Czy wiecie jak to jest, gdy po czasie rozłąki spotykacie w końcu tą osobę,
którą tak pragnęło wasze serce?
Czy wiecie jak to jest, gdy ten ktoś was nie pamięta,
ale kocha mimo wszystko?
Czy wiecie jak to się nazywa?
Tak.
To jest miłość.
***
Słońce leniwie poruszało się po nieboskłonie, nie śpiesząc się i sprawiając, że dzień ciągnął się w nieskończoność. I to było piękne. Czarnowłosa wampirzyca siedziała okrakiem na kolanach białowłosego mężczyzny, a ten obejmował ją mocno, przytulając do siebie i muskając ciepłymi wargami jej szyję, policzki, usta, nos, skronie, czy głowę. Dziewczyna przy nim uśmiechała się cały czas, zadowolona z tych małych lecz wiele dających pieszczot. Tak, ich czas razem zaczął się na nowo i mieli zamiar go wykorzystać na wszelkie sposoby. Zachichotała delikatnie, gdy poczuła jego zęby na swojej delikatnej skórze, na szyi.
- Dashi, nie jesteś wampirem, więc czemu mnie gryziesz? - zapytała, gładząc go czule po włosach.
Od kiedy go tylko spotkała, wtedy w lesie, jej serce zaczęło bić naprawdę, tak.. ludzko, jak za czasów, gdy żyli razem poza wyspą. Kiedy tak pieścił ją, nawet w najmniejszy sposób, czuła, że każda komórka jej ciała, każdy najmniejszy atom pragnie jego i tylko jego. On był jej tlenem, który ciągle wdychała, był krwią, płynącą w jej żyłach, był ciepłem, które ciągle odczuwała, był jej sercem, które biło w niej i duszą, bez której to wszystko nie miałoby znaczenia. Tak. Czuła, że posiada duszę, choć spaczoną, ale jednak ona tu jest. Był wszystkim co posiadała. Zacisnęła powieki, czując łzy szczęścia pod nimi. Dawno nie czuła się tak dobrze, dawno nie czuła jego dotyku. Chciała go całego, teraz, natychmiast, chciała, by został przy niej na wieki i jeszcze dłużej. Z jej gardła wyrwał się jakby zduszony szloch, gdy tak o tym wszystkim myślała.
Białowłosy odsunął się od jej ciała ostrożnie, kiedy usłyszał cichy szloch ze strony swojej ukochanej. Podniósł na jej twarz swój ślepy wzrok, a jego turkusowe i przepiękne oczy błyszczały dziwnym smutkiem. Nie nosił przy niej opaski. Nie zakrywał oczu, których tak nienawidził. Nie wiedząc czemu, nie zadawały jej bólu ani nie robiły jej krzywdy.
Nie odbierały jej życia.
Nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje, jednak był szczęśliwy, że może przy niej normalnie funkcjonować. W miarę normalnie funkcjonować. Dotknął opuszkami chudych jak patyki palców jej szyi w miejscu, do którego kilka sekund wcześniej się dorwał. Wyczuł tak tylko delikatne ślady po swoich zębach, bez żadnych ranek, w końcu nie posiadał wampirzych kłów. Czemu więc płakała?
- Dlaczego płaczesz, najmilsza...? - spytał szeptem, przesuwając bladymi palcami po jej policzku, by po chwili ująć jej twarz w dłonie i zetrzeć własnymi wargami łzy wypływające z jej cudownych oczu.
- Przepraszam, kochany - wyszeptała cichutko. - To przez to, że jestem szczęśliwa - załkała cichutko jeszcze raz. - Tak bardzo szczęśliwa..
Zacisnęła palce na jego ubraniu i zaciągnęła się jego zapachem, chcąc zachować go jak niegdyś w pamięci. Pachniał przepięknie, choć określić tego zapachu nie mogła. Coś jak las połączony z lekkim zapachem morza. Przypominał jej dom, ich dom przy plaży. Zamknęła oczy spod których wypłynęło więcej łez.
Nie rozumiał nic z jej zachowania. Przekrzywił tylko nieco lekko głowę, co przypominało nieco zachowanie niektórych zwierząt. Starł ponownie jej łzy, tym razem kciukiem, po czym zamknął oczy, starając się odrzucić od siebie myśl płaczącej ukochanej.
- Płacz jest oznaką smutku, prawda? Skoro jesteś szczęśliwa, dlaczego płaczesz? - spytał nieco zaciekawiony. To prawda, posiadał ogromną wiedzę na temat świata poza wyspą oraz ludzi i wampirów, a jego umysł pod tym względem był niczym ogromna encyklopedia. Jednak niektóre zachowania były dla niego dość obce, odkąd pojawił się na wyspie. I to nie tylko jej zachowania i sposób traktowania jego osoby, ale również jego własne. Czasami wiedza książkowa i teoria nie wystarczają, by pojąć wszystko co jest na tym świecie.
- Niekoniecznie - wyszeptała, pociągając nosem. - Płacz może być ze szczęścia, gdy nie potrafisz już poradzić sobie z eksplozją wewnątrz Ciebie. Ja po prostu.. rozpiera mnie taka radość jak nikogo na świecie - zaszlochała ponownie, na co białowłosy złapał ją i przytulił z całych sił do swojej piersi, by mogła wsłuchiwać się w spokojne, lecz nierówne bicie jego serca. Mimo tego, iż wybijało naprawdę dziwny rytm, wprowadzało w dziwny błogostan, który niesamowicie uspokajał. Tego właśnie było jej trzeba.
- Saphie... Mogę... cię o coś poprosić? - zapytał cicho, trochę się wahając. Nie był pewien, jak dziewczyna na to zareaguje. A w jego głowie i tak kotłowała się cała masa pytań, na które odpowiedź znała tylko ona. I Tadashi z tamtego świata poza wyspą, który niestety, zaginął.
- Tak, oczywiście. Możesz mnie prosić o co chcesz.
- Widzisz, ja... ja znalazłem sobie tutaj dom, na tej wyspie i... tam są wszystkie moje rzeczy, które chciałbym tu zabrać. - Wtedy zdał sobie sprawę z kolejnej rzeczy, o którą musiał spytać już teraz. - I... gdzie my tak w ogóle się znajdujemy?
- Oczywiście, tak, tak, pójdziemy po Twoje rzeczy. Jesteś w moim domu, a dokładnie w moim salonie w mieście ocaleńców. - uśmiechnęła się smutno.
Przesunęła palcami po jego policzku i wardze, delikatnie wsuwając czubek palca do jego ust.
- Uhm? - zdziwił się i podniósł na nią wzrok. Ucałował jej palce, kiedy go głaskała, jednak nie spodziewał się, że jeden z nich znajdzie się w jego ustach. Wsunęła go bardziej, chcąc zobaczyć jak zareaguję, niegdyś to lubił. Co prawda, spodziewał się, że Saphira zrobi coś w tym stylu, ale i tak jego początkowa reakcja była całkowicie normalna. Prawie się zakrztusił, jednak pozostał w bezruchu, by po chwili... polizać jej palca. Na jego blade policzki wstąpił szkarłatny rumieniec, a z kącika ust spłynęła strużka śliny. Zachichotała i wyjęła obślinionego palca, by po chwili go oblizać.
- Niegdyś bardzo lubiłeś, gdy robiłam z Tobą sprośne rzeczy - uśmiechała się.
Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak się zachował... odwrócił wzrok i spuścił głowę, czerwieniąc się ze wstydu.
- Chodźmy... już... - wydukał tylko cicho.
Podniosła się, schodząc z jego kolan. Wyprowadziła Dashi'ego z domu, trzymając go za rękę. Wszystko wokół wyglądało naprawdę pięknie, niczym stare, zabytkowe miasto, ale żywe, tętniące życiem. Prowadziła go przez kamienną ulicę, przez ludzkie tłumy. Westchnęła głęboko, widząc kilka znajomych, wampirzych twarzy i przycisnęła blisko Dashi'ego do siebie. Wszystko tutaj z każdą chwilą coraz bardziej go fascynowało. Czuł brukowaną drogę pod swoimi nagimi stopami, w nozdrza kłuł go zapach wilgoci i słodkiej wody. Odczuwał na swej skórze wyraźny brak słonecznego światła, więc domyślił się, iż byli w jaskini. Trzymał się kurczowo ukochanej, gdyż wszystko było mu nieznane i obce. A mimo tego, iż nowe rzeczy go ciekawiły, bał się zgubić w tym miejscu. Gromadziło się tu tyle obcych zapachów ludzi i wampirów, czym więc było to miejsce? Nigdy nie czuł takiego tłoku, był przerażony. Dopiero po jakimś czasie wyszli na powierzchnie, a on wręcz depresyjnie trzymał się Saphiry. Wreszcie poczuł jedynie zapach świeżego powietrza i swej ukochanej, to dało mu spokój. Zanim wyszli tutaj, zawiązała mu opaskę na oczach. Spojrzała na niego, widząc, że jest nieco przestraszony.
- Coś nie tak? - zapytała cichutko.
Ścisnął jej rękę mocniej. Nogi się pod nim ugięły, a on upadł na kolana, na miękką trawę. Nie wytrzymał tej presji.
- Dlaczego... tam było... tyle ludzi...? Wampiry?! Kim oni są?! Co to za miejsce!? - wybuchł tak nagle, że nie mogła się tego spodziewać.
Uklękła przy nim i przytuliła go mocno, uspokajając.
- Spokojnie Dashi. To gdzie byliśmy, to była wioska ocaleńców. Nie martw się, nikt Ci tam nie zrobi krzywdy. Ludzie, wampiry i duchy żyją tam w zgodzie i harmonii - pocałowała go w czoło.
Chłopak przycisnął się do niej i zacisnął powieki.
- Za dużo... na raz... - wyszeptał tylko, po czym podniósł się ciężko na nogi. - Chodźmy. Czekają na mnie. Musze ich zabrać. Zaprowadź mnie do klifu, tam, gdzie się spotkaliśmy, dobrze? Dalej poradzę sobie sam.
- Nie sam. Ja pójdę z Tobą - ujęła mocno jego dłoń i pociągnęła go za sobą. Szła powoli, by nie używać wampirzej szybkości, prowadząc go ku klifowi. Nie była to aż tak długa droga. Szli lasem, a następnie plażą, znajomą dla białowłosego drogą.Gdy zbliżali się do klifu, ścisnął mocniej jej dłoń i przejął inicjatywę. Skręcili w zupełnie inną stronę, a on zaprowadził ją na polanę, gdzie stał jego mały, drewniany domek.
- Uh? - spojrzała na budynek i zamrugała zdziwiona. - To Twój dom? - spytała zaskoczona i.. zaintrygowana. Pociągnął ją za sobą do środka, a widok, jaki ujrzały jej oczy, zapierał dech w piersiach. Pomieszczenie imitujące salon było naprawdę duże. Nie przypominało ani trochę jej domu. Było to po prostu mieszkanko w dziczy. Prawdziwe mieszkanie w dziczy. Na środku znajdowała się jakaś stara i dziurawa kanapa, stolik wszędzie rosły kwiaty, a każdy skrawek ściany pokrywały jego rysunki. Niektóre wykonane były na papierze, inne na pergaminie, liściach czy korze drzew. I to było fantastyczne. Przedstawiały przeróżne zwierzęta, krajobrazy, najczęściej pojawiały się dziwne motyle i... jej twarz. Nie była idealnie odwzorowana, jednak bardzo podobna. Widać było, że autor posiada talent. Spojrzał na ukochaną i uśmiechnął się ciepło.
- Tak, to mój dom.
- Boże.. Jak tu.. pięknie.. - wyszeptała, aż nie chciała, żeby wracali do tego miasta, tylko zostali tutaj.
Wpatrywała się w swoje rysunki, chcąc zachować je w pamięci. Zawsze Dashi pięknie rysował i jak widać ten talent pozostał.
- Luka! Inukai! - Tadashi kucnął, a spod kanapy wystrzeliły ku niemu dwa duże szczury. Wskoczyły mu w ramiona niczym stęsknione za swoim panem szczeniaki. - Moje małe...
Przez moment wpatrywała się w te dwa paskudne stworzenia z szokiem, aż w końcu z głośnym piskiem, wskoczyła na szafę w rogu, wpatrując się w nie z szokiem.
- Zabierz te potwory stąd! - krzyknęła przestraszona.
- Uh? - Białowłosy skierował głowę ku niej, a jego mali przyjaciele powciskali się w kieszenie jego spodni, a raczej Inukai, a Luka wskoczyła w koszulę. - Ale to... To nie są potwory! - To był pierwszy raz, kiedy podniósł na nią głos. Pierwszy raz odkąd spotkał ją tutaj na wyspie. - To moi przyjaciele!
Wskoczyła w środek szafy i ukryła się w niej niczym spłoszony kotek. Zamknęła drzwiczki, nie chcąc widzieć tych szkodników. Szczury były znienawidzone przez nią. Kiedyś wpadła w ich legowisko i została nieźle pogryziona.
- Saph...? - podszedł do szafy z gryzoniami w kieszeniach. Usiadł na ziemi i uchylił drzwiczki, zaglądając do niej. Luka wyskoczyła spod materiału jego koszuli i wskoczyła na jej kolana, trącając ją przyjaźnie noskiem w policzek. - To jest Luka - uśmiechnął się do ukochanej. - Nie zrobi ci krzywdy. Jest bardzo przyjazna. Inukai jest bardziej wredny, ale tylko czasami.
Wpatrywała się w gryzonia z przerażeniem, a w jej oczach wezbrały się łzy.
- Zabierz to.. Zabierz ją ode mnie! - krzyknęła z płaczem. - Ona mnie pogryzie! Zabierz ją!
Biała samiczka wystraszyła się i uciekła do swojego schronienia w postaci jego kieszeni. On sam zaś reagował na to wszystko z niemałym zaskoczeniem.
- Saphie... Przestraszyłaś ją, widzisz? Luka też ma uczucia... - pogłaskał szczurzycę przez materiał, a potem starł łzy z twarzy ukochanej. - Boisz się szczurów? To prawda, że niektóre są agresywne, ale Luka i Inukai są bardzo inteligentne i przyjazne.. naprawdę.
- Ja ją przestraszyłam?! Zabierz je! Ja się boję.. - załkała.
- Skoro nie chcesz mi zaufać, to nie... - podniósł się smutny i zaczął zrywać swoje rysunki ze ścian, by zabrać każdy z nich do Saphiry. Naprawdę go zasmuciła. Próbował podejść do niej w delikatny sposób, bez zbytniego zachęcania jej, ale... nie należał do ludzi cierpliwych. Jeśli go odrzuciła, to oznaczało, że nie ma co się starać.
Zamknęła szafę, by pozostać w niej z dala od potworów. Po dłuższym czasie białowłosy zebrał wszystkie swoje rysunku. I to było wszystko, co miał.
- Wyłaź, Saphira i nie zachowuj się jak dziecko... Możemy wracać? - spytał cicho, patrząc na nią.
Jak..dziecko..? To mój strach.. go nie obchodzi..? Zamknęła się jeszcze raz i skuliła bardziej, łkając, jednak po chwili wyszła z szafy i odsunęła się od Tadashi'ego jak najdalej. Wsunęła dłonie do kieszeni i ruszyła do wyjścia.
- Ach, cóż to za wspaniały widok. Jak widzę nie tylko mnie udało się odkryć twój uroczy domek, dziwolągu. I proszę, wciąż jeszcze oddychasz. Jak cudownie.
Od kiedy go tylko spotkała, wtedy w lesie, jej serce zaczęło bić naprawdę, tak.. ludzko, jak za czasów, gdy żyli razem poza wyspą. Kiedy tak pieścił ją, nawet w najmniejszy sposób, czuła, że każda komórka jej ciała, każdy najmniejszy atom pragnie jego i tylko jego. On był jej tlenem, który ciągle wdychała, był krwią, płynącą w jej żyłach, był ciepłem, które ciągle odczuwała, był jej sercem, które biło w niej i duszą, bez której to wszystko nie miałoby znaczenia. Tak. Czuła, że posiada duszę, choć spaczoną, ale jednak ona tu jest. Był wszystkim co posiadała. Zacisnęła powieki, czując łzy szczęścia pod nimi. Dawno nie czuła się tak dobrze, dawno nie czuła jego dotyku. Chciała go całego, teraz, natychmiast, chciała, by został przy niej na wieki i jeszcze dłużej. Z jej gardła wyrwał się jakby zduszony szloch, gdy tak o tym wszystkim myślała.
Białowłosy odsunął się od jej ciała ostrożnie, kiedy usłyszał cichy szloch ze strony swojej ukochanej. Podniósł na jej twarz swój ślepy wzrok, a jego turkusowe i przepiękne oczy błyszczały dziwnym smutkiem. Nie nosił przy niej opaski. Nie zakrywał oczu, których tak nienawidził. Nie wiedząc czemu, nie zadawały jej bólu ani nie robiły jej krzywdy.
Nie odbierały jej życia.
Nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje, jednak był szczęśliwy, że może przy niej normalnie funkcjonować. W miarę normalnie funkcjonować. Dotknął opuszkami chudych jak patyki palców jej szyi w miejscu, do którego kilka sekund wcześniej się dorwał. Wyczuł tak tylko delikatne ślady po swoich zębach, bez żadnych ranek, w końcu nie posiadał wampirzych kłów. Czemu więc płakała?
- Dlaczego płaczesz, najmilsza...? - spytał szeptem, przesuwając bladymi palcami po jej policzku, by po chwili ująć jej twarz w dłonie i zetrzeć własnymi wargami łzy wypływające z jej cudownych oczu.
- Przepraszam, kochany - wyszeptała cichutko. - To przez to, że jestem szczęśliwa - załkała cichutko jeszcze raz. - Tak bardzo szczęśliwa..
Zacisnęła palce na jego ubraniu i zaciągnęła się jego zapachem, chcąc zachować go jak niegdyś w pamięci. Pachniał przepięknie, choć określić tego zapachu nie mogła. Coś jak las połączony z lekkim zapachem morza. Przypominał jej dom, ich dom przy plaży. Zamknęła oczy spod których wypłynęło więcej łez.
Nie rozumiał nic z jej zachowania. Przekrzywił tylko nieco lekko głowę, co przypominało nieco zachowanie niektórych zwierząt. Starł ponownie jej łzy, tym razem kciukiem, po czym zamknął oczy, starając się odrzucić od siebie myśl płaczącej ukochanej.
- Płacz jest oznaką smutku, prawda? Skoro jesteś szczęśliwa, dlaczego płaczesz? - spytał nieco zaciekawiony. To prawda, posiadał ogromną wiedzę na temat świata poza wyspą oraz ludzi i wampirów, a jego umysł pod tym względem był niczym ogromna encyklopedia. Jednak niektóre zachowania były dla niego dość obce, odkąd pojawił się na wyspie. I to nie tylko jej zachowania i sposób traktowania jego osoby, ale również jego własne. Czasami wiedza książkowa i teoria nie wystarczają, by pojąć wszystko co jest na tym świecie.
- Niekoniecznie - wyszeptała, pociągając nosem. - Płacz może być ze szczęścia, gdy nie potrafisz już poradzić sobie z eksplozją wewnątrz Ciebie. Ja po prostu.. rozpiera mnie taka radość jak nikogo na świecie - zaszlochała ponownie, na co białowłosy złapał ją i przytulił z całych sił do swojej piersi, by mogła wsłuchiwać się w spokojne, lecz nierówne bicie jego serca. Mimo tego, iż wybijało naprawdę dziwny rytm, wprowadzało w dziwny błogostan, który niesamowicie uspokajał. Tego właśnie było jej trzeba.
- Saphie... Mogę... cię o coś poprosić? - zapytał cicho, trochę się wahając. Nie był pewien, jak dziewczyna na to zareaguje. A w jego głowie i tak kotłowała się cała masa pytań, na które odpowiedź znała tylko ona. I Tadashi z tamtego świata poza wyspą, który niestety, zaginął.
- Tak, oczywiście. Możesz mnie prosić o co chcesz.
- Widzisz, ja... ja znalazłem sobie tutaj dom, na tej wyspie i... tam są wszystkie moje rzeczy, które chciałbym tu zabrać. - Wtedy zdał sobie sprawę z kolejnej rzeczy, o którą musiał spytać już teraz. - I... gdzie my tak w ogóle się znajdujemy?
- Oczywiście, tak, tak, pójdziemy po Twoje rzeczy. Jesteś w moim domu, a dokładnie w moim salonie w mieście ocaleńców. - uśmiechnęła się smutno.
Przesunęła palcami po jego policzku i wardze, delikatnie wsuwając czubek palca do jego ust.
- Uhm? - zdziwił się i podniósł na nią wzrok. Ucałował jej palce, kiedy go głaskała, jednak nie spodziewał się, że jeden z nich znajdzie się w jego ustach. Wsunęła go bardziej, chcąc zobaczyć jak zareaguję, niegdyś to lubił. Co prawda, spodziewał się, że Saphira zrobi coś w tym stylu, ale i tak jego początkowa reakcja była całkowicie normalna. Prawie się zakrztusił, jednak pozostał w bezruchu, by po chwili... polizać jej palca. Na jego blade policzki wstąpił szkarłatny rumieniec, a z kącika ust spłynęła strużka śliny. Zachichotała i wyjęła obślinionego palca, by po chwili go oblizać.
- Niegdyś bardzo lubiłeś, gdy robiłam z Tobą sprośne rzeczy - uśmiechała się.
Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak się zachował... odwrócił wzrok i spuścił głowę, czerwieniąc się ze wstydu.
- Chodźmy... już... - wydukał tylko cicho.
Podniosła się, schodząc z jego kolan. Wyprowadziła Dashi'ego z domu, trzymając go za rękę. Wszystko wokół wyglądało naprawdę pięknie, niczym stare, zabytkowe miasto, ale żywe, tętniące życiem. Prowadziła go przez kamienną ulicę, przez ludzkie tłumy. Westchnęła głęboko, widząc kilka znajomych, wampirzych twarzy i przycisnęła blisko Dashi'ego do siebie. Wszystko tutaj z każdą chwilą coraz bardziej go fascynowało. Czuł brukowaną drogę pod swoimi nagimi stopami, w nozdrza kłuł go zapach wilgoci i słodkiej wody. Odczuwał na swej skórze wyraźny brak słonecznego światła, więc domyślił się, iż byli w jaskini. Trzymał się kurczowo ukochanej, gdyż wszystko było mu nieznane i obce. A mimo tego, iż nowe rzeczy go ciekawiły, bał się zgubić w tym miejscu. Gromadziło się tu tyle obcych zapachów ludzi i wampirów, czym więc było to miejsce? Nigdy nie czuł takiego tłoku, był przerażony. Dopiero po jakimś czasie wyszli na powierzchnie, a on wręcz depresyjnie trzymał się Saphiry. Wreszcie poczuł jedynie zapach świeżego powietrza i swej ukochanej, to dało mu spokój. Zanim wyszli tutaj, zawiązała mu opaskę na oczach. Spojrzała na niego, widząc, że jest nieco przestraszony.
- Coś nie tak? - zapytała cichutko.
Ścisnął jej rękę mocniej. Nogi się pod nim ugięły, a on upadł na kolana, na miękką trawę. Nie wytrzymał tej presji.
- Dlaczego... tam było... tyle ludzi...? Wampiry?! Kim oni są?! Co to za miejsce!? - wybuchł tak nagle, że nie mogła się tego spodziewać.
Uklękła przy nim i przytuliła go mocno, uspokajając.
- Spokojnie Dashi. To gdzie byliśmy, to była wioska ocaleńców. Nie martw się, nikt Ci tam nie zrobi krzywdy. Ludzie, wampiry i duchy żyją tam w zgodzie i harmonii - pocałowała go w czoło.
Chłopak przycisnął się do niej i zacisnął powieki.
- Za dużo... na raz... - wyszeptał tylko, po czym podniósł się ciężko na nogi. - Chodźmy. Czekają na mnie. Musze ich zabrać. Zaprowadź mnie do klifu, tam, gdzie się spotkaliśmy, dobrze? Dalej poradzę sobie sam.
- Nie sam. Ja pójdę z Tobą - ujęła mocno jego dłoń i pociągnęła go za sobą. Szła powoli, by nie używać wampirzej szybkości, prowadząc go ku klifowi. Nie była to aż tak długa droga. Szli lasem, a następnie plażą, znajomą dla białowłosego drogą.Gdy zbliżali się do klifu, ścisnął mocniej jej dłoń i przejął inicjatywę. Skręcili w zupełnie inną stronę, a on zaprowadził ją na polanę, gdzie stał jego mały, drewniany domek.
- Uh? - spojrzała na budynek i zamrugała zdziwiona. - To Twój dom? - spytała zaskoczona i.. zaintrygowana. Pociągnął ją za sobą do środka, a widok, jaki ujrzały jej oczy, zapierał dech w piersiach. Pomieszczenie imitujące salon było naprawdę duże. Nie przypominało ani trochę jej domu. Było to po prostu mieszkanko w dziczy. Prawdziwe mieszkanie w dziczy. Na środku znajdowała się jakaś stara i dziurawa kanapa, stolik wszędzie rosły kwiaty, a każdy skrawek ściany pokrywały jego rysunki. Niektóre wykonane były na papierze, inne na pergaminie, liściach czy korze drzew. I to było fantastyczne. Przedstawiały przeróżne zwierzęta, krajobrazy, najczęściej pojawiały się dziwne motyle i... jej twarz. Nie była idealnie odwzorowana, jednak bardzo podobna. Widać było, że autor posiada talent. Spojrzał na ukochaną i uśmiechnął się ciepło.
- Tak, to mój dom.
- Boże.. Jak tu.. pięknie.. - wyszeptała, aż nie chciała, żeby wracali do tego miasta, tylko zostali tutaj.
Wpatrywała się w swoje rysunki, chcąc zachować je w pamięci. Zawsze Dashi pięknie rysował i jak widać ten talent pozostał.
- Luka! Inukai! - Tadashi kucnął, a spod kanapy wystrzeliły ku niemu dwa duże szczury. Wskoczyły mu w ramiona niczym stęsknione za swoim panem szczeniaki. - Moje małe...
Przez moment wpatrywała się w te dwa paskudne stworzenia z szokiem, aż w końcu z głośnym piskiem, wskoczyła na szafę w rogu, wpatrując się w nie z szokiem.
- Zabierz te potwory stąd! - krzyknęła przestraszona.
- Uh? - Białowłosy skierował głowę ku niej, a jego mali przyjaciele powciskali się w kieszenie jego spodni, a raczej Inukai, a Luka wskoczyła w koszulę. - Ale to... To nie są potwory! - To był pierwszy raz, kiedy podniósł na nią głos. Pierwszy raz odkąd spotkał ją tutaj na wyspie. - To moi przyjaciele!
Wskoczyła w środek szafy i ukryła się w niej niczym spłoszony kotek. Zamknęła drzwiczki, nie chcąc widzieć tych szkodników. Szczury były znienawidzone przez nią. Kiedyś wpadła w ich legowisko i została nieźle pogryziona.
- Saph...? - podszedł do szafy z gryzoniami w kieszeniach. Usiadł na ziemi i uchylił drzwiczki, zaglądając do niej. Luka wyskoczyła spod materiału jego koszuli i wskoczyła na jej kolana, trącając ją przyjaźnie noskiem w policzek. - To jest Luka - uśmiechnął się do ukochanej. - Nie zrobi ci krzywdy. Jest bardzo przyjazna. Inukai jest bardziej wredny, ale tylko czasami.
Wpatrywała się w gryzonia z przerażeniem, a w jej oczach wezbrały się łzy.
- Zabierz to.. Zabierz ją ode mnie! - krzyknęła z płaczem. - Ona mnie pogryzie! Zabierz ją!
Biała samiczka wystraszyła się i uciekła do swojego schronienia w postaci jego kieszeni. On sam zaś reagował na to wszystko z niemałym zaskoczeniem.
- Saphie... Przestraszyłaś ją, widzisz? Luka też ma uczucia... - pogłaskał szczurzycę przez materiał, a potem starł łzy z twarzy ukochanej. - Boisz się szczurów? To prawda, że niektóre są agresywne, ale Luka i Inukai są bardzo inteligentne i przyjazne.. naprawdę.
- Ja ją przestraszyłam?! Zabierz je! Ja się boję.. - załkała.
- Skoro nie chcesz mi zaufać, to nie... - podniósł się smutny i zaczął zrywać swoje rysunki ze ścian, by zabrać każdy z nich do Saphiry. Naprawdę go zasmuciła. Próbował podejść do niej w delikatny sposób, bez zbytniego zachęcania jej, ale... nie należał do ludzi cierpliwych. Jeśli go odrzuciła, to oznaczało, że nie ma co się starać.
Zamknęła szafę, by pozostać w niej z dala od potworów. Po dłuższym czasie białowłosy zebrał wszystkie swoje rysunku. I to było wszystko, co miał.
- Wyłaź, Saphira i nie zachowuj się jak dziecko... Możemy wracać? - spytał cicho, patrząc na nią.
Jak..dziecko..? To mój strach.. go nie obchodzi..? Zamknęła się jeszcze raz i skuliła bardziej, łkając, jednak po chwili wyszła z szafy i odsunęła się od Tadashi'ego jak najdalej. Wsunęła dłonie do kieszeni i ruszyła do wyjścia.
- Ach, cóż to za wspaniały widok. Jak widzę nie tylko mnie udało się odkryć twój uroczy domek, dziwolągu. I proszę, wciąż jeszcze oddychasz. Jak cudownie.
Wasze notki zawsze są świetne, nie ma tu nic do dodania :D
OdpowiedzUsuńTyle w nich uczuć, tyle emocji.
Cud, miód :3
Jeszcze ta końcówka :o