać. - opowiedział bez zająknięcia.
Katsu ani trochę nie wydawał się być zdziwiony tym pytaniem. Wiedział, że w końcu chłopak je zada, prędzej czy później. Miał jednak nadzieję, że zada je trochę później, a jemu uda się wymyślić lepszą i bardziej wiarygodną odpowiedź.
- Coś ty taki ciekawski. Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - zapytał wampir, przewracając kolejną stronę książki, kończąc przy tym pierwsze opakowanie krwi.

Natsu nie kupił tej historyjki, ale postanowił już więcej nie ciągnąc tematu. Stęknął nieco, podnosząc się z kucek i odetchnął głęboko zerkając na niego.
- Już od dawna na nim jestem - przypomniał mu spokojnie. Nie robiło więc mu różnicy czy stanie na drugim stopniu, czy dziesiątym. Piekło nie mogło się wiele różnić od jego życia. Nie zamierzał jednak się roztkliwiać na ten temat dłużej. Zamiast tego zabrał się za zamiatanie podłogi.
- Boże Shin-chan... ale bieliznę to mógłbyś już sam po sobie posprzątać - rzucił w niego jakimiś bokserkami, które zdecydowanie nie wyglądały zachęcająco. Bynajmniej. Najprawdopodobniej leżały pod tą szafą już z jakiś czas. Od ostatniego spotkania towarzyskiego, albo cięższego dnia. Bowiem z tego co Natsu zdołał już zaobserwować, Shin'ichi nie wyglądał na szczególnie rozrywkową osobę. Albo przynajmniej nie fascynował go ten rodzaj rozrywki.
Wampir tylko się zaśmiał. Ale nie był to ten jego lodowaty śmiech, pełen pogardy i okrucieństwa. Było w nim coś niemal ludzkiego.
- Właśnie poznałeś największy sekret Shin'ichi'ego Katsu. Jest bałaganiarzem do granic możliwości - powiedział wciąż jeszcze odrobinę się śmiejąc. - Już się tak nie dołuj mały. Mojego pokoju nie musisz sprzątać. Tylko tam potrafię utrzymac jako taki porządek. - Kolejna pusta torebka po krwi wylądowała pod szklanym stolikiem do kawy. - Piwnicy też na razie nie musisz sprzątać. Jeszcze dzisiaj tam nabrudzę.

Natsu nawet odrobinę się zdziwił słysząc ten śmiech. Może jednak ten wampir nie był tak zły na jakiego pozował? Może wystarczyła odrobina nutka dobroci by go rozbudzić? Albo zgryźliwości.
- Domyślam się, że strych też odpada, skoro tam wchodzić nie mogę. Niewiele więc zostało - potarł ręce zadowolony, zbierając po nim torebki krwi i wyrzucając je do kosza na śmieci w kuchni. Kiedy skończył z salonem i kuchnią dochodziła 12 w południe. Przysiadł na jednym ze schodków nieco zmęczony. Odetchnął kilka razy klnąc na wszystko co możliwe. 
- Po co ci tak wielki dom skoro mieszkasz w nim sam? - zapytał od niechcenia, zbierając siły na kolejne zmywanie. Trochę kręciło mu się w głowie, ale nie wpadł na to że za mało zjada. Zapominał się, bo przecież normalnie Toshiya bardzo go z tym pilnował.  Szybko wysprzątał schody i zadowolony z efektu położył się na podłodze na piętrze, jedynie odpoczywając dziesięć minut. 
- Shin-chan? Jak długo jesteś już wampirem? - zainteresował się schodząc jednak na dół, ponieważ przerwa należała się każdemu. Usiadł na fotelu, pocierając lekko swoje skronie. Zwalił zawroty głowy na zmęczenie. 
Wampir przez cały ten czas ani na chwilę nie ruszył się z kanapy. Siedział na niej nieruchomo, a ponieważ jest martwy i takie ludzkie odruchy jak oddychanie czy mruganie oczami nie są mu potrzebne, wyglądał jak posąg. Jedyne wykonywane przez niego regularne przerzucanie kartki, przekonywało obserwatora, że nim jednak nie jest.
- Nie mieszkam wcale sam. - odpowiedział po dłuższej zwłoce, przez cały czas wpatrzony w druk. - Poza tym lubię mieć dużo przestrzeni. W mniejszym mieszkaniu czułbym się jak tygrys w klatce.
Przez kilka kolejnych chwil znów siedział w milczeniu, kończąc lekturę. W końcu podniósł wzrok znad stronic księgi i pytającym spojrzeniem popatrzył na Natsu.
- A który mamy rok?
 

Chłopak zawahał się z odpowiedzią, szybko to kalkulując. Czas na tej wyspie rzeczywiście płynął strasznie monotonnie. Przypomniał sobie jednak o kalendarzu wiszącym w kuchni domu Wagnera i o tym że był on tam już ponad dwa lata.
- Będzie 2154 - odparł w końcu, przenosząc wzrok na Shin'ichiego. - Łatwo ci było przystosować się do wampirzego życia? - zadał kolejne pytanie chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o wampirze. On sam nie był za ciekawą postacią ale był gotów odpowiedzieć na każde pytanie mężczyzny, doskonale zdając sobie sprawę z tego że pytań nie będzie. Nikt przecież nie zamierzał gnębić głupiego człowieka pytaniami. Szczęście w nieszczęściu, nie ma co. 
- Rok 2154 mówisz... - powtórzył. Białowłosy zaczął drapać się po brodzie, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Mruczał coś sam do siebie, obliczając to i owo. - Długo. - powiedział w końcu i wrócił do rozpoczętego kilka chwil wcześniej epilogu - Nie wiem. Już nie pamiętam. Dawno zapomniałem o takich błahostkach. A co? Zastanawiasz się czy przypadkiem nie spróbować nim zostać? - zapytał bardziej z chęci podrwienia sobie z niego niż z ciekawości. 
- Długo to nie odpowiedź - żachnął się Natsu, teraz zdecydowanie bardziej zaintrygowany sprawą, niż ustawa przewidywała. - Sto lat? Dwieście? Tysiąc... nie na tysiąc nie wyglądasz - wzruszył lekko ramionami. W końcu znał osoby, które miały ponad tysiąc lat i były znacznie bardziej dostojne od Shin'ichiego. Chłopak pomasował się po skroniach zamykając oczy i wstając wreszcie z miejsca. - Nie - odparł spokojnie. - Nie chciałbym zostać krwiopijcą. Nie zrozum mnie źle, ale nieśmiertelność jakoś do mnie nie przemawia - przyznał szczerze. Jeszcze czego? Zostać wiecznym sługą Toshiyi? Już na samą myśl miał zimne ciarki na plecach. Nie żeby było mu tam specjalnie źle... ale wiecznym sługą nie chciał być! 
- Słuchaj, naprawdę nie wiem. Po jakimś czasie straciłem rachubę czasu - mruknął pod nosem, opróżniając ostatnie opakowanie krwi. Nie był z nim szczery, bo w końcu nie widział żadnego powodu. Owszem znał dokładną liczbę lat, ile był wampirem. Po prostu nie lubił o tym wspominać.
- Nie no jasne. Spoko. Rozumiem. Wręcz ci się nie dziwie - Shin'ichi już zdążył przeczytać całą książkę i teraz zaczął się bawić jej stronami, przerzucając je z miejsca na miejsce. - Szkoda tylko, że mnie nikt nie zapytał o zdanie.
 

Natsu spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem, trochę chwiejąc się na nogach. Zamrugał kilkakrotnie, biorąc do ręki miotłę, głównie po to by podtrzymać swój ciężar ciała. 
- Żałujesz, że zostałeś wampirem? - zapytał go cicho, choć nie sądził by to było taktowne pytanie. Uznał, że powoli przekracza bezpieczną granicę i zaraz trochę się wycofał. - Skończę sprzątanie dobrze? Nie musisz odpowiadać - zaznaczył szybko, choć przecież Shin'ichi był tym który decydował na które pytanie odpowie. Chłopak nie czekając więc dłużej zabrał miotłę, kubeł wody oraz szmatę i poszedł na górę pucować podłogi. 
Wampir w końcu zatrzasnął książkę i z głośnym hukiem rzucił ją na stół. Nie wiedział co czuć w związku z tym pytaniem. Nie był o dziwo wściekły na chłopaka. Bardziej jakby... Na siebie?
Co on w ogóle wyprawia? Od kiedy on ma takie mieszane uczucia? Od kiedy to w ogóle zwraca na nie uwagę czy cokolwiek czuje? Przecież był pozbawioną uczuć i skrupułów maszyną do zabijania i rozstawiania wszystkich po kątach. Co się teraz zmieniło?
- Czasami... - szepnął wpatrując się w promienie słoneczne, wpadające przez okno do pokoju. Powiedział jednak to tak cicho, że nie było najmniejszych szans, aby ktokolwiek go usłyszał.
 

***
Skończył, wreszcie skończył z piętrem. Odetchnął z wyraźną ulgą, sprzątając jeszcze łazienkę i schodząc na parter. Gdzieś na czwartym schodku pociemniało mu przed oczyma i runął jak długi, klnąc siarczyście już na podłodze. Ugh! W tej jednej chwili żałował, że nie jest jednak w rezydencji Wagnera. Ten przynajmniej by uchronił go przed bolesnym upadkiem i potem nawtykał mu porządnie za nie dbanie o sobie, a tak... spotkał się z podłogą i poobijał trochę żebra. Długą chwilę leżał tylko na ziemi nie potrafiąc zabrać się za wstawanie. Za bardzo bolało. 

- Przeklęte schody - fuknął na nie, kompletnie w tej chwili ignorując obecność Shin'ichiego. - Diabelskie nasienie - jęknął wreszcie zbierając się na odwagę i dźwigając się do siadu. Skrzywił się okropnie przysuwając dłoń do swoich żeber. - Ugh! W tej chwili żałuję że nie jestem wampiakiem - wymamrotał.
***
Nagle hałas wyrwał Shin'ichi'ego z chwili zadumy. Otrząsnął się gwałtownie kręcąc głową i mrugając oczami. Niezbyt śpiesznie wstał z kanapy, po czym wolnym krokiem poszedł w stronę, z której dobiegł huk.
Spodziewał się, że to Natsu. Za pewne nierozgarnięty chłopak podczas sprzątania musiał coś zrzucić i prawdopodobnie uszkodzić. Musiał wymyślić jakąś karę dla tego smarkacza. Nie mógł się on jednak poszczycić pomysłowością, więc pozwolił sobie trochę przedłużyć czas dojścia, aby poświęcić go na intensywne myślenie nad zadaniem idealnym.
Jakieś było jego zdziwienie, kiedy zamiast na stłuczonej wazy znalazł na podłodze potłuczonego blondyna. Wampir z zadziwiającą prędkością dobiegł do chłopaka i kucnął obok niego.
- Coś zrobił dzieciaku? - warknął. 

- Uczyłem się latać - wydusił z siebie chłopak, przyciskając dłoń nieco mocniej do żeber. Zacisnął powieki, nabierając kilka krótkich oddechów i uspokajając się odrobinę, zanim znów spojrzał na wampira. - Spadłem ze schodów - wymamrotał. - Kręci mi się w głowie - przyznał mu w końcu niezbyt zadowolony z tego, że jednak musiał to zrobić. Przecież Shin'ichi zaraz zacznie z niego drwić. Ubaw po pachy. Ha, ha, ha! 
- Ugh to już, możesz się śmiać - machnął wolną ręką, zaraz starając się dźwignąć na nogi. Nie było to łatwym zadaniem, kiedy ból promieniował i przyprawiał go o mdłości. Szlag by to trafił, przecież nie mógł się aż tak potłuc, prawda? Nie zaliczył aż takiego upadku... 
- Przeklęte schody - powtórzył cicho.  
Katsu jednak tego nie uczynił. Zamiast zacząć się głośno śmiać i nabijać z nieporadnego chłopaka, zrobił coś czego nikt by się nie spodziewał. Nie tylko podtrzymał Natsu, tak aby ten mógł ustać na nogach, to jeszcze złapał go w pasie i nie wiadomo kiedy nastolatek leżał już na sofie.
- Nie potrafisz się o siebie sam zatroszczyć, małolacie? Ile ty masz lat? Dwa? Trzy? Cztery? Na pewno nie więcej. - wrzasnął, wysuwając swoje ostre kły i pokazując je i tak już ledwo żywemu blondynowi.
Wampir stał nad nim jak kat nad swoją ofiarą z wyszczerzonymi zębami. Strach wstrząsnął ciałem Natsu. Wiedział, że mimo iż to on tu jest ofiarą, czeka go kara i niestety podejrzewał już jaka. Zamknął z przerażenia oczy, mając nadzieję, że szybko zemdleje.
Białowłosy jednak nie wgryzł się w jego szyję, tak jak ten się spodziewał. Zamiast tego sam ugryzł się w nadgarstek, a z ran pociekły stróżki krwi.
- Pij! - rozkazał i wepchnął mu swój nadgarstek do ust - Potem cię zabiję.
To zachowanie było takie niepodobne do niego. Wręcz przeczyło jego naturze i wszystkiemu co do tej pory wierzył. Człowiek żywiący się wampirem. Cóż to za nonsens, aż nie do wyobrażenia. Shin'ichi jednak to zrobił.
Natsu przypominał mu kogoś. Jakąś drobną osóbkę o tej samej barwie włosów i wątłej budowie ciała. Kogoś kogo chyba kiedyś bardzo kochał i za wszelką cenę pragnął chronić. Już dawno zapomniał imię czy rysy jej twarzy. Jednak gdzieś tam głęboko w tej części jego przegniłej duszy, która wciąż pozostała człowiekiem, wciąż tliła się miłość do dawno utraconej siostry. Było to naprawdę zabawne, że akurat teraz to uczucie się uaktywniło, przypominając o sobie.
 

Blondyn zupełnie się tego nie spodziewał i zanim zdążył zaprotestować poczuł pierwsze krople krwi na języku.Gwałtownie odepchnął jego rękę od swoich ust, starając się wypluć krew wampira. Jeszcze czego, napije się, zostanie zabity i wstanie jako wampir. Co to, to nie! Za dużo nasłuchał się od Wagnera o zamianie w wampira by teraz do tego dążyć.
- Jak chcesz mnie zabić - wycedził przez zęby, patrząc na Katsu hardo. Na tyle, rzecz jasna na ile pozwalał mu ból. - To zabij mnie teraz - fuknął krzywiąc się przy tym nieznacznie. - Nie chcę umrzeć, by zaraz wstać jako wampir - dodał próbując wstać, co skończyło się fiaskiem. Nabrał kilka razy powietrza w płuca. Wziął sobie groźbę Shin'ichiego do serca, bo już nie miał pojęcia co myśleć o tym wampirze. Najpierw się na niego złości, a zaraz mu pomaga, by znów mu pogrozić i starać się pomóc na swój pokrętny sposób. Miał mętlik w głowie. Nie wiedział czy może mu zaufać. Niczego już nie rozumiał.
- Zamknij się i pij, szczeniaku! - warknął do niego ze wściekłością, znów podsuwając mu nadgarstek pod usta, aby ten mógł się napić - Nie rozśmieszaj mnie. Nie zamierzam cię zamienić w wampira. Bo niby po co? Żebym miał kolejny problem na głowie? Kolejnego młodego wampira łaknącego ludzkiej krwi i nie mogącego powstrzymać się przez szaleństwo głodu? Za kogo ty mnie masz smarku? Pij i nie marudź. - W jego zielono-niebieskich oczach pojawiły się gniewne ogniki, a jego tęczówki lekko się zaczerwieniły. Był naprawdę wściekły. Przycisnął go mocniej do sofy, kiedy ten znów próbował zabrać jego ramię od swoich ust. - To cię zregeneruje. Przez chwilę będziesz miał zawroty głowy. Uderzy cię wyrazistość kolorów, kształtów i zapachów. Wszystkie twoje zmysły na chwilę zostanę wyostrzone, jednak wciąż nie dorównają one wampirzym, więc się tym zbytnio nie martw. Powiedz jak światło zacznie cię razić. To będzie znaczyło, że się już wystarczająco ochlałeś pijawko - zakończył, przewracając oczami. 
Chłopak chciał to jeszcze jakoś skomentować, ale nie był w stanie. Uznał, że jednak może zaufać słowom mężczyzny. Zrezygnowany zaczął pić jego krew. Nieco się nią zakrztusił, bo Shin'ichi przyciskał nadgarstek za mocno do jego ust. Jednak nie zaprotestował już. Rzeczywiście i tak już istniejące zawroty głowy, zwiększyły swe nasilenie do tego stopnia, że blondyn odruchowo zamknął oczy, krzywiąc się nieco bardziej. Jego oddech przyspieszył odrobinę. Nie bardzo rozumiał co się z nim dzieje. 
Co jak co, ale nigdy jeszcze nie pił wampirzej krwi. Wagner nie był w jego stosunku tak łaskawy. Uznawał bowiem, że cokolwiek Natsu sobie nie zrobi, musi z tym jakoś żyć. No chyba, że jest na skraju śmierci, ale wówczas chłopak nie kontaktował co się z nim działo. 
Odważył się otworzyć oczy po kilku długich minutach i złapał go mocniej za rękę, odsuwając ją od swoich ust.
- Razi - oznajmił, ponownie zaciskając powieki i rozmasowując sobie skronie. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że ból powoli ustępuje, jakby nigdy go nie było. Zamrugał kilkakrotnie spoglądając na Katsu. - Dzię...dziękuję - wykrztusił z siebie, mogąc go teraz zaobserwować z nową ostrością. Shin'ichi po raz pierwszy wydał mu się aniołem. 
- Nie dziękuj. Nigdy za nic nie dziękuj wampirowi, bo obróci się to przeciwko tobie.
Na twarzy Jedynego pojawił się jeszcze większy grymas gniewu i niezadowolenia niż chwilę wcześniej. Wycierając ją zakrwawiony nadgarstek o ciemne spodnie, mamrotał coś niezrozumiale do siebie.
- Skoro już się dobrze czujesz, to wykorzystaj to i skończ sprzątać. - powiedział, z nagle wielkim zainteresowaniem patrząc na swoje rany - I do cholery zrób coś sobie do jedzenia, parszywy szczeniaku.
Shin'ichi przez chwilę stał bez ruchu, niczym posąg, intensywnie nad czymś myśląc. Dopiero teraz dotarło do jego wampirzej części, to co właśnie się stało. Nie mógł się z tym pogodzić. Zrobił coś dobrego. Baa... Nawet w pewien sposób miłego. Napawało go to takim wstrętem i nienawiścią do siebie samego. Nie mógł tak tego zostawić. Musiał przechylić szalę na powrót. Musiał komuś zrobić krzywdę.
- Idę do piwnicy. Masz mi nie przeszkadzać bez względu na wszystko. - Po tych słowach pędem ruszył w stronę schodów i po chwili zniknął w podziemiach domu.
 

Natsu patrzył za nim w milczeniu, nie do końca rozumiejąc to wszystko. Nagle Shin'ichi przestał mu się jawić jako bezwzględna bestia. Miał w sobie coś więcej. Ciepłe uczucia, co zdecydowanie bardziej mu pasowało, niż terrorystyczna natura. Być może uwielbiał swoje wampirze ja, ale dla Natsu było to kłamstwem. Postanowił jednak nie przeginać mocniej. Poszedł do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Czegoś lepszego od jabłka. 

1 komentarz:

  1. Cóż to się stało, że Shin'ichi taki miły? Toż to niepodobne do niego :o A Natsu ciągle pcha się w kłopoty xD

    ~Avi

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani