Pogadaj z nami :D

piątek, 1 sierpnia 2014

Czego potrzeba, aby uwolnić ptaka z klatki?

Przyczaiłam się w krzakach, uważnie obserwując każdy ruch upatrzonej ofiary. Moje tęczówki już od dawna jarzyły się szkarłatem, błyszcząc niebezpiecznie. Uniosłam delikatnie kąciki ust, przejeżdżając językiem po ostrych kłach, które wbijały się w dolną wargę, powodując nieprzyjemne uczucie. Już od dawna miałam w planach polowanie, a dziś natrafiła się ku temu okazja.
Napięłam mięśnie, schylając się nieco niżej, po czym skoczyłam wprost na nic nie spodziewającego się jelonka. Pech chciał, że zwierze uciekło, a ja wylądowałam zupełnie na kimś innym...
A któż to był?
Największa ofiara wyspy, czyli jak zwykle nierozgarnięty Katsuko.
Przy dobrych wiatrach, w niedługim czasie zaliczą go wszystkie wampiry, ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie on. 
Dlatego też, kiedy Saphira ruszyła na popołudniowe polowanie,  postanowił wybrać się na spacer poza Miasto Ocaleńców. Wraz ze szczurami u boku chciał zaczerpnąć świeżego powietrza i nacieszyć się ciepłymi promieniami słońca, nim znów będzie zmuszony ukrywać się w jaskini. Bo Saphira nie pozwalała mu wychodzić samemu. Nie wiedział czemu, być może uważała go za niezdarę, nie czuł się z tym miło, ale... taką drobną ucieczką chciał pokazać, że świetnie radzi sobie samemu i potrafi o siebie zadbać.
Nikt jednak nie wpadłby na pomysł drzemki w  środku lasu na wyspie pełnej wampirów, prawda? Nikt prócz niego. Białowłosy spał do tej pory spokojnie, ciesząc się ciszą, dopóki nie został całkiem przyjacielsko zgnieciony przez nieznajomą dziewczynę. Wyrwany ze snu w tak nagły sposób, przestraszył się nie na żarty. Niemal odskoczył ze zdziwienia, ale czując słodki i przyjemny zapach nieznajomej, nieco się uspokoił.
- P...przepraszam... - wymamrotał odruchowo niespokojnie, mimo iż to ona na niego wpadła. W wymiętej, wyblakłej koszuli, potarganych włosach i spodniach oraz na boso, wyglądał jak typowy, świeży rozbitek. Ale zawsze tak wyglądał. Na dodatek, jego wychudzone ciało oraz długie, śnieżnobiałe włosy nie wzbudzały sympatii. A raczej litość. Nie wspominając o opasce wokół oczu. Wydałam z siebie cichy okrzyk zdziwienia, gdy zamiast jelonka, moją ofiarą okazał się być... Człowiek. Nie wyróżniałby się zbytnio w tłumie, gdyby nie śnieżnobiałe włosy, oraz opaska obwiązana wokół oczu. Na dodatek wyglądał jak typowy rozbitek. Skąd on się tu w ogóle wziął do cholery? Jak oparzona odskoczyłam w tył, nadal przyjmując pozycję gotowej do ataku. Nie chciałam jednak od razu zabierać mu życia. Chciałam się dowiedzieć kim jest.
To wampirzyca... Katsuko, mogłeś siedzieć w domu! Przypominając sobie nagle wszystkie słowa i ostrzeżenia ukochanej, cofnął się o dwa kroki w tył, po czym uderzył niespodziewanie w drzewo. Dopiero co zagoiły mu się rany po Jedynym, a znów wpadł na jakiegoś nieznajomego krwiopijcę. Gdy mocny, wampirzy zapach uderzył w jego nozdrza, odruchowo zakrył wychudzona dłonią swoją szyję, a właściwie tętnicę. Dosyć wysoka... dziewczyna... polowała...?
Zlustrowałam go dokładnie od stóp do głów, próbując przypomnieć sobie, czy skądś go znam. Moja pamięć nie chciała jednak jak na złość współpracować...
 Po chwili odchrząknęłam cicho, lecz znacząco, stawiając się do pionu. Bez problemu zauważyłam gest wykonany przez białowłosego, który szybko zakrył szyję. Uśmiechnęłam się pod nosem, nieco rozbawiona.
- Kto o zdrowych zmysłach zapędza się do lasu samotnie?
 
- M...mam ze sobą szczury... - odparł pospiesznie, jakby jego beznadziejna odpowiedź cokolwiek zmieniała. Polowała... jest pobudzona... cholera, ale się wkopałem...! Saphira miała rację... Zacisnął powieki pod opaską. Beznadzieja... Mógłbym uciekać, ale czy to coś da?  
- Szczury? - zdziwiłam się, unosząc wysoko brwi. - Wybacz, ale one cię nie obronią - dodałam po chwili, uśmiechając się nieznacznie. - Wiesz, że człowiek w tym miejscu jest skazany z góry na śmierć, a i tak tu jesteś. Nie wiem, czy mam cenić twoją odwagę, czy jednak zacząć się śmiać - westchnęłam, a moje oczy znów przybrały złotą barwę. 
- Możesz się śmiać... nie przeszkadza mi to - powiedział cicho i odwrócił swój ślepy wzrok gdzieś w drugą stronę. - Wampiry nie potrzebują żywić się ludzką krwią, ale nie przeszkadza mi, jeśli zginę tutaj - wyszeptał i zacisnął palce na swoim obandażowanym nadgarstku.  Dla Jedynego moja krew była obrzydliwa... Ale dla Saphiry... całkowicie na odwrót... Potrząsnął głową, nie chcąc o tym myśleć. Od czego to zależy...? Od gustu...? - Wampiry są głupie.
Tak, powiedział to na głos. Sam już nie wiedział, czy zrobił to celowo, czy przypadkiem, ale nie zdążył ugryźć się w język. Po tych słowach czekał na najgorsze. 
Po tych słowach przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w niego, marszcząc czoło i zachodząc w głowie: co on tu tak w ogóle robi? Nie mogąc jednak dłużej wytrzymać, wybuchłam głośnym śmiechem, opierając się plecami o drzewo. Nie wiedząc czemu, ostatnie słowa jakoś dziwnie mnie rozśmieszyły.
- Nie obchodzi cię twoje życie? Nie masz dla kogo żyć? Chcesz zginąć tu?
 
- Tak. Nie obchodzi mnie moje życie! - Warknął do wampirzycy, dając upust emocjom. Co z tego, że mam Saphirę u mojego boku, skoro przeze mnie musi znosić takie katusze?! Jaki jest w tym sens?! Ale... nigdy w życiu... nie zrobiłbym jej czegoś takiego... - Wy wszyscy... mścicie się tylko za coś, co kiedyś wam uczyniono... - zacisnął dłonie w pięści. - Krzywdzicie nawet niewinne osoby... pod tym względem nie różnicie się niczym od ludzi.
- Taki wampirzy los - odparłam spokojnie. - Jesteśmy zabójcami. Po prostu zaspokajamy własny głód, nie patrząc na innych. Żyjemy, tak naprawdę będąc martwi. Skoro nie obchodzi cię twoje życie, dobre miejsce sobie wybrałeś. 
- Dlatego jesteście tak beznadziejni. Nie wypijesz mojej krwi. A nawet jeśli, ona cię za to zabije. 
Saphira zauważy moje zniknięcie od razu... a znajdzie mnie jeszcze szybciej. 
W tym czasie, kiedy on gadał i gadał, ja zdążyłam obejść go dookoła z pięć razy.
- Nie wyglądasz na dobry materiał do zjedzenia - mruknęłam zdegustowana. - Za chudy i za kościsty. Nie najadłabym się. Lepszy był już ten mały jelonek - westchnęłam.
 
- Więc opłaca ci się marnować czas na rozmowy ze mną? - Gdyby mógł i opaska by mu nie przeszkadzała, z pewnością spiorunowałby ją wzrokiem. - W lesie jest jeszcze pełno jelonków do złapania.
- Owszem. Jako wciąż żywy i nieumarły mam go dość sporo, a nawet mogłabym powiedzieć - całą wieczność - odparłam kąśliwie. - Nawet wampirom czasami się nudzi. Nawet takim, jak ja. 
- "Nawet takim, jak ja" - zacytował ją, kierując twarz w jej stronę. - Nie wyglądasz na jakoś specjalnie wyjątkową - dodał ironicznie, odgarniając włosy z oczu, jakby nawet pomimo opaski mógł ją zobaczyć.
- Bo nie jestem. Nawet takim jak ja, żyjącym z dala od wszelkich miast i innych. Nie często zdarza mi się zamienić z kimś parę słów - wzruszyłam ramionami, zakładając ręce na piersi. 
- Cuchniesz jak ten Jedyny - wtrącił białowłosy ni stąd, ni zowąd. Po prostu nagle poczuł troszkę jego zapachu wymieszanego z wampirzycą. - Znasz go? Chce mnie zabić - wyjaśnił jej beznamiętnie. 
- Zatrywam mu życie, jak go czasami spotkam - wyjaśniłam jakby nigdy nic. - Zabić? A czy on przypadkiem nie chce wszystkich zabić? - zamrugałam parę razy. 
- Uhm... - zamyślił się, wracając pamięcią do słów Shin'ichiego. - Czy ja wiem... możliwe. Zalazłem mu za skórę, kiedy włamał się do mojego domu.
- Włamał do domu? - zdziwiłam się trochę. Po chwili jednak stwierdziłam, że nie ma po co się dziwić. Jest nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo, co zrobi.
 Automatycznie przed oczami stanęła mi scena, kiedy białowłosy wampir już miał wbić kły w moją szyję, jednak w ostatnim momencie puścił. Westchnęłam ciężko, potrząsając lekko głową.
- Możliwe. Mnie już parę razy chciał zabić.
 
- Wampir wampira? - zdziwił się. I to mocno. 
Kiwnęłam tylko głową.
- Mhm. Nic w tym dziwnego - mruknęłam. Nie zdziwiłby się, gdyby wiedział, co robiłam. A może i by się zdziwił? - Tak, czy siak. Jak ci na imię?
 
- T... Tadashi - odpowiedział z delikatnym wahaniem. Nagle spotkanie z wampirzycą przerodziło się w pogaduszki i plotki, a nie scenę mordu. Może Saphira nie miała racji co do wszystkiego? 
- Pierwszy raz widzę cię na wyspie. Nowy? A może nigdy nie miałam okazji cię widzieć? Nie ważne. Jestem Avriel... Albo krótko Avi... 
Pokręcił przecząco głową. 
- Mieszkam tu od jakiegoś czasu... ale nie wiem dokładnie ile. Mam zanik pamięci. 
- Zanik pamięci? Ciekawe. Pewnie takie coś utrudnia życie. Ja nie pamiętam już nic ze swojego wcześniejszego życia. Może poza niektórymi dźwiękami, zapachami.
- Ja tak samo... - mruknął, siadając spokojnie pod drzewem. Biały szczurek wysunął się z kieszeni koszuli na jego piersi, a on pogłaskał go delikatnie po pyszczku opuszkiem palca.
Kątem oka dostrzegłam jak z małej kieszonki na koszuli wysuwa się biały pyszczek. Zmrużyłam lekko oczy, przyglądając się uważnie temu zjawisku.
- Twój zwierzak?
 
- Powiedziałem ci przecież, że jestem ze szczurami - podniósł głowę tak, jakby spojrzał w jej stronę. - To jest Luka... jest ze mną od kiedy obudziłem się na wyspie. A Inukai gdzieś węszy. Wolę towarzystwo szczurów niż ludzi. One dużo bardziej mnie rozumieją... w końcu jesteśmy podobni. 
- Chyba najważniejsze, żebyście się rozumieli... - mruknęłam po chwili. Sama nie przepadałam za szczurami, nie chciałam więc do nich podchodzić...
  Po raz kolejny zerknęłam na chłopaka, zagłębiając się we własnych myślach. Skoro był człowiekiem żyjącym w tym świecie... Czy aby na pewno był sam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani