Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, jak to zwykle bywało, po zmierzchu wampiry wyruszały na łowy - tak i ona zrobiła. Czarnowłosa dziewczyna o teraz szkarłatnych ślepiach, wędrowała przez las w poszukiwaniu pożywienia. Wyczuwała nawet teraz, że nie jest tu sama, ale to było do przyzwyczajenia się. Tuż obok niej dreptał masywny, czarny wilk - Kuro. W pewnym momencie wypruł do przodu niczym w wampirzym biegu, to samo zrobiła wampirzyca. Jej stopy prawie nie dotykały ziemi, a zatrzymała się na gałęzi drzewa dopiero, gdy ujrzała ofiarę. Była to puma - zwykła, od taka mała idąca przez polanę. Uśmiechnęła się szerzej i oblizała wargi. Zawsze mięsożercy byli lepsi od roślinożerców. Czaiła się na nią, aby po chwili skoczyć.
To była zaledwie sekunda wyjęta z życia, a zwierz wierzgał pod silnym uściskiem napastnika, starając się uciec. Nie dała rady.
Saphira, bo tak uw dziewczę miało na imię, wbiła długie kły w tętnice w szyi ofiary i zaczęła pić krew z rozkoszą. Nie nadążała nawet ssać, przebiła ją zbyt głęboko, część spływała na sierść. Nie zauważyła, gdy ta się skończyła, a puma przestała się rzucać. Westchnęła głęboko i odsunęła się, ścierając z twarzy resztki krwi.
- Marny posiłek. - mruknęła do podchodzącego do niej wilka, który również miał pysk ubrudzony w posoce.
Ten przekrzywił łeb, jakby pierwszy raz słyszał od niej takie słowa. Westchnęła głęboko i spojrzała w niebo. Wtedy do jej głowy naszła pewna myśl..
A może on właśnie teraz, też patrzy w to niebo?
Ten przekrzywił łeb, jakby pierwszy raz słyszał od niej takie słowa. Westchnęła głęboko i spojrzała w niebo. Wtedy do jej głowy naszła pewna myśl..
A może on właśnie teraz, też patrzy w to niebo?
***
Krew.
Krzyki, trzaski płomieni, nawoływania i płacz dziecka.
Płonące ciała, rozczłonkowane zwłoki, zgliszcza budynku.
Kapliczka ociekająca szkarłatem. Mężczyzna z nożem, śnieżnobiałego włosy i łaknące zemsty ślepia.
"Be wild enough to feel free..." |
Delikatna dłoń kobiety zaciskająca się na jego nadgarstku. Płatki kwiatu wiśni...
- Tadashi, uważaj!
- Nikt nie może ujrzeć twoich oczu...
- Mamo!
Głosy. I twarz dziewczyny... czarno-biała. Ale jej oczy ciągle się błyszczą, tym fioletowym blaskiem... woła jego imię.
"Tadashi..."
Białowłosy poderwał się z wrzaskiem do siadu. Jego krzyk przerażenia rozdarł nocną ciszę, a szczury śpiące na jego piersi zleciały na pościel z piskiem. Dyszał, nie mogąc złapać oddechu. Krople potu spływały po jego czole i nagich plecach, a szeroko rozwarte z strachu oczy wpatrywały się w nicość i jarzyły w ciemności.
Czy to był jedynie sen, chory wytwór jego wyobraźni?
Czy może prawdziwe wspomnienia, zakopane gdzieś w głębi jego świadomości? Widział obrazy, przebłyski swojej pamięci... Właśnie, obrazy. Czy to oznaczało, że nie zawsze był niewidomy? Przypomniał sobie sceny ze snu. Zapamiętał dobrze dźwięki, ktoś wypowiadał jego imię. Czyli było prawdziwe. O ile koszmar był prawdą. A twarz tej dziewczyny...
Potrząsnął głową, wyrzucając z myśli jej piękne oczy.
- To tylko sen - wyszeptał, nabierając spokojnego oddechu. Położył się znów powoli na poduszki. - Tylko... sen...
Inukai wskoczył na jego pierś z powrotem i skulił się tam, chowając swój szczurzy ogon między łapkami, podczas gdy Luka usnęła z powrotem obok. Nie potrafił zasnąć, a jego oczy błądziły bez celu po pokoju, po czym zatrzymały się na drewnianym suficie. Dopiero po chwili ten potworny ból w szyi przypomniał mu o całym dzisiejszym zajściu. Już wiedział, że tutaj nie jest bezpiecznie... Otarł się o śmierć, ponad to sprawił sobie najprawdopodobniej paskudnego wroga. Nie chciał teraz o tym myśleć.
Ale i tak... chciałbym zobaczyć niebo...
Ale i tak... chciałbym zobaczyć niebo...
***
Przesunęła wzrok z nieba na las. Pierwszy raz od dawna, nie czuła wcale głodu. Może to przez smutek, który nagle ją dopadł? Czy przez strach, przed wspomnieniami? Dotknęła delikatnie swojego brzucha, a po chwili ruszyła ku gąszczu. Szła wolno, ani trochę jej się nie śpieszyło, a jej umył zalewało tylko jego imię, jego postać, za każdym razem, gdy wciągała nozdrzami zapach, czuła właśnie jego.. Zaraz, zaraz. Zatrzymała się gwałtownie. Ta woń była zbyt znajoma, ale trwała przez moment. Westchnęła głęboko, tak złudzona. Jej skóra błyszczała się w świetle księżyca ze względu na swój kolor. Wyszła z nocnego cienia drzew usiadła na ziemi, na klifie, trzymając nogi poza nim. Wpatrywała się swoim bystrym wzrokiem w dal.
Wtedy jej wyczulony słuch wyłapał czyjeś ciche kroki, zmierzające w jej stronę. Były ledwo słyszalne, jedynym dźwiękiem, który wydobywał się spod jego bosych stóp, były ciche trzaski i chrupnięcia liści z leśnego runa.
- Prawda, że księżyc pięknie dziś świeci, Inukai? - Spytał cichutko białowłosy, zachwycony pełną tarczą jedynego tej nocy dawcy światła. Czuł na swojej skórze jego delikatne promienie, a jego nozdrza wypełniał zapach słonego morza, gdy tylko zbliżał się do klifu. To był prawdziwy relaks po tym całym ciężkim dniu, jaki przeżył. - Gdybyśmy tylko mogli go zobaczyć...
Lecz wtedy poczuł coś znajomego, coś... utęsknionego. Nie była to tylko morska bryza i woń drzew z lasu.
Kwiat wiśni, brzoskwinie i truskawki.
Piękny, delikatny zapach, który uwolnił w jego głowie tysiące myśli i tylko jedną twarz.
Blade policzki, cudowny uśmiech i te wyjątkowe, fiołkowe oczy.
Cofnął się gwałtownie w tył, a jego stopa wylądowała na nagim patyku, łamiąc go z trzaskiem. Pierwszy raz w życiu odkąd pamięta, wpadł w taki stan przerażenia. Nie potrafił zidentyfikować tego zapachu, poczuł się zagrożony. Stracił całkowicie zmysł orientacji w terenie, kwiaty wiśni przyćmiły nawet słoną woń wody. Może to tylko kolejne urojenia? Może to nadal tylko koszmar?
Inukai, jakby przeczuwając jego myśli, wbił małe ząbki w skórę jego nogi przez kieszeń spodni. Syknął cicho, czując ból, jednak... nie budził się. To nie był sen. To była rzeczywistość
Do kogo należał ten zapach?
Dziewczyna drgnęła słysząc trzask w lesie i szybkie bicie serca. Poderwała się do siadu, lustrując wzrokiem las. Obnażyła kły.
- Kto tu jest?! Pokaż się!
Serce tłukło się w jego piersi jak szalone. Dlaczego jego ciało tak reagowało? Nie miał pojęcia, dlaczego tak się zachowywał. Każdy na tej wyspie był dla niego obcy i każdego był w stanie określić po zapachu. A w tym przypadku... wszystko się zlewało.
"- Tadashi... Tadashi, słyszysz mnie? Tadashi!"
- Ten... głos... - Nogi ugięły się pod nim, a on wylądował na wysuszonym leśnym runie. Ślepia pod jego opaską były szeroko otwarte i wpatrywały się w tę samą co zawsze pustkę. Głos dziewczyny pasował idealnie do jednego z głosów z jego zamazanych wspomnień. Szczurek w jego kieszeni zapiszczał i wyskoczył, uciekając do domu.
Używając wampirzej prędkości, jednym susem znalazła się przy chłopaku i powaliła go na ziemię. Jej ciało było zimne niczym lód, ot kolejna cecha krwiopijcy. Spojrzała wrogo na chłopaka, przez moment nie dostrzegając kim jest naprawdę.
- Coś za jeden?!
Białowłosy krzyknął z bólu i zaskoczenia, lądując twardo na ziemi. Poczuł jej zimne ręce na swoim ciele oraz groźne spojrzenie. Ale ta piękna woń jeszcze bardziej kłuła go w nozdrza, uniemożliwiając mu wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Jego serce biło jak szalone, przyćmiewając każdy dźwięk wkoło. Znów poczuł się bezradny niczym szczur, którego złapano. To była wampirzyca, a on mógł być ofiarą. W końcu jak ślepy miałby się bronić?
Drgnęła nagle gwałtownie, otwierając szerzej teraz jarzące się czerwienią ślepia. Znała te włosy, miękkie jak jedwab, skórę delikatną jak u niemowlęcia i serce bijące w nierównym rytmie, ale co najważniejsze jego oczy. Właśnie, ta opaska była zbyt znajoma. Siedziała mu na brzuchu teraz i delikatnie ściągała materiał z oczu.
- Otwórz je. - rozkazała głosem bez sprzeciwu.
Chłopak leżał niczym sparaliżowany, bojąc się każdego nadchodzącego ruchu, jednak czując tę delikatną dłoń na policzku, zsuwającą opaskę z jego twarzy... Nim zadała pytanie, rozwarł je szeroko z szoku, jakiego doznało jego ciało. Przed oczami widział tylko piękną twarz dziewczyny ze snu. W kącikach jego oczy wezbrały się łzy, które jedna po drugiej spłynęły po jego bladych policzkach. Przez jej ciało przeszedł wstrząs widząc te przecudne, turkusowe tęczówki. Zabrakło jej tchu w piersiach, a serce momentalnie stanęło. Dotknęła palcami jego policzka, delikatnie, ledwo muskając opuszkami.
- Tada..shi..? - zapytała z nadzieją w głosie.
Była w szoku i czuła się załamana przez to, że go tu widzi. To było najgorsze miejsce do jakiego miała trafić miłość jej życia, a jednocześnie była szczęśliwa, cholernie, że tu jest. Dotknęła opuszkami palców jego ran na szyi, które dopiero teraz zauważyła... wyglądały na świeże. Ślady po kłach, delikatnie rozerwane gardło i dziwne... dziury, niczym po pazurach. jednak wszystko było już zasklepione, wymagało jedynie opatrzenia i odkażenia.
Chłopak znieruchomiał. Wpatrywał się po prostu w tę pustkę, a w jego głowie tylko rozbrzmiewało jego imię wypowiedziane z ust tej wampirzycy. Ale w jego wspomnienia nadal świeciły przerażającą pustką, wyżerającą go od środka.
- K... kim... jesteś...? - Wydukał tylko chrapliwym głosem, jakże dla niej znajomym, pełnym strachu i szoku.
Jej serce przez moment stanęło, słysząc te słowa. Kim.. jestem..?
- Tadashi... Tadashi, to ja... Saphira... - wychrypiała, a łzy pojawiły się w kącikach jej oczu.
- Sa...phira...? - Był wyraźnie roztrzęsiony. Jego puste, jarzące się smutkiem oczy wpatrywały się w nią, jednak nie widział niczego. Po omacku odnalazł jej delikatną dłoń i położył na swoim obojczyku.
Uśmiechnęła się czule i z ogromnym szczęściem. Naprawdę, była w siódmym niebie, widząc przy sobie ukochanego. Pogłaskała delikatnie kciukiem tatuaż z jej imieniem na jego obojczyku.
- Co ty tu robisz? - zapytała lekko ze smutkiem i strachem. - Dlaczego nie jesteś w domu?!
- W... domu...? - Pomimo tego, iż czuł wyraźnie jej szczęście, nadal niczego nie rozumiał. Jedyne, co wiedział, to to, że jego sny nie są kłamstwem. Są jakimiś zagubionymi w ciemności skrawkami jego umysłu. I ona też... jest prawdziwa...
Czuł wypełniające jego serce szczęście.
Pierwszy raz odkąd pamięta poczuł coś takiego.
Tak wspaniałego.
Czuł, że teraz może znaleźć odpowiedź na wszystkie swoje pytania, a przynajmniej na ich część. Saphira... Wypowiedział tylko w myślach ponownie jej imię, przymykając nieco powieki. Dlaczego... nie reagujesz... na moje oczy...?
- Tak. W domu, w naszym domu poza tą przeklętą wyspą. Złapali Cię, prawda? - zagryzła wargę, czując żal, że zginęła na próżno.. Chociaż, nie. Nie na próżno. Mogła go uchronić przed śmiercią. Uśmiechnęła się do niego ciepło, głaszcząc po obojczyku i policzku. - Dobrze się czujesz? Nie jesteś ranny?
Jej słowa, jej głos, wszystko co robiła... dotyk, czułość, z jaką tak nagle się spotkał.... to wszystko było dla niego nowe i szokujące, ale jakby... znajome. Jakby za tym tęsknił. Zacisnął powieki z całych sił, a więcej łez spłynęło. Nie pozostało mu nic jak płakać. Co innego mógł zrobić? Co miał jej odpowiedzieć? Nie wiedział. Był bezradny, niczym małe dziecko.
- S...Saphira... ja nie... - Zapłakał gorzko, nie mogąc powstrzymać słonych kropli swojej rozpaczy. - Nie mam pojęcia... o czym ty do mnie mówisz... - wyczołgał się spod jej czułego uścisku i odsunął aż pod samo drzewo, kuląc z bezsilności. - Kim ty do cholery jesteś!? - Krzyknął, nie potrafiąc zapanować nad emocjami.
Po raz kolejny jej serce przestało momentalnie bić. Wpatrywała się z szokiem w jej ukochanego, nie mogąc uwierzyć w jego słowa, które były jak rzucone w jej kierunku noże, przed którymi do tego nie zdążyła się uchylić. Poczuła piekący ból w środku organu i złapała się za tamto miejsce, lekko cofając..
- N..nie.. pamiętasz.. mnie..? - spuściła głowę w dół.
Spójrzmy prawdziwe w oczy, kto by Cię pamiętał? Te myśli same uderzyły w jej głowę jak grom z jasnego nieba.
- Do tej pory nie wiedziałem nawet, czy "Tadashi" to moje prawdziwe imię! - Usprawiedliwił się, szlochając. Ukrył twarz w dłoniach, chowając głowę między kolanami. To był jego "niesławny 'dołek'". - Zabij mnie, błagam... to dla mnie za wiele
Zrozumiała od razu, że to musi być amnezja. Przymknęła oczy, podczołgała się do niego i przytuliła go z całych sił, przyciskając jego głowę do swojej piersi.
- Śpij, Tadashi - wyszeptała mu do ucha, czarującym, wampirzym głosem, który był niczym hipnoza. - Proszę, uśnij przy mnie - chciała dzięki temu zabrać go w bezpieczne miejsce.
Chłopak otworzył szeroko oczy. Nie była już zimna... jej ciało biło niespotykanym ciepłem.
- U...uh...
Osunął się na nią, czując się dziwnie zmęczony, choć w rzeczywistości naprawdę tak było. Na tę chwilę, chciał wiedzieć tylko jedno. Kim ta wampirzyca była dla niego? Resztę serii pytań był w stanie odpuścić.
- S...Saphira... k...kim ty... jesteś...? - Spytał tylko cicho szeptem, a powieki same mu opadły.
- Twą ukochaną - wyszeptała mu do ucha, zaciągając się zapachem jego ciała.
Czując, że usnął, uśmiechnęła się do siebie i podniosła wzrok do góry.
Wtedy jej wyczulony słuch wyłapał czyjeś ciche kroki, zmierzające w jej stronę. Były ledwo słyszalne, jedynym dźwiękiem, który wydobywał się spod jego bosych stóp, były ciche trzaski i chrupnięcia liści z leśnego runa.
- Prawda, że księżyc pięknie dziś świeci, Inukai? - Spytał cichutko białowłosy, zachwycony pełną tarczą jedynego tej nocy dawcy światła. Czuł na swojej skórze jego delikatne promienie, a jego nozdrza wypełniał zapach słonego morza, gdy tylko zbliżał się do klifu. To był prawdziwy relaks po tym całym ciężkim dniu, jaki przeżył. - Gdybyśmy tylko mogli go zobaczyć...
Lecz wtedy poczuł coś znajomego, coś... utęsknionego. Nie była to tylko morska bryza i woń drzew z lasu.
Kwiat wiśni, brzoskwinie i truskawki.
Piękny, delikatny zapach, który uwolnił w jego głowie tysiące myśli i tylko jedną twarz.
Blade policzki, cudowny uśmiech i te wyjątkowe, fiołkowe oczy.
Cofnął się gwałtownie w tył, a jego stopa wylądowała na nagim patyku, łamiąc go z trzaskiem. Pierwszy raz w życiu odkąd pamięta, wpadł w taki stan przerażenia. Nie potrafił zidentyfikować tego zapachu, poczuł się zagrożony. Stracił całkowicie zmysł orientacji w terenie, kwiaty wiśni przyćmiły nawet słoną woń wody. Może to tylko kolejne urojenia? Może to nadal tylko koszmar?
Inukai, jakby przeczuwając jego myśli, wbił małe ząbki w skórę jego nogi przez kieszeń spodni. Syknął cicho, czując ból, jednak... nie budził się. To nie był sen. To była rzeczywistość
Do kogo należał ten zapach?
Dziewczyna drgnęła słysząc trzask w lesie i szybkie bicie serca. Poderwała się do siadu, lustrując wzrokiem las. Obnażyła kły.
- Kto tu jest?! Pokaż się!
Serce tłukło się w jego piersi jak szalone. Dlaczego jego ciało tak reagowało? Nie miał pojęcia, dlaczego tak się zachowywał. Każdy na tej wyspie był dla niego obcy i każdego był w stanie określić po zapachu. A w tym przypadku... wszystko się zlewało.
"- Tadashi... Tadashi, słyszysz mnie? Tadashi!"
- Ten... głos... - Nogi ugięły się pod nim, a on wylądował na wysuszonym leśnym runie. Ślepia pod jego opaską były szeroko otwarte i wpatrywały się w tę samą co zawsze pustkę. Głos dziewczyny pasował idealnie do jednego z głosów z jego zamazanych wspomnień. Szczurek w jego kieszeni zapiszczał i wyskoczył, uciekając do domu.
Używając wampirzej prędkości, jednym susem znalazła się przy chłopaku i powaliła go na ziemię. Jej ciało było zimne niczym lód, ot kolejna cecha krwiopijcy. Spojrzała wrogo na chłopaka, przez moment nie dostrzegając kim jest naprawdę.
- Coś za jeden?!
Białowłosy krzyknął z bólu i zaskoczenia, lądując twardo na ziemi. Poczuł jej zimne ręce na swoim ciele oraz groźne spojrzenie. Ale ta piękna woń jeszcze bardziej kłuła go w nozdrza, uniemożliwiając mu wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Jego serce biło jak szalone, przyćmiewając każdy dźwięk wkoło. Znów poczuł się bezradny niczym szczur, którego złapano. To była wampirzyca, a on mógł być ofiarą. W końcu jak ślepy miałby się bronić?
Drgnęła nagle gwałtownie, otwierając szerzej teraz jarzące się czerwienią ślepia. Znała te włosy, miękkie jak jedwab, skórę delikatną jak u niemowlęcia i serce bijące w nierównym rytmie, ale co najważniejsze jego oczy. Właśnie, ta opaska była zbyt znajoma. Siedziała mu na brzuchu teraz i delikatnie ściągała materiał z oczu.
- Otwórz je. - rozkazała głosem bez sprzeciwu.
Chłopak leżał niczym sparaliżowany, bojąc się każdego nadchodzącego ruchu, jednak czując tę delikatną dłoń na policzku, zsuwającą opaskę z jego twarzy... Nim zadała pytanie, rozwarł je szeroko z szoku, jakiego doznało jego ciało. Przed oczami widział tylko piękną twarz dziewczyny ze snu. W kącikach jego oczy wezbrały się łzy, które jedna po drugiej spłynęły po jego bladych policzkach. Przez jej ciało przeszedł wstrząs widząc te przecudne, turkusowe tęczówki. Zabrakło jej tchu w piersiach, a serce momentalnie stanęło. Dotknęła palcami jego policzka, delikatnie, ledwo muskając opuszkami.
- Tada..shi..? - zapytała z nadzieją w głosie.
Była w szoku i czuła się załamana przez to, że go tu widzi. To było najgorsze miejsce do jakiego miała trafić miłość jej życia, a jednocześnie była szczęśliwa, cholernie, że tu jest. Dotknęła opuszkami palców jego ran na szyi, które dopiero teraz zauważyła... wyglądały na świeże. Ślady po kłach, delikatnie rozerwane gardło i dziwne... dziury, niczym po pazurach. jednak wszystko było już zasklepione, wymagało jedynie opatrzenia i odkażenia.
Chłopak znieruchomiał. Wpatrywał się po prostu w tę pustkę, a w jego głowie tylko rozbrzmiewało jego imię wypowiedziane z ust tej wampirzycy. Ale w jego wspomnienia nadal świeciły przerażającą pustką, wyżerającą go od środka.
- K... kim... jesteś...? - Wydukał tylko chrapliwym głosem, jakże dla niej znajomym, pełnym strachu i szoku.
Jej serce przez moment stanęło, słysząc te słowa. Kim.. jestem..?
- Tadashi... Tadashi, to ja... Saphira... - wychrypiała, a łzy pojawiły się w kącikach jej oczu.
- Sa...phira...? - Był wyraźnie roztrzęsiony. Jego puste, jarzące się smutkiem oczy wpatrywały się w nią, jednak nie widział niczego. Po omacku odnalazł jej delikatną dłoń i położył na swoim obojczyku.
Uśmiechnęła się czule i z ogromnym szczęściem. Naprawdę, była w siódmym niebie, widząc przy sobie ukochanego. Pogłaskała delikatnie kciukiem tatuaż z jej imieniem na jego obojczyku.
- Co ty tu robisz? - zapytała lekko ze smutkiem i strachem. - Dlaczego nie jesteś w domu?!
- W... domu...? - Pomimo tego, iż czuł wyraźnie jej szczęście, nadal niczego nie rozumiał. Jedyne, co wiedział, to to, że jego sny nie są kłamstwem. Są jakimiś zagubionymi w ciemności skrawkami jego umysłu. I ona też... jest prawdziwa...
Czuł wypełniające jego serce szczęście.
Pierwszy raz odkąd pamięta poczuł coś takiego.
Tak wspaniałego.
Czuł, że teraz może znaleźć odpowiedź na wszystkie swoje pytania, a przynajmniej na ich część. Saphira... Wypowiedział tylko w myślach ponownie jej imię, przymykając nieco powieki. Dlaczego... nie reagujesz... na moje oczy...?
- Tak. W domu, w naszym domu poza tą przeklętą wyspą. Złapali Cię, prawda? - zagryzła wargę, czując żal, że zginęła na próżno.. Chociaż, nie. Nie na próżno. Mogła go uchronić przed śmiercią. Uśmiechnęła się do niego ciepło, głaszcząc po obojczyku i policzku. - Dobrze się czujesz? Nie jesteś ranny?
Jej słowa, jej głos, wszystko co robiła... dotyk, czułość, z jaką tak nagle się spotkał.... to wszystko było dla niego nowe i szokujące, ale jakby... znajome. Jakby za tym tęsknił. Zacisnął powieki z całych sił, a więcej łez spłynęło. Nie pozostało mu nic jak płakać. Co innego mógł zrobić? Co miał jej odpowiedzieć? Nie wiedział. Był bezradny, niczym małe dziecko.
- S...Saphira... ja nie... - Zapłakał gorzko, nie mogąc powstrzymać słonych kropli swojej rozpaczy. - Nie mam pojęcia... o czym ty do mnie mówisz... - wyczołgał się spod jej czułego uścisku i odsunął aż pod samo drzewo, kuląc z bezsilności. - Kim ty do cholery jesteś!? - Krzyknął, nie potrafiąc zapanować nad emocjami.
Po raz kolejny jej serce przestało momentalnie bić. Wpatrywała się z szokiem w jej ukochanego, nie mogąc uwierzyć w jego słowa, które były jak rzucone w jej kierunku noże, przed którymi do tego nie zdążyła się uchylić. Poczuła piekący ból w środku organu i złapała się za tamto miejsce, lekko cofając..
- N..nie.. pamiętasz.. mnie..? - spuściła głowę w dół.
Spójrzmy prawdziwe w oczy, kto by Cię pamiętał? Te myśli same uderzyły w jej głowę jak grom z jasnego nieba.
- Do tej pory nie wiedziałem nawet, czy "Tadashi" to moje prawdziwe imię! - Usprawiedliwił się, szlochając. Ukrył twarz w dłoniach, chowając głowę między kolanami. To był jego "niesławny 'dołek'". - Zabij mnie, błagam... to dla mnie za wiele
Zrozumiała od razu, że to musi być amnezja. Przymknęła oczy, podczołgała się do niego i przytuliła go z całych sił, przyciskając jego głowę do swojej piersi.
- Śpij, Tadashi - wyszeptała mu do ucha, czarującym, wampirzym głosem, który był niczym hipnoza. - Proszę, uśnij przy mnie - chciała dzięki temu zabrać go w bezpieczne miejsce.
Chłopak otworzył szeroko oczy. Nie była już zimna... jej ciało biło niespotykanym ciepłem.
- U...uh...
Osunął się na nią, czując się dziwnie zmęczony, choć w rzeczywistości naprawdę tak było. Na tę chwilę, chciał wiedzieć tylko jedno. Kim ta wampirzyca była dla niego? Resztę serii pytań był w stanie odpuścić.
- S...Saphira... k...kim ty... jesteś...? - Spytał tylko cicho szeptem, a powieki same mu opadły.
- Twą ukochaną - wyszeptała mu do ucha, zaciągając się zapachem jego ciała.
Czując, że usnął, uśmiechnęła się do siebie i podniosła wzrok do góry.
Boże, widać, że istniejesz. Dziękuje Ci, że go tutaj przyprowadziłeś.
*.* :3 ;____________;
OdpowiedzUsuńPrzepiękna noteczka <3 Ryczałam, płakałam i Bóg jeden wie, co jeszcze.
Saphira i Tadashi. Znowu razem <3
Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. Albo raczej dwie.
Dlaczego Tadashi widział? Mało tego. Nie zrobił krzywdy Saphirze?
Tadashi nie widział :* On urodził się niewidomy, nigdy nie był w stanie czegokolwiek zobaczyć. Jednak za pomocą słuchu i zmysłu dotyku potrafi wyobrazić sobie niektóre rzeczy, ale one oczywiście odbiegają od rzeczywistości. A druga sprawa... po prostu są osoby, które nie reagują na jego oczy. Np. Saphira, jego matka, rodzina od strony ojca oraz szczury :P xD
Usuń