Natsu stracił rachubę czasu. Nie wiedział jak długo już stoi tak związany na środku swojego pokoju. Ręce zdążyły mu już porządnie ścierpnąć, a i nogi odmówiły posłuszeństwa. Już nie był w stanie utrzymywać pionowej postawy i najczęściej wisiał na rękach, które to musiały utrzymywać cały ciężar jego ciała. Był pewien, że nadgarstki ma w opłakanym stanie. Od czasu do czasu jedynie w środku pojawiał się Toshiya przynosząc mu gąbkę nasączoną zimną wodą, która okazała się być jego jedynym przywilejem w tym momencie. Wampir ten również korzystał z okazji by się nim posilić. Czasem rzucał jakiś komentarz odwołujący się do palących wyrzutów sumienia chłopaka. Tego dnia wspomniał coś o spotkaniu z przyjaciółmi oraz grze w golfa na tyłach rezydencji. Natsu nie miał pojęcia jak długo jeszcze potrwa jego kara, a zważywszy na to, że z każdą chwilą czuł się słabszy, nie wróżył sobie świetlanej przyszłości.
***
Caine delikatnie wzruszył ramionami i szerokim uśmiechem, oczywiście skrytym pod maską, odpowiedział tylko śmiejącym się wampirom. Nikt nie jest idealny, prawda?
- Muszę ci przyznać, chłopcze, że masz wiele talentów, ale golf raczej ci nie idzie. - Wagner poklepał go po ramieniu, nadal drżąc po uprzednim rechocie.
- Będąc szczerym, to mój pierwszy raz - odparł chłopak, pocierając kark.
Choć marzenie wreszcie się spełniło nie był zachwycony. W takim towarzystwie, w atmosferze mimo wszystko przepełnionej wrogością nic nie mogło być piękne. Westchnął cicho i włożył kij do torby niesionej przez ludzkiego niewolnika. Ze zdziwieniem odkrył, iż coraz mniejsze współczucie do takowych czuje, co nieco go zaniepokoiło, lecz zaraz odezwała się weń nieodparta potrzeba... myszkowania. W domostwie przebywali tylko chwilę, oczekując na Wagnera, a musiał przyznać, że wyglądał niesamowicie. Odwróciwszy się do właściciela domu jego oddech przyspieszył, a w gardle zaschło, gdy zastał go pijącego posokę z kryształowej szklanki. Unosił mały palec, co wraz z niepokojąco dzikim wzrokiem sprawiło, iż w sercu Phelesa mimowolnie zalęgł się strach.
- Wagnerze, gdzież znajdę toaletę? - zapytał, przechylając przy tym słodko głowę, jakoby dodając do pytania szczyptę dziecka.
Wampir zaprzestał pożywiania się, otarł usta i spojrzał na siwowłosego, nieufnie mrużąc ślepia.
- Nic dzisiaj nie piłeś, chłopcze.
Szlag.
- W ostatnich dniach moje oko jęło domagać się większej uwagi, wolałbym w odpowiedni sposób pozbyć się niewygody, jakiej aktualnie mi dostarcza.
Zaczął zastanawiać się, czy jego głos przypadkiem nie zadrżał przy wymawianiu tej nędznej wymówki, skoro reszta towarzystwa mierzyła go trwożnym wzrokiem. Odetchnął dopiero po dosłyszeniu cichego śmiechu, który sam w sobie wyrażał zgodę.
- Po schodach do góry, trzeci pokój na prawo.
- Dziękuję - rzekł jeszcze i obrócił się na pięcie, by ruszyć w stronę domu, w tym samym czasie szczycąc się zwycięstwem.
Ubóstwiał zyskiwać w oczach innych wampirów poprzez zdobywanie sympatii Wagnera w takim samym stopniu, jak uwielbiał owijać go sobie wokół palca, niestety tym samym igrając z ogniem.
Na parterze wolał się nie kręcić, toteż tylko obiegł wzrokiem dolne piętro, a widząc w niemal każdym pomieszczeniu jakichś ludzi czym prędzej myknął do góry. Z udawanym zawodem stwierdził, iż w swej pamięci nie doszuka się instrukcji, w jaki sposób dotrzeć do łazienki, zatem bez skrupułów zapukał w pierwsze lepsze drzwi i nie otrzymawszy odpowiedzi cichaczem wpełzł do pokoju.
Było ciemno i nic nie mógł dojrzeć po zamknięciu wejścia, toteż skupił się przez chwilę i uruchomił pozyskaną niedawno moc, dzięki której o wiele lepiej widział w ciemności. Wiele spodziewał się po Wagnerze, w zasadzie więcej historii słyszał o jego rezydencji, aniżeli o nim samym, ale nikt nie przygotował go na natknięcie się na doprowadzonego na skraj śmierci chłopca. Poważne wątpliwości posiadał odnośnie następnych kroków, z wewnętrznym ja walczył, podchodząc do niego i ściągając z oczu młodziana opaskę. Przeklinał swą ochotę do przeszukiwania domu, ale tylko na początku, bo wtem ofiarę rozpoznał.
- Natsu?
Niepewnie wyszeptał imię, nie będąc pewnym, czy dobrze je zapamiętał. Z poprzednich przyjęć go pamiętał, gdy chodził i dawał sobą biedak pomiatać.
Blondyn usłyszał pukanie do drzwi, ale nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Wyraźnie pamiętał przestrogę Wagnera. Nie wolno mu było nawet najmniejszym jękiem dać znać o swoim istnieniu, dlatego też wstrzymał oddech, gdy poczuł że ktoś ściąga mu maskę z oczu. Zacisnął powieki nie chcąc patrzeć i błagając by ten ktoś sobie po prostu odszedł. On nie potrzebował gości. Nie, kiedy wyglądał w takim stanie. Nawet nie był w stanie na powrót stanąć na nogi, choć się teraz starał.
Słysząc swoje imię uniósł odrobinę głowę by napotkać przed sobą ciemny kształt. Potrzebował dobrej chwili by przyzwyczaić się do ciemności. Wampir. Tak, zdecydowanie miał przed sobą wampira.
- Przysłał cię, żebyś się posilił? - wychrypiał, a raczej chciał to zrobić, ale usta miał na tyle spierzchnięte, że wydobył się z nich jedynie niezrozumiały bełkot. Zgrzytnął więc zębami i odchylił głowę do tyłu, by wampir miał dokładny dostęp do jego szyi. Posili się i sobie pójdzie. Taką miał nadzieję. Nie chciał by zrobił cokolwiek innego. Wolał nie wiedzieć jaki gniew to na niego sprowadzi.
To ewidentnie był Natsu. Wampir skrzywił się słysząc to pytanie, choć doskonale jego obawy rozumiał. Teraz był potworem, nie miał szans na zdobycie zaufania. Z obrzydzeniem poczuł wysuwające się kły, przerażony odszedł parę kroków, nie chcąc nikogo skrzywdzić. Miał w domu cały zapas, o co chodziło?
- Nie wygaduj głupot - fuknął w odpowiedzi, usiłując powstrzymać napływ smutku. - Co tu robisz? Natsu, spójrz na mnie.
Delikatnie pochylił głowę chłopca do przodu, aż kolejny pomysł wpadł do głowy siwowłosego.
- Jezu, przepraszam - wymamrotał jeszcze i stanął na palcach, by pokombinować coś z więzami.
Ktokolwiek je wykonał był odeń o wiele silniejszy, toteż posiadał niemały problem, ale w pewnym momencie jeden z nich puścił i połowa człowieka opadła. Przygryzł wargę widząc tę niewygodną pozycję, jednak niezdara to odpowiednie określenie. Mimo wszystko jął siłować się i z drugim, lecz po chwili opadł na podłogę wyczerpany. Cholerstwo nie zamierzało puścić, może i słusznie, bo co niby zrobiłby z niewolnikiem Wagnera? Obaj byliby nie tyle skończeni, a martwi.
- Przepraszam... - wyszeptał ponownie. - Przepraszam, przepraszam...
Nie pozwalał sobie zdobyć tchu, jedno słowo powtarzał cały czas, nie wiedząc samemu, dlaczego tak się o niego martwi i dlaczego dopuścił słabość, jaką są łzy.
Blondyn jęknął głucho, gdy tak zawisł będąc podtrzymywanym tylko połowicznie. Teraz było jeszcze gorzej. Utrzymywała go tylko jedna ręka, która drętwiała w zastraszającym tempie. Oczy rozszerzyły mu się ze strachu i krzyknął głucho starając się ustać na nogach, żeby tylko ją odciążyć. Bolało.
Spojrzał na siedzącego na podłodze wampira, który o dziwo... płakał i skrzywił się lekko, nie bardzo wiedząc co ma myśleć. Płakał, bo nie udało mu się go uwolnić? A może robił to, bo spieprzył sprawę i nie potrafi torturować go dalej? Bał się tego mężczyzny, bo nie mógł odkryć jego zamiarów. Nie był też pewny czy kiedykolwiek jeszcze pokusi się o próbę odkrywania czyichś kart. Przełknął głośno ślinę, gdy drzwi znów się uchyliły, a do środka wszedł Toshiya.
- Zgubiłeś się w drodze do łazienki? - zapytał chłodno młodego wampira, samemu pomagając Natsu złapać pion i przytrzymując go mocno w pasie, by trochę mu ulżyć. Najwyraźniej nie był zadowolony, że ten wampir się tu przyplątał. - Zrobił ci coś? - zapytał chłopaka.
- Nie - blondyn pokręcił przecząco głową, na co Wagner jedynie skinął głową i szarpnął łańcuch tak, by ten puścił. Nie odwiązał go jednak, tylko poprawił więzy na obu jego dłoniach i tym razem położył go na łóżku. Uznał najwyraźniej, że czas dać mu odsapnąć na godzinkę, czy dwie.
- Wolałbym, żebyś więcej nie kręcił się po mojej rezydencji - Wagner posłał Cainowi chłodne spojrzenie, kiedy objął go ramieniem i wyprowadził z pokoju. Drzwi zamknął tym razem na klucz.
Zamarł, gdy drzwi się otworzyły, ale zaraz przybrał uśmiech, a łzy momentalnie zniknęły. Źle to rozegrał, to fakt, ale jeszcze nic straconego. Na takie zdarzenia specjalnie pozostawił przed domostwem starego przyjaciela, toteż gdy tylko wyszli na zewnątrz, niemal nań wpadli. Ciemnowłosy przywitał wampiry z promiennym uśmiechem, przystrojony w nienaganny garnitur.
- Panie, panna Morgenstern już czeka - oznajmił, po czym odsunął się na bok i wskazał czekający już powóz.
Caine popukał palcem w brodę, przenosząc wzrok od powozu na Wagnera, który miał ewidentną ochotę coś mu zrobić. Dopiero ocierający się o nogi kot wyrwał go z zamyślenia i pospieszył podjęcie decyzji.
- Z ciężkim sercem opuszczam wasze towarzystwo, Wagnerze. Szczęśliwie zobaczymy się na jutrzejszym zebraniu.
Nawet gdy wsiadał do pojazdu mocno zaciskał szczęki, próbował powstrzymać trzęsące się ręce. Kocur mimo to ułożył się na nogach pana i usnął, gdy tak jechali przez wyboistą drogę, prowadzącą do jego własnej rezydencji. Ten incydent nie tylko nadszarpnął nerwy wampira, ale też wyraźnie zarysował dumę, że też czegoś tak prostego, jak uwolnienie z więzów nie był w stanie wykonać? Ponadto obawiał się, iż jedynie pogorszył sytuację niewolnika. Nie, nie niewolnika. Natsu, zamierzał zapamiętać to miano i niegdyś zrobić dlań coś dobrego, pomóc, niekoniecznie uwolnić, albowiem to byłoby już zbyt wiele. Podejrzewał, że tamten nigdy nie zasmakował wolności, więc zostawienie go, przykładowo, w Wiosce jest tak dobrym pomysłem, jak natychmiastowe zamordowanie.
***
Caine delikatnie wzruszył ramionami i szerokim uśmiechem, oczywiście skrytym pod maską, odpowiedział tylko śmiejącym się wampirom. Nikt nie jest idealny, prawda?
- Muszę ci przyznać, chłopcze, że masz wiele talentów, ale golf raczej ci nie idzie. - Wagner poklepał go po ramieniu, nadal drżąc po uprzednim rechocie.
- Będąc szczerym, to mój pierwszy raz - odparł chłopak, pocierając kark.
Choć marzenie wreszcie się spełniło nie był zachwycony. W takim towarzystwie, w atmosferze mimo wszystko przepełnionej wrogością nic nie mogło być piękne. Westchnął cicho i włożył kij do torby niesionej przez ludzkiego niewolnika. Ze zdziwieniem odkrył, iż coraz mniejsze współczucie do takowych czuje, co nieco go zaniepokoiło, lecz zaraz odezwała się weń nieodparta potrzeba... myszkowania. W domostwie przebywali tylko chwilę, oczekując na Wagnera, a musiał przyznać, że wyglądał niesamowicie. Odwróciwszy się do właściciela domu jego oddech przyspieszył, a w gardle zaschło, gdy zastał go pijącego posokę z kryształowej szklanki. Unosił mały palec, co wraz z niepokojąco dzikim wzrokiem sprawiło, iż w sercu Phelesa mimowolnie zalęgł się strach.
- Wagnerze, gdzież znajdę toaletę? - zapytał, przechylając przy tym słodko głowę, jakoby dodając do pytania szczyptę dziecka.
Wampir zaprzestał pożywiania się, otarł usta i spojrzał na siwowłosego, nieufnie mrużąc ślepia.
- Nic dzisiaj nie piłeś, chłopcze.
Szlag.
- W ostatnich dniach moje oko jęło domagać się większej uwagi, wolałbym w odpowiedni sposób pozbyć się niewygody, jakiej aktualnie mi dostarcza.
Zaczął zastanawiać się, czy jego głos przypadkiem nie zadrżał przy wymawianiu tej nędznej wymówki, skoro reszta towarzystwa mierzyła go trwożnym wzrokiem. Odetchnął dopiero po dosłyszeniu cichego śmiechu, który sam w sobie wyrażał zgodę.
- Po schodach do góry, trzeci pokój na prawo.
- Dziękuję - rzekł jeszcze i obrócił się na pięcie, by ruszyć w stronę domu, w tym samym czasie szczycąc się zwycięstwem.
Ubóstwiał zyskiwać w oczach innych wampirów poprzez zdobywanie sympatii Wagnera w takim samym stopniu, jak uwielbiał owijać go sobie wokół palca, niestety tym samym igrając z ogniem.
Na parterze wolał się nie kręcić, toteż tylko obiegł wzrokiem dolne piętro, a widząc w niemal każdym pomieszczeniu jakichś ludzi czym prędzej myknął do góry. Z udawanym zawodem stwierdził, iż w swej pamięci nie doszuka się instrukcji, w jaki sposób dotrzeć do łazienki, zatem bez skrupułów zapukał w pierwsze lepsze drzwi i nie otrzymawszy odpowiedzi cichaczem wpełzł do pokoju.
Było ciemno i nic nie mógł dojrzeć po zamknięciu wejścia, toteż skupił się przez chwilę i uruchomił pozyskaną niedawno moc, dzięki której o wiele lepiej widział w ciemności. Wiele spodziewał się po Wagnerze, w zasadzie więcej historii słyszał o jego rezydencji, aniżeli o nim samym, ale nikt nie przygotował go na natknięcie się na doprowadzonego na skraj śmierci chłopca. Poważne wątpliwości posiadał odnośnie następnych kroków, z wewnętrznym ja walczył, podchodząc do niego i ściągając z oczu młodziana opaskę. Przeklinał swą ochotę do przeszukiwania domu, ale tylko na początku, bo wtem ofiarę rozpoznał.
- Natsu?
Niepewnie wyszeptał imię, nie będąc pewnym, czy dobrze je zapamiętał. Z poprzednich przyjęć go pamiętał, gdy chodził i dawał sobą biedak pomiatać.
Blondyn usłyszał pukanie do drzwi, ale nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Wyraźnie pamiętał przestrogę Wagnera. Nie wolno mu było nawet najmniejszym jękiem dać znać o swoim istnieniu, dlatego też wstrzymał oddech, gdy poczuł że ktoś ściąga mu maskę z oczu. Zacisnął powieki nie chcąc patrzeć i błagając by ten ktoś sobie po prostu odszedł. On nie potrzebował gości. Nie, kiedy wyglądał w takim stanie. Nawet nie był w stanie na powrót stanąć na nogi, choć się teraz starał.
Słysząc swoje imię uniósł odrobinę głowę by napotkać przed sobą ciemny kształt. Potrzebował dobrej chwili by przyzwyczaić się do ciemności. Wampir. Tak, zdecydowanie miał przed sobą wampira.
- Przysłał cię, żebyś się posilił? - wychrypiał, a raczej chciał to zrobić, ale usta miał na tyle spierzchnięte, że wydobył się z nich jedynie niezrozumiały bełkot. Zgrzytnął więc zębami i odchylił głowę do tyłu, by wampir miał dokładny dostęp do jego szyi. Posili się i sobie pójdzie. Taką miał nadzieję. Nie chciał by zrobił cokolwiek innego. Wolał nie wiedzieć jaki gniew to na niego sprowadzi.
To ewidentnie był Natsu. Wampir skrzywił się słysząc to pytanie, choć doskonale jego obawy rozumiał. Teraz był potworem, nie miał szans na zdobycie zaufania. Z obrzydzeniem poczuł wysuwające się kły, przerażony odszedł parę kroków, nie chcąc nikogo skrzywdzić. Miał w domu cały zapas, o co chodziło?
- Nie wygaduj głupot - fuknął w odpowiedzi, usiłując powstrzymać napływ smutku. - Co tu robisz? Natsu, spójrz na mnie.
Delikatnie pochylił głowę chłopca do przodu, aż kolejny pomysł wpadł do głowy siwowłosego.
- Jezu, przepraszam - wymamrotał jeszcze i stanął na palcach, by pokombinować coś z więzami.
Ktokolwiek je wykonał był odeń o wiele silniejszy, toteż posiadał niemały problem, ale w pewnym momencie jeden z nich puścił i połowa człowieka opadła. Przygryzł wargę widząc tę niewygodną pozycję, jednak niezdara to odpowiednie określenie. Mimo wszystko jął siłować się i z drugim, lecz po chwili opadł na podłogę wyczerpany. Cholerstwo nie zamierzało puścić, może i słusznie, bo co niby zrobiłby z niewolnikiem Wagnera? Obaj byliby nie tyle skończeni, a martwi.
- Przepraszam... - wyszeptał ponownie. - Przepraszam, przepraszam...
Nie pozwalał sobie zdobyć tchu, jedno słowo powtarzał cały czas, nie wiedząc samemu, dlaczego tak się o niego martwi i dlaczego dopuścił słabość, jaką są łzy.
Blondyn jęknął głucho, gdy tak zawisł będąc podtrzymywanym tylko połowicznie. Teraz było jeszcze gorzej. Utrzymywała go tylko jedna ręka, która drętwiała w zastraszającym tempie. Oczy rozszerzyły mu się ze strachu i krzyknął głucho starając się ustać na nogach, żeby tylko ją odciążyć. Bolało.
Spojrzał na siedzącego na podłodze wampira, który o dziwo... płakał i skrzywił się lekko, nie bardzo wiedząc co ma myśleć. Płakał, bo nie udało mu się go uwolnić? A może robił to, bo spieprzył sprawę i nie potrafi torturować go dalej? Bał się tego mężczyzny, bo nie mógł odkryć jego zamiarów. Nie był też pewny czy kiedykolwiek jeszcze pokusi się o próbę odkrywania czyichś kart. Przełknął głośno ślinę, gdy drzwi znów się uchyliły, a do środka wszedł Toshiya.
- Zgubiłeś się w drodze do łazienki? - zapytał chłodno młodego wampira, samemu pomagając Natsu złapać pion i przytrzymując go mocno w pasie, by trochę mu ulżyć. Najwyraźniej nie był zadowolony, że ten wampir się tu przyplątał. - Zrobił ci coś? - zapytał chłopaka.
- Nie - blondyn pokręcił przecząco głową, na co Wagner jedynie skinął głową i szarpnął łańcuch tak, by ten puścił. Nie odwiązał go jednak, tylko poprawił więzy na obu jego dłoniach i tym razem położył go na łóżku. Uznał najwyraźniej, że czas dać mu odsapnąć na godzinkę, czy dwie.
- Wolałbym, żebyś więcej nie kręcił się po mojej rezydencji - Wagner posłał Cainowi chłodne spojrzenie, kiedy objął go ramieniem i wyprowadził z pokoju. Drzwi zamknął tym razem na klucz.
Zamarł, gdy drzwi się otworzyły, ale zaraz przybrał uśmiech, a łzy momentalnie zniknęły. Źle to rozegrał, to fakt, ale jeszcze nic straconego. Na takie zdarzenia specjalnie pozostawił przed domostwem starego przyjaciela, toteż gdy tylko wyszli na zewnątrz, niemal nań wpadli. Ciemnowłosy przywitał wampiry z promiennym uśmiechem, przystrojony w nienaganny garnitur.
- Panie, panna Morgenstern już czeka - oznajmił, po czym odsunął się na bok i wskazał czekający już powóz.
Caine popukał palcem w brodę, przenosząc wzrok od powozu na Wagnera, który miał ewidentną ochotę coś mu zrobić. Dopiero ocierający się o nogi kot wyrwał go z zamyślenia i pospieszył podjęcie decyzji.
- Z ciężkim sercem opuszczam wasze towarzystwo, Wagnerze. Szczęśliwie zobaczymy się na jutrzejszym zebraniu.
Nawet gdy wsiadał do pojazdu mocno zaciskał szczęki, próbował powstrzymać trzęsące się ręce. Kocur mimo to ułożył się na nogach pana i usnął, gdy tak jechali przez wyboistą drogę, prowadzącą do jego własnej rezydencji. Ten incydent nie tylko nadszarpnął nerwy wampira, ale też wyraźnie zarysował dumę, że też czegoś tak prostego, jak uwolnienie z więzów nie był w stanie wykonać? Ponadto obawiał się, iż jedynie pogorszył sytuację niewolnika. Nie, nie niewolnika. Natsu, zamierzał zapamiętać to miano i niegdyś zrobić dlań coś dobrego, pomóc, niekoniecznie uwolnić, albowiem to byłoby już zbyt wiele. Podejrzewał, że tamten nigdy nie zasmakował wolności, więc zostawienie go, przykładowo, w Wiosce jest tak dobrym pomysłem, jak natychmiastowe zamordowanie.
Przyjemnie się czyta wasz wpis mimo tego, że jego treść sama w sobie przyjemna nie jest, bo Natsu nadal skazany na tortury :< Ale okej rozumiemy to, że nic od razu i nawet na uwolnienie trzeba poczekać.
OdpowiedzUsuńBtw w momencie w którym Toshiya wszedł do pokoju aż oddech wstrzymałam z wrażenia x.x
Ale mi ochoty na dalej narobiłyście i czekam, aż znowu coś naskrobiecie :D
Z tego co widzę, to uwolnienie trochę zajmie, jak zwykle zrobiłam ciapę i głupi nawet czegoś tak prostego nie może wykonać ><
UsuńNoo, Toshiya rozwalił. Byłam zdruzgotana, jak Ryuś mogła mojemu biednemu coś tak podłego zrobić ;-;
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń